Patris Corde
LIST APOSTOLSKI - PATRIS CORDE OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA Z OKAZJI 150. ROCZNICY OGŁOSZENIA ŚWIĘTEGO JÓZEFA PATRONEM KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO
Patris corde - ojcowskim sercem: tak Józef umiłował Jezusa, nazywanego we wszystkich czterech Ewangeliach „synem Józefa”[1].
Mateusz i Łukasz, dwaj ewangeliści, którzy ukazali
jego postać, niewiele mówią, ale wystarczająco dużo, aby zrozumieć, jakim był
ojcem oraz misję powierzoną mu przez Opatrzność.
Wiemy, że był skromnym cieślą (por. Mt 13, 55),
zaręczonym z dziewicą Maryją (por. Mt 1, 18; Łk 1, 27); „człowiekiem
sprawiedliwym” (Mt 1, 19), zawsze gotowym na wypełnianie woli Boga objawiającej
się w Jego Prawie (por. Łk 2, 22.27.39) i w czterech snach (por. Mt 1, 20; 2,
13.19.22). Po długiej i żmudnej podróży z Nazaretu do Betlejem, zobaczył
Mesjasza rodzącego się w stajni, bo gdzie indziej „nie było dla nich miejsca”
(Łk 2, 7). Był świadkiem oddawania Jemu czci przez pasterzy (por. Łk 2, 8-20) i
Magów (por. Mt 2, 1-12), którzy reprezentowali odpowiednio lud Izraela i ludy
pogańskie.
Miał odwagę podjąć się prawnego ojcostwa Jezusa,
któremu nadał imię objawione przez Anioła: „nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi
swój lud od jego grzechów” (Mt 1, 21). Jak wiadomo, wśród ludów starożytnych
nadawanie imienia osobie lub rzeczy oznaczało nabycie ich na własność, jak to
uczynił Adam w opisie Księgi Rodzaju (por. 2, 19-20).
W świątyni, czterdzieści dni po narodzeniu, Józef
wraz z Matką ofiarował Dziecię Panu i ze zdumieniem wysłuchał proroctwa, które
Symeon wygłosił w odniesieniu do Jezusa i Maryi (por. Łk 2, 22-35). Aby bronić
Jezusa przed Herodem, zamieszkał w Egipcie jako obcy (por. Mt 2, 13-18). Po
powrocie do ojczyzny zamieszkał w ukryciu, w małej, nieznanej wiosce Nazaret w
Galilei – skąd, jak mówiono, „nie powstaje żaden prorok” i „nie może być nic
dobrego” (por. J 7, 52; 1, 46) – daleko od Betlejem, swego miasta rodzinnego, i
od Jerozolimy, gdzie wznosiła się świątynia. Kiedy właśnie podczas pielgrzymki
do Jerozolimy zgubili dwunastoletniego
Jezusa, On i Maryja szukali Go w udręce i znaleźli w świątyni, kiedy rozmawiał
z nauczycielami Prawa (por. Łk 2, 41-50).
Po Maryi, Matce Bożej, żaden święty nie zajmuje w
Magisterium papieskim tyle miejsca, co Józef, Jej oblubieniec. Moi poprzednicy
pogłębili orędzie zawarte w kilku danych przekazanych przez Ewangelię, aby
wyraźniej podkreślić jego centralną rolę w historii zbawienia: błogosławiony
Pius IX ogłosił go «Patronem Kościoła katolickiego»[2], czcigodny Pius XII
przedstawił go jako «Patrona robotników»[3] a święty Jan Paweł II jako
«Opiekuna Zbawiciela»[4]. Ludzie przyzywają go jako «patrona dobrej
śmierci»[5].
Dlatego też, w 150. rocznicę ogłoszenia go przez
bł. Piusa IX, 8 grudnia 1870 r., Patronem Kościoła Katolickiego, chciałbym
podzielić się z wami kilkoma osobistymi refleksjami na temat tej niezwykłej
postaci, tak bliskiej ludzkiej kondycji każdego z nas, aby – jak mówi Jezus –
„usta wyrażały to, co obfituje w sercu” (por. Mt 12, 34). Pragnienie to
narastało w ciągu minionych miesięcy pandemii, w których możemy doświadczyć,
pośród dotykającego nas kryzysu, że „nasze życia są tkane i wpierane przez
zwykłe osoby – zazwyczaj zapominane – które nie występują w tytułach gazet i
magazynów, ani na wielkiej scenie ostatniego show, lecz niewątpliwie dziś zapisują
decydujące wydarzenia na kartach naszej historii – są nimi lekarze,
pielęgniarki i pielęgniarze, pracownicy supermarketów, sprzątacze, opiekunowie
i opiekunki, kierowcy samochodów dostawczych, siły porządkowe, wolontariusze,
kapłani, zakonnice i wielu innych, którzy zrozumieli, że nikt nie ratuje się
sam. [...] Ileż osób codziennie praktykuje cierpliwość i napełnia innych
nadzieją, starając się nie siać paniki, ale współodpowiedzialność. Iluż ojców,
matek, dziadków i babć, nauczycieli pokazuje naszym dzieciom, poprzez małe,
codzienne gesty, jak stawiać czoło kryzysowi i go pokonywać, dostosowując
zwyczaje, podnosząc wzrok i zachęcając do modlitwy. Ileż osób modli się,
ofiarowuje i wstawia w intencji dobra wszystkich”[6]. Wszyscy mogą znaleźć w św. Józefie, mężu,
który przechodzi niezauważony, człowieku codziennej obecności, dyskretnej i
ukrytej, orędownika, pomocnika i przewodnika w chwilach trudnych. Święty Józef
przypomina nam, że ci wszyscy, którzy są pozornie ukryci lub na „drugiej
linii”, mają wyjątkowy czynny udział w historii zbawienia. Im wszystkim należy
się słowo uznania i wdzięczności.
1.
Ojciec umiłowany
Wielkość św. Józefa polega na tym, że był on
oblubieńcem Maryi i ojcem Jezusa. Jako taki „stał się sługą powszechnego
zamysłu zbawczego”, jak mówi św. Jan Chryzostom[7].
Św. Paweł VI zauważa, że jego ojcostwo wyrażało
się konkretnie w tym, że „uczynił ze swego życia służbę, złożył je w ofierze
tajemnicy wcielenia i związanej z nią odkupieńczej misji; posłużył się władzą,
przysługującą mu prawnie w świętej Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie,
ze swego życia, ze swej pracy; przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej
miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w
miłość oddaną na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu”[8].
Ze względu na tę rolę w historii zbawienia, św.
Józef jest ojcem, który zawsze był miłowany przez lud chrześcijański, o czym
świadczy fakt, że na całym świecie poświęcono mu wiele kościołów; że wiele
instytutów zakonnych, bractw i grup kościelnych inspiruje się jego duchowością
i nosi jego imię; że od wieków odbywają się na jego cześć różne święte
misteria. Wielu świętych było jego gorliwymi czcicielami, wśród nich Teresa z
Avila, która przyjęła go jako swego adwokata i pośrednika, często powierzała mu
siebie i otrzymywała wszystkie łaski, o które prosiła; zainspirowana swoim
doświadczeniem, Święta zachęcała innych
do tej pobożności[9].
W każdej książeczce do nabożeństwa można znaleźć
jakąś modlitwę do św. Józefa. Szczególne wezwania kierowane są do niego w każdą
środę, a zwłaszcza przez cały marzec, miesiąc tradycyjnie jemu poświęcony[10].
Ufność ludu do św. Józefa streszcza się w
wyrażeniu: „Ite ad Ioseph”, które odwołuje się do czasu głodu w Egipcie, kiedy
ludzie prosili faraona o chleb, a on odpowiedział: „Udajcie się do Józefa i, co
on wam powie, czyńcie” (Rdz 41, 55). Chodziło o Józefa, syna Jakuba, który
został sprzedany z zazdrości przez swoich braci (por. Rdz 37, 11-28) i który –
według narracji biblijnej – stał się później rządcą Egiptu (por. Rdz 41,
41-44).
Jako potomek Dawida (por. Mt 1, 16-20), z którego
korzenia miał się narodzić Jezus, zgodnie z obietnicą daną Dawidowi przez
proroka Natana (por. 2 Sm 7), oraz jako oblubieniec Maryi z Nazaretu, święty
Józef jest łącznikiem między Starym a Nowym Testamentem.
2. Ojciec czuły
Józef widział, jak Jezus wzrastał z dnia na dzień
„w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52). Podobnie jak Pan
uczynił to z Izraelem, tak i on „uczył Go chodzić, biorąc Go za rękę: był dla
Niego, jak ojciec, który podnosi dziecko do policzka, pochyla się nad nim, aby
go nakarmić” (por. Oz 11, 3-4).
Jezus widział w Józefie czułość Boga: „Jak się
lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją” (Ps
103,13).
Józef z pewnością słyszał jak rozbrzmiewały w
synagodze, podczas modlitwy psalmami słowa, że Bóg Izraela jest Bogiem
czułości[11], że jest dobry dla wszystkich a „Jego miłosierdzie ogarnia
wszystkie Jego dzieła” (Ps 145, 9).
Historia zbawienia wypełnia się „w nadziei, wbrew
nadziei” (por. Rz 4, 18) poprzez nasze słabości. Zbyt często myślimy, że Bóg
polega tylko na tym, co w nas dobre i zwycięskie, podczas gdy w istocie
większość Jego planów jest realizowana poprzez nasze słabości i pomimo nich.
Paweł mówi: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został
oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie
unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz
[Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się
doskonali»” (2 Kor 12, 7-9).
Jeśli taka jest perspektywa ekonomii zbawienia, to
musimy nauczyć się akceptować naszą słabość z głęboką czułością[12].
Zły sprawia, że patrzymy na naszą kruchość z
osądem negatywnym, podczas gdy Duch z czułością wydobywa ją na światło dzienne.
Czułość jest najlepszym sposobem dotykania tego, co w nas kruche. Wskazywanie
palcem i osąd, który stosujemy wobec innych, są bardzo często oznaką naszej
niezdolności do zaakceptowania własnej słabości, własnej kruchości. Jedynie
czułość uchroni nas od dzieła oskarżyciela (por. Ap 12, 10). Dlatego ważne jest
spotkanie z Bożym miłosierdziem, zwłaszcza w sakramencie Pojednania,
doświadczając prawdy i czułości. Paradoksalnie, nawet Zły może powiedzieć nam
prawdę, ale czyni to, aby nas potępić. Wiemy jednak, że Prawda, która pochodzi
od Boga, nas nie potępia, lecz akceptuje nas, obejmuje, wspiera, przebacza nam.
Prawda zawsze ukazuje się nam jako miłosierny ojciec z przypowieści (Łk 15, 11-32):
wychodzi nam na spotkanie, przywraca nam godność, stawia nas z powrotem na
nogi, wyprawia dla nas ucztę, z uzasadnieniem: „ten mój syn był umarły, a znów
ożył; zaginął, a odnalazł się” (w. 24).
Także poprzez niepokój Józefa przenika wola Boga,
Jego historia, Jego plan. W ten sposób Józef uczy nas, że posiadanie wiary w
Boga obejmuje również wiarę, że może On działać także poprzez nasze lęki, nasze
ułomności, nasze słabości. Uczy nas także, że pośród życiowych burz nie
powinniśmy bać się oddać Bogu ster naszej łodzi. Czasami chcielibyśmy mieć
wszystko pod kontrolą, ale On zawsze ma szersze spojrzenie.
3. Ojciec posłuszny
Tak jak Bóg uczynił to z Maryją, gdy objawił Jej
swój plan zbawienia, podobnie objawił swoje plany Józefowi poprzez sny, które w
Biblii, jak i u wszystkich ludów starożytnych, były uważane za jeden ze
środków, za pomocą których Bóg ujawnia swoją wolę[13].
Józef jest głęboko zaniepokojony w obliczu
niewytłuma¬czalnej ciąży Maryi: nie chce Jej „oskarżać publicznie”[14], ale
postanawia „oddalić Ją potajemnie” (Mt 1, 19). W pierwszym śnie anioł pomaga mu
rozwiązać jego poważny dylemat: „Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej
Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi
Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt
1, 20-21). Jego reakcja była natychmiastowa: „Zbudziwszy się ze snu, Józef
uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1, 24). Dzięki posłuszeństwu
przezwyciężył swój dramat i ocalił Maryję.
W drugim śnie anioł nakazuje Józefowi: „Wstań, weź
Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod
będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić” (Mt 2, 13). Józef nie wahał się, był
posłuszny, nie zastanawiając się nad trudnościami, które napotka: „Wstał, wziął
w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci
Heroda” (Mt 2, 14-15).
W Egipcie Józef ufnie i cierpliwie oczekiwał od
anioła obiecanego powiadomienia, by powrócić do swojego kraju. Gdy tylko Boży
posłaniec, w trzecim śnie, poinformowawszy go, że ci, którzy usiłowali zabić
Dziecię, nie żyją, kazał mu wstać, zabrać ze sobą Dziecię i Matkę, i wrócić do
ziemi Izraela (por. Mt 2, 19-20), po raz kolejny był bez wahania posłuszny:
„Wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela” (Mt 2, 21).
Jednak w drodze powrotnej, „gdy posłyszał, że w
Judei panuje Archelaos w miejsce ojca swego Heroda, bał się tam iść.
Otrzymawszy zaś we śnie nakaz – a to zdarza się już po raz czwarty – udał się w
strony Galilei. Przybył do miasta, zwanego Nazaret, i tam osiadł” (Mt 2,
22-23).
Ewangelista Łukasz, ze swej strony, relacjonuje,
że Józef podjął długą i niewygodną podróż z Nazaretu do Betlejem, zgodnie z
rozporządzeniem cesarza Cezara Augusta, związanym ze spisem ludności, żeby dać
się zapisać w mieście, z którego pochodził. I właśnie w tych okolicznościach
narodził się Jezus (por. 2, 1-7) i został zapisany w rejestrze Imperium, tak
jak wszystkie inne dzieci.
Zwłaszcza św. Łukasz zadał sobie trud, by pokazać,
że Rodzice Jezusa przestrzegali wszystkich przepisów Prawa: obrzędów obrzezania
Jezusa, oczyszczenia Maryi po porodzie, ofiarowania pierworodnego Bogu (por. 2,
21-23)[15].
W każdych okolicznościach swojego życia Józef
potrafił wypowiedzieć swoje „fiat”, jak Maryja podczas Zwiastowania i Jezus w
Getsemani.
Józef, jako głowa rodziny, uczył Jezusa, by był
poddany swoim rodzicom (por. Łk 2, 51), zgodnie z przykazaniem Bożym (por. Wj
20, 12).
W ukryciu, w Nazarecie, w szkole Józefa, Jezus
nauczył się wypełniać wolę Ojca. Wola ta stała się Jego codziennym pokarmem
(por. J 4, 34). Nawet w najtrudniejszym momencie swojego życia, przeżywanym w
Getsemani, wolał czynić wolę Ojca, a nie swoją własną[16], i stał się
„posłuszny aż do śmierci [...] na krzyżu” (Flp 2, 8). Z tego powodu autor Listu
do Hebrajczyków podsumowuje: Jezus „nauczył się posłuszeństwa przez to, co
wycierpiał” (5, 8).
Z tych wszystkich wydarzeń wynika, że „Bóg wezwał
św. Józefa, aby służył bezpośrednio osobie i misji Jezusa poprzez sprawowanie
swego ojcostwa: właśnie w ten sposób Józef współuczestniczy w pełni czasów w
wielkiej tajemnicy odkupienia i jest prawdziwie sługą zbawienia”[17].
4. Ojciec przyjmujący
Józef przyjął Maryję nie stawiając warunków
uprzednich. Ufa słowom Anioła. „Szlachetność jego serca sprawia, że podporządkowuje
miłości to, czego nauczyło go prawo. A dziś na tym świecie, w którym oczywista
jest psychologiczna, słowna i fizyczna przemoc w stosunku do kobiet, Józef jawi
się jako mężczyzna okazujący szacunek, delikatny, który – choć nie ma
wszystkich informacji – opowiada się za reputacją, godnością i życiem Maryi. A
wobec jego wątpliwości, jak postąpić najlepiej, Bóg pomógł mu w wyborze,
oświetlając jego osąd”[18].
Wiele razy zachodzą w naszym życiu wydarzenia,
których znaczenia nie rozumiemy. Naszą pierwszą reakcją jest często
rozczarowanie i bunt. Józef odkłada na bok swoje rozumowanie, aby uczynić
miejsce dla tego, co się dzieje, choć może mu się to zdawać tajemnicze,
akceptuje, bierze za to odpowiedzialność i godzi się ze swoją historią. Jeśli
nie pogodzimy się z naszą historią, nie będziemy w stanie uczynić żadnego
następnego kroku, ponieważ zawsze pozostaniemy zakładnikami naszych oczekiwań i
wynikających z nich rozczarowań.
Życie duchowe, ukazywane nam przez Józefa, nie
jest drogą, która wyjaśnia, ale drogą, która akceptuje. Jedynie na podstawie
tego przyjęcia, tego pojednania, możemy również wyczuć wspanialszą historię,
jej głębsze znaczenie. Zdaje się, jakby to było echo żarliwych słów Hioba,
który odpowiada na zachętę swojej żony do buntu ze względu na całe zło, jakiego
doznał: „Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?” (Hi 2,
10).
Józef nie jest człowiekiem biernie zrezygnowanym.
Jego uczestnictwo jest mężne i znaczące. Akceptacja jest sposobem, w jaki
przejawia się w naszym życiu dar męstwa, który otrzymujemy od Ducha Świętego.
Jedynie Pan może dać nam moc, aby przyjąć życie takim, jakim jest, aby uczynić
miejsce także dla tej przeciwstawnej, nieoczekiwanej, rozczarowującej części
naszego istnienia.
Przyjście Jezusa między nas jest darem Ojca, aby
każdy mógł się pojednać z rzeczywistością swojej historii, nawet jeśli jej do
końca nie rozumie.
Podobnie, jak Bóg powiedział do naszego Świętego:
„Józefie, synu Davida, nie bój się” (Mt 1, 20), zdaje się powtarzać także i
nam: „Nie lękajcie się!”. Musimy odłożyć na bok nasz gniew i rozczarowanie, a
uczynić miejsce, bez żadnej światowej rezygnacji, ale z męstwem pełnym nadziei,
na to, czego nie wybraliśmy, a jednak istnieje. Akceptacja życia w ten sposób
wprowadza nas w ukryty sens. Życie każdego z nas może zacząć się na nowo w
cudowny sposób, jeśli znajdziemy odwagę, by przeżywać je zgodnie z tym, co mówi
nam Ewangelia. I nie ma znaczenia, czy obecnie wszystko zdało się przybrać zły
obrót i czy pewne rzeczy są teraz nieodwracalne. Bóg może sprawić, że kwiaty
zaczną kiełkować między skałami. Nawet jeśli nasze serce coś nam wyrzuca, On
„jest większy od naszego serca i zna wszystko” (1 J 3, 20).
Po raz kolejny powraca realizm chrześcijański,
który nie odrzuca niczego, co istnieje. Rzeczywistość, w swojej tajemniczej
nieredukowalności i złożoności jest nośnikiem sensu istnienia z jego światłami
i cieniami. To właśnie sprawia, że apostoł Paweł mówi: „Wiemy też, że Bóg z
tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28). A św.
Augustyn dodaje: „nawet i ze złego” (etiam illud quod malum dicitur)[19]. W
takiej ogólnej perspektywie wiara nadaje sens każdemu wydarzeniu radosnemu lub
smutnemu.
Nie chcemy zatem myśleć, że wierzyć to znaczy
znajdować łatwe, pocieszające rozwiązania. Wiara, której uczył nas Chrystus,
jest raczej tą wiarą, którą widzimy u św. Józefa, nie szukającego dróg na
skróty, ale stawiającego czoła „z otwartymi oczyma” temu, co się jemu
przytrafia, biorąc za to osobiście odpowiedzialność.
Akceptacja Józefa zachęca nas do akceptacji
innych, bez wykluczenia, takimi jakimi są, zastrzegając szczególne umiłowanie
dla słabych, ponieważ Bóg wybiera to, co słabe (por. 1 Kor 1, 27), jest „ojcem
dla sierot i dla wdów opiekunem” (Ps 68, 6) i nakazuje miłować cudzoziemców[20].
Wyobrażam sobie, że postawa Józefa była
dla Jezusa źródłem inspiracji dla przypowieści o synu marnotrawnym i
miłosiernym ojcu (por. Łk 15, 11-32).
5. Ojciec z twórczą odwagą
Jeśli pierwszym etapem prawdziwego wewnętrznego
uzdrowienia jest przyjęcie własnej historii, to znaczy uczynienie w sobie
miejsca także na to, czego nie wybraliśmy w naszym życiu, musimy dodać jeszcze
jedną ważną cechę: twórczą odwagę. Ujawnia się ona szczególnie wtedy, gdy
napotykamy na trudności. W obliczu trudności można bowiem zatrzymać się i zejść
z pola walki, lub jakoś coś wymyślić. Czasami to właśnie trudności wydobywają z
każdego z nas możliwości, o posiadaniu których nawet nie mieliśmy pojęcia.
Wiele razy, czytając „Ewangelie dzieciństwa”,
zastanawiamy się, dlaczego Bóg nie zadziałał bezpośrednio i wyraźnie. Ale Bóg
interweniuje poprzez wydarzenia i ludzi. Józef jest człowiekiem, przez którego
Bóg troszczy się o początki historii odkupienia. Jest on prawdziwym „cudem”,
dzięki któremu Bóg ocala Dziecię i Jego Matkę. Bóg działa ufając w twórczą
odwagę tego człowieka, który przybywając do Betlejem i nie znajdując miejsca,
gdzie Maryja mogłaby porodzić, przystosowuje stajnię i urządza tak, aby stała
się jak najbardziej gościnnym miejscem dla przychodzącego na świat Syna Bożego
(por. Łk 2, 6-7). W obliczu zagrożenia ze strony Heroda, który chce zabić
Dziecko, po raz kolejny we śnie Józef zostaje ostrzeżony, by bronić Dziecięcia,
i w środku nocy organizuje ucieczkę do Egiptu (por. Mt 2, 13-14).
Czytając powierzchownie te opisy, zawsze odnosimy
wrażenie, że świat jest na łasce silnych i możnych, ale „dobra nowina”
Ewangelii polega na ukazaniu, iż pomimo despotyzmu i przemocy władców
ziemskich, Bóg zawsze znajduje sposób, by zrealizować swój plan zbawienia.
Także nasze życie czasem zdaje się być zdane na łaskę silnych, ale Ewangelia
mówi nam, że Bóg zawsze potrafi ocalić to, co się liczy, pod warunkiem, że
użyjemy tej samej twórczej odwagi, co cieśla z Nazaretu, który potrafi
przekształcić problem w szansę, pokładając zawsze ufność w Opatrzności.
Jeśli czasami Bóg zdaje się nam nie pomagać, nie
oznacza to, że nas opuścił, ale że pokłada w nas ufność i w tym, co możemy
zaplanować, wymyślić, znaleźć.
Jest to ta sama odwaga twórcza, jaką wykazali się
przyjaciele paralityka, którzy, by przedstawić go Jezusowi, spuścili go z dachu
(por. Łk 5, 17-26). Trudność nie powstrzymała śmiałości i uporu owych
przyjaciół. Byli przekonani, że Jezus może uzdrowić chorego i „nie mogąc z
powodu tłumu w żaden sposób go przynieść, wyszli na płaski dach i przez powałę
spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa. On widząc ich wiarę rzekł:
«Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy»” (ww. 19-20). Jezus docenia
twórczą wiarę, z jaką ci ludzie starają się przyprowadzić do Niego swego
chorego przyjaciela.
Ewangelia nie podaje żadnych informacji na temat
tego, jak długo Maryja i Józef pozostali z Dzieciątkiem w Egipcie. Na pewno
jednak musieli jeść, znaleźć dom, pracę. Nie potrzeba wiele wyobraźni, aby
wypełnić milczenie Ewangelii na ten temat. Święta Rodzina musiała zmierzyć się
z konkretnymi problemami, jak wszystkie inne rodziny, jak wielu naszych braci i
sióstr migrantów, którzy także i dziś narażają swe życie, zmuszeni przez
nieszczęścia i głód. W tym sensie uważam, że św. Józef jest doprawdy szczególnym
patronem tych wszystkich, którzy są zmuszeni do opuszczenia swojej ziemi z
powodu wojny, nienawiści, prześladowań i nędzy.
Na końcu każdej historii, której Józef jest
bohaterem, Ewangelia zauważa, że wstaje on, zabiera ze sobą Dziecię i Jego
Matkę, i czyni to, co Bóg mu nakazał (por. Mt 1, 24; 2, 14.21). Istotnie, Jezus
i Maryja, Jego Matka, są najcenniejszym skarbem naszej wiary[21].
W planie zbawienia nie można oddzielać Syna od
Matki, od Tej, która „postępowała naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymywała
wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do krzyża”[22].
Musimy zawsze zadawać sobie pytanie, czy z całych
sił strzeżemy Jezusa i Maryi, którzy w tajemniczy sposób są powierzeni naszej
odpowiedzialności, naszej trosce, naszej opiece. Syn Wszechmogącego Boga
przychodzi na świat, przyjmując stan wielkiej słabości. Staje się tym, który
potrzebuje Józefa, by był broniony,
chroniony, otoczony opieką, wychowywany. Bóg ufa temu człowiekowi, podobnie jak
Maryja, która odnajduje w Józefie tego, który nie tylko chce ocalić Jej życie,
ale który zawsze będzie się troszczył o Nią i o Dziecko. Zatem święty Józef nie
może nie być Opiekunem Kościoła, ponieważ Kościół jest kontynuacją Ciała
Chrystusa w dziejach, a jednocześnie w macierzyństwie Kościoła zacienione jest
macierzyństwo Maryi[23]. Józef, chroniąc Kościół, nieprzerwanie chroni Dziecię
i Jego Matkę, a także my, kochając Kościół, wciąż kochamy Dziecię i Jego Matkę.
To Dziecię jest Tym, który powie: „Wszystko, co
uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt
25, 40). Tak więc każdy potrzebujący, każdy ubogi, każdy cierpiący, każdy
umierający, każdy obcy, każdy więzień, każdy chory to „Dziecię”, którego Józef
nadal strzeże. Dlatego św. Józef jest przyzywany jako opiekun nieszczęśliwych, potrzebujących,
wygnańców, cierpiących, ubogich, umierających. I właśnie dlatego Kościół nie
może nie kochać przede wszystkim ostatnich, ponieważ Jezus umiłował ich
szczególnie, sam utożsamił się z nimi. Od Józefa musimy nauczyć się tej samej
troski i odpowiedzialności: kochać Dziecię i Jego Matkę; kochać sakramenty i
miłosierdzie; kochać Kościół i ubogich. Każde z nich jest zawsze Dziecięciem i
Jego Matką.
6. Ojciec – człowiek pracy
Jednym z aspektów, który charakteryzuje św. Józefa
i który był podkreślany od czasu pierwszej encykliki społecznej, Rerum novarum
Leona XIII, jest jego związek z pracą. Święty Józef był cieślą, który uczciwie
pracował, aby zapewnić utrzymanie swojej rodzinie. Od niego Jezus nauczył się
wartości, godności i radości tego, co znaczy móc spożywać chleb, który jest
owocem własnej pracy.
W naszych czasach, w których praca zdaje się
stanowić ponownie pilne zagadnienie społeczne, a bezrobocie osiąga niekiedy
zdumiewający poziom, nawet w tych krajach, gdzie od dziesięcioleci doświadcza
się pewnego dobrobytu, konieczne jest zrozumienie z odnowioną świadomością
znaczenia pracy, która nadaje godność i której nasz Święty jest przykładnym
patronem.
Praca staje się uczestnictwem wręcz w dziele
zbawienia, okazją do przyspieszenia nadejścia królestwa Bożego, rozwijania
swoich przymiotów i cech, oddając je na służbę społeczeństwa i wspólnoty. Praca
staje się okazją nie tylko do spełnienia samego siebie, ale przede wszystkim
dla tej podstawowej komórki społeczeństwa,
jaką jest rodzina. Rodzina, w której brakuje pracy, jest bardziej narażona na
trudności, napięcia, pęknięcia, a nawet na pełną beznadziei i powodującą
rozpacz pokusę rozpadu. Jak moglibyśmy mówić o godności ludzkiej, nie starając
się, aby wszyscy i każdy z osobna mieli możliwość godnego utrzymania?
Osoba pracująca, niezależnie od tego, jakie byłoby
jej zajęcie, współpracuje z samym Bogiem, staje się poniekąd twórcą
otaczającego nas świata. Kryzys naszych czasów, będący kryzysem gospodarczym,
społecznym, kulturowym i duchowym, może stanowić dla wszystkich wezwanie do
odkrycia na nowo wartości, znaczenia i konieczności pracy, aby dać początek
nowej „normalności”, w której nikt nie byłby wykluczony. Praca świętego Józefa
przypomina nam, że sam Bóg, który stał się człowiekiem, nie pogardził pracą.
Utrata pracy dotykająca tak wielu braci i sióstr, a która nasiliła się w
ostatnim czasie z powodu pandemii COVID-19, musi być wezwaniem do rewizji
naszych priorytetów. Prośmy św. Józefa Robotnika, abyśmy mogli znaleźć drogi,
które kazałyby nam powiedzieć: żaden młody, żadna osoba, żadna rodzina bez
pracy!
7. Ojciec w cieniu
Polski pisarz Jan Dobraczyński w książce Cień
Ojca[24] opowiedział w formie powieści o życiu świętego Józefa. Przez
sugestywny obraz cienia określił postać Józefa, który w stosunku do Jezusa jest
cieniem Ojca Niebieskiego na ziemi: osłania Go, chroni, nie odstępuje od Niego,
podążając Jego śladami. Przychodzi na myśl to, co Mojżesz przypomina Izraelowi:
„Widziałeś też i na pustyni: Pan niósł cię, jak niesie ojciec swego syna, całą drogę,
którą szliście” (Pwt 1, 31). Tak Józef sprawował ojcostwo przez całe swe
życie[25].
Nikt nie rodzi się ojcem, ale staje się ojcem. I
nie staje się nim jedynie dlatego, że wydaje dziecko na świat, lecz ponieważ
odpowiedzialnie podejmuje o nie troskę. Za każdym razem, gdy ktoś podejmuje
odpowiedzialność za życie drugiego, w pewnym sensie sprawuje względem niego
ojcostwo.
W społeczeństwie naszych czasów, dzieci często
zdają się być osierocone przez ojców. Także dzisiejszy Kościół potrzebuje
ojców. Stale aktualna jest przestroga skierowana przez św. Pawła do Koryntian:
„Choćbyście mieli bowiem dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, nie macie
wielu ojców” (1 Kor 4, 15); a każdy kapłan czy biskup powinien móc dodać jak
Apostoł: „ja to właśnie przez Ewangelię zrodziłem was w Chrystusie Jezusie”
(tamże). Zaś Galatom mówi: „Dzieci moje, oto ponownie w bólach was rodzę, aż
Chrystus w was się ukształtuje!” (4, 19).
Być ojcem oznacza wprowadzać dziecko w
doświadczenie życia, w rzeczywistość. Nie zatrzymywać go, nie zniewalać, nie
brać w posiadanie, ale czynić je zdolnym do wyborów, do wolności, do wyruszenia
w drogę. Być może z tego powodu, obok miana ojca, tradycja umieściła przy
Józefie także miano „przeczystego”. Nie jest to jedynie określenie emocjonalne,
ale synteza postawy będącej przeciwieństwem posiadania. Czystość to wolność od
posiadania we wszystkich dziedzinach życia. Tylko wówczas, gdy miłość jest
czysta, jest naprawdę miłością. Miłość, która chce posiadać, w końcu zawsze
staje się niebezpieczna, krępuje, tłumi, czyni człowieka nieszczęśliwym. Sam
Bóg umiłował człowieka miłością czystą, pozostawiając mu nawet wolność
popełniania błędów i występowania przeciwko Niemu. Logika miłości jest zawsze
logiką wolności, a Józef potrafił kochać w sposób niezwykle wolny. Nigdy nie
stawiał siebie w centrum. Potrafił usuwać siebie z centrum a umieścić w centrum
swojego życia Maryję i Jezusa.
Szczęście Józefa nie polega na logice ofiary z
siebie, ale daru z siebie. Nigdy w tym człowieku nie dostrzegamy frustracji, a
jedynie zaufanie. Jego uporczywe milczenie nie rozważa narzekań, ale zawsze
konkretne gesty zaufania. Świat potrzebuje ojców, odrzuca panów, odrzuca tych,
którzy chcą wykorzystać posiadanie drugiego do wypełnienia własnej pustki;
odrzuca tych, którzy mylą autorytet z autorytaryzmem, służbę z serwilizmem,
konfrontację z uciskiem, miłosierdzie z opiekuńczością, siłę ze zniszczeniem.
Każde prawdziwe powołanie rodzi się z daru z siebie, który jest dojrzewaniem
zwyczajnej ofiarności. Także w kapłaństwie i w życiu konsekrowanym wymagana
jest tego rodzaju dojrzałość. Tam, gdzie powołanie, czy to małżeńskie, do
celibatu czy też dziewicze, nie osiąga dojrzałości daru z siebie, zatrzymując
się jedynie na logice ofiary, to zamiast stawać się znakiem piękna i radości miłości,
może wyrażać nieszczęście, smutek i frustrację.
Ojcostwo, które wyrzeka się pokusy, by według
swego życia układać życie dzieci, zawsze otwiera szeroko przestrzenie na
całkowitą nowość. Każde dziecko zawsze przynosi ze sobą tajemnicę, zupełną
nowość, która może być ujawniona tylko z pomocą ojca, który szanuje jego
wolność. Ojca, który jest świadomy, że zrealizuje swoją funkcję wychowawczą i
że w pełni przeżyje swoje ojcostwo tylko wówczas, gdy stanie się
„bezużyteczny”, gdy zobaczy, że dziecko staje się autonomiczne i samodzielnie
kroczy po drogach życia, gdy postawi się w sytuacji Józefa, który zawsze
wiedział, że to Dziecko nie jest jego własnym, lecz zostało jedynie powierzone
jego opiece. Przecież to właśnie sugeruje Jezus, gdy mówi: „Nikogo też na ziemi
nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie” (Mt
23, 9).
Za każdym razem, kiedy znajdujemy się w sytuacji
spełniania ojcostwa, musimy zawsze pamiętać, że nigdy nie jest to spełnianie
posiadania, ale „znak”, który odnosi do pewnego wznioślejszego ojcostwa. W
pewnym sensie, wszyscy jesteśmy zawsze w położeniu Józefa: jesteśmy cieniem
jedynego Ojca niebieskiego, który „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i
nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,
45); jest to cień, który podąża za Synem.
* * *
„Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę” (Mt 2, 13), mówi
Bóg do św. Józefa.
Celem tego Listu apostolskiego jest wzbudzenie
większej miłości dla tego wielkiego Świętego, abyśmy byli zachęceni do modlitwy
o jego wstawiennictwo i do naśladowania jego cnót i jego zaangażowania.
Istotnie, specyficzną misją świętych jest nie
tylko spełnianie cudów i łask, ale wstawiennictwo za nami przed Bogiem,
podobnie jak Abraham[26] i Mojżesz[27], podobnie jak Jezus, „jeden pośrednik”
(1 Tm 2, 5), który jest u Boga Ojca naszym „rzecznikiem” (1 J 2, 1), „bo zawsze
żyje, aby się wstawiać za nami” (por. Hbr 7, 25; por. Rz 8, 34).
Święci pomagają „wszystkim wiernym do osiągnięcia
świętości i doskonałości własnego stanu”[28]. Ich życie jest konkretnym dowodem
na to, że można żyć Ewangelią.
Jezus powiedział: „uczcie się ode Mnie, bo jestem
cichy i pokorny sercem” (Mt 11, 29), a święci są z kolei wzorem życia do
naśladowania. Św. Paweł wyraźnie zachęcał: „bądźcie naśladowcami moimi!” (1 Kor
4, 16)[29]. Święty Józef mówi o tym
poprzez swoje wymowne milczenie.
W obliczu przykładu tak wielu świętych, św.
Augustyn zadawał sobie pytanie: „Nie stać cię na to, na co stać było tych
mężczyzn i te kobiety?”. I tak doszedł do ostatecznego nawrócenia, wołając:
„Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa!”[30].
Nie pozostaje nic innego, jak tylko błagać św.
Józefa o łaskę nad łaskami: o nasze nawrócenie.
Do niego kierujemy naszą modlitwę:
Witaj, opiekunie Odkupiciela,
i oblubieńcze Maryi Dziewicy.
Tobie Bóg powierzył swojego Syna;
Tobie zaufała Maryja;
z Tobą Chrystus stał się człowiekiem.
O święty Józefie, okaż się ojcem także i nam,
i prowadź nas na drodze życia.
Wyjednaj nam łaskę, miłosierdzie i odwagę,
i broń nas od wszelkiego zła. Amen.
Rzym, u św. Jana na Lateranie, dnia 8 grudnia
2020, w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, w ósmym
roku mojego Pontyfikatu.
Franciscus
________________________________________
[1] Łk 4, 22; J 6, 42; por. Mt 13, 55; Mk 6, 3.
[2]
S. RITUUM CONGREG., Quemadmodum Deus (8 grudnia 1870): ASS 6 (1870-71), 194.
[3] Przemówienie do członków ACLI z okazji
Uroczystości św. Józefa Robotnika (1 maja 1955): AAS 47 (1955), 406.
[4]
Adhort. apost. Redemptoris custos (15 sierpnia 1989): AAS (1990), 5-34.
[5] Katechizm Kościoła Katolickiego, 1014.
[6] Modlitwa na placu św. Piotra o ustanie
pandemii (27 marca 2020 r.): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4
(421)/2020, s. 5.
[7]
In Matth. Hom., V 3: PG 57, 57 n.
[8]
Homilia (19 marca 1966): Insegnamenti, IV (1966), 110.
[9]
Por. Libro
della vita, 6, 6-8.
[10] Codziennie, od ponad czterdziestu lat, po
jutrzni, odmawiam modlitwę do św. Józefa, zaczerpniętą z XIX-wiecznej
francuskiej książeczki do nabożeństwa Zgromadzenia Zakonnic Jezusa i Maryi,
która wyraża pobożność, ufność i pewną prowokację wobec św. Józefa: „Chwalebny
Patriarcho, święty Józefie, w którego mocy jest uczynienie możliwym tego, co
niemożliwe, spiesz mi na pomoc w chwilach niepokoju i trudności. Weź pod swoją
obronę sytuacje bardzo poważne i trudne, które Ci powierzam, by miały
szczęśliwe rozwiązanie. Mój ukochany Ojcze, w Tobie pokładam całą ufność moją.
Niech nie mówią, że przyzywałem Ciebie na próżno, a skoro z Jezusem i Maryją
możesz wszystko uczynić, ukaż mi, że Twoja dobroć jest tak wielka jak Twoja
moc. Amen”.
[11]
Por. Pwt 4, 31; Ps 69, 17; 78, 38; 86, 5; 111, 4; 116, 5; Jr 31, 20.
[12]
Por. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 88; 288: AAS 105
(2013), 1057, 1136-1137.
[13]
Por. Rdz 20, 3; 28, 12; 31, 11.24; 40, 8; 41, 1-32; Lb 12 ,6; 1 Sm 3, 3-10; Dn
2; 4; Hi 33, 15.
[14] W takich przypadkach przewidywane było nawet
ukamienowanie (por. Pwt 22, 20-21).
[15] Por. Kpł 12, 1-8: Wj 13, 2.
[16] Por. Mt 26, 39; Mk 14, 36; Łk 22, 42.
[17] ŚW. JAN PAWEŁ II, Adhort. apost. Redemptoris
custos (15 sierpnia 1989), 8: AAS 82 (1990), 14.
[18] Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
beatyfikacyjnej w Villavicencio - Kolumbia (8 września 2017): AAS 109 (2017),
1061; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10 (396)/2017, s. 25.
[19] Enchiridion de fide, spe et caritate, 11, 3:
PL 40, 236; Podręcznik dla Wawrzyńca, czyli o wierze, nadziei i miłości, XI, 3.
w: Pisma katechetyczne, przeł. Władysław Budzik, Warszawa 1952, s. 84.
[20] Por. Pwt 10, 19; Wj 22, 20-22: Łk 10, 29-37.
[21]
Por. S. RITUUM CONGREG., Quemadmodum Deus (8 grudnia 1870): ASS 6 (1870-71),
193; Bł. PIUS
IX, List apost. Inclytum Patriarcham (7 lipca 1871), 331-335: ASS 6 (1870-71),
324-327.
[22] SOBÓR WAT. II, Konst. dogmat. Lumen gentium,
58.
[23] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego,
963-970.
[24] Cień Ojca, Warszawa 1977.
[25] Por. ŚW. JAN PAWEŁ II, Adhort. apost. Redemptoris custos, 7-8: AAS 82 (1990), 12-16.
[26]
Por. Rdz 18, 23-32.
[27]
Por. Wj 17, 8-13; 32, 30-35.
[28]
Por. SOBÓR WAT. II,
Konst. dogmat. Lumen gentium, 42.
[29] Por. 1 Kor 11, 1; Flp 3, 17; 1 Tes 1, 6.
[30] Wyznania, VIII,11, 27: PL 32, 761; X, 27, 38:
PL 32, 795.
________________________________________
© Copyright - Libreria Editrice Vaticana
Komentarze
Prześlij komentarz
Nieustanne potrzeby??? Nieustająca Pomoc!!!
Witamy u Mamy!!!