List biskupów polskich z okazji beatyfikacji Kard. Stefana Wyszyńskiego i M. Elżbiety Róży Czackiej - „Połączyła ich świętość” – list pasterski Episkopatu Polski
Na niedzielę 5 września - POŁĄCZYŁA ICH ŚWIĘTOŚĆ
1. Effatha - otwórz się
Usłyszeliśmy przed chwilą ważne
słowa: Effatha – otwórz się oraz: Odwagi! Nie bójcie się, Ja jestem. Żeby móc
świadczyć o Bogu i pomagać innym, trzeba otworzyć się na Bożą łaskę, która
niezależnie od naszej kondycji fizycznej, życiowych przeciwności, cierpienia i
przykrych doświadczeń może przynieść w nas i przez nas obfite owoce. Potrzebna
też jest odwaga, dzięki której możemy pokonywać nasze słabości i lęki naszej
codzienności.
Za tydzień będziemy przeżywać
radosną uroczystość beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa
Tysiąclecia oraz Matki Elżbiety Czackiej, niewidomej założycielki Zgromadzenia
Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża i Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w
Laskach. Bóg mógł przez nich dokonać wielkich rzeczy, bo otworzyli się na Jego
łaskę i z odwagą podjęli swoje powołanie, służąc innym.
2. Bóg prowadzi różnymi drogami
Róża Czacka, późniejsza Matka
Elżbieta, urodziła się w Białej Cerkwi – dziś Ukraina – 22 października 1876
r., w znanej arystokratycznej rodzinie. Jej stryj, Włodzimierz, był kardynałem
i bliskim współpracownikiem papieży. Róża otrzymała staranne wychowanie i
wykształcenie. W wieku 22 lat straciła wzrok. Jej ślepota stała się wielką
traumą dla rodziny, która nie umiała przyjąć jej niepełnosprawności. Jak zaakceptować
to, na co nie potrafili się zgodzić nawet najbliżsi? Po trzech dniach modlitwy
i rozmyślania Róża zrozumiała, że może liczyć tylko na Boga, któremu ufała i na
siebie. Na szczęście posłuchała rady doktora Gepnera, który powiedział jej
prawdę: Wzrok jest na zawsze stracony, ale zarazem wskazał jej drogę mówiąc, że
nikt do tej pory w Polsce nie zajął się niewidomymi. Zrozumiała, że otrzymała
wskazówkę na przyszłość. Postanowiła stworzyć instytucję, w której niewidomi
będą się kształcić i przygotowywać do samodzielnego życia. Po latach napisała:
Tak jak doktor Gepner był moim wielkim dobroczyńcą, tak moim największym
szczęściem jest to, że zostałam niewidomą. Cóż by ze mnie było, gdyby nie to
kalectwo? Jakie byłoby moje życie, życie bez niego? Jej ślepota stała się
skałą, na której Bóg mógł wybudować piękny dom. Nadano mu nazwę: Dzieło Lasek
lub też Triuno – na cześć Trójcy Przenajświętszej. A dewizą tego Dzieła było:
niewidomy człowiekiem użytecznym. Po raz pierwszy w Polsce podjęto pracę z
niewidomymi, a nie tylko dla niewidomych. Matka Czacka chciała, aby
przygotowujący się do samodzielnego życia niewidomi zrozumieli, że mogą być
szczęśliwi, mimo swojej ślepoty.
To nowe, rewolucyjne odkrycie,
które Matka Elżbieta zawdzięczała własnej niesprawności, było elementarnie
proste, bo odwoływało się do nauki Krzyża. Zmagając się ze swoim kalectwem i
pytając, jak własną biedę przekształcić w źródło pomocy dla innych, żyjących w
trudniejszej sytuacji, zrozumiała, że cierpienie może stać się uprzywilejowanym
miejscem spotkania z Bogiem i dotarcia do prawdy, którą trudno dostrzec ludziom
fizycznie sprawnym i zaaferowanym problemami dnia codziennego. Z pełną
jasnością widziała, że najbardziej zbliżamy się do Boga, kiedy jesteśmy blisko
człowieka, który cierpi i jest w potrzebie. Podstawowe zadanie polega na tym,
aby usłyszeć głos ludzi, których zagłusza cierpienie i zgiełk świata, i
stworzyć przestrzeń, w której człowiek znajdzie spokój i miejsce do refleksji,
a z czasem też drogę, która prowadzi do Boga. I Laski stały się takim miejscem,
gdzie oprócz przygotowania dzieci i młodzieży do samodzielności, znaleźli
miejsce poszukujący Boga i sensu życia. Byli to ludzie z różnych środowisk
społecznych i politycznych. To dzięki Matce i ks. Korniłowiczowi – ojcu
duchowemu Dzieła – mogli się czuć w Laskach, jak w domu. Mogli tam zobaczyć,
jak owocuje Ewangelia wcielona w życie i jak wygląda współpraca niewidomych,
sióstr, świeckich i księży. Wcielona w życie Ewangelia przygotowuje miejsce, w
którym jest możliwe podejmowanie wspólnych zadań, przezwyciężanie niezdrowych
ambicji i nieporozumień.
Z takim ewangelicznym Kościołem
spotkał się w Laskach ksiądz Stefan Wyszyński i z ogromnym przejęciem pisał o
tym do Matki Czackiej: Uderzyło mnie to, że ludzie Matki mają ten jakiś
szczególny wzrok. Oni patrzą z pogodnym bohaterstwem. W takie chrześcijaństwo
ksiądz Wyszyński wpisał swoje kapłaństwo.
Przyszły prymas urodził się 3
sierpnia 1901 roku w Zuzeli nad Bugiem, na pograniczu Podlasia i Mazowsza. W
kraju zniewolonym i prześladowanym, gdyż Polska była jeszcze pod zaborami,
małego Stefana – podobnie jak młodą Różę – rodzina nauczyła miłości do Boga,
Kościoła, Ojczyzny i Matki Najświętszej. Po wstąpieniu do seminarium duchownego
we Włocławku okazało się, że jest chory na ciężkie zapalenie płuc. Choroba
postępowała tak szybko, że zarówno on sam, jak i jego przełożeni bali się, że
nie dożyje do święceń kapłańskich. Stefan modlił się do Matki Najświętszej, aby
wyprosiła mu łaskę święceń i aby mógł odprawić przynajmniej kilka Mszy
Świętych. Cierpienie, którego doświadczył w czasie seminarium, nauczyło go, jak
sam powie, patrzeć z pokorą na drugiego człowieka.
W czasie studiów seminaryjnych
spotkał księdza Władysława Korniłowicza, o którym powiedział, że wywarł on
ogromny wpływ na całe jego życie duchowe i kapłańskie. Ta znajomość, która
podczas studiów na KUL-u przerodziła się w głęboką przyjaźń, przetrwała aż do
śmierci księdza Korniłowicza. Na ukształtowanie osobowości i formacji
społecznej księdza Wyszyńskiego duży wpływ mieli także wybitni księża
społecznicy: ks. Antoni Szymański – rektor KUL, O. Jacek Woroniecki – wybitny
tomista i pedagog oraz ks. Antoni Bogdański – naczelny kapelan harcerstwa.
Dlatego nauczanie społeczne Kościoła traktował jako ważną część misji
ewangelizacyjnej.
Święcenia kapłańskie otrzymał
Wyszyński 3 sierpnia 1924 r. w katedrze włocławskiej. W czasie studiów w
Lublinie działał w Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej
„Odrodzenie”. W marcu 1946 r. papież Pius XII mianował księdza Wyszyńskiego
biskupem lubelskim, a 12 listopada 1948 r. arcybiskupem gnieźnieńskim i
warszawskim, Prymasem Polski. 27 listopada 1952 r. został mianowany kardynałem.
Niestety ówczesne władze komunistyczne nie wyraziły zgody na jego wyjazd do
Rzymu na konsystorz, na którym miał odebrać kapelusz kardynalski. Mógł to
uczynić dopiero 6 maja 1957 roku.
Pierwsze spotkanie księdza
Wyszyńskiego z matką Czacką miało miejsce w lipcu 1926 roku w Laskach, gdzie
przyjechał na zaproszenie księdza Korniłowicza. Zapoczątkowana wtedy przyjaźń z
Dziełem Niewidomych i jego założycielami przetrwała aż do końca dni wielkiego
Prymasa. Jego relacje z matką Czacką zacieśniły się szczególnie w czasie
okupacji. Po wybuchu wojny ksiądz Wyszyński musiał opuścić Włocławek, gdyż był
poszukiwany przez Gestapo. Ukrywał się najpierw u rodziny we Wrociszewie,
później w Żułowie i Kozłówce na Lubelszczyźnie. W czerwcu 1942 roku przyjechał
do Lasek na miejsce księdza Jana Ziei, jako kapelan sióstr, opiekun
niewidomych, a także jako kapelan Armii Krajowej i duszpasterz okolicznej
ludności.
O wielkim wpływie, jaki matka
Czacka wywarła na jego życie, najlepiej świadczy kazanie, które wygłosił w
czasie jej pogrzebu, 19 maja 1961 r. w Laskach: W tej chwili moim obowiązkiem
jest stanąć przy tym obfitym źródle wody żywej i z pomocą nieudolnych słów
pochwycić przynajmniej odrobinę ożywczych wspomnień z bogatego życia Matki
naszej, Matki naszych serc (...), czerpaliśmy z bogatego ducha naszej Matki i
duchowości tego ubłogosławionego przez Boga miejsca.
Po śmierci Matki ksiądz Prymas
często wracał do grobów założycieli Dzieła. Przed wyjazdem do Rzymu na sesje
soborowe, przed trudnymi rozmowami z ówczesną władzą komunistyczną,
niepostrzeżenie i bez zapowiadania się, chociaż na chwilę przyjeżdżał do Lasek,
aby tam się modlić. Co roku, z wyjątkiem uwięzienia czy choroby, po
wielkoczwartkowym Mandatum w archikatedrze, jechał do Lasek, by tam razem z
niewidomymi, siostrami i świeckimi pracownikami Dzieła trwać na adoracji i
napełniać się mocą płynącą z paschalnego krzyża światła i zwycięstwa
Chrystusowej miłości, aby potem mieć ją dla każdego.
Wiemy, że o księdzu Prymasie
napisano ostatnio wiele. Ukazały się jego przemówienia i kazania, powstały nowe
filmy i książki. Najczęściej teksty te mówią o nim jako duszpasterzu, wielkim
mężu stanu, patriocie, społeczniku, nawet polityku. Często prymas ukazany jest
jako człowiek walki z komunizmem. Ale to, co było jego priorytetem, podobnie
jak u Matki Czackiej, to troska i walka o człowieka, o jego wolność, po to, by
człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże, mógł jaśnieć pełnym blaskiem
wolności, prawdy, miłości i przebaczenia. Dlatego tak bardzo troszczył się
zarówno o wolność jak i świętość Kościoła i o dobro wspólne Ojczyzny, rozumiane
jako respektowanie praw każdego Polaka i ułatwianie mu wykonywania obowiązków.
Szczególnie ważny etap w jego
życiowej misji rozpoczął się wraz z nominacją na arcybiskupa metropolitę
gnieźnieńskiego i warszawskiego oraz prymasa Polski, gdy wziął na siebie
odpowiedzialność za dwie archidiecezje i cały Kościół w Polsce. W konfrontacji
z totalitarnym systemem komunistycznym z jednej strony wzywał do włączenia się
Polaków w odbudowę zrujnowanego przez wojnę kraju, a z drugiej napominał
rządzących, by respektowali prawa człowieka. Odznaczał się cnotą męstwa, która
ujawniła się zwłaszcza wtedy, gdy – wobec nasilanych prześladowań Kościoła –
wypowiedział władzom komunistycznym zdecydowane: „Non possumus”. 25 września
1953 r., po kazaniu w kościele św. Anny został aresztowany. Nie załamał się. W
więzieniu powstały dwa największe dzieła: Jasnogórskie Śluby Narodu i Wielka
Nowenna przed Tysiącleciem Chrztu Polski.
Kiedy przygotowujemy się do
beatyfikacji warto postawić sobie pytanie – skąd czerpał do tego siły?
Najpełniej dają na nie odpowiedź jego więzienne zapiski. Całkowicie zjednoczony
z Bogiem, nieustannie z Niego czerpał, aby potem dawać innym. Ten zwykły
człowiek otwarty na potrzeby innych, był niezwykły swoją wiarą, swoim zaufaniem
Bogu i Matce Najświętszej. Był niezwykły swą miłością przebaczającą każdemu,
nawet tym, którzy go uwięzili. Mimo doznanych krzywd – jak sam mówił – nie miał
wrogów. Z jednej strony prymas bolał, że nie może wypełniać swojej biskupiej
posługi, nie może brać czynnego udziału w życiu Kościoła i domagał się swoich
praw, z drugiej zaś stwierdza, że przeżywa te trzy lata, jako szczególny dar
Boga, który przygotowuje go na późniejszą trudną służbę Kościołowi i Polsce. Ta
głęboka wiara w Opatrzność była źródłem jego zaufania człowiekowi. Miał
świadomość mocy Bożej w sobie. Mówił: Udzielasz jej nieustannie, gdy idziemy z
krzyżem, choć nieraz czujemy się tacy samotni. Ale, gdy zamknę oczy, gdy
wsłucham się w poruszenie duszy, czuję Ciebie (...). Wystarczy się zwrócić choć
na chwilę ku Tobie, by odnaleźć Ciebie w sobie.
3. Świętość nie jest luksusem
Kiedy przeglądamy katalog
świętych Kościoła katolickiego, zauważamy, że są tam osoby różnych stanów,
powołań i zawodów: osoby świeckie, konsekrowane i księża. Gdybyśmy mieli szukać
wspólnego mianownika, to można powiedzieć, że potrafili oni rozpoznać wolę Bożą
i ją wypełniać w sytuacjach i w czasie, w jakim przyszło im żyć. Tak też było w
życiu m. Elżbiety Czackiej i ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Oboje dobrze
wiedzieli, że Bóg bliski w cierpiącym człowieku i sakramentach Kościoła, to dwa
filary wiary, która pomaga rozpoznać wyzwania, jakie niesie powołanie w
konkretnym czasie i wydarzeniach. Niewidoma, młoda dziewczyna i młody, chory
kleryk. Do tego trudne czasy, w jakich przyszło im żyć – odbudowywania
niepodległej ojczyzny, później lata okupacji i coraz bardziej agresywnego
komunizmu. Można było się załamać i zwątpić, ale dzięki temu, że potrafili
zaufać Ewangelii, każde z nich na swoją miarę umiało podejmować stojące przed
nimi zadania, torować nowe drogi i otwierać nowe perspektywy działania w
Kościele w Polsce. Uczynili tyle dobra, ponieważ całe życie oddali Bogu i na
serio przyjęli słowa św. Pawła: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp
4,13).
Każde z nich tę swoją drogę do
świętości zawierzyło Matce Najświętszej i chcieli służyć Bogu i człowiekowi
tak, jak Maryja. Matka Elżbieta złożyła swój akt ofiarowania Matce Bożej 8
grudnia 1921 roku, mówiąc: Obieram Cię dzisiaj za moją Matkę, Opiekunkę… Zaś
ksiądz Prymas, uwięziony w Stoczku Warmińskim, 8 grudnia 1953 r. mówił: Tobie
poświęcam ciało i duszę moją (...) wszystko, czym jestem i co posiadam.
Bóg złączył tych dwoje ludzi, tak
przecież różnych i przez nich dokonał wielkich rzeczy. Słowa księdza Prymasa:
Soli Deo – Samemu Bogu i Matki Elżbiety: Przez krzyż do nieba, jakie nam
zostawili, jakże są aktualne i dzisiaj. Pokazali nam drogę. Innej szukać nie
trzeba.
Poprzez wyniesienie sług Bożych
do chwały ołtarzy poznajemy ich na nowo w tajemnicy świętych obcowania. Niech
pomagają nam w odczytywaniu ich prorockich intuicji w podejmowaniu aktualnych
wyzwań duszpasterskich Kościoła Chrystusowego w Polsce.
Podpisali: Kardynałowie,
Arcybiskupi i Biskupi obecni na Sesji Rady Biskupów Diecezjalnych,
Jasna Góra-Częstochowa, 25
sierpnia 2021 r.
List należy odczytać w niedzielę,
5 września 2021 roku
https://www.mariologiapopular.com/2021/09/list-biskupow-polskich-z-okazji.html
OdpowiedzUsuń