Matka Boża Bolesna. Nasza orędowniczka w cierpieniu
To święto można potraktować także
jako hołd oddany wszystkim rodzicom, którzy doświadczyli bólu utraty dziecka.
Nasze życie składa się, tak jak w
różańcu, i z części radosnych i z bolesnych, i ze światła, a także w pewnych
momentach i z chwalebnych. W zależności od okresu i okoliczności mniej czy
bardziej zależnych od nas.
Święto Matki Bożej Bolesnej
skłania nas do pochylenia się nad tymi momentami najtrudniejszymi w naszym
życiu.
Śmierć bliskiej osoby, drogiej
sercu, zwłaszcza dziecka, niezależnie od tego czy było w wieku płodowym, czy
kilku miesięcy, czy 5 lat czy też 42, to doświadczenie bólu rodzicielskiego
jednego z najcięższych egzystencjalnie. Ktoś zauważył, że istnieje określenie
na stan utraty współmałżonka – to wdowieństwo. Ale chyba nie istnieje konkretna
nazwa stanu utraty dziecka przez rodzica, rodziców
To święto Matki Boskiej Bolesnej
można potraktować także poniekąd jako hołd oddany wszystkim rodzicom, matkom i
ojcom, którzy doświadczyli bólu utraty potomstwa poprzez nagłą śmierć lub
poprzez drogę towarzyszenia umierającemu, choremu dziecku. Nieważne czy małemu
czy dorosłemu. Po prostu własne dziecko, bo takim pozostanie do końca życia
niezależnie od wieku.
Do naszych furt klasztornych
przychodzą i zwracają się o pomoc różne osoby. Powierzają biedy i troski
własne, jak i swoich najbliższych – często uważając nas, osoby zakonne, za
ostatnie deski ratunku w pośrednictwie u Boga. Szukają wsparcia i zrozumienia,
czasem oczekują tylko wysłuchania, aby komuś po prostu powiedzieć, podzielić
się bólem.
Wydaje się, że jednym z
najbardziej przejmujących i niezwykle trudnych doświadczeń jest, gdy rodzice
lub jeden z rodziców, najczęściej matka, przychodzą czy dzwonią w sprawie
swoich dzieci. Jest rozpacz młodej matki zdesperowanej z powodu swojego małego
dziecka, czy niemowlęcia, które traci niemalże na oczach z powodu choroby,
błagającej o cud życia, czy zdrowia. Ból kobiety po kolejnym poronieniu.
Inny jest ból, niemalże
wewnętrznie rozdzierający, rodziców martwiących się o swoje dorosłe dzieci,
którym coś nie wyszło w życiu, nie ułożyli go sobie najlepiej: na przykład
córka popadła w chorobę, nałogi, nie może ukończyć studiów. Jest ich
bezradność, bo nie umieją, nie wiedzą jak pomoc dziecku, aby było szczęśliwe.
Jest przeszywające cierpienie
matki, która straciła w niejasnych okolicznościach dorosłą córkę za granicą,
żal i ból ogromny – bo nie była pojednana z Kościołem – że umarła bez
sakramentów. Albo ściskający gardło ból matki proszącej o modlitwę za córkę czy
syna, poruszające cierpienie matki, która straciła w przeciągu kilku dni 40-
letnia córkę w wyniku nagłej piorunującej choroby.
I wiele innych przykładów
doświadczenia ludzkiego cierpienia, jedynie Bogu samemu znanego.
„A pod krzyżem Matka stała,
stabat Mater dolorosa…”.
Co z tego, że doskonale wiemy, że
cierpienie i śmierć to nieuniknione elementy naszej egzystencji. Łatwo mówić,
ale gdy to się właśnie nam samym lub naszym bliskim przydarza…
Te i inne ludzkie niedole zanosimy
do Boga, jako ostatniej deski ratunku, prosząc Go o ukojenie w cierpieniu dla
osoby proszącej i wsparcie dla potrzebującej modlitwy. Ludzkie słowa w takich
momentach są nieporadne. Pozostaje pełne szacunku wysłuchanie, czasem ze
spuszczonymi z bezradności oczyma i powierzenie tego Bożemu miłosierdziu.
„Stabat Mater dolorosa…”.
Ból Maryi, Matki Jezusa pod
krzyżem, na którym umarł Jej Syn pierworodny i umiłowany. Jej dziecko. W tym to
doświadczeniu trzeba nam zanurzyć wszelkie bóle i strapienia rodziców, bo i
Matka Boża, sama, tak po ludzku, doświadczyła cierpienia i współcierpienia
swego Syna Jezusa Chrystusa. To Ona prowadzi nas w ciszy naszych wszelkich
cierpień ku porankowi życia i zmartwychwstania swojego Syna, którego spotka na
nowo po ciszy Wielkiej Soboty.
Powierzajmy siebie, a zwłaszcza
innych, tych potrzebujących szczególnego wsparcia, sercu Maryi, wpatrujmy się w
Jej oblicze pełne ufności względem Życia, które nosiła pod swoim sercem i ku
któremu prowadzi nas.
„Przeto, Orędowniczko nasza, one
miłosierne oczy na nas zwróć, a Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po
tym wygnaniu nam okaż…”.
Komentarze
Prześlij komentarz
Nieustanne potrzeby??? Nieustająca Pomoc!!!
Witamy u Mamy!!!