Papież ogłasza bullę o Roku Świętym 2025
09 maja 2024 - Dziś wyjątkowy i doniosły
dzień w Watykanie. Na rozpoczęcie wieczornych nieszporów Wniebowstąpienia
Pańskiego w Bazylice Watykańskiej papież uroczyście ogłasza Rok Święty 2025.
Przewiduje się, że Jubileusz przyciągnie do Wiecznego Miasta miliony pielgrzymów.
Dla wierzących jest to wyjątkowy czas łaski, a także specjalna okazja do
uzyskania odpustu zupełnego. Szczegóły obchodów oraz daty Roku Świętego podaje
bulla papieska.
Jubileusz lub
Rok Święty jest obchodzony co 25 lat. Po raz pierwszy został ogłoszony w 1300
r. bullą Bonifacego VIII, która do dziś jest przechowywana w Watykańskiej
Bibliotece Apostolskiej. Bulla papieska to dokument z pieczęcią papieża, a
zatem po przywileju najbardziej autorytatywny i uroczysty spośród dokumentów
biskupa Rzymu. Termin ten wywodzi się od łacińskiego bulla, który oznaczał
ołowianą pieczęć zawieszoną na dokumencie, a dopiero od około XIV wieku był
stosowany do dokumentów opatrzonych taką pieczęcią. Użycie ołowianej pieczęci
jest udokumentowane w przypadku papieży od VI wieku. W przypadku dokumentów o
szczególnym znaczeniu zamiast ołowiu stosowano złoto.
Od XIII wieku
termin bulla zaczął oznaczać dokumenty z ołowianą pieczęcią, aby odróżnić je od
apostolskiego breve, który był uwierzytelniany przez woskową formę
przedstawiającą pierścień rybaka, oraz od tych, które nie miały żadnej
pieczęci. Od końca XVIII wieku ołowiana pieczęć została zastąpiona czerwoną
pieczęcią świętych Piotra i Pawła z imieniem panującego papieża. Obecnie bulla
jest jedynym dokumentem, w którym papież określa siebie jako episcopus servus
servorum Dei – biskup sługa sług Bożych.
Franciszek wydał
do tej pory jedyną bullę „Misericordiae vultus”, którą w 2015 r. ogłosił
Nadzwyczajny Rok Święty Miłosierdzia. Poprzednia w historii bulla
„Incarnationis misterium” z 1998 r. została wydana przez św. Jana Pawła II z
okazji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000.
FRANCISZEK - BISKUP RZYMU
SŁUGA SŁUG BOŻYCH WSZYSTKIM, KTÓRZY
PRZECZYTAJĄ TEN LIST NIECH NADZIEJA NAPEŁNI SERCE
1. „Spes non confundit”, „nadzieja
zawieść nie może” (Rz 5, 5). W imię nadziei Paweł Apostoł napełnia odwagą
chrześcijańską wspólnotę Rzymu. Nadzieja jest również głównym przesłaniem
zbliżającego się Jubileuszu, który zgodnie ze starożytną tradycją papież
ogłasza co dwadzieścia pięć lat. Myślę o wszystkich pielgrzymach nadziei,
którzy przybędą do Rzymu, aby przeżyć Rok Święty, a także o tych, którzy nie
mogąc dotrzeć do miasta Apostołów Piotra i Pawła, będą go obchodzić w
Kościołach partykularnych. Niech to będzie dla wszystkich wydarzenie żywego i
osobistego spotkania z Panem Jezusem, „bramą” zbawienia (por. J 10, 7.9); z
Tym, którego Kościół ma misję głoszenia zawsze, wszędzie i wszystkim jako
„naszą nadzieję” (1 Tm 1, 1).
Wszyscy mają nadzieję. Nadzieja jest
obecna w sercu każdego człowieka jako pragnienie i oczekiwanie dobra, nawet
jeśli nie wie, co przyniesie ze sobą jutro. Nieprzewidywalność przyszłości
rodzi jednak niekiedy sprzeczne uczucia: od ufności do lęku, od pogody ducha do
zniechęcenia, od pewności do zwątpienia. Często spotykamy osoby zniechęcone,
które patrzą w przyszłość ze sceptycyzmem i pesymizmem, jakby nic nie mogło dać
im szczęścia. Oby Jubileusz był dla wszystkich okazją do ożywienia nadziei.
Słowo Boże pomaga nam znaleźć ku temu powody. Pozwólmy, aby poprowadziło nas
słowo, które Apostoł Paweł napisał właśnie do chrześcijan Rzymu.
Słowo nadziei
2. „Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia
dzięki wierze, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa;
dzięki Niemu uzyskaliśmy na podstawie wiary dostęp do tej łaski, w której
trwamy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. (...) Nadzieja zawieść nie może,
ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który
został nam dany” (Rz 5, 1-2.5). Św. Paweł proponuje tutaj wiele punktów do
refleksji. Wiemy, że List do Rzymian stanowi decydujący krok w jego
działalności ewangelizacyjnej. Do tej pory prowadził ją we wschodniej części
Imperium, a teraz czeka na niego Rzym ze wszystkim, co reprezentuje w oczach
świata: wielkie wyzwanie, któremu należy stawić czoła w imię głoszenia
Ewangelii, które nie może mieć przeszkód ani granic. Kościół w Rzymie nie
został założony przez Pawła, a on odczuwa gorące pragnienie, by wkrótce do
niego dotrzeć, żeby nieść wszystkim Ewangelię Jezusa Chrystusa, który umarł i
zmartwychwstał, jako przepowiadanie nadziei, która wypełnia obietnice, wprowadza
do chwały i, opierając się na miłości, nie zawodzi.
3. Nadzieja rodzi się w istocie z
miłości i opiera się na miłości, która wypływa z Serca Jezusa przebitego na
krzyżu: „Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem
przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy
zbawienia przez Jego życie” (Rz 5, 10). A Jego życie objawia się w naszym życiu
wiary, które zaczyna się od chrztu, rozwija się w uległości wobec łaski Bożej,
i dlatego jest ożywiane nadzieją, która, dzięki działaniu Ducha Świętego, jest
stale odnawiana i niewzruszona.
To właśnie Duch Święty, swoją nieustanną
obecnością na drodze Kościoła, promieniuje w wierzących światłem nadziei:
podtrzymuje ją jak pochodnię, która nigdy nie gaśnie, aby wspierać i ożywiać
nasze życie. Istotnie, nadzieja chrześcijańska nie zwodzi ani nie rozczarowuje,
ponieważ opiera się na pewności, że nic i nikt nigdy nie będzie w stanie
oddzielić nas od Bożej miłości: „Któż nas może odłączyć od miłości
Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość,
niebezpieczeństwo czy miecz? [...] Ale we wszystkim tym odnosimy pełne
zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani
życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe,
ani Moce, ani co [jest] wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne
stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie
Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 35.37-39). Dlatego nadzieja ta nie ustępuje w
obliczu trudności: opiera się na wierze i karmi się miłością, a tym samym
pozwala iść naprzód w życiu. Św. Augustyn pisze na ten temat: „Nie można żyć w
jakimkolwiek stanie bez tych trzech uczuć duszy: wierzenia, ufania i
kochania”[1].
4. Św. Paweł jest wielkim realistą. Wie,
że życie składa się z radości i smutków, że miłość jest poddawana próbie, gdy
wzrastają trudności, a nadzieja wydaje się załamywać w obliczu cierpienia. Mimo
to pisze: „Chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość,
a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana zaś cnota - nadzieję” (Rz 5,
3-4). Dla Apostoła, ucisk i cierpienie są typowymi warunkami tych, którzy
głoszą Ewangelię w kontekście niezrozumienia i prześladowań (por. 2 Kor 6,
3-10). Ale w takich sytuacjach, przez ciemność przebija się światło: odkrywamy,
jak ewangelizacja podtrzymywana jest przez moc płynącą z krzyża i
zmartwychwstania Chrystusa. A to prowadzi do rozwoju cnoty ściśle związanej z
nadzieją: cierpliwości. Nawykliśmy już, by chcieć wszystkiego i natychmiast, w
świecie, w którym pośpiech stał się czymś stałym. Nie mamy już czasu na
spotkania, a często nawet w rodzinach trudno jest być razem i spokojnie
porozmawiać. Cierpliwość została wygnana przez pośpiech, wyrządzając ludziom
wielką krzywdę. Niecierpliwość, nerwowość, czasem nieuzasadniona przemoc biorą
górę, rodząc niezadowolenie i zamknięcie.
Ponadto, w dobie internetu, gdzie
przestrzeń i czas są wypierane przez „tu i teraz”, cierpliwość nie jest czymś
zawsze obecnym w naszym domu. Gdybyśmy nadal byli w stanie patrzeć z
zadziwieniem na stworzenie, moglibyśmy zrozumieć, jak bardzo decydujące znaczenie
ma cierpliwość. Trzeba czekać na zmianę pór roku z ich owocami; obserwować
życie zwierząt i cykle ich rozwoju; mieć proste oczy św. Franciszka, który w
swojej Pieśni słonecznej, napisanej dokładnie 800 lat temu, postrzegał
stworzenie jako jedną wielką rodzinę i nazywał słońce „bratem”, a księżyc
„siostrą”[2]. Odkrycie cierpliwości na nowo jest bardzo dobre dla nas samych i
dla innych. Św. Paweł często odwołuje się do cierpliwości, aby podkreślić
znaczenie wytrwałości i zaufania do tego, co Bóg nam obiecał, ale przede
wszystkim świadczy o tym, że Bóg jest cierpliwy wobec nas, On jest „Bogiem,
który daje cierpliwość i pociechę” (Rz 15, 5). Cierpliwość, będąca również
owocem Ducha Świętego, podtrzymuje nadzieję i umacnia ją jako cnotę i sposób
życia. Dlatego uczmy się często prosić o łaskę cierpliwości, która jest córką
nadziei i jednocześnie ją wspiera.
5. Z tego przeplatania się nadziei i
cierpliwości jasno wynika, że życie chrześcijańskie jest drogą, która
potrzebuje również chwil mocnych, aby posilać i wzmacniać nadzieję,
niezastąpioną towarzyszkę, która pozwala dostrzec cel: spotkanie z Panem Jezusem.
Lubię myśleć, że droga łaski, ożywiona duchowością ludową, poprzedziła
ogłoszenie pierwszego Jubileuszu w 1300 r. Nie możemy bowiem zapomnieć o
różnych formach, poprzez które łaska przebaczenia została obficie wylana na
święty wierny Lud Boży. Przypomnijmy na przykład wielkie „przebaczenie”,
którego św. Celestyn V udzielił tym, którzy udali się do Bazyliki Santa Maria
di Collemaggio w L'Aquila, w dniach 28 i 29 sierpnia 1294 r., sześć lat przed
ustanowieniem Roku Świętego przez papieża Bonifacego VIII. Kościół doświadczał
już zatem jubileuszowej łaski miłosierdzia. Jeszcze wcześniej, w 1216 r.,
papież Honoriusz III przyjął prośbę św. Franciszka o odpust dla tych, którzy
odwiedzą Porcjunkulę w pierwszych dwóch dniach sierpnia. To samo można
powiedzieć o pielgrzymce do Santiago de Compostela: w rzeczywistości papież
Kalikst II w 1122 r. zezwolił na obchodzenie jubileuszu w tym sanktuarium za
każdym razem, gdy święto Apostoła Jakuba przypadało w niedzielę. Dobrze, że ten
„rozpowszechniony” sposób obchodów jubileuszowych jest kontynuowany, aby moc
Bożego przebaczenia wspierała i towarzyszyła drodze wspólnot i osób.
To nie przypadek, że pielgrzymowanie
wyraża fundamentalny element każdego wydarzenia jubileuszowego. Wyruszanie w
drogę jest typowe dla tych, którzy poszukują sensu życia. Piesze
pielgrzymowanie bardzo sprzyja odkrywaniu na nowo wartości milczenia, wysiłku i
tego, co istotne. Również w nadchodzącym roku pielgrzymi nadziei nie omieszkają
przemierzyć dróg starożytnych i współczesnych, aby intensywnie przeżyć
doświadczenie jubileuszowe. W samym Rzymie, oprócz tradycyjnych szlaków w
katakumbach i Siedmiu Kościołach, pojawią się także szlaki wiary. Przechodzenie
z jednego kraju do drugiego, jakby granice zostały pokonane, przechodzenie z
jednego miasta do drugiego w kontemplacji stworzenia i dzieł sztuki, pozwoli
docenić różne doświadczenia i kultury, nosić w sobie piękno, które
zharmonizowane z modlitwą, prowadzi do dziękczynienia Bogu za cuda, których
dokonał. Kościoły jubileuszowe, wzdłuż szlaków oraz w Wiecznym Mieście, będą
mogły być oazami duchowości, w których można odświeżyć drogę wiary i napić się
ze źródeł nadziei, przede wszystkim przystępując do sakramentu pojednania,
niezastąpionego punktu wyjścia dla prawdziwej drogi nawrócenia. W Kościołach
partykularnych należy zwrócić szczególną uwagę na przygotowanie kapłanów i
wiernych do spowiedzi oraz na dostępność tego sakramentu w formie
indywidualnej.
Podczas tej pielgrzymki chciałbym
skierować szczególne zaproszenie do wiernych Kościołów Wschodnich, zwłaszcza
tych, którzy są już w pełnej komunii z Następcą Piotra. Oni, którzy tak wiele
wycierpieli, często aż do śmierci, za swoją wierność Chrystusowi i Kościołowi,
muszą czuć się szczególnie mile widziani w tym Rzymie, który jest Matką także
dla nich, i który przechowuje wiele pamiątek ich obecności. Kościół katolicki,
który jest ubogacony ich starożytnymi liturgiami, teologią i duchowością Ojców,
mnichów i teologów, pragnie symbolicznie wyrazić gościnność dla nich i ich
prawosławnych braci i sióstr, w czasie, gdy już doświadczają pielgrzymki Drogi
Krzyżowej, przez którą często są zmuszeni do opuszczenia swoich ojczyzn, swoich
świętych ziem, z których przemoc i niestabilność wypędzają ich do krajów
bezpieczniejszych. Dla nich doświadczenie bycia miłowanymi przez Kościół, który
ich nie opuści, ale pójdzie za nimi, dokądkolwiek się udadzą, czyni znak
Jubileuszu jeszcze mocniejszym.
6. Rok Święty 2025 nawiązuje do
wcześniejszych wydarzeń łaski. W ostatnim zwyczajnym Jubileuszu przekroczono
próg dwutysięcznej rocznicy narodzin Jezusa Chrystusa. Następnie, 13 marca 2015
roku ogłosiłem Jubileusz nadzwyczajny, którego celem było ukazanie i
umożliwienie ludziom spotkania z „Obliczem Miłosierdzia” Boga[3], centralnym
przepowiadaniem Ewangelii dla każdego człowieka w każdej epoce. Teraz nadszedł
czas nowego Jubileuszu, w którym Drzwi Święte zostaną ponownie otwarte, aby dać
żywe doświadczenie Bożej miłości, która wzbudza w sercu pewną nadzieję
zbawienia w Chrystusie. Jednocześnie ten Rok Święty skieruje nas ku kolejnej
fundamentalnej rocznicy dla wszystkich chrześcijan: w 2033 r. obchodzone będzie
bowiem dwa tysiące lat Odkupienia dokonanego przez mękę, śmierć i
zmartwychwstanie Pana Jezusa. Przed nami zatem droga naznaczona wielkimi
etapami, w której łaska Boża poprzedza i towarzyszy ludziom gorliwie kroczącym
w wierze, czynnym w miłości i wytrwałym w nadziei (por. 1 Tes 1, 3).
Wspierany tak długą tradycją i mając
pewność, że ten Rok Jubileuszowy będzie dla całego Kościoła intensywnym
doświadczeniem łaski i nadziei, zarządzam, aby Drzwi Święte Bazyliki Świętego
Piotra w Watykanie zostały otwarte 24 grudnia bieżącego roku, rozpoczynając w
ten sposób Jubileusz Zwyczajny. W niedzielę, 29 grudnia 2024 r., otworzę Drzwi
Święte mojej katedry Świętego Jana na Lateranie, która 9 listopada tego roku
będzie obchodzić 1700. rocznicę poświęcenia. Następnie, 1 stycznia 2025 r., w
uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi zostaną otwarte Drzwi Święte
papieskiej Bazyliki Matki Bożej Większej. Na koniec, w niedzielę 5 stycznia,
zostaną otwarte Drzwi Święte papieskiej Bazyliki Świętego Pawła za Murami. Te
trzy ostatnie Drzwi Święte zostaną zamknięte przed niedzielą 28 grudnia tego
samego roku.
Postanawiam również, że w niedzielę 29
grudnia 2024 r., we wszystkich katedrach i konkatedrach, biskupi diecezjalni
będą sprawować Eucharystię jako uroczyste otwarcie Roku Jubileuszowego, zgodnie
z Rytuałem, który zostanie przygotowany na tę okazję. Podczas celebracji w
kościele konkatedralnym, biskupa może zastąpić jeden z jego specjalnie
wyznaczonych delegatów. Niech pielgrzymka z kościoła wybranego na collectio
[tj. zgromadzenie], do katedry, będzie znakiem drogi nadziei, która oświecona
Słowem Bożym jednoczy wierzących. Niech podczas tej pielgrzymki odczytywane
będą niektóre fragmenty niniejszego Dokumentu i niech będzie ogłoszony ludowi
Odpust Jubileuszowy, który będzie można uzyskać w Kościołach partykularnych,
zgodnie z przepisami zawartymi w tym samym Rytuale obchodów Jubileuszu. Podczas
Roku Świętego, który w Kościołach partykularnych zakończy się w niedzielę 28
grudnia 2025 r., należy zatroszczyć się o to, aby Lud Boży mógł przyjąć z
pełnym udziałem zarówno głoszenie nadziei łaski Bożej, jak i znaki
potwierdzające jej skuteczność.
Jubileusz Zwyczajny zakończy się
zamknięciem Drzwi Świętych Papieskiej Bazyliki Świętego Piotra w Watykanie, 6
stycznia 2026 r., w uroczystość Objawienia Pańskiego. Oby światło
chrześcijańskiej nadziei dotarło do każdego człowieka, jako orędzie Bożej miłości
skierowane do wszystkich! Niech Kościół będzie wiernym świadkiem tego orędzia
na całym świecie!
Znaki nadziei
7. Oprócz czerpania nadziei z łaski
Bożej, jesteśmy wezwani do odkrywania jej także w znakach czasu, które daje nam
Pan. Jak stwierdza Sobór Watykański II, „Kościół zawsze jest zobowiązany do
badania znaków czasu i ich interpretowania w świetle Ewangelii, tak aby w
sposób dostoswany do każdego pokolenia mógł odpowiedzieć na odwieczne pytania
ludzi o sens życia doczesnego i przyszłego oraz o ich wzajemną relację”[4].
Konieczne jest zatem zwrócenie uwagi na wiele dobra obecnego w świecie, aby nie
ulec pokusie przekonania o byciu pokonanym przez zło i przemoc. Jednak znaki
czasu, które zawierają tęsknotę ludzkiego serca, potrzebującego zbawczej
obecności Boga, domagają się, by zostały przekształcone w znaki nadziei.
8. Niech pierwszy znak nadziei przełoży
się na pokój dla świata, który po raz kolejny pogrąża się w tragedii wojny.
Ludzkość niepomna na dramaty przeszłości, poddawana jest nowej i trudnej
próbie, w której wiele ludów jest uciskanych przez brutalność przemocy. Czego
jeszcze brakuje tym narodom, czego by jeszcze nie doznały? Jak to możliwe, że
ich rozpaczliwe wołanie o pomoc nie pobudza przywódców narodów do zakończenia
zbyt wielu regionalnych konfliktów, mimo świadomości konsekwencji, które mogą z
nich wyniknąć na poziomie globalnym? Czy to zbyt wiele, by marzyć, aby broń
umilkła i przestała przynosić zniszczenie i śmierć? Jubileusz przypomina nam,
że ci, którzy stają się „wprowadzającymi pokój”, mogą być „nazwani dziećmi
Bożymi” (Mt 5, 9). Potrzeba pokoju stanowi wyzwanie dla wszystkich i wymaga
realizacji konkretnych projektów. Niech nie zabraknie zaangażowania dyplomacji
w odważne i twórcze budowanie przestrzeni negocjacji, zmierzających do trwałego
pokoju.
9. Spoglądanie w przyszłość z nadzieją
oznacza również posiadanie wizji życia, pełnej entuzjazmu, którą trzeba
przekazywać. Niestety, musimy ze smutkiem zauważyć, że w wielu sytuacjach,
takiej perspektywy brakuje. Pierwszą konsekwencją jest utrata pragnienia
przekazywania życia. Ze względu na szalone tempo życia, obawy o przyszłość,
brak gwarancji zatrudnienia i odpowiedniej ochrony socjalnej oraz modele
społeczne, w których program dyktuje pogoń za zyskiem, a nie pielęgnowanie
relacji, w wielu krajach jesteśmy świadkami niepokojącego spadku wskaźnika
urodzeń. Z drugiej strony, w innych kontekstach, „obwinianie wzrostu
demograficznego, a nie skrajnego i selektywnego konsumpcjonizmu, jest sposobem
na uniknięcie stawienia czoła problemom”[5].
Otwartość na życie z odpowiedzialnym
macierzyństwem i ojcostwem, jest projektem, który Stwórca wpisał w serca i
ciała mężczyzn i kobiet, jest misją, którą Pan powierza małżonkom oraz ich
miłości. Jest sprawą pilną, aby oprócz pracy legislacyjnej państw, nie zabrakło
niepodważalnego wsparcia wspólnot wierzących i całej wspólnoty obywatelskiej we
wszystkich jej elementach, ponieważ pragnienie młodych ludzi rodzenia nowych
synów i córek, jako owoc płodności ich miłości, daje przyszłość każdemu
społeczeństwu i jest kwestią nadziei: zależy od nadziei i rodzi nadzieję.
Wspólnota chrześcijańska nie może zatem
ustępować nikomu miejsca we wspieraniu potrzeby społecznego przymierza na rzecz
nadziei, które byłoby inkluzywne, a nie ideologiczne, i niech działa na rzecz
przyszłości naznaczonej uśmiechem wielu chłopców i dziewczynek, którzy
przychodzą, by wypełnić nazbyt wiele pustych kołysek w wielu częściach świata.
Ale wszyscy, w rzeczywistości, potrzebują odzyskać radość życia, ponieważ
istota ludzka, stworzona na obraz i podobieństwo Boga (por. Rdz 1, 26), nie
może zadowolić się przetrwaniem lub wegetacją, dostosowaniem się do
teraźniejszości, pozwalając zadowolić się jedynie rzeczywistością materialną.
To zamyka w indywidualizmie i niszczy nadzieję, rodząc smutek, który zagnieżdża
się w sercu, czyniąc ludzi zgorzkniałymi i niecierpliwymi.
10. W Roku Jubileuszowym będziemy
wezwani do bycia namacalnymi znakami nadziei dla wielu braci i sióstr żyjących
w trudnych warunkach. Myślę o więźniach, którzy pozbawieni wolności
doświadczają każdego dnia, oprócz surowości osadzenia, pustki emocjonalnej,
nałożonych ograniczeń i, w wielu przypadkach, braku szacunku. Proponuję rządom,
aby w Roku Jubileuszowym podjęły inicjatywy przywracające nadzieję; formy
amnestii lub umorzenia wyroków, które mają pomóc ludziom odzyskać wiarę w
siebie i w społeczeństwo; procesy reintegracji osadzonych ze wspólnotą, którym
odpowiadałyby konkretne zobowiązania więźniów do przestrzegania prawa.
Jest to starożytne wezwanie, które
pochodzi ze Słowa Bożego i zachowuje całą swoją wartość mądrościową w
przywoływaniu aktów łaski i wyzwolenia, pozwalające zacząć od nowa: „Będziecie
święcić pięćdziesiąty rok, obwieścicie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego
mieszkańców” (Kpł 25, 10). To, co zostało ustanowione przez Prawo Mojżeszowe,
zostało podjęte przez proroka Izajasza: „Posłał mnie Pan, abym głosił dobrą
nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych, żebym zapowiadał wyzwolenie
jeńcom i więźniom swobodę; abym obwieszczał rok łaski Pańskiej” (Iz 61, 1-2).
Są to słowa, które Jezus uczynił własnymi na początku swojej służby, ogłaszając
w sobie wypełnienie „roku łaski Pańskiej” (por. Łk 4, 18-19). Niech w każdym
zakątku ziemi, wierzący, zwłaszcza Pasterze, będą wyrazicielami tych próśb,
tworząc jeden głos, który odważnie domaga się godnych warunków dla uwięzionych,
poszanowania praw człowieka, a przede wszystkim zniesienia kary śmierci, środka
nieprzystającego do wiary chrześcijańskiej i niszczącego wszelką nadzieję na
przebaczenie i odnowę[6]. Aby ofiarować więźniom konkretny znak bliskości, sam
pragnę otworzyć Drzwi Święte w więzieniu, aby były one dla nich symbolem
zachęcającym do patrzenia w przyszłość z nadzieją i z odnowionym życiowym
zaangażowaniem.
11. Niech znaki nadziei będą oferowane
chorym, znajdującym się w domu, czy w szpitalu. Niech ich cierpienie znajdzie
ulgę w bliskości osób, które ich odwiedzają i w czułości, jaką otrzymują.
Dzieła miłosierdzia są również dziełami nadziei, które budzą w sercach uczucia
wdzięczności. A wdzięczność niech dotrze do wszystkich pracowników służby
zdrowia, którzy w nierzadko trudnych warunkach pełnią swoją misję, troskliwie
opiekując się chorymi i słabymi.
Niech nie zabraknie inkluzywnej troski o
tych, którzy znajdując się w szczególnie trudnych warunkach życia, doświadczają
swej słabości, zwłaszcza jeśli cierpią z powodu chorób lub niepełnosprawności,
które znacznie ograniczają osobistą autonomię. Troska o nich jest hymnem na
cześć ludzkiej godności, pieśnią nadziei, która domaga się zgodnego chóru
całego społeczeństwa.
12. Znaki nadziei są również potrzebne
tym, którzy sami w sobie ją reprezentują: młodym. Niestety często widzą oni,
jak rozpadają się ich marzenia. Nie możemy ich zawieść: na ich entuzjazmie
opiera się przyszłość. Miło widzieć, jak wyzwalają z siebie energię, na
przykład gdy zakasują rękawy i dobrowolnie angażują się w sytuacjach katastrof
i trudności społecznych. Ale smutno widzieć młodych ludzi pozbawionych nadziei.
Z drugiej strony, gdy przyszłość jest niepewna i niedostępna dla marzeń, gdy
studia nie oferują dobrego startu, a brak pracy lub zatrudnienia wystarczająco
stabilnego, grozi zniwelowaniem pragnień, dochodzi wtedy do nieuniknionego
zagrożenia przeżywania teraźniejszości w melancholii i nudzie. Iluzja
narkotyków, ryzyko wykroczeń i pogoń za tym, co krótkotrwałe, powodują w nich
większy zamęt niż w innych, i ukrywają piękno i sens życia, powodując, iż
wpadają w mroczne otchłanie, i popychają ich do czynów autodestrukcyjnych.
Dlatego niech Jubileusz będzie dla Kościoła okazją do impulsu wobec nich: z
odnowioną pasją zatroszczmy się o chłopców i dziewczęta, o studentów,
narzeczonych, o młode pokolenia! Bliskość wobec młodych, którzy są radością
oraz nadzieją Kościoła i świata!
13. Nie może zabraknąć znaków nadziei
dla migrantów, którzy opuszczają swoją ziemię w poszukiwaniu lepszego życia dla
siebie i swoich rodzin. Niech ich oczekiwania nie będą niweczone przez
uprzedzenia i zamknięcia. Przyjęciu, które otwiera szeroko ramiona dla każdego,
zgodnie z jego godnością, powinna towarzyszyć odpowiedzialność, aby nikomu nie
odmawiano prawa do godnego życia. Niech liczni wygnańcy, uchodźcy i
uciekinierzy, których spory międzynarodowe zmuszają do ucieczki, by uniknąć
wojny, przemocy i dyskryminacji, mają zapewnione bezpieczeństwo oraz dostęp do
pracy i edukacji, będących niezbędnymi narzędziami do ich integracji w nowym
kontekście społecznym.
Niech wspólnota chrześcijańska będzie
zawsze gotowa bronić praw najsłabszych. Niech z wielkodusznością otwiera
szeroko drzwi gościnności, aby nikomu nigdy nie zabrakło nadziei na lepszą
przyszłość. Niech rozbrzmiewa w naszych sercach słowo Pana, który w wielkiej
przypowieści o sądzie ostatecznym powiedział: „Byłem przybyszem, a przyjęliście
Mnie”, ponieważ „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich
najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 35.40).
14. Na znaki nadziei zasługują osoby
starsze, które często doświadczają samotności i poczucia opuszczenia.
Docenianie skarbu, jakim są, ich doświadczenia życiowego, mądrości, którą niosą
i wkładu, jaki mogą wnieść, jest zobowiązaniem dla wspólnoty chrześcijańskiej i
społeczeństwa obywatelskiego, wezwanych do współpracy na rzecz przymierza
między pokoleniami.
Szczególną myśl kieruję do dziadków i
babć, którzy przekazują wiarę i mądrość życiową młodszym pokoleniom. Niech będą
wspierani wdzięcznością dzieci oraz miłością wnuków, które znajdują w nich
zakorzenienie, zrozumienie i otuchę.
15. Z całego serca błagam o nadzieję dla
miliardów ubogich, którym często brakuje tego, co konieczne do życia. W obliczu
coraz to nowych fal zubożenia istnieje ryzyko przyzwyczajenia się i rezygnacji.
Nie możemy jednak odwracać wzroku od sytuacji tak bardzo dramatycznych, które
występują obecnie wszędzie, a nie tylko w niektórych regionach świata. Każdego
dnia spotykamy ludzi ubogich lub zubożałych, a niekiedy mogą to być nasi
sąsiedzi. Często nie mają domu ani odpowiedniego pożywienia na co dzień. Doznają
wykluczenia i obojętności wielu osób. To skandal, że w świecie obdarzonym
ogromnymi zasobami, z których większość idzie na zbrojenia, ubodzy są
„większością [...], to miliardy ludzi. Wspomina się dziś o nich w
międzynarodowych debatach politycznych i gospodarczych, ale najczęściej wydaje
się, że ich problemy są poruszane jako dodatek, jako kwestia, którą się dodaje
niemal z obowiązku lub w sposób marginalny, o ile nie są one postrzegane jako
zwykły «negatywny efekt uboczny». W rzeczywistości, kiedy dochodzi do
konkretnych działań, często pozostają na ostatnim miejscu”[7]. Nie zapominajmy:
ubodzy są niemal zawsze ofiarami, a nie winnymi.
Apele o nadzieję
16. Podejmując starożytne słowa
proroków, Jubileusz przypomina, że dobra ziemi nie są przeznaczone dla
nielicznych uprzywilejowanych, lecz dla wszystkich. Trzeba, aby ci, którzy
posiadają bogactwo, byli hojni, dostrzegając oblicze swoich braci i sióstr w
potrzebie. Myślę w szczególności o tych, którym brakuje wody i żywności: głód
jest skandaliczną plagą w ciele naszego człowieczeństwa i zachęca wszystkich do
wstrząśnienia sumieniami. Ponawiam mój apel, aby „z pieniędzy, wykorzystywanych
na broń i inne wydatki wojskowe, stworzyć Światowy Fundusz na rzecz
ostatecznego wyeliminowania głodu i rozwoju krajów najuboższych, aby ich
mieszkańcy nie uciekali się do przemocy lub rozwiązań podstępnych i nie byli
zmuszani do opuszczania swoich krajów w poszukiwaniu bardziej godnego
życia”[8].
W związku z Rokiem Jubileuszowym
chciałbym skierować jeszcze jedną serdeczną zachętę: jest ona zaadresowana do
najbogatszych narodów, aby uznały powagę tak wielu podjętych decyzji i zgodziły
się umorzyć długi krajów, które nigdy nie będą mogły ich spłacić. Jest to nie
tylko kwestia wielkoduszności, ale przede wszystkim sprawiedliwości,
zaostrzonej dziś przez nową formę niesprawiedliwości, której staliśmy się
świadomi: „Istnieje bowiem prawdziwy «dług ekologiczny», w szczególności między
Północą a Południem, związany z mającym konsekwencje w dziedzinie ekologii
brakiem równowagi handlowej oraz z nieproporcjonalnym wykorzystywaniem zasobów
naturalnych, jakiego niektóre kraje dopuszczały się w przeszłości”[9]. Jak
naucza Pismo Święte, ziemia należy do Boga, a my wszyscy mieszkamy na niej jako
„przybysze i osadnicy” (Kpł 25, 23). Jeśli naprawdę chcemy przygotować drogę
pokoju na świecie, zaangażujmy się w usuwanie odległych przyczyn
niesprawiedliwości, regulowanie niesprawiedliwych i niewypłacalnych długów oraz
w zaspokajanie głodu.
17. Podczas nadchodzącego Jubileuszu
przypadnie bardzo ważna rocznica dla wszystkich chrześcijan. Upłynie bowiem
1700 lat od obchodów pierwszego wielkiego soboru powszechnego, Soboru
Nicejskiego. Warto pamiętać, że od czasów apostolskich pasterze wielokrotnie
zbierali się na zgromadzeniach w celu rozpatrzenia kwestii doktrynalnych i
dyscyplinarnych. W pierwszych wiekach wiary, synody mnożyły się zarówno na
chrześcijańskim Wschodzie, jak i na Zachodzie, pokazując, jak ważne było
zachowanie jedności Ludu Bożego i wierne głoszenie Ewangelii. Rok Jubileuszowy
może być ważną okazją do ukonkretnienia tej formy synodalnej, którą wspólnota
chrześcijańska postrzega dziś jako coraz bardziej konieczny wyraz, aby lepiej
odpowiedzieć na pilną potrzebę ewangelizacji: wszyscy ochrzczeni, każdy z
własnym charyzmatem i posługą, współodpowiedzialni, aby wielorakie znaki
nadziei świadczyły o obecności Boga w świecie.
Sobór Nicejski miał za zadanie
zachowanie jedności, poważnie zagrożonej przez zaprzeczenie pełnej boskości
Jezusa Chrystusa i Jego współistotności z Ojcem. Uczestniczyło w nim około
trzystu biskupów, którzy zebrali się w pałacu cesarskim zwołanym przez cesarza
Konstantyna, w dniu 20 maja 325 r. Po różnych debatach, wszyscy oni, dzięki
łasce Ducha Świętego, uznali Symbol Wiary, który do dziś wyznajemy w
niedzielnej celebracji eucharystycznej. Ojcowie Soboru chcieli rozpocząć ten
Symbol od użycia po raz pierwszy wyrażenia „Wierzymy”[10], aby zaświadczyć, że
w tym „My” wszystkie Kościoły były w jedności, a wszyscy chrześcijanie
wyznawali tę samą wiarę.
Sobór Nicejski jest kamieniem milowym w
dziejach Kościoła. Jego rocznica zachęca chrześcijan do zjednoczenia się w
uwielbieniu i dziękczynieniu Trójcy Świętej, a w szczególności Jezusowi
Chrystusowi, Synowi Bożemu, „z substancji Ojca”[11], który objawił nam tę
tajemnicę miłości. Ale Nicea stanowi również zaproszenie dla wszystkich
Kościołów i Wspólnot kościelnych, aby podążały drogą ku widzialnej jedności,
niestrudzenie poszukując odpowiednich form, które w pełni odpowiadałyby
modlitwie Jezusa: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w
Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, by świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś”
(J 17, 21).
Sobór Nicejski zajmował się również
datowaniem Wielkanocy. W tym względzie, jeszcze do dziś istnieją różne
stanowiska, które uniemożliwiają świętowanie wydarzenia założycielskiego wiary
tego samego dnia. Dzięki opatrznościowym okolicznościom nastąpi to dokładnie w
2025 r. Niech będzie to wezwaniem dla wszystkich chrześcijan Wschodu i Zachodu
do podjęcia zdecydowanego kroku w kierunku jedności wokół wspólnej daty
Wielkanocy. Należy pamiętać, że wiele osób nie jest już świadomych diatryb z
przeszłości i nie rozumie, jak mogą istnieć podziały w tym względzie. Wielu, o
czym warto pamiętać, nie jest już świadomych tyrad z przeszłości i nie rozumie,
jak w tym względzie mogą istnieć podziały.
Zakotwiczeni w nadziei
18. Nadzieja, wraz z wiarą i miłością,
tworzy tryptyk „cnót teologalnych”, które wyrażają istotę życia
chrześcijańskiego (por. 1 Kor 13, 13; 1 Tes 1, 3). W ich nierozerwalnym
dynamizmie, nadzieja jest tą, która niejako nadaje orientację, wskazuje kierunek
i cel chrześcijańskiej egzystencji. Dlatego Paweł Apostoł zachęca nas:
„Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie - wytrwali!”
(Rz 12, 12). Tak, musimy „być bogaci w nadzieję” (por. Rz 15, 13), aby w sposób
wiarygodny i pociągający dawać świadectwo wiary i miłości, które nosimy w
naszych sercach; aby wiara była radosna, miłość entuzjastyczna; aby każdy był w
stanie podarować choćby tylko uśmiech, gest przyjaźni, braterskie spojrzenie,
szczere wysłuchanie, bezinteresowną posługę, wiedząc, że w Duchu Jezusa może to
stać się owocnym ziarnem nadziei dla tych, którzy je przyjmują. Ale jaki jest
fundament naszej nadziei? Aby to zrozumieć, dobrze zastanowić się nad motywami
naszej nadziei (por. 1 P 3,15).
19. „Wierzę w żywot wieczny”[12]. W ten
sposób wyznajemy naszą wiarę, a chrześcijańska nadzieja znajduje w tych słowach
fundamentalną podstawę. Jest ona bowiem „cnotą teologalną, dzięki której
pragniemy jako naszego szczęścia [...] życia wiecznego”[13]. Powszechny Sobór
Watykański II stwierdza: „Jeżeli brakuje Bożego fundamentu i nadziei życia
wiecznego, godność człowieka, jak to się często dzisiaj stwierdza, doznaje
bardzo poważnego uszczerbku, a tajemnice życia i śmierci, winy i cierpienia
pozostają bez rozwiązania, tak że ludzie nierzadko popadają w zwątpienie”[14].
My natomiast, na mocy nadziei, w której zostaliśmy zbawieni, patrząc na
upływający czas, mamy pewność, że dzieje ludzkości i każdego z nas nie biegną w
kierunku ślepego zaułku czy ciemnej otchłani, ale są ukierunkowane na spotkanie
z Panem chwały. Żyjmy zatem w oczekiwaniu na Jego powrót i w nadziei życia
wiecznego w Nim: to w tym duchu czynimy naszym poruszające wezwanie pierwszych
chrześcijan, którym kończy się Pismo Święte: „Przyjdź, Panie Jezu!” (Ap 22,
20).
20. Jezus, który umarł i zmartwychwstał,
jest centrum naszej wiary. Św. Paweł, wyrażając tę treść w kilku słowach,
używając tylko czterech czasowników przekazuje nam „rdzeń” naszej nadziei:
„Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł - zgodnie z
Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego
dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu” (1 Kor 15,
3-5). Chrystus umarł, został pogrzebany, zmartwychwstał, ukazał się. Dla nas
przeszedł przez dramat śmierci. Miłość Ojca wskrzesiła Go w mocy Ducha, czyniąc
z Jego człowieczeństwa pierwociny wieczności dla naszego zbawienia.
Chrześcijańska nadzieja polega właśnie na tym: w obliczu śmierci, gdzie
wszystko wydaje się kończyć, otrzymujemy pewność, że dzięki Chrystusowi, dzięki
Jego łasce przekazanej nam w chrzcie, „życie […] zmienia się, ale się nie
kończy”[15] na zawsze. W chrzcie bowiem, pogrzebani razem z Chrystusem,
otrzymujemy w Nim zmartwychwstałym dar nowego życia, które burzy mur śmierci, czyniąc
z niej przejście do wieczności.
I o ile w obliczu śmierci, bolesnej
rozłąki, która zmusza nas do opuszczenia najdroższych nam osób, nie jest
dozwolona jakakolwiek retoryka, to Jubileusz da nam możliwość odkrycia na nowo,
z ogromną wdzięcznością, daru tego nowego życia otrzymanego w chrzcie, które
jest w stanie przekształcić ten dramat. Ważne, aby w kontekście Jubileuszu
zastanowić się, jak rozumiano tę tajemnicę od pierwszych wieków wiary. Na
przykład, przez długi czas chrześcijanie budowali chrzcielnicę w kształcie
ośmiokąta, i także dzisiaj możemy podziwiać wiele starożytnych baptysteriów,
które zachowały ten kształt, jak w Rzymie u Świętego Jana na Lateranie.
Wskazuje on, że w chrzcielnicy inaugurowany jest ósmy dzień, to znaczy dzień
zmartwychwstania, dzień, który wykracza poza zwykły rytm, naznaczony upływem
każdego tygodnia, otwierając w ten sposób cykl czasu na wymiar wieczności, na
życie, które trwa wiecznie: jest to cel, do którego dążymy w naszej ziemskiej
pielgrzymce (por. Rz 6, 22).
Najbardziej przekonujące świadectwo tej
nadziei dają nam męczennicy, którzy niezachwiani w wierze w zmartwychwstałego
Chrystusa, byli w stanie wyrzec się życia tu na ziemi, aby nie zdradzić swego
Pana. Są oni obecni we wszystkich wiekach i są liczni, być może bardziej niż
kiedykolwiek, w naszych czasach, jako wyznawcy życia, które nie zna końca.
Musimy strzec ich świadectwa, aby nasza nadzieja była owocna.
Ci męczennicy, należący do różnych
tradycji chrześcijańskich, są także ziarnami jedności, ponieważ wyrażają
ekumenizm krwi. Dlatego moim gorącym życzeniem jest, aby podczas Jubileuszu nie
zabrakło celebracji ekumenicznej, która umożliwi ukazanie bogactwa świadectwa
tych męczenników.
21. Co zatem stanie się z nami po
śmierci? Z Jezusem za tym progiem jest życie wieczne, które polega na pełnej
komunii z Bogiem, na kontemplacji i uczestnictwie w Jego nieskończonej miłości.
To, czym teraz żyjemy w nadziei, zobaczymy w rzeczywistości. Św. Augustyn pisał
na ten temat: „Kiedy do Ciebie przywrę całą moją istotą, skończy się dla mnie
wszelki ból i wszelki trud. Wtedy moje życie będzie naprawdę żywe, całe
napełnione Tobą”[16]. Co zatem będzie charakteryzować taką pełnię komunii?
Bycie szczęśliwym. Szczęście jest powołaniem istoty ludzkiej, celem, który
dotyczy każdego.
Ale czym jest szczęście? Jakiego
szczęścia oczekujemy i pragniemy? Nie przelotnej radości, ulotnej satysfakcji,
która raz osiągnięta, domaga się coraz więcej, w spirali chciwości, w której
ludzka dusza nigdy nie jest nasycona, lecz coraz bardziej pusta. Potrzebujemy
szczęścia, które jest definitywnie spełnione w tym, co nas spełnia, to znaczy w
miłości, abyśmy mogli powiedzieć, już teraz: Jestem kochany, a zatem istnieję;
i będę istniał na zawsze w Miłości, która nie zawodzi i od której nic i nikt
nigdy nie będzie w stanie mnie oddzielić. Przypomnijmy raz jeszcze słowa
Apostoła: „Jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani
Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie,
ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od
miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 38-39).
22. Inną rzeczywistością związaną z
życiem wiecznym jest sąd Boży, zarówno na końcu naszego życia, jak i na końcu
czasów. Sztuka często próbowała to przedstawić - pomyślmy o arcydziele Michała
Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej - przyjmując teologiczną koncepcję czasu i
przekazując widzowi poczucie lęku. Jeśli słuszne jest przygotowanie się z
wielką świadomością i powagą na moment, który podsumowuje życie, to
jednocześnie musimy zawsze czynić to w wymiarze nadziei, cnoty teologalnej,
która podtrzymuje życie i pozwala nam nie popaść w lęk. Sąd Boga, który jest
miłością (por. 1 J 4, 8.16), nie może nie opierać się na miłości, zwłaszcza na
tym, czy praktykowaliśmy ją wobec najbardziej potrzebujących, w których
Chrystus, sam Sędzia, jest obecny (por. Mt 25, 31-46). Idzie zatem o osąd inny
niż osąd ludzi i ziemskich sądów; należy go rozumieć jako relację prawdy z
Bogiem-miłością i z samym sobą w niezgłębionej tajemnicy Bożego miłosierdzia.
Pismo Święte stwierdza w tym względzie: „Nauczyłeś lud swój [...], że sprawiedliwy
powinien być dobrym dla ludzi. I wlałeś synom swym wielką nadzieję, że po
występkach dajesz nawrócenie. [...] byśmy oczekiwali miłosierdzia, gdy na nas
sąd przyjdzie” (Mdr 12, 19.22). Jak napisał Benedykt XVI, „W chwili Sądu
Ostatecznego doświadczamy i przyjmujemy, że Jego miłość przewyższa całe zło
świata i zło w nas. Ból miłości staje się naszym zbawieniem i naszą
radością”[17].
Sąd dotyczy więc zbawienia, w które
ufamy i które Jezus dla nas wyjednał przez swoją śmierć i zmartwychwstanie.
Jego celem jest zatem otwarcie nas na ostateczne spotkanie z Nim. A ponieważ w
tym kontekście nie można myśleć, że wyrządzone zło pozostałoby ukryte, musi ono
zostać oczyszczone, aby umożliwić nam ostateczne przejście do Bożej miłości.
Rozumiemy zatem potrzebę modlitwy za tych, którzy zakończyli swoją ziemską
wędrówkę, solidarności w modlitewnym wstawiennictwie, które znajduje swoją
skuteczność w komunii świętych, we wspólnej więzi, która jednoczy nas w
Chrystusie, pierworodnym wobec każdego stworzenia. Tak więc odpust
jubileuszowy, na mocy modlitwy, jest przeznaczony w szczególny sposób dla tych,
którzy odeszli przed nami, aby mogli otrzymać pełnię miłosierdzia.
23. Odpust, istotnie, pozwala nam
odkryć, jak nieograniczone jest miłosierdzie Boga. To nie przypadek, że w
starożytności termin „miłosierdzie” był używany zamiennie z terminem „odpust”,
właśnie dlatego, że ma wyrażać pełnię Bożego przebaczenia, które nie zna
granic.
Sakrament pokuty upewnia nas, że Bóg
gładzi nasze grzechy. Słowa Psalmu powracają ze swoim ładunkiem pocieszenia:
„On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce. On życie
twoje wybawia od zguby, On wieńczy Cię łaską i zmiłowaniem. […] Miłosierny Pan
i łagodny, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę. […] Nie postępuje z nami według
naszych grzechów, ani według win naszych nam nie odpłaca. Bo jak wysoko niebo
wznosi się nad ziemią, tak trwała jest Jego łaska dla tych, co się Go boją. Jak
jest odległy schód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze występki” (Ps
103, 3-4.8.10-12). Sakramentalne pojednanie jest nie tylko piękną sposobnością
duchową, ale stanowi decydujący, istotny i niezbędny krok na drodze wiary
każdego człowieka. Tam pozwalamy Panu zniszczyć nasze grzechy, uleczyć nasze
serca, podnieść nas i objąć, abyśmy poznali Jego czułe i współczujące oblicze.
Nie ma bowiem lepszego sposobu na poznanie Boga niż pozwolenie Mu, by nas
pojednał ze sobą (por. 2 Kor 5, 20), rozkoszując się Jego przebaczeniem. Nie
rezygnujmy zatem ze spowiedzi, ale odkryjmy na nowo piękno sakramentu
uzdrowienia i radości, piękno przebaczenia grzechów!
Jednakże, jak wiemy z osobistego
doświadczenia, grzech „pozostawia ślad”, pociąga za sobą konsekwencje: nie
tylko zewnętrzne, jeśli chodzi o następstwa popełnionego zła, ale także
wewnętrzne, ponieważ „każdy grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowane
przywiązanie do stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po
śmierci, w stanie nazywanym czyśćcem”[18]. Tak więc w naszym słabym i skłonnym
do zła człowieczeństwie trwają „pozostałe skutki grzechu”. Są one usuwane przez
odpust, zawsze dzięki łasce Chrystusa, który, jak pisał św. Paweł VI, jest
„naszym «odpustem»”[19]. Penitencjaria Apostolska wyda przepisy umożliwiające
uzyskanie i skuteczne praktykowanie jubileuszowego odpustu.
Takie doświadczenie, pełne przebaczenia,
pozwala otworzyć serce i umysł na przebaczenie. Przebaczenie nie zmienia
przeszłości, nie może zmienić tego, co już się wydarzyło; a mimo to
przebaczenie może umożliwić przemianę przyszłości i życie w odmienny sposób,
bez urazy, rozgoryczenia i zemsty. Przyszłość oświecona przebaczeniem pozwala
na odczytanie przeszłości innymi, bardziej pogodnymi oczami, choć wciąż
wyżłobionymi łzami.
Podczas ostatniego Nadzwyczajnego
Jubileuszu ustanowiłem Misjonarzy Miłosierdzia, którzy nadal wypełniają ważną
misję. Niech pełnią swoją posługę także podczas nadchodzącego Jubileuszu,
przywracając nadzieję i przebaczając za każdym razem, gdy grzesznik zwraca się
do nich z otwartym sercem i skruszoną duszą. Niech nadal będą narzędziami
pojednania i pomagają patrzeć w przyszłość z nadzieją serca, która pochodzi z
miłosierdzia Ojca. Mam nadzieję, że biskupi będą mogli skorzystać z ich cennej
posługi, zwłaszcza wysyłając ich do miejsc, w których nadzieja jest poddawana
ciężkiej próbie, takich jak więzienia, szpitale i miejsca, w których deptana
jest godność osoby, w najtrudniejszych sytuacjach i w kontekstach największej
degradacji, aby nikt nie był pozbawiony możliwości otrzymania przebaczenia i
pocieszenia Boga.
24. Nadzieja znajduje swoje
najwznioślejsze świadectwo w Matce Bożej. W Niej widzimy, że nadzieja nie jest
łatwowiernym optymizmem, lecz darem łaski w realizmie życia. Jak każda mama, za
każdym razem, gdy patrzyła na swego Syna, myślała o Jego przyszłości i z
pewnością w Jej sercu pozostały wyryte te słowa, które Symeon skierował do Niej
w świątyni: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w
Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz
przeniknie” (Łk 2, 34-35). A u stóp krzyża, gdy widziała, jak niewinny Jezus
cierpi i umiera, chociaż odczuwała potworny ból, powtórzyła swoje „tak”, nie
tracąc nadziei i ufności w Panu. W ten sposób współpracowała dla nas w
wypełnianiu tego, co powiedział Jej Syn, zapowiadając, że będzie musiał „wiele
cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w
Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8, 31). A
w udręce tego bólu, ofiarowanego z miłości, stała się naszą Matką, Matką
nadziei. To nie przypadek, że pobożność ludowa stale przyzywa Najświętszą
Dziewicę jako Stella Maris [tj. Gwiazdę Morza], tytuł wyrażający pewną
nadzieję, że w burzliwych wydarzeniach życia Matka Boża przychodzi nam na
pomoc, wspiera nas i zaprasza do ufności i do zachowania nadziei.
W tym kontekście chciałbym przypomnieć,
że Sanktuarium Matki Bożej z Gwadelupy, w Mieście Meksyku, przygotowuje się do
obchodów 500. rocznicy pierwszego objawienia Dziewicy w 2031 r. Za
pośrednictwem młodego Juana Diego, Matka Boża zaniosła rewolucyjne przesłanie
nadziei, które do dziś powtarza wszystkim pielgrzymom i wiernym: „Czyż oto nie
ma tu mnie, twojej Matki?”[20]. Podobne przesłanie jest odciśnięte w sercach
wielu sanktuariów maryjnych na całym świecie, będących celem licznych
pielgrzymów, którzy powierzają Matce Bożej swoje troski, cierpienia i
oczekiwania. Niech w tym Roku Jubileuszowym sanktuaria będą świętymi miejscami
gościnności i uprzywilejowanymi przestrzeniami budzenia nadziei. Zachęcam
pielgrzymów przybywających do Rzymu, do zatrzymania się na modlitwie w
sanktuariach maryjnych Wiecznego Miasta, aby oddać cześć Dziewicy Maryi i
przyzywać Jej opieki. Jestem przekonany, że wszyscy, zwłaszcza cierpiący i
udręczeni, będą mogli doświadczyć bliskości najczulszej z mam, która nigdy nie
opuszcza swoich dzieci, która dla świętego Ludu Bożego jest „znakiem
niezachwianej nadziei i pociechy”[21].
25. Podążając w kierunku Jubileuszu,
powróćmy do Pisma Świętego i usłyszmy te słowa skierowane do nas: „My,
którzyśmy się uciekli do uchwycenia zaofiarowanej nadziei, trzymajmy się jej
jak bezpiecznej i silnej dla duszy kotwicy, która przenika poza zasłonę, gdzie
Jezus poprzednik wszedł za nas” (Hbr 6, 18-20). Jest to mocne wezwanie, aby
nigdy nie tracić nadziei, którą otrzymaliśmy, aby trzymać się jej, znajdując
schronienie w Bogu.
Obraz kotwicy jest sugestywny, aby
zrozumieć stabilność i bezpieczeństwo, jakie mamy pośród wzburzonych wód życia,
jeśli polegamy na Panu Jezusie. Burze nigdy nie mogą zwyciężyć, ponieważ
jesteśmy zakotwiczeni w nadziei łaski, która jest w stanie uczynić nas żyjącymi
w Chrystusie, przezwyciężając grzech, lęk i śmierć. Ta nadzieja, znacznie
większa niż satysfakcje każdego dnia i poprawa warunków życia, przenosi nas
ponad próby i zachęca, byśmy szli, nie tracąc z oczu wielkości celu, do którego
jesteśmy powołani - Nieba.
Zbliżający się Jubileusz będzie zatem
Rokiem Świętym, charakteryzującym się nadzieją, która nie gaśnie, nadzieją w
Bogu. Oby pomógł nam odkryć na nowo niezbędną ufność, zarówno w Kościele, jak i
w społeczeństwie, w relacjach międzyludzkich, w stosunkach międzynarodowych, w
promowaniu godności każdej osoby i w szacunku dla stworzenia. Niech świadectwo
wiary będzie w świecie zaczynem prawdziwej nadziei, głoszeniem nowych niebios i
nowej ziemi (por. 2 P 3, 13), gdzie możemy mieszkać w sprawiedliwości i zgodzie
między narodami, dążąc do wypełnienia obietnicy Pana.
Pozwólmy, by od teraz pociągnęła nas
nadzieja i pozwólmy, by przez nas stała się zaraźliwa dla tych, którzy jej
pragną. Niech nasze życie mówi im: „Ufaj Panu, bądź mężny, niech się twe serce
umocni, ufaj Panu!” (Ps 27, 14). Niech moc nadziei wypełnia naszą
teraźniejszość, w ufnym oczekiwaniu na powrót Pana Jezusa Chrystusa, któremu
niech będzie cześć i chwała teraz i na przyszłe wieki.
W Rzymie, u Świętego Jana na Lateranie,
dnia 9 maja 2024, w uroczystość Wniebowstąpienia Pana naszego Jezusa Chrystusa,
w dwunastym roku mego Pontyfikatu.
FRANCISZEK
[1] Mowa 198, w: Wybór Mów, tłum. ks.
Jan Jaworski, Warszawa 1973, s. 69.
[2] Por. Pieśń słoneczna, 6. 10, w:
Pisma św. Franciszka z Asyżu. Teksty łacińskie i starowłoskie w polskim
przekładzie, Kraków 2009, s. 237.
[3] Por. Misericordiae Vultus, Bulla
ogłaszająca Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, 1-3.
[4] Konst. duszp. Gaudium et spes o
Kościele w świecie współczesnym (7 grudnia 1965), 4.
[5] Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 50.
[6] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 2267.
[7] Enc. Laudato si’, 49.
[8] Enc. Fratelli tutti (3 października
2020), 262.
[9] Enc. Laudato si’, 51.
[10] Breviarium Fidei, Poznań 1989, s. 611.
[11] Tamże.
[12] Breviarium Fidei, dz. cyt., s. 608.
[13] Katechizm Kościoła Katolickiego,
1817.
[14] Konst. duszpast. Gaudium et spes,
21.
[15] Mszał Rzymski, 1. Prefacja o
zmarłych.
[16] Wyznania, X, 28, tłum. Z. Kubiak,
Warszawa 1992, s. 312-313.
[17] Enc. Spe salvi, 47.
[18] Katechizm Kościoła Katolickiego,
1472.
[19] List apost. Apostolorum limina (23
maja 1974), II.
[20] Nican Mopohua, 119.
[21] Sobór Wat. II, Konst. dogmat. Lumen
gentium o Kościele, 68.
Komentarze
Prześlij komentarz
Nieustanne potrzeby??? Nieustająca Pomoc!!!
Witamy u Mamy!!!