List Ojca Świętego Franciszka o roli literatury w formacji -
17 lipca 2024 roku
1. Początkowo napisałem tytuł odnoszący się do formacji
kapłańskiej, ale potem pomyślałem, że podobnie można powiedzieć o formacji
wszystkich pracowników duszpasterskich, a także każdego chrześcijanina. Mam na
myśli wartość czytania powieści i poezji na drodze osobistego dojrzewania.
2. Często w wakacyjnej nudzie, w upale i samotności
niektórych opuszczonych dzielnic, znalezienie dobrej książki do czytania staje
się oazą, która oddala nas od innych wyborów, które nie są dla nas dobre. Są
też chwile zmęczenia, gniewu, rozczarowania, porażki i kiedy nawet w modlitwie
nie udaje nam się znaleźć spokoju duszy, dobra książka przynajmniej pomaga nam
przetrwać burzę, dopóki nie będziemy mogli uzyskać trochę więcej spokoju. I być
może to czytanie otwiera nowe wewnętrzne przestrzenie, które pomagają nam
uniknąć zamknięcia się w tych kilku obsesyjnych ideach, które nieubłaganie nas
usidlają. Przed wszechobecnością środków masowego przekazu, mediów
społecznościowych, telefonów komórkowych i innych urządzeń, było to częstym
doświadczeniem, a ci, którzy zaznali tego, wiedzą, o czym mówię. Nie jest to
coś nieaktualnego.
3. W przeciwieństwie do mediów audiowizualnych, gdzie
produkt jest bardziej kompletny, a margines i czas na „wzbogacenie” narracji
lub jej interpretację są zwykle ograniczone, podczas czytania książki czytelnik
jest znacznie bardziej aktywny. W pewien sposób przepisuje dzieło, wzmacnia je
swoją wyobraźnią, tworzy świat, wykorzystuje swoje umiejętności, pamięć,
marzenia, własną historię pełną dramatyzmu i symboliki, i w ten sposób powstaje
dzieło zupełnie inne niż to, które autor zamierzał napisać. Dzieło literackie
jest zatem żywym i zawsze płodnym tekstem, zdolnym do przemawiania na wiele
sposobów i tworzenia oryginalnej syntezy z każdym czytelnikiem, z którym się
spotyka. Czytając, czytelnik wzbogaca się o to, co otrzymuje od autora, ale to
jednocześnie pozwala mu rozkwitać w bogactwie własnej osoby, tak że każde nowe
dzieło, które czyta, odnawia i rozszerza jego osobisty wszechświat.
4. Prowadzi mnie to do bardzo pozytywnego docenienia faktu,
że przynajmniej w niektórych seminariach przezwyciężamy obsesję na punkcie
ekranów – i trujących, powierzchownych i brutalnych fake newsów – i poświęcamy
czas literaturze, chwilom spokojnej i swobodnej lektury, rozmowom o tych
książkach, nowych lub starych, które wciąż mówią nam tak wiele. Ale ogólnie
rzecz biorąc, należy z żalem zauważyć, że w kształceniu tych, którzy są na
drodze do święceń kapłańskich, uwaga poświęcona literaturze nie znajduje obecnie
odpowiedniego miejsca. Ta ostatnia jest często uważana za formę rozrywki, to
znaczy za drobny wyraz kultury, który nie należy do ścieżki przygotowania, a
zatem do konkretnego doświadczenia duszpasterskiego przyszłych kapłanów. Poza
nielicznymi wyjątkami, uwaga poświęcana literaturze jest uważana za coś
nieistotnego. W związku z tym chciałbym stwierdzić, że takie podejście nie jest
dobre. Jest ono źródłem poważnego zubożenia intelektualnego i duchowego
przyszłych kapłanów, którzy w ten sposób są pozbawieni uprzywilejowanego
dostępu, poprzez literaturę, do serca ludzkiej kultury, a dokładniej do serca
człowieka.
5. W niniejszym tekście pragnę zaproponować radykalną zmianę
tempa w odniesieniu do wielkiej uwagi, jaką należy poświęcić literaturze w
kontekście formacji kandydatów do kapłaństwa. W tym względzie uważam za bardzo
skuteczne to, co stwierdza pewien teolog:„Literatura [...] wyrasta z osoby w
tym, co ta osoba ma najbardziej nieredukowalnego, w swojej tajemnicy [...].
Jest to życie, które staje się świadome samego siebie, gdy osiąga pełnię
wyrazu, odwołując się do wszystkich zasobów języka” [1].
6. Literatura ma zatem do czynienia, w taki czy inny sposób,
z tym, czego każdy z nas pragnie od życia, ponieważ wchodzi w intymną relację z
naszą konkretną egzystencją, z jej istotnymi napięciami, pragnieniami i
znaczeniami.
7. Nauczyłem się tego jako młody człowiek od moich
studentów. W latach 1964-1965, w wieku 28 lat, byłem profesorem literatury w
Santa Fe, w szkole jezuickiej. Uczyłem dwie ostatnie klasy liceum i musiałem
upewnić się, że moi uczniowie studiowali Cyda. Ale dzieciom się to nie
podobało. Chcieli czytać Garcíę Lorcę. Postanowiłem więc, że będą uczyć się
Cyda w domu, a na lekcjach zajmę się autorami, których chłopcy lubili
najbardziej. Oczywiście chcieli czytać współczesne dzieła literackie. Ale kiedy
czytali te rzeczy, które ich w danym momencie pociągały, nabrali bardziej
ogólnego smaku do literatury, do poezji, a następnie przeszli do innych
autorów. W końcu serce szuka czegoś więcej i każdy znajduje swoją własną drogę
w literaturze [2]. Ja na przykład uwielbiam tragicznych twórców, ponieważ
wszyscy możemy odczuwać ich dzieła jako nasze własne, jako wyraz naszych
własnych dramatów. Płacząc nad losem bohaterów, płaczemy w głębi duszy nad sobą
i własną pustką, własnymi brakami, własną samotnością. Oczywiście nie wymagam,
byście czytali to samo, co ja. Każdy znajdzie książki, które przemówią do jego
życia i staną się prawdziwymi towarzyszami jego podróży. Nie ma nic bardziej
szkodliwego niż czytanie czegoś z obowiązku, podejmowanie znacznego wysiłku
tylko dlatego, że inni powiedzieli, że jest to niezbędne. Nie, musimy wybierać
nasze lektury z otwartością, zaskoczeniem, elastycznością, pozwalając sobie
doradzać, ale także ze szczerością, próbując znaleźć to, czego potrzebujemy w
każdym momencie naszego życia.
Wiara i kultura
8. Co więcej, dla wierzącego, który szczerze pragnie wejść w
dialog z kulturą swoich czasów lub po prostu z życiem konkretnych ludzi,
literatura staje się niezbędna. Nie bez powodu Sobór Watykański II stwierdza,
że „literatura i sztuka [...] starają się gruntownie poznać właściwą naturę
człowieka” oraz „przedstawić nędze i radości, potrzeby i możliwości” [3]. W
rzeczywistości literatura czerpie z codzienności życia, jego namiętności i
prawdziwych wydarzeń, takich jak „działanie, praca, miłość, śmierć i wszystkie
biedne rzeczy, które wypełniają życie” [4].
9. Jak możemy dotrzeć do sedna starożytnych i nowych kultur,
jeśli ignorujemy, odrzucamy i/lub wyciszamy ich symbole, przesłania, kreacje i
narracje, za pomocą których uchwyciły i chciały ujawnić i przywołać swoje czyny
i najpiękniejsze ideały, a także ich przemoc, lęki i najgłębsze namiętności?
Jak możemy przemówić do ludzkich serc, jeśli ignorujemy, relegujemy lub nie
doceniamy „tych słów”, za pomocą których chciały zamanifestować i, dlaczego
nie, ujawnić dramat ich życia i uczuć poprzez powieści i poezję?
10. Misja kościelna była w stanie rozwinąć całe swoje
piękno, świeżość i nowość w spotkaniu z różnymi kulturami – wielokrotnie dzięki
literaturze – w których się zakorzeniła, bez obawy o narażanie się i
wydobywanie tego, co najlepsze z tego, co znalazła. Jest to postawa, która
uwolniła ją od pokusy ogłuszającego i fundamentalistycznego solipsyzmu,
polegającego na przekonaniu, że pewna gramatyka kulturowo-historyczna jest w
stanie wyrazić całe bogactwo i głębię Ewangelii [5]. Wiele przepowiedni
zagłady, które próbują dziś siać rozpacz, jest zakorzenionych właśnie w tym
aspekcie. Kontakt z różnymi stylami literackimi i gramatycznymi zawsze pozwoli
pogłębić polifonię Objawienia bez redukowania lub zubożania go do własnych
potrzeb historycznych lub struktur mentalnych.
11. Nie jest więc przypadkiem, że wczesne chrześcijaństwo,
na przykład, dobrze dostrzegało potrzebę bliskiej konfrontacji z klasyczną
kulturą tamtych czasów. Jeden z Ojców Kościoła Wschodniego, Bazyli Wielki z
Cezarei, na przykład, w swojej Mowie do młodych, skomponowanej między 370 a 375
r., zwracając się prawdopodobnie do swoich siostrzeńców, wychwalał wartość
literatury klasycznej – wytworzonej przez éxothen („tych z zewnątrz”) jak
nazywał pogańskich autorów – zarówno dla argumentacji, tj. dla lógoi („dyskursów”)
do wykorzystania w teologii i egzegezie, jak i dla samego świadectwa w życiu,
tj. dla práxeis („czynów, zachowań”), które należy wziąć pod uwagę w ascetyce i
moralności. Na zakończenie zachęcał młodych chrześcijan, by uważali klasyków za
ephódion („viaticum”) dla swojej edukacji i formacji, czerpiąc z niej „pożytek
dla duszy” (IV, 8-9). I to właśnie z tego spotkania chrześcijańskiego
wydarzenia z kulturą tamtych czasów, wyłoniła się oryginalna reorganizacja
przepowiadania ewangelicznego.
12. Dzięki ewangelicznemu rozeznaniu kultury, możliwe jest
rozpoznanie obecności Ducha w różnorodnej rzeczywistości ludzkiej, to znaczy
możliwe jest uchwycenie już zasianego ziarna obecności Ducha w wydarzeniach,
wrażliwości, pragnieniach, głębokich napięciach serc oraz kontekstach
społecznych, kulturowych i duchowych. Możemy na przykład rozpoznać podobne
podejście w Dziejach Apostolskich, gdzie wspomniana jest obecność Pawła na
Areopagu (por. Dz 17, 16-34). Paweł, mówiąc o Bogu, stwierdza: „W Nim bowiem żyjemy,
poruszamy się i jesteśmy, jak to powiedzieli niektórzy z waszych poetów:
«Jesteśmy bowiem z jego rodu»” ( Dz 17, 28). W tym wersecie znajdują się dwa
cytaty: pośredni w pierwszej części, gdzie cytowany jest poeta Epimenides (VI
w. przed Chr.), oraz bezpośredni, cytujący Fenomeny poety Aratosa z Soloj (III
w. przed Chr.), który śpiewa o konstelacjach i znakach dobrej i złej pogody.
Tutaj „Paweł ujawnia się jako „czytelnik” poezji i ujawnia swój sposób
podejścia do tekstu literackiego, który nie może powstrzymać się od refleksji
nad ewangelicznym rozeznaniem kultury. Ateńczycy określają go jako spermologos,
czyli „wrona, gaduła, szarlatan”, ale dosłownie „zbieracz nasion”. To, co z
pewnością było obelgą, paradoksalnie wydaje się głęboką prawdą. Paweł zbiera
nasiona pogańskiej poezji i, wychodząc z wcześniejszej postawy głębokiego
oburzenia (por. Dz 17, 16), zaczyna uznawać Ateńczyków za „bardzo religijnych”
i widzi na tych stronach ich klasycznej literatury prawdziwe ewangeliczne
przygotowanie” [6].
13. Co zrobił Paweł? On zrozumiał, że „literatura odkrywa
otchłanie, które zamieszkują człowieka, podczas gdy objawienie, a następnie
teologia, podejmują je, aby pokazać, jak Chrystus przychodzi, aby je
przekroczyć i oświetlić” [7]. W kierunku tych otchłani literatura jest zatem
„bramą” [8], która pomaga duszpasterzowi wejść w owocny dialog z kulturą jego
czasów.
Nigdy Chrystus bez ciała
14. Przed zagłębieniem się w konkretne powody, dla których
należy promować zainteresowanie literaturą na drodze formacji przyszłych
kapłanów, pozwolę sobie przypomnieć tutaj myśl o obecnym kontekście religijnym:
„Powrót do sacrum i poszukiwania duchowe, charakteryzujące naszą epokę, są
zjawiskami dwuznacznymi. Dzisiaj, bardziej niż przed wyzwaniem ateizmu, stajemy
przed wyzwaniem, by odpowiedzieć właściwie na pragnienie Boga u wielu ludzi, by
nie starali się ugasić go przez wyobcowane propozycje, lub przez Jezusa bez
ciała” [9]. Pilne zadanie głoszenia Ewangelii w naszych czasach wymaga zatem od
wierzących, a w szczególności od kapłanów, zaangażowania w to, aby każdy mógł
spotkać Jezusa Chrystusa, który stał się ciałem, stał się człowiekiem, stał się
historią. Wszyscy musimy uważać, aby nigdy nie stracić z oczu „ciała” Jezusa
Chrystusa: ciała złożonego z pasji, emocji, uczuć, konkretnych opowieści, rąk,
które dotykają i uzdrawiają, spojrzeń, które oswobadzają i dodają odwagi,
gościnności, przebaczenia, oburzenia, odwagi, męstwa: jednym słowem miłości.
15. I właśnie na tym poziomie wytrwałe sięganie do
literatury może uczynić przyszłych kapłanów i wszystkich duszpasterzy jeszcze
bardziej wrażliwymi na pełne człowieczeństwo Pana Jezusa, w którym Jego boskość
w pełni rozlewa się, i głosić Ewangelię w taki sposób, aby każdy, naprawdę
każdy, mógł doświadczyć, jak prawdziwe jest to, co mówi Sobór Watykański II: „w
istocie misterium człowieka wyjaśnia się prawdziwie jedynie w misterium Słowa
Wcielonego” [10]. Nie oznacza to tajemnicy abstrakcyjnego człowieczeństwa, ale
tajemnicę konkretnej istoty ludzkiej ze wszystkimi ranami, pragnieniami,
wspomnieniami i nadziejami jej życia.
Wielkie dobro
16. Z pragmatycznego punktu widzenia wielu naukowców
twierdzi, że nawyk czytania ma wiele pozytywnych skutków w życiu człowieka:
pomaga mu zdobyć szersze słownictwo, a w konsekwencji rozwijać różne aspekty
jego inteligencji. Stymuluje również wyobraźnię i kreatywność. Jednocześnie
pozwala ludziom nauczyć się wyrażać swoje wypowiedzi w bogatszy sposób.
Poprawia również zdolność koncentracji, zmniejsza poziom ubytków funkcji
poznawczych oraz łagodzi stres i niepokój.
17. Co więcej, przygotowuje nas do zrozumienia, a tym samym
radzenia sobie z różnymi sytuacjami, które mogą pojawić się w życiu. Czytając,
zanurzamy się w postaciach, zmartwieniach, dramatach, niebezpieczeństwach,
lękach ludzi, którzy ostatecznie pokonali życiowe wyzwania, a może czytając,
udzielamy bohaterom rad, które później posłużą nam samym.
18. Próbując zachęcić do dalszej lektury, chętnie zacytuję
kilka tekstów znanych autorów, którzy uczą nas tak wiele za pomocą zaledwie
kilku słów:
Powieści wyzwalają w nas „w jednej godzinie wszystkie
możliwe szczęścia i nieszczęścia. W życiu musielibyśmy je nieraz poznawać w
ciągu wielu lat; – najsilniejsze nigdy by się nam nie uświadomiły, ponieważ
powolność, z jaką się przejawiają odbiera nam ich poczucie” [11].
„Czytając wielkie dzieła literatury, staję się tysiącami
ludzi, a jednocześnie pozostaję sobą. Podobnie jak nocne niebo greckiej poezji,
widzę niezliczoną ilością oczu, ale to zawsze ja widzę. Tutaj, podobnie jak w
religii, miłości, moralnym działaniu i wiedzy, przekraczam siebie, a jednak,
kiedy to robię, jestem bardziej sobą niż kiedykolwiek” [12].
19. Nie zamierzam jednak rozwodzić się wyłącznie nad tym
poziomem osobistej użyteczności, ale zastanowić się nad najbardziej
decydującymi powodami wzbudzenia zamiłowania do czytania.
Słuchanie czyjegoś głosu
20. Kiedy moje myśli zwracają się ku literaturze, przypomina
mi się to, co wielki argentyński pisarz Jorge Luis Borges [13] zwykł powtarzać
swoim studentom: najważniejszą rzeczą jest czytanie, wchodzenie w bezpośredni
kontakt z literaturą, zanurzanie się w żywym tekście znajdującym się przed
nami, a nie skupianie się na ideach i krytycznych komentarzach. Borges wyjaśnił
tę ideę swoim studentom, mówiąc im, że być może na początku niewiele zrozumieją
z tego, co czytają, ale w każdym razie usłyszą „czyjś głos”. Oto definicja
literatury, która bardzo mi się podoba: słuchanie czyjegoś głosu. I nie
zapominajmy, jak niebezpiecznie jest przestać słuchać głosu drugiej osoby,
która stawia nam pytania! Natychmiast popadamy w samoizolację, wchodzimy w
rodzaj „duchowej” głuchoty, która również negatywnie wpływa na naszą relację z
samym sobą i naszą relację z Bogiem, bez względu na to, jak wiele teologii czy
psychologii udało nam się przestudiować.
21. Podążając tą drogą, która uwrażliwia nas na tajemnicę
innych, literatura sprawia, że uczymy się dotykać ich serc. Jakże nie
przypomnieć w tym miejscu odważnego słowa, które 7 maja 1964 r. św. Paweł VI
skierował do artystów, a więc także do wielkich pisarzy? Powiedział:
„Potrzebujemy was. Nasza posługa potrzebuje waszej współpracy. Ponieważ, jak
wiecie, Naszą posługą jest głoszenie i czynienie dostępnym i zrozumiałym, a
nawet poruszającym, świata ducha, niewidzialnego, niewysłowionego, Boga. I w
tym działaniu, które przenosi niewidzialny świat w przystępne, zrozumiałe
formuły, jesteście mistrzami” [14]. Oto sedno sprawy: zadaniem wierzących, a w
szczególności kapłanów, jest właśnie „dotknięcie” serca współczesnego
człowieka, aby mógł zostać poruszony i otworzył się na przepowiadanie Pana
Jezusa, a w tym zaangażowaniu wkład, jaki może zaoferować literatura i poezja,
ma niezrównaną wartość.
22. T. S. Eliot, poeta, któremu duch chrześcijański
zawdzięcza dzieła literackie, które odcisnęły swoje piętno na współczesnym świecie,
słusznie opisał współczesny kryzys religijny jako powszechną „niezdolność
emocjonalną” [15]. W świetle takiego odczytania rzeczywistości, problem wiary
dzisiaj nie polega przede wszystkim na tym, by wierzyć bardziej lub mniej w
formuły doktrynalne. Jest nim raczej niezdolność wielu do wzruszenia się przed
Bogiem, przed Jego stworzeniem, przed innymi ludźmi. Mamy zatem do czynienia z
zadaniem uzdrowienia i wzbogacenia naszej wrażliwości. Dlatego po powrocie z
podróży apostolskiej do Japonii, kiedy zapytano mnie, czego Zachód może nauczyć
się od Wschodu, odpowiedziałem: „Myślę, że Zachodowi brakuje trochę poezji”
[16].
Rodzaj ćwiczeń rozeznawania
23. Co zatem zyskuje kapłan w kontakcie z literaturą?
Dlaczego konieczne jest uwzględnianie i promowanie lektury wielkich powieści
jako ważnego elementu kapłańskiej paidei? Dlaczego ważne jest odzyskanie i
implementacja intuicji – nakreślonej przez teologa Karla Rahnera – głębokiego
duchowego pokrewieństwa między kapłanem a poetą w kształceniu kandydatów do
kapłaństwa? [17]
24. Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania, wsłuchując się w
rozważania niemieckiego teologa [18]. Słowa poety, pisze Rahner, są „pełne
nostalgii”, są „drzwiami, które otwierają się na nieskończoność, drzwiami,
które otwierają się szeroko na bezmiar. Przywołują niewysłowione, zmierzają ku
niewysłowionemu”. To poetyckie słowo „spogląda na nieskończoność, ale nie może
dać nam tej nieskończoności, ani nie może nosić lub ukrywać w sobie Tego, który
jest Nieskończony”. Jest to w istocie właściwe Słowu Bożemu i – mówi dalej
Rahner – „słowo poetyckie przywołuje zatem słowo Boże” [19]. Dla chrześcijan
Słowo jest Bogiem, a wszystkie ludzkie słowa noszą ślady wewnętrznej tęsknoty
za Bogiem, zmierzając ku temu Słowu. Można powiedzieć, że prawdziwie poetyckie
słowo uczestniczy analogicznie w Słowie Bożym, tak jak przedstawia je nam w
sposób radykalny List do Hebrajczyków (por. Hbr 4, 12-13).
25. W ten sposób Karl Rahner może ustanowić piękną paralelę
między kapłanem a poetą: „tylko słowo jest intymnie zdolne uwolnić to, co
trzyma w niewoli wszystkie niewyrażone rzeczywistości: milczenie ich tendencji
ku Bogu” [20].
26. W literaturze chodzi zatem o kwestie formy wyrazu i
znaczenia. Stanowi ona zatem rodzaj ćwiczeń rozeznawania, która wyostrza
sapiencjalne zdolności wewnętrznego i zewnętrznego scrutinium przyszłego
kapłana. Miejscem, w którym otwiera się ta droga dostępu do własnej prawdy,
jest wnętrze czytelnika, bezpośrednio zaangażowanego w proces czytania. Tutaj
zatem rozwija się scenariusz osobistego rozeznawania duchowego, w którym nie
zabraknie niepokojów, a nawet kryzysów. Rzeczywiście, istnieje wiele stron literackich,
które mogą odpowiedzieć na ignacjańską definicję „strapienia”.
27. „Nazywam strapieniem […] ciemność w duszy, zakłócenie w
niej, poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych
miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza
stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od
swego Stwórcy i Pana” [21].
28. Ból lub znudzenie odczuwane podczas czytania pewnych
tekstów niekoniecznie są złymi lub bezużytecznymi uczuciami. Sam Ignacy z
Loyoli zauważył, że „u tych, co postępują od złego do gorszego”, dobry duch
działa poprzez prowokowanie niepokoju, wzburzenia, niezadowolenia [22]. Byłoby
to dosłowne zastosowanie pierwszej ignacjańskiej reguły rozeznawania duchów
zarezerwowanej dla tych, którzy „przechodzą od grzechu śmiertelnego do grzechu
śmiertelnego”, a mianowicie, że w takich osobach dobry duch działa „kłując ich
i gryząc sumienia ich przez prawo naturalnego sumienia” [23], aby doprowadzić
ich do dobra i piękna.
29. W ten sposób rozumie się, że czytelnik nie jest odbiorcą
budującego przesłania, ale osobą, która jest aktywnie zachęcana do stąpania po
niestabilnym gruncie, gdzie granice między zbawieniem a zatraceniem nie są a
priori zdefiniowane i oddzielone. Akt czytania jest zatem jak akt
„rozeznawania”, dzięki któremu czytelnik jest zaangażowany w pierwszej osobie
jako „podmiot” czytania i jednocześnie jako „przedmiot” tego, co czyta.
Czytając powieść lub utwór poetycki, czytelnik faktycznie doświadcza „bycia czytanym”
przez słowa, które czyta [24]. W ten sposób czytelnik jest podobny do zawodnika
na boisku: gra w grę, ale jednocześnie gra jest rozgrywana przez niego, w tym
sensie, że jest całkowicie zaangażowany w to, co robi [25].
Uważność i trawienie
30. Jeśli chodzi o treść, należy przyznać, że literatura
jest jak „teleskop” – zgodnie ze słynnym obrazem ukutym przez Prousta [26] –
skierowany na istoty i rzeczy, niezbędny do zogniskowania „wielkiego dystansu”,
jaki codzienność wykopuje między naszą percepcją a całością ludzkiego
doświadczenia. „Literatura jest jak laboratorium fotograficzne, w którym obrazy
życia mogą być przetwarzane tak, aby ujawniały swoje kontury i niuanse. Do tego
zatem ‘służy’ literatura: do ‘wywoływania’ obrazów życia” [27], do zadawania
nam pytań o jego znaczenie. Służy, krótko mówiąc, do skutecznego doświadczania
życia.
31. I rzeczywiście, nasze zwykłe spojrzenie na świat jest
jakby „zredukowane” i ograniczone z powodu presji, jaką wywierają na nas
operatywne i bezpośrednie cele naszego działania. Nawet posługa – religijna,
duszpasterska, charytatywna – może stać się imperatywem, który kieruje nasze
siły i uważność wyłącznie na cele do osiągnięcia. Ale, jak przypomina nam Jezus
w przypowieści o siewcy, ziarno musi wpaść w głęboką glebę, aby z czasem
dojrzewało owocnie, bez zadławienia przez powierzchowność lub ciernie (Mt 13,
18-23). Ryzyko staje się więc ryzykiem popadnięcia w efektywizm, który
banalizuje rozeznanie, zubaża wrażliwość i redukuje złożoność. Jest zatem
konieczne i pilne, aby zrównoważyć to nieuniknione przyspieszenie i
uproszczenie naszego codziennego życia, ucząc się dystansu do tego, co
natychmiastowe, aby zwolnić, kontemplować i słuchać. Może się to zdarzyć, gdy
osoba dobrowolnie zatrzymuje się, aby przeczytać książkę.
32. Konieczne jest odzyskanie przyjaznych sposobów
odnoszenia się do rzeczywistości – nie strategicznych, czy też ukierunkowanych
bezpośrednio na wynik – w których byłoby możliwe wyłonienie się nieskończonego
nadmiaru bytu. Dystans, powolność, wolność to cechy charakterystyczne podejścia
do rzeczywistości, które właśnie w literaturze znajduje formę ekspresji, która
z pewnością nie jest ekskluzywna, ale uprzywilejowana. Literatura staje się
wówczas siłownią, w której można wyćwiczyć umiejętność patrzenia w poszukiwaniu
i odkrywaniu prawdy o ludziach i sytuacjach jako tajemnicy, jako naładowanych
nadmiarem treści, które tylko częściowo mogą się przejawiać w kategoriach,
schematach wyjaśniających, w linearnej dynamice przyczyna-skutek,
środek-rezultat.
33. Inny piękny obraz roli literatury pochodzi z fizjologii
ludzkiego organizmu, a w szczególności z aktu trawienia. Tutaj jego modelem
jest ruminatio krowy, jak stwierdził XI-wieczny mnich Guillaume de
Saint-Thierry i XVII-wieczny jezuita Jean-Joseph Surin. Ten ostatni z kolei
mówił o „żołądku duszy”, a jezuita Michel De Certeau wskazywał na prawdziwą
„fizjologię czytania trawiennego” [28]. Oto ona: literatura pomaga nam
opowiedzieć o naszej obecności w świecie, „przetrawić” ją i przyswoić, uchwycić
to, co wykracza poza powierzchnię doświadczenia; służy zatem do interpretowania
życia, dostrzegania jego znaczeń i podstawowych napięć [29].
Patrzenie oczami innych
34. Jeśli chodzi o formę przekazu, dzieje się to tak:
czytając tekst literacki, jesteśmy w stanie „widzieć oczami innych” [30],
uzyskując szeroką perspektywę, która poszerza nasze człowieczeństwo. Uaktywnia
to w nas empatyczną moc wyobraźni, która jest podstawowym nośnikiem zdolności
utożsamiania się z punktem widzenia, kondycją, uczuciami innych, bez których
nie ma solidarności, dzielenia się, współczucia, miłosierdzia. Czytając,
odkrywamy, że to, co czujemy, jest nie tylko nasze, jest uniwersalne, więc nawet
najbardziej opuszczona osoba nie czuje się sama.
35. Cudowna różnorodność istoty ludzkiej oraz diachroniczna
i synchroniczna wielość kultur i wiedzy, są skonfigurowane w literaturze w
języku zdolnym do poszanowania i wyrażenia ich różnorodności, ale jednocześnie
są tłumaczone na symboliczną gramatykę znaczenia, która czyni je zrozumiałymi
dla nas, a nie obcymi, współdzielonymi. Oryginalność słowa literackiego polega
na tym, że wyraża ono i przekazuje bogactwo doświadczenia nie poprzez
obiektywizowanie go w opisowej prezentacji wiedzy analitycznej lub w normatywnym
badaniu krytycznego osądu, ale jako treść ekspresyjnego i interpretacyjnego
wysiłku nadania znaczenia danemu doświadczeniu.
36. Czytając jakąś historię, dzięki wizji autora, każdy na
swój sposób wyobraża sobie płacz porzuconej dziewczynki, staruszkę
przykrywającą śpiącego wnuka, determinację drobnego przedsiębiorcy starającego
się przetrwać pomimo trudności, upokorzenie kogoś, kto czuje się krytykowany
przez wszystkich, chłopca, który snuje marzenia będące jedyną ucieczką przed
bólem nędznego i brutalnego życia. Kiedy odnajdujemy ślady naszego wewnętrznego
świata pośród tych historii, stajemy się bardziej wrażliwi na doświadczenia
innych, wykraczamy poza siebie, aby wejść w ich głębię, możemy nieco lepiej
zrozumieć ich zmagania i pragnienia, widzimy rzeczywistość ich oczami i
ostatecznie stajemy się współtowarzyszami podróży. W ten sposób zanurzamy się w
konkretną, wewnętrzną egzystencję sprzedawcy owoców, prostytutki, dziecka
dorastającego bez rodziców, kobiety murarza, starej kobiety, która wciąż
wierzy, że znajdzie swojego księcia. I możemy to zrobić z empatią, a czasem z
tolerancją i zrozumieniem.
37. Jean Cocteau pisał do Jacques'a Maritaina: „Literatura
jest niemożliwa, musimy się z niej wydostać, a próba wydostania się z niej za
pomocą literatury jest bezcelowa, ponieważ tylko miłość i wiara pozwalają nam
wydostać się z samych siebie” [31]. Ale czy naprawdę wykraczamy poza siebie,
jeśli cierpienia i radości innych nie płoną w naszych sercach? Jako
chrześcijanin wolę pamiętać, że nic, co ludzkie, nie jest mi obce.
38. Co więcej, literatura nie jest relatywistyczna, ponieważ
nie pozbawia nas kryteriów wartości. Symboliczne przedstawienie dobra i zła,
prawdy i fałszu, jako wymiarów, które w literaturze przybierają formę
indywidualnych egzystencji i zbiorowych wydarzeń historycznych, nie
neutralizuje osądu moralnego, ale zapobiega sytuacji, w której staje się on
ślepy lub powierzchownie potępiający. „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego
brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?” – pyta nas Jezus (Mt 7, 3).
39. Z kolei przemoc, ciasnota czy kruchość innych ludzi,
pozwalają nam lepiej zastanowić się nad naszymi własnymi doświadczeniami.
Otwierając przed czytelnikiem szerokie spojrzenie na bogactwo i nędzę ludzkiego
doświadczenia, literatura wychowuje jego spojrzenie na powolność zrozumienia,
na pokorę nieupraszczania, na łagodność nie pretendowania do kontrolowania
rzeczywistości i ludzkiej kondycji poprzez osąd. Z pewnością istnieje potrzeba
osądzania, ale nigdy nie wolno zapominać o jego ograniczonym zakresie: nigdy, w
rzeczywistości, osąd nie może przekładać się na wyrok śmierci, na wymazywanie,
na tłumienie człowieczeństwa na rzecz jałowej totalizacji prawa.
40. Spojrzenie literatury uczy czytelnika decentralizacji,
poczucia granic, rezygnacji z poznawczego i krytycznego panowania nad
doświadczeniem, uczy go ubóstwa, które jest źródłem niezwykłego bogactwa.
Uznając bezużyteczność, a być może nawet niemożliwość zredukowania tajemnicy
świata i człowieka do antynomicznej biegunowości prawda/fałsz czy
słuszność/prawo, czytelnik przyjmuje obowiązek osądu nie jako narzędzie
dominacji, ale jako dążenie do nieustannego słuchania i jako gotowość do
postawienia na szali tego niezwykłego bogactwa historii, wynikającego z
obecności Ducha, który dany jest także jako Łaska, to znaczy jako
nieprzewidywalne i niezrozumiałe wydarzenie, które nie zależy od ludzkiego
działania, ale na nowo definiuje człowieka jako nadzieję zbawienia.
Duchowa moc literatury
41. Ufam, że w tych krótkich refleksjach podkreśliłem rolę,
jaką literatura może odegrać w kształceniu serca i umysłu duszpasterza lub
przyszłego duszpasterza w kierunku swobodnego i pokornego korzystania z własnej
racjonalności, owocnego uznania pluralizmu ludzkich języków, poszerzenia swojej
ludzkiej wrażliwości, a wreszcie wielkiej duchowej otwartości na słuchanie
Głosu poprzez wiele głosów.
42. W tym sensie literatura pomaga czytelnikowi
przezwyciężać bożki języków autoreferencyjnych, fałszywie samowystarczalnych,
statycznie konwencjonalnych, które czasami mogą zanieczyszczać nawet naszą mowę
kościelną, ograniczając wolność Słowa. Słowo literackie jest słowem, które
wprawia język w ruch, wyzwala go i oczyszcza: otwiera go ostatecznie na jego
własne dalsze możliwości ekspresyjne i eksploracyjne, czyni go gościnnym dla
Słowa, które zamieszkuje w ludzkiej mowie, nie wtedy, gdy rozumie siebie jako
wiedzę już pełną, ostateczną i kompletną, ale wtedy, gdy staje się czuwaniem
słuchania i oczekiwania na Tego, który przychodzi, aby wszystko uczynić nowym
(por. Ap 21, 5).
43. Duchowa moc literatury ostatecznie przypomina podstawowe
zadanie powierzone człowiekowi przez Boga: zadanie „nazywania” istot i rzeczy
(por. Rdz 2, 19-20). Misja opiekuna stworzenia, powierzona Adamowi przez Boga,
polega przede wszystkim na rozpoznaniu własnej rzeczywistości i sensu istnienia
innych istot. Kapłan jest również obdarzony tym pierwotnym zadaniem
„nazywania”, nadawania znaczenia, czynienia siebie narzędziem komunii między
stworzeniem a Słowem, które stało się ciałem, i jego mocą oświecania każdego
aspektu ludzkiego losu.
44. Pokrewieństwo między kapłanem a poetą objawia się zatem
w tej tajemniczej i nierozerwalnej sakramentalnej jedności między słowem Bożym
a słowem ludzkim, dając początek posłudze, która staje się służbą pełną
słuchania i współczucia, charyzmatowi, który staje się odpowiedzialnością,
wizji prawdy i dobra, która otwiera się jako piękno. Nie możemy nie wsłuchiwać
się w słowa pozostawione nam przez poetę Paula Celana: „Kto naprawdę uczy się
widzieć, zbliża się do niewidzialnego” [32].
W Rzymie, u Świętego Jana na Lateranie, dnia 17 lipca 2024
roku, w dwunastym roku mojego Pontyfikatu.
FRANCISZEK
[1] R.
Latourelle, Letteratura, w: R. Latourelle – R. Fisichella, Dizionario di
Teologia Fondamentale, Assisi (PG) 1990, s. 631.
[2] Por. A.
Spadaro, J. M. Bergoglio, il “maestrillo” creativo. Intervista all’alunno Jorge
Milia, w: La Civiltà Cattolica 2014 I 523-534.
[3] Sobór Watykański II, Konst. duszp. o Kościele w świece
współczesnym Gaudium et spes, 62.
[4] K. Rahner,
Il futuro del libro religioso, w: Nuovi saggi II, Roma 1968, s. 647.
[5] Por.
Adhort. apost. Evangelii gaudium, 117.
[6] A. Spadaro,
Svolta di respiro. Spiritualità della vita contemporanea, Milano, Vita e
Pensiero, s. 101.
[7] R. Latourelle, Letteratura, s. 633.
[8] Św. Jan Paweł II, List do artystów, 6.
[9] Adhort. apost. Evangelii gaudium 89.
[10] Sobór Watykański II, Konst. duszp. o Kościele w świece
współczesnym Gaudium et spes, 22.
[11] M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu. W stronę
Swanna, (tłum. T. Boy-Żeleński), Wolne Lektury, Warszawa, s. 48.
[12] C. S.
Lewis, Lettori e letture. Un esperimento di critica, Milano 1997, s. 165.
[13] Por. J. L.
Borges, Borges, Oral, Buenos Aires 1979, s. 22.
[14] Św. Paweł VI, Homilia, „Msza dla artystów” w Kaplicy
Sykstyńskiej, 7 maja 1964.
[15] T. S. Eliot, The Idea of a Christian Society, London
1946, s. 30.
[16] Konferencja
prasowa Ojca Świętego Franciszka podczas lotu powrotnego z podróży apostolskiej
do Tajlandii i Japonii, 26 listopada 2019 r.
[17] Cfr. A.
Spadaro, La grazia della parola. Karl Rahner e la poesia, Milano, Jaca Book,
2006.
[18] K. Rahner,
Sacerdote e poeta, w: La fede in mezzo al mondo, Alba 1963, s. 131-173.
[19] Tamże, 171 n.
[20] Tamże, 146.
[21] Św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowne, 317.
[22] Por.
tamże, 335.
[23] Tamże,
314.
[24] Por. K.
Rahner, Sacerdote e poeta, w: La fede in mezzo al mondo, Alba 1963, s. 141.
[25] Por. A
Spadaro, La pagina che illumina. Scrittura creativa come esercizio spirituale,
Milano, Ares, 2023, s. 46-47.
[26] M. Proust,
À la recherche du temps perdu. Le temps retrouvé, Paris 1954, t. III, s. 1041.
[27] A.
Spadaro, La pagina che illumina..., dz. cyt., s. 14.
[28] M. De
Certeau, Il parlare angelico. Figure per una poetica della lingua (Secoli XVI e
XVII), Firenze 1989, s. 139 n.
[29] Por. A.
Spadaro, La pagina che illumina... dz. cyt., s. 16.
[30] C. S.
Lewis, Lettori e letture. Un esperimento di critica, Milano 1997, s. 165.
[31] J. Cocteau
– J. Maritain, Dialogo sulla fede, Firenze, Passigli, 1988, s. 56. Cfr. A.
Spadaro, La pagina che illumina…, dz. cyt., s. 11-12.
[32] P. Celan, Microliti, Milano 2020, s. 101.
Komentarze
Prześlij komentarz
Nieustanne potrzeby??? Nieustająca Pomoc!!!
Witamy u Mamy!!!