Msza święta gregoriańska?
Msza
święta gregoriańska oznacza 30 Mszy św. odprawianych w kolejnych dniach,
ofiarowanych za jedną osobę zmarłą. Zwyczaj ten został zapoczątkowany przez
papieża Grzegorza Wielkiego (+604), który polecił w taki sposób modlić się za
zmarłego mnicha benedyktyńskiego. Jak podaje pobożny przekaz, trzydziestego
dnia zakonnik miał się objawić papieżowi i dziękować za wyświadczone mu w ten
sposób miłosierdzie. Zwyczaj odprawiania gregorianki, opiera się na przekonaniu
wiernych o skuteczności tej formy modlitwy, nie wiąże się z żadną doktryną ani
specjalną teologią Kościoła[1].
Najpopularniejszą
modlitwą za zmarłych jest „Wieczny odpoczynek”. Jej słowa to: „Wieczny
odpoczynek racz im dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci. Niech
odpoczywają w pokoju. Amen”.[2]
Modlitwa za zmarłego. Pomaga
zmarłym w czyśćcu. Modlitwa za zmarłych to nie tylko Wieczny odpoczynek.
Katolicy wierzą, że modlitwą za zmarłego mogą mu pomóc w czyśćcu i przyspieszyć
dostanie się do Nieba. Sama modlitwa jest traktowana jako rozmowa z Bogiem.
W czasie
modlitwy wierni zwracają się do Boga z prośbami, dziękują za coś lub wielbią.
Modlitwa jest rozmową duchową, w której katolicy czy prawosławni zwracają się
też do świętych o wstawiennictwo u Boga w swoich sprawach. Mogą również zwracać
się w sprawie osoby zmarłej. W Kościele jest kilkanaście innych modlitw za
zmarłych, które są dłuższe od popularnego „Wieczny odpoczynek”, ale też odmawia
się je w konkretnych przypadkach. Jedną z nich jest modlitwa za zmarłego męża
lub żonę. W tej modlitwie dziękuję się Bogu za wspólne życie z małżonkiem i
otrzymane dobro. W tej samej modlitwie za zmarłego prosi się Boga o okazanie
miłosierdzia zmarłemu i darowaniu mu win i zaniedbań.
Istnieją
modlitwy za zmarłych w dniu śmierci lub pogrzebu, modlitwa za zmarłych w
rodzinie czy modlitwa za zmarłego o uwolnienie od grzechów i kar. Są również
modlitwy za zmarłego na cały tydzień oraz w rocznicę śmierci. Można modlić się
specjalną modlitwą za zmarłych rodziców, a nawet za poległych żołnierzy.Znaczenie
modlitwy za zmarłego. Katolicy wierzą, że modlitwą za zmarłego pomogą mu w
czyśćcu. Co ważne, modlitwa za zmarłego nie pomoże mu, gdy znajduje się on w
piekle. Jednak nikt z żywych nie wie, czy ktoś trafił do piekła, więc pozostaje
wiara, że dusza zmarłego znajduje się w czyśćcu. Modlitwa za zmarłego, którego
dusza jest w czyśćcu, ma za zadanie pomóc mu skróceniu pobytu w czyśćcu i
szybszym dostaniu się do Nieba.
Odpust za
zmarłego. Zmarłym mogą pomóc nie tylko modlitwy. Istnieje możliwość uzyskania
odpustu za zmarłego przez osobę wierzącą. Aby tego dokonać należy spełnić kilka
warunków. W Kościele katolickim każdy grzech wymaga oczyszczenia na ziemi albo
już po śmierci w czyśćcu. I właśnie darowanie kary doczesnej w Kościele
nazywane jest odpustem. Odpust za zmarłego to darowanie przed Bogiem kary za
doczesne grzechy, która jest odbywana w czyśćcu. Odpust można uzyskać tylko za
siebie lub za osobę zmarłą. Co ważne, odpustu nie można uzyskać na inną osobę
żyjącą, ponieważ zgodnie z zasadami Kościoła, każdy człowiek sam może dokonać
przemiany w życiu i spełnić warunki odpustu. Natomiast zmarli nie mają takiej
możliwości i stąd wziął się odpust za zmarłego.
Odpust za zmarłego – co należy
zrobić? W celu uzyskania jakiegokolwiek odpustu katolik musi jeszcze pójść do
spowiedzi, przyjąć Komunię świętą oraz odmówić modlitwę w intencji papieża, a
dokładnej w intencji, jaką papież wyznaczył w danym miesiącu. Do spełnienia
ostatniego z warunków wystarczy odmówić Ojcze Nasz i Zdrowaś Maryjo, ale wierni
mogą też wybrać inną modlitwę.
Odpust za zmarłego można uzyskać
od dnia Wszystkich Świętych do 8 listopada. Ogłaszane jest to w czasie mszy 1
listopada. W celu uzyskania odpustu zupełnego za zmarłego katolicy muszą pójść
do kościoła, zmówić Ojcze nasz oraz Wierzę w Boga. Od 1 do 8 listopada odpust
za zmarłych można otrzymać za odwiedzenie cmentarza i zmówienie modlitwy w
intencji zmarłych.
Różaniec
za zmarłego. W Kościele katolickim można też odmówić różaniec za osobę zmarłą.
Zazwyczaj dokonuje się tego w przeddzień pogrzebu albo w dniu pogrzebu, w
kaplicy na cmentarzu. W różańcu rozważa się tajemnice dotyczące życia Jezusa
Chrystusa i Maryi. Różaniec składa się z czterech tajemnic: radosnej, światła,
bolesnej i chwalebnej. W czasie odmawiania Różańca powtarza się modlitwy Ojcze
Nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu. Gdy odmawiany jest Różaniec za zmarłego,
należy odmówić jeszcze modlitwę Wieczny odpoczynek.
Modlitwa
za zmarłych, do której zachęca wiernych Kościół, jest wyrazem ufności w Boże
miłosierdzie, większe od niedoskonałości życia człowieka i jego grzechów. Jak
pisze św. Paweł: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za
nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?”
(Rz 8,32). Wiara w zmartwychwstanie ciała i życie wieczne, które Jezus
obiecuje swoim uczniom, stanowi fundament chrześcijaństwa, dlatego właśnie
modlimy się o odpuszczenie grzechów i chwałę nieba dla naszych bliskich, którzy
odeszli z tego świata.
Cztery
istotne elementy dotyczące Mszy gregoriańskiej, na które wskazuje Deklaracja
Kongregacji ds. Duchowieństwa z dnia 24 lutego 1967 r.:
1. Msza św.
sprawowana jest w intencji jednej osoby;
2. ofiarowana
wyłącznie za osobę zmarłą;
3. odprawiana
30 razy (30 Mszy świętych),
4. w ciągu
bezpośrednio następujących po sobie dni (bez przerw).
Ofiara mszalna - Msze
gregoriańskie to 30 mszy świętych odprawianych w kolejne dni. Ofiara składana
przy okazji takiej mszy to trzydziestokrotność ofiary jaka jest składana przy
umawianiu jednej intencji mszalnej.
Co mówi Biblia na temat modlitwy
za zmarłych?[3]
Pismo
święte nie jest „cienką broszurką” napisaną przez jednego człowieka. Zawarte w
Nim teksty pochodzą z bardzo długiego okresu czasu. Niejedna osoba i grupa
ludzi musiała postawić „wiele kropek nad i”, byśmy mogli wziąć do ręki
dzisiejszą Biblię. Pomimo tego, że ta różnorodność może wprowadzać nas w
zakłopotanie i pewny brak jedności myślenia, możemy się cieszyć, że w jednym
miejscu mamy okazję „dotknąć” doświadczenia wiary wielu pokoleń ludzi
szukających Boga. Mimo tego „natłoku informacji”, warto więc przeanalizować
chociaż niektóre „wątki”, by mieć przynajmniej „posmak świadomości” na temat
tego, jak Stary i Nowy Testament patrzył na kwestię modlitwy za zmarłych.
Wydaje się, że w toku tych „poszukiwań”, należy zauważyć terminy, które zostały
użyte przez „biblijnych przodków”, by „uchwycić” tajemnicę śmierci. Już na
samym początku natchnionej Księgi, słychać bowiem w wielu miejscach o szeolu
oraz o refaim. Pierwsze słowo oznacza krainę śmierci, zaś drugie „cienie”
zmarłych, którzy zamieszkują świat podziemny. Pomimo, że pozornie te dwa
terminy nie są aż tak „zachęcające” do modlitwy, pokazują, że w świadomości
„ludzi z pierwszych stron Biblii”, życie ziemskie nie kończy się wraz ze
śmiercią, a zwłoki nie są jedyną pozostałością człowieka po biologicznej
śmierci. Te niezbyt „rozwinięte” podejścia do teologii „życia po tamtej
stronie”, zachęcają do dalszych poszukiwań. Następne, na co natrafiamy, to
pogłębienie rozumienia szeolu. Takie fragmenty jak: Iz 14,15; Ez 32,22; Prz 7,
27; Prz 9, 18; Ps 16, 10-11, „rozbudowują” szeol o działy dla niesprawiedliwych
i dobrych. Chociaż to niezbyt wiele, powoli pokazuje nam, że życie na ziemi ma
przełożenie na sytuację w życiu pozagrobowym. Zmiana myślenia dokonuje się
także „w formie”. Bardzo mocno widać to w psalmie 16: „Bo nie zostawisz mojej
duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie doznał skażenia. Ukażesz mi
ścieżkę życia, pełnię radości u Ciebie, rozkosze na wieki po Twojej prawicy”.
Wyjątkowe są także słowa z Księgi Mądrości: „A dusze sprawiedliwych są w
ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli,
zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni
trwają w pokoju” (Mdr 3, 1-3).
Zacytowane fragmenty „walczą” z błędnym, ziemskim przekonaniem, że ludzie wraz
ze śmiercią „przechodzą do niebytu”. W tych słowach bardzo pięknie „pobrzmiewa”
starożytna intuicja „nie wszystek umrę” z III Pieśni Horacego.
Idąc tym
tropem, natrafiamy już w Starym Testamencie na „biblijną zachętę” do modlitwy
za zmarłych. W Drugiej Księdze Machabejskiej ( dokładnie: 2 Mch 12, 40-45),
czytamy o bardzo wspaniałomyślnym czynie Judy Machabeusza. Zaobserwował on,
że zmarli podczas bitwy Żydzi, mieli przy sobie przedmioty poświęcone bóstwom
(prawdopodobnie bogate amulety zabrane z Jamnii). Zamiast stwierdzić, że
„dobrze im tak” i skazać ich na „wieczne konsekwencje” za sprzeniewierzenie się
zasadom podanym w Prawie, przeprowadza wśród ludzi składkę (zbiera niebanalną
kwotę 2 tysięcy srebrnych drachm) na ofiarę przebłagalną za grzech. Mając
nadzieję na zmartwychwstanie, nie chce pozostawić zmarłych w „niefortunnej
sytuacji”. Wysyła więc ową dużą kwotę pieniędzy do Jerozolimy, by świątynne
obrzędy „poprawiły” położenie zmarłych. Ten „gest” jest bardzo jasnym dowodem
na wiarę ludzi tamtego czasu, że nawet po śmierci można się „upominać” o
polepszenie sytuacji zmarłych. A nawet więcej, mamy tutaj dowód na to, że
konkretne czyny mają zapewnioną skuteczność. Należą do nich: modlitwa
(odmówiona jeszcze na polu bitwy) oraz ofiara przebłagalna (mająca na celu
całkowite wymazanie popełnionego grzechu). Opisane powyżej „biblijne
przekonanie w wierze” o tym, że wraz ze śmiercią nie zapadł „ostateczny
werdykt”, jest podstawą pod katolicki dogmat o istnieniu czyśćca.
W rozważaniach o „stanie
pośrednim” warto także przywołać teksty nowotestamentalne. Niektóre z nich, co
prawda nie są jednoznaczne, ale naprowadzają nas na dogmat Kościoła. Nie chodzi
tutaj o zasadę „lepszy rydz niż nic”, lecz o wnikliwe rozpatrzenie tego, co
można. Dla przykładu, w Ewangelii wg. św. Łukasza słyszymy o „stopniowalnej”
karze:
Ów sługa, który zna wolę swego
pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką
chłostę. Ten zaś, który nie poznał jego woli i uczynił coś godnego kary,
otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu
wiele powierzono, tym więcej od niego żądać będą (Łk 12, 47).
Powyższy fragment Ewangelii daje
możliwość doszukiwania się potwierdzenia na wiarę w czyściec. „Małą chłostę”
można bowiem odczytać jako „karę nieostateczną”, więc taką, która nie będzie
trwała „na wieki”. Ponadto, warto rozpatrzyć kilka tekstów św. Pawła. Pierwszy
z nich odnosi się do tajemniczej praktyki przyjmowania chrztu za zmarłych (
prawdopodobnie za zmarłych w czasie katechumenatu, badacze Pisma świętego nie
są co do tego zgodni). Niemniej we fragmencie Listu do Koryntian (dokładnie: l
Kor 15, 29) Apostoł Narodów pokazuje, że wstawiennictwo żywych za zmarłych ma
jak najbardziej sens. Przekazuje to trochę ironicznie (nie ma co się dziwić,
gdy „opadają mu już ręce” od tłumaczenia). Pokazuje, że praktykowanie „chrztu
za zmarłych” przy jednoczesnym braku wiary w zmartwychwstanie jest absurdem i
niekonsekwencją.
Kolejnym, „pogrzebowym wątkiem”
jest modlitwa św. Pawła za zmarłych. Jest ona przez badaczy Pisma świętego
uznawana za jedyną modlitwę za ludzi „po tamtej stronie”. W Drugim Liście do
Tymoteusza Apostoł Narodów poleca Panu Bogu Onezyfora, który już nie żyje.
Prosi dla Niego, by Pan dozwolił mu znaleźć w owym dniu miłosierdzie (por. 2Tm
1,18). Fakt, że On zmarł, daje do myślenia. Pokazuje, że jego historia jest
jeszcze „niedomknięta” i może coś się jeszcze zmienić. „Ostateczne słowo” nie
zostało wypowiedziane a modlitwy mogą wyprosić „lepsze położenie w niebie” niż
mogłoby na to wskazywać życie zmarłego.
Mając w pamięci „rabiniczną
przeszłość” św. Pawła, nie sposób pominąć 1 Kor 3,11-15. Czytamy w tym
fragmencie o „ocalającym” ogniu:
Fundamentu bowiem nikt nie może
położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus
Chrystus. I tak jak ktoś na tym
fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy
lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień
[Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten,
którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś,
którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby
przez ogień.
Czym jest Msza św. gregoriańska?
Na czym polegają jej szczególne
przywileje? Czym się różni od 30 Mszy św. odprawionych w tej samej intencji
niekoniecznie dzień po dniu? Czym w ogóle różni się od jednej Mszy św., skoro
każda Eucharystia ma wartość nieskończoną? Msze Święte gregoriańskie tak „zadomowiły
się” w naszym życiu religijnym, że większość wiernych z pewnością nie potrafi
wytłumaczyć ich początków i sensu ich praktyki (najtrudniej bowiem wytłumaczyć
to, co najbardziej oczywiste). Wobec tego odpowiedź na postawione pytania
należy zacząć od przybliżenia źródła ich powstania. Choć instytucja Mszy
gregoriańskich znana jest prawu kanonicznemu, to jednak nie ukazał się żaden
dokument powołujący ją formalnie do życia. Obecnie obowiązujący Kodeks prawa
kanonicznego z 1983 roku także nic o nich nie wspomina. Rozumienie instytucji
Mszy gregoriańskich wypracowała nauka prawa, a jej ojcem jest papież Grzegorz
Wielki (590-604). Urodził się około 540 roku w Rzymie, w arystokratycznej
rodzinie. W trzydziestym roku życia został namiestnikiem Rzymu, czyli pretorem,
ale po dwóch latach zrezygnował z tego urzędu i wstąpił do zakonu benedyktynów.
Swoje wielkie posiadłości przeznaczył na klasztorne fundacje. Jako pierwszy
zakonnik w historii Kościoła został wybrany na papieża. Ze względu na wielkie
zasługi dla Kościoła, zwłaszcza za swoją działalność reformatorską, otrzymał
przydomek „Wielki” – jako jedyny obok papieża Leona I (440-461). Obok innych
dzieł pozostawił po sobie zawarte w czterech księgach Dialogi. Są one ludową
legendą o świętych, która miała wykazać siłę religii i zachęcić do życia
religijnego (Por. R. Fischer-Wollpert, Leksykon papieży, Kraków 1990, s.
37-39).
Św.
Grzegorz Wielki w czwartej księdze ‘Dialogów” opisał zdarzenie, od którego
biorą początek Msze gregoriańskie. Z tego właśnie względu warto chyba w całości
je przytoczyć: Nie mogę zamilczeć, co jak pamiętam, stało się w moim klasztorze
przed trzema laty. Był tam pewien mnich imieniem Justyn, znał się na leczeniu,
i gdy byłem w klasztorze, starannie mnie obsługiwał i w ustawicznych moich chorobach
zazwyczaj czuwał przy mnie. Zachorował i był umierający. Opiekował się nim w
chorobie jego rodzony brat Kopiosus, który również teraz tutaj w mieście
leczeniem zarabia na życie. Jednakże wspomniany Justyn, widząc, że jego kres
się zbliża, powiedział swemu bratu Kopiosowi, że ma ukryte trzy złote
pieniądze. Przed braćmi nie mógł tego ukryć; pilnie szukając i przerzucając
wszystkie jego lekarstwa, znaleźli owe złote pieniądze w jednym z tych
lekarstw. Gdy mi o tym doniesiono, nie mogłem obojętnie znieść tak wielkiego
występku brata, który wspólnie żył z nami, stałą bowiem w naszym klasztorze
było regułą, aby bracia tak wspólnie żyli, aby żaden z nich nie miał swej
osobistej własności. Bardzo zmartwiony, począłem rozmyślać, co mam uczynić, aby
umierającego nakłonić do pokuty, a żyjącym braciom dać naukę. Przywoławszy więc
do siebie Pretioza, tegoż klasztoru przeora, tak mu powiedziałem: „Idź i staraj
się, aby żaden z braci do umierającego się nie zbliżał; niech z żadnych ust nie
otrzymuje słów pociechy, a gdyby, umierając, pragnął, aby bracia doń przybyli,
ma mu jego rodzony brat powiedzieć, że z powodu tych solidów, jakie ukrywał,
wszyscy bracia się nim brzydzą, aby przynajmniej przy śmierci gorzko żałował za
swoją winę i oczyścił się z grzechu, jaki popełnił. Gdy umrze, jego ciało nie
ma być pochowane z ciałami braci, lecz koło jakiejś gnojówki zróbcie dół i
wrzućcie do niego jego ciało, a na nie wrzućcie trzy złote pieniądze, jakie
zostawił, i wołajcie wszyscy razem: »Pieniądze twoje niech będą z tobą na zatracenie!«
I przykryjcie go ziemią”. Chciałem w obu tych rzeczach pomóc braciom:
umierającemu, aby gorycz jego śmierci od winy go uwolniła, żyjącym zaś braciom,
aby tak surowy wyrok odstraszył ich od naśladowania jego winy. Tak się też
stało. Gdy bowiem ów mnich był umierający i usilnie pragnął braciom się
polecić, a żaden nie chciał do niego przybyć i z nim rozmawiać, powie dział mu
jego rodzony brat, dlaczego wszyscy nim się brzydzą. Ten zaraz za swą winę
bardzo żałował i umarł w swym zmartwieniu. Pochowano go tak, jak powiedziałem.
Wszyscy bracia, wstrząśnięci tą karą, poczęli jeden po drugim przynosić drobne,
liczne rzeczy, które według reguły mogli mieć u siebie, bardzo się bowiem
lękali, aby nic nie mieli, za co mogliby być zganieni. Gdy już od jego śmierci
minęło dni trzydzieści, począłem w duchu litować się nad zmarłym bratem i
myśleć z głębokim smutkiem o jego katuszach, i szukać jakiegoś środka, aby mu
pomóc. Wezwawszy do siebie Pretioza, przeora naszego klasztoru, smutny tak mu
powiedziałem: Już długo ów zmarły brat w ogniu jest męczony; musimy mu okazać
jakąś miłość i pomóc mu, o ile zdołamy, do uwolnienia. Idź więc i postaraj się,
aby od dzisiaj przez trzydzieści dni składano za niego Ofiarę, żeby ani jednego
dnia nie opuścić, w którym by zbawcza Hostia za niego złożona nie była”. Zaraz
odszedł i uczynił tak, jak powiedziałem. Gdy byliśmy zajęci innymi sprawami i
nie liczyliśmy minionych dni, ów zmarły brat pewnej nocy ukazał się w widzeniu
swemu rodzonemu bratu Kopiosowi. Gdy ten go ujrzał, zaraz zapytał: „Co z tobą,
bracie?” Odpowiedział: „Dotąd było źle, lecz teraz mi jest dobrze, bo dzisiaj
zostałem przyjęty do wspólnoty”. Zaraz Kopiosus zawiadomił o tym braci w
klasztorze. Bracia starannie po liczyli dnie, a właśnie był to dzień, w którym
po raz trzydziesty Ofiara za zmarłego została złożona. Ponieważ Kopiosus nie
wiedział o Ofierze braci, a ci nie wiedzieli o widzeniu Kopiosa, w tymże samym
czasie poznali: ten, co bracia uczynili, a oni, co on widział; widzenie i
Ofiara ze sobą się zgadzały. Z tego wyraźnie się okazało, że zmarły brat przez
zbawczą Hostię z katuszy został uwolniony (Św. Grzegorz Wielki, Dialogi, w:
Pisma starochrześcijańskich pisarzy, t. II, Warszawa 1969, s. 212-214).
Z tego
zatem wydarzenia i od tego papieża wzięły początek i nazwę Msze Święte
gregoriańskie – missae gregorianae, popularnie nazywane także gregoriankami.
Rozumiemy przez nie trzydzieści Mszy Świętych sprawowanych za jedną zmarłą
osobę. Innym ważnym elementem w tych Mszach jest ich ciągłość, to znaczy, że
mają być odprawiane codziennie przez trzydzieści dni, tak jak życzył sobie tego
św. Grzegorz: Aby od dzisiaj przez trzydzieści dni składano za niego Ofiarę,
żeby ani jednego dnia nie opuścić, w którym by zbawcza Hostia za niego złożona
nie była (Św. Grzegorz Wielki, Dialogi, w: Pisma starochrześcijańskich pisarzy,
t. II, Warszawa 1969, s. 214.).
Zwyczaj
odprawiania Mszy Świętych gregoriańskich przetrwał do naszych czasów, a Kościół
w swoich dokumentach aprobował go. Aprobata ta była wyraźna, a nie tylko
milcząca. I tak np. Sobór Trydencki potwierdza sensowność sprawowania
Eucharystii za zmarłych: Gdyby ktoś mówił, że Msza jest tylko ofiarą pochwalną
i dziękczynną lub jedynie pamiątką ofiary złożonej na krzyżu, a nie
przebłagalną; albo że pomaga wyłącznie przyjmującemu [Komunię] i nie powinna
być składana za żywych i umarłych, za grzechy, kary, zadośćuczynienia ani w
innych potrzebach – niech będzie wyklęty (Sobór Trydencki, Sesja 22: l/B. Nauka
i kanony o Najświętszej ofierze mszy świętej, w: Dokumenty soborów powszechnych,
t. IV, Kraków 2004, s. 647). W dokumentach tego soboru znajdujemy także
wypowiedzi odnoszące się wprost do Mszy gregoriańskich. Przy omawianiu różnych
nadużyć dotyczących należnej czci dla Ofiary Mszy wspomina się o zwyczajach
towarzyszących Mszom gregoriańskim (Por. SobórTrydencki, Dokumenty po sesji 21,
w: Dokumenty soborów powszechnych, dz. cyt, s. 630, 633; tamże, Sesja 22: II.
Dekret o odprawianiu mszy świętej, s. 651). Choć w tych dokumentach nie ma
wyrażonego stanowiska wobec tych Mszy, to jednak samo ich wspomnienie świadczy
o ich aprobacie przez najwyższą władzę kościelną. W wielu późniejszych
orzeczeniach ta aprobata jest już wyrażana wprost. Ponieważ nagromadzone opinie
teologów i kanonistów w sprawie odprawiania gregorianek budziły wątpliwości, 24
lutego 1967 roku ówczesna Kongregacja Soboru wydała – z polecenia papieża Pawła
VI – deklarację, w której uregulowała dyscyplinę kościelną mającą obowiązywać
przy odprawianiu Mszy gregoriańskich (Por. Sacra Congregatio Concilii, Declaratio de continuitatae
celebrationis missarum tricenarii gregoriani, 24 februarii 1967, AAS 59 (1967),
s. 229-230. Tekst polski w: Posoborowe prawodawstwo kościelne, 1.1, z. 1,
Warszawa 1968, s. 217). Zgodnie z normami tam zawartymi gregorianka może być
przerwana, ale tylko z racji nieprzewidzianej przeszkody, np. nagłej choroby,
albo z powodu innej rozumnej przyczyny, np. Mszy Świętej pogrzebowej lub za
nowożeńców. W ten sposób przerwana gregorianka – wyjaśnia deklaracja – ma z
woli Kościoła te same owoce wstawiennicze, jakie dotychczas przypisywała jej
praktyka Kościoła i pobożność wiernych. Po ustaniu przeszkody odprawiający
gregoriankę kapłan ma obowiązek dopełnienia jak najszybciej trzydziestu Mszy
Świętych. Ważność tej dyspozycji podkreśla także fakt, że Kongregacja Soboru
zobowiązała ordynariuszy do czuwania, by nie dochodziło w tej materii do
nadużyć.
Rozważając
praktykowany zwyczaj odprawiania trzydziestu Mszy Świętych za zmarłą osobę,
warto wspomnieć, iż bernardyni z Rzeszowa chcieli wprowadzić zwyczaj odprawiania
czterdziestu czterech Mszy Świętych – ąuadraginta ąuattuor Missarum. Msze te
sprawowane miały być jednak za osobę żywą i niekoniecznie musiała tutaj być
zachowana ciągłość czterdziestu czterech dni. Taka osoba, w której intencji
aplikowano by tę liczbę Mszy świętych, po swej śmierci miała zostać uwolniona
od kar czyśćcowych. Źródłem takiej praktyki miało być rzekome objawienie Boże,
jednak w krótkim czasie zaniechano jej, ponieważ została potępiona i zabroniona
przez Kongregację Świętego Oficjum dekretem z 17 marca 1934 roku, który uzyskał
aprobatę papieża Piusa XI. Co więcej, rozpowszechnianie takich Mszy i
przyjmowanie na nie stypendiów groziło duchownym karą suspensy, zaś świeckim
zakazem przyjmowania sakramentów. Kary
te były zaciągane ipso facto (Por. Suprema Sacra Congregatio S. Officii,
Decretum, Praxis ąuam dicunt „quadragintaquatuormissarum” reprobatur, 17 martii
1934, AAS 26 (1934), s. 233).
Na tym
tle zupełnie inaczej wyglądają Msze Święte gregoriańskie, które przez stulecie
przetrwały do naszych czasów i zyskały aprobatę władzy kościelnej. W tej
materii wartymi podkreślenia są słowa Świętej Kongregacji Odpustów, która w
dekrecie z 15 marca 1884 roku wyjaśniła, że zaufanie wiernych do Mszy
gregoriańskich jako szczególnie skutecznych dla uwolnienia zmarłego od kary
czyśćca należy uważać za rozumne i zgodne z wiarą (pia et rationabilis, et
praxis easdem Missas celebrandi est in Ecclesia aprobata) (Por. Sacra Congregatione Indulgentiarum, Decretum, De
Gregoriano Tricenańo de Altan 5. Gregorii In Monte Coelioetde Altribus
Gregorianisadinstar, 15 martii 1884, AAS 16(1884), s. 508-509).
Aplikowana
Msza Święta za osobę zmarłą ma na celu wstawiennictwo u Boga za tę osobę, by
wyprosić u Niego uwolnienie jej od kary za grzechy, czyli zbawienie. Mszy
gregoriańskiej od samego początku towarzyszyło mocne przekonanie wiernych o
szczególnej jej skuteczności dla zmarłych cierpiących w czyśćcu (Por. Sacra Congregatione Indulgentiarum, De Gregoriano
Missarum Tricenario, 24 augusti 1888, AAS 21 (1888), s. 254-256). Każda
sprawowana za zmarłą osobę Eucharystia ma taki właśnie skutek, jednak w
przypadku omawianych tutaj Mszy Świętych mamy do czynienia tylko z przekonaniem
wiernych, które wskazywało zawsze na szczególną ich skuteczność. Wymagana
liczba trzydziestu Mszy nie może być nigdy uważana za gwarancję wybawienia od
pokuty po śmierci, ale Msze gregoriańskie mogą być podstawą nadziei na
szczęśliwy los wiernych zmarłych. Ostateczna bowiem skuteczność tych Mszy i
zbawienie człowieka zależą od Pana Boga. Kościół nie przypisał im żadnych
przywilejów i odpustów, ale od czasów św. Grzegorza Wielkiego ocenia pozytywnie
zaufanie, jakie wierni w nich pokładają. Owszem, każda Eucharystia ma wartość
nieskończoną (Por. Jan Paweł II, Encyklika Ecclesia de Eucharistia. O Eucharystii
wżyciu Kościoła, 17 kwietnia 2003, nr 11), ale to nie znaczy, że wystarczyłoby
sprawować tylko jedną Mszę Świętą za daną zmarłą osobę. Wielość Mszy daje
osobie zamawiającej większa pewność zbawienia jej zmarłego bliskiego, a także
świadczy o trosce o jego życie wieczne. Skoro Eucharystia jest „sakramentem
miłości” (Benedykt XVI, Adhortacja apostolska Sacramentum Caritatis. 0
Eucharystii, źródle i szczycie życia i misji Kościoła, 22 lutego 2007, nr 1),
to czy można tę miłość wyrazić tylko w jednej sprawowanej Eucharystii? Czy
miłość nie wymaga dawania ciągłych dowodów? Czy miłość kończy się wraz ze
śmiercią i pogrzebem bliskiej osoby? Te retoryczne pytania wydają się
potwierdzać sensowność praktyki Mszy Świętych gregoriańskich.
Na koniec
jeszcze raz warto uściślić, że Msze gregoriańskie to trzydzieści Mszy Świętych
sprawowanych nieprzerwanie przez trzydzieści dni za jedną zmarłą osobę (nigdy
za wielu zmarłych) przez jednego bądź wielu kapłanów. Przerwanie ciągłości
trzydziestu dni możliwe jest tylko w nadzwyczajnych sytuacjach i domaga się
natychmiastowego uzupełnienia tej liczby Mszy Świętych, gdy ustanie przeszkoda
powodująca przerwę. Według wiary wiernych, potwierdzonej przez Kościół licznymi
dokumentami, Msze te są najbardziej skutecznym sposobem modlitwy za osoby,
które potrzebują oczyszczenia po śmierci. Z tego właśnie względu praktyka taka
winna być zachowywana i polecana[4].
(o. Marek Saj CSsR)
Gregorianka – czyli właściwie co?
Zgorszenie
- Wszystko zaczęło się od zgorszenia[5].
Papież Grzegorz Wielki, jeszcze zanim został wybrany na Stolicę Piotrową, był
przełożonym klasztoru, który założył – na wzgórzu Celio w Rzymie. Zmarł tam
pewien brat, który zasiał zgorszenie tuż po śmierci. Przy jego ciele znaleziono
bowiem złote monety, których obecność jasno sprzeciwiała się regule życia tego
zakonu, a więc braku własnych dóbr materialnych. Tradycja dopowiada, że
pochowano go w niepoświęconej ziemi, w ukryciu. Grzegorz Wielki miał jednak
wyrzuty sumienia z powodu tego brata. Postanowił, aby w jego intencji
codziennie były odprawiane msze św. I tak też się stało. W 30. dniu odprawiania
Najświętszej Ofiary zdarzyła się jednak niebywała rzecz. Zmarły brat, za
którego odprawiane były msze św., ukazał się jednemu ze swoich współbraci i
zakomunikował mu, że został uwolniony od kary. Zdezorientowany brat nie
wiedział o odprawianych mszach św., szybko więc powiedział o tym pozostałym
zakonnikom. Okazało się jedno: te 30 odprawionych w jego intencji mszy św. go
zbawiło.
Łaska - Nie trzeba było wiele, by wieść o tym
cudownym wydarzeniu rozeszła się w najdalsze strony. Co więcej, ludzie zaczęli
zamawiać 30 kolejnych mszy św. w intencjach bliskich zmarłych. Kościół,
ujrzawszy fenomen tego zjawiska, uznał je oficjalnie w 1884 r. za słuszną i
zgodną z wiarą katolicką formę orędownictwa za zmarłymi. To wszystko skłania do
wniosku, że Bóg z każdego zła może wyprowadzić prawdziwe dobro. W tym przypadku
to nasza modlitwa za zmarłych, którzy – jak każdy człowiek na ziemi – obciążeni
byli karą za swoje grzechy.
Jak wygląda to jednak w praktyce? Ksiądz Andrzej Dańczak na internetowym portalu Radia Maryja, dokładnie określa, jak wygląda to w rzeczywistości: Msze gregoriańskie mogą być odprawiane za jednego tylko zmarłego, nigdy zaś zbiorowo za kilku zmarłych. Wskazuje się także, że nie jest konieczne, aby podobne msze św. były odprawiane zawsze przez tego samego kapłana lub przy tym samym ołtarzu (kościele). Ważna jest ciągłość dni, same natomiast msze św. mogą być sprawowane przez wielu księży i w wielu miejscach. I jeszcze jedno: dwie msze gregoriańskie tego samego cyklu nie mogą zostać odprawione jednego dnia; muszą to być dni po sobie następujące. Chciejmy się modlić za zmarłych. Nasza modlitwa jest naprawdę zbawienna.
[1] Źródło:https://katowice.dominikanie.pl/intencje/gregorianskie/
[2] https://wiadomosci.onet.pl/religia/modlitwa-za-zmarlego-pomaga-zmarlym-w-czysccu/lttjk2v
[3] http://ewangelizuj.pl/artykuly/co-mowi-biblia-na-temat-modlitwy-za-zmarlych/
[4] Jakie są
inne rodzaje mszy świętych? W naszym kościele odprawiamy następujące rodzaje
intencji:
indywidualna; roczna za zmarłych; gregoriańska;
bezgodzinowa; bezdatowa.
Komentarze
Prześlij komentarz
Nieustanne potrzeby??? Nieustająca Pomoc!!!
Witamy u Mamy!!!