Fratelli tutti
Tekst najnowszej, trzeciej
encykliki Papieża Franciszka zostanie opublikowany w dniu 4 października –
poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej. Jej tytuł brzmi „Fratelli
tutti” (bracia wszyscy), i chociaż w niektórych krajach dyskutowano o jego
brzmieniu oraz, jak je przetłumaczyć w sensie integracyjnym, to należy
pamiętać, że encyklika sama w sobie niesie przesłanie uniwersalne i jest
skierowana do serca każdego człowieka – przypomniał dyrektor programowy mediów
watykańskich, Andrea Tornielli.
Tornielli zaznacza, że tytuł
encykliki – „Bracia wszyscy” został zaczerpnięty z „Napomnień” św. Franciszka z
Asyżu (6,1), a jak czytamy w podtytule będzie ona poświęcona „braterstwu” i
„przyjaźni społecznej”. Następca św. Piotra podpisze ten dokument 3
października w Asyżu, przy grobie świętego, z którego pism zaczerpnięto
„incipit” – słowa początkowe encykliki. Fakt, że Ojciec Święty nie zmienił tych
słów nie oznacza jednak, aby tytuł w swoim sformułowaniu zawierał jakikolwiek
zamiar wykluczenia z grona adresatów ponad połowę ludzi, a mianowicie kobiety –
podkreśla dyrektor programowy mediów watykańskich.
Tornielli zaznacza, że Ojcu
Świętemu bardzo zależy na braterstwie i przyjaźni społecznej i dlatego zamierza
zwrócić się do wszystkich sióstr i braci, wszystkich mężczyzn i kobiet dobrej
woli, którzy zamieszkują ziemię, nikogo nie wykluczając. „Żyjemy w czasach
naznaczonych wojną, ubóstwem, migracją, zmianami klimatycznymi, kryzysem
ekonomicznym, pandemią: uznanie siebie za braci i siostry, rozpoznanie w tym,
którego spotykamy brata i siostrę, a dla chrześcijan rozpoznanie w drugim,
który cierpi, oblicza Jezusa, jest sposobem na potwierdzenie elementarnej
godności każdej istoty ludzkiej stworzonej na obraz Boży. Jest to również
sposób na przypomnienie sobie, że z obecnych trudności nie możemy nigdy wyjść
sami, jeden przeciwko drugiemu, Północ przeciwko Południu, bogaci przeciwko
biednym, czy oddzieleni jakąkolwiek inną różnicą wykluczającą” – stwierdza
dziennikarz.
Tornielli przypomina, że
braterstwo i przyjaźń społeczna, tematy wymienione w podtytule, wskazują na to,
co łączy mężczyzn i kobiety, a mianowicie uczucie, które powstaje między
osobami, które nie są powiązane więzami krwi, a wyraża się poprzez akty
życzliwości, poprzez formy pomocy i wielkoduszne działania w chwili potrzeby.
Bezinteresowne uczucie do innych ludzi, niezależnie od wszelkich różnic i
przynależności. „Z tego względu nie może być żadnych nieporozumień ani
zindywidualizowanego odczytywania uniwersalnego i obejmującego każdego
człowieka przesłania słów «Bracia wszyscy»” – pisze dyrektor programowy mediów
watykańskich.
ENCYKLIKA FRATELLI TUTTI - OJCA
ŚWIĘTEGO FRANCISZKA - O BRATERSTWIE I PRZYJAŹNI SPOŁECZNEJ
1. „Fratelli tutti” (1), napisał
św. Franciszek z Asyżu, zwracając się do wszystkich braci i sióstr i proponując
im formę życia, mającą posmak Ewangelii. Wśród jego rad chcę podkreślić jedną,
w której zachęca do miłości, wykraczającej poza granice geografii i
przestrzeni. W niej nazywa błogosławionym tego, który tak kocha „swego brata
będącego daleko od niego, jak gdyby był z nim” (2). W tych kilku prostych
słowach wyjaśnił istotę otwartego braterstwa, które pozwala rozpoznać, docenić
i miłować każdą osobę niezależnie od bliskości fizycznej, niezależnie od
miejsca na świecie, w którym się urodziła lub w którym mieszka.
2. Ten Święty, znany z miłości
braterskiej, prostoty i radości, który zainspirował mnie do napisania encykliki
Laudato si’, ponownie motywuje mnie do poświęcenia tej nowej encykliki
braterstwu i przyjaźni społecznej. Św. Franciszek, który czuł się bratem
słońca, morza i wiatru, wiedział, że jest jeszcze bardziej zjednoczony z tymi,
którzy tak samo żyją w ciele jak on. Wszędzie rozsiewał pokój i podążał u boku
ubogich, opuszczonych, chorych, odrzuconych, ostatnich.
BEZ GRANIC
3. Jest taki epizod w jego życiu,
który ukazuje nam jego serce bez granic, zdolne do wyjścia poza dystanse
wynikające z pochodzenia, narodowości, koloru skóry czy religii. To jego wizyta
u sułtana Malik-al-Kamila w Egipcie, wizyta, która wymagała od niego wielkiego
wysiłku ze względu na jego ubóstwo, niewielkie środki, jakimi dysponował, ze
względu na oddalenie i na różnice językowe, kulturowe i religijne. Taka podróż,
w tamtym historycznym momencie, naznaczonym wyprawami krzyżowymi, ukazała
jeszcze bardziej wielkość miłości, którą chciał żyć, pragnąc objąć wszystkich.
Wierność swemu Panu była proporcjonalna do jego miłości wobec braci i sióstr.
Nie lekceważąc trudności i niebezpieczeństw, św. Franciszek poszedł na
spotkanie z sułtanem z taką samą postawą, jakiej wymagał od swoich uczniów:
aby, nie negując własnej tożsamości, „pośród saracenów i innych niewiernych […]
nie wdawać się w kłótnie ani w spory, lecz być poddanymi wszelkiemu ludzkiemu
stworzeniu ze względu na Boga” (3). W tamtym kontekście było to żądanie
niezwykłe. Uderza nas, jak osiemset lat temu Franciszek zalecał, by unikać
wszelkich form agresji czy sporów, a także by żyć pokornie i po bratersku „w
poddaniu”, także wobec tych, którzy nie podzielają ich wiary.
4. Nie prowadził wojny
dialektycznej, narzucając doktryny, ale przekazywał miłość Boga. Zrozumiał, że
„Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1J 4,
16). W ten sposób był płodnym ojcem, który wzbudził marzenie o braterskim
społeczeństwie, ponieważ „tylko ten, kto godzi się zbliżyć do innych osób w ich
własnym ruchu, nie po to, by utrzymać je w swoim, ale by pomóc im być bardziej
sobą, naprawdę staje się ojcem” (4). W tamtym świecie pełnym wież strażniczych
i murów obronnych, miasta przeżywały krwawe wojny między potężnymi rodami,
podczas gdy rozszerzały się ubogie rejony wykluczonych przedmieść. Tam
Franciszek otrzymał w swym wnętrzu prawdziwy pokój, uwolnił się od wszelkich
pragnień panowania nad innymi, stał się jednym z ostatnich i starał się żyć w
harmonii ze wszystkimi. To jemu zawdzięczamy inspirację do napisania tych
stron.
5. Zagadnienia związane z
braterstwem i przyjaźnią społeczną zawsze należały do moich trosk. W ciągu
ostatnich kilku lat nawiązywałem do nich wielokrotnie i w różnych miejscach. W
tej encyklice pragnąłem zebrać wiele z tych wypowiedzi, umieszczając je w
szerszym kontekście refleksji. Ponadto, o ile przy redakcji Laudato si’
inspiracją był dla mnie mój brat Bartłomiej, Patriarcha Prawosławny, który z
wielką siłą postulował troskę o rzeczywistość stworzoną, to w tym przypadku
czułem się w sposób szczególny zachęcony przez Wielkiego Imama Ahmada
Al-Tayyeba, którego spotkałem w Abu Zabi, aby przypomnieć, że Bóg „stworzył
wszystkich ludzi równymi w prawach, obowiązkach i godności, i powołał ich, aby
żyli razem jako bracia i siostry” (5). Nie był to jedynie akt dyplomatyczny,
lecz refleksja dokonana w dialogu i wspólnym zaangażowaniu. Niniejsza encyklika
podejmuje i rozwija wielkie tematy poruszone w tym dokumencie, który wspólnie
podpisaliśmy. Włączyłem w nią także, w moim własnym języku, liczne listy i
dokumenty, które otrzymałem od wielu osób i grup z całego świata.
6. Następne strony nie mają na
celu podsumowania nauki o miłości braterskiej, lecz skupiają się na wymiarze
uniwersalnym tej miłości i jej otwartości na wszystkich. Przekazuję tę
encyklikę społeczną jako skromny wkład w refleksję, abyśmy w obliczu
różnorodnych i aktualnych sposobów eliminowania lub lekceważenia innych,
potrafili odpowiedzieć nowym marzeniem o braterstwie i przyjaźni społecznej,
które nie ograniczają się jedynie do słów. Chociaż napisałem ją wychodząc od
moich przekonań chrześcijańskich, które mnie ożywiają i karmią, starałem się to
uczynić w taki sposób, aby ta refleksja była otwarta na dialog ze wszystkimi
ludźmi dobrej woli.
7. Właśnie, kiedy pisałem tę
encyklikę, wybuchła niespodziewanie pandemia Covid-19, ujawniając nasze złudne
zabezpieczenia. Niezależnie od różnic w sposobie, w jaki poszczególne kraje
odpowiedziały na tę sytuację, ujawniła się wyraźnie niezdolność do wspólnego
działania. Pomimo, że jesteśmy hiper-połączeni, ujawniło się rozbicie, które
utrudniało rozwiązywanie problemów, dotyczących nas wszystkich. Jeśli ktoś
uważa, że należało jedynie usprawnić to, co już czyniliśmy, lub że jedynym
przesłaniem jest to, że musimy udoskonalić istniejące już systemy i reguły,
zaprzecza rzeczywistości.
8. Bardzo pragnę, abyśmy w tym
czasie, w którym przyszło nam żyć, uznając godność każdej osoby ludzkiej, byli
w stanie na nowo ożywić wśród wszystkich światowe pragnienie braterstwa. Wśród
wszystkich: „Oto piękna tajemnica, aby marzyć i uczynić nasze życie piękną
przygodą. Nikt nie może stawić czoła życiu w sposób odosobniony. […]
Potrzebujemy wspólnoty, ażeby nas wspierała, pomogła nam, takiej, w której
pomagamy sobie nawzajem patrzeć w przyszłość!” (6). Snujmy marzenia jako jedna
ludzkość, jako wędrowcy stworzeni z tego samego ludzkiego ciała, jako dzieci
tej samej ziemi, która wszystkich nas gości, każdego z bogactwem jego wiary czy
jego przekonań, każdego z jego własnym głosem, wszystkich jako braci!
ROZDZIAŁ PIERWSZY
MROKI ZAMKNIĘTEGO ŚWIATA
9. Nie dokonując wyczerpującej
analizy, ani nie uwzględniając wszystkich aspektów rzeczywistości, w której
żyjemy, proponuję jedynie zwrócenie uwagi na niektóre tendencje obecnego
świata, które stają na przeszkodzie rozwojowi powszechnego braterstwa.
ROZPADAJĄCE SIĘ MARZENIA
10. Przez dziesięciolecia
wydawało się, że świat wyciągnął wnioski z wielu wojen i porażek, zmierzając
powoli ku różnym formom integracji. Na przykład rozwinęło się marzenie o
zjednoczonej Europie, zdolnej do uznania wspólnych korzeni i radowania się z
obecnej w niej różnorodności. Przypomnijmy „mocne przeświadczenie ojców
założycieli Unii Europejskiej, którzy pragnęli, by przyszłość była oparta na
zdolności do wspólnego działania na rzecz przezwyciężenia podziałów oraz
popierania pokoju i komunii wśród wszystkich narodów kontynentu” (7). Nabrało
mocy także dążenie do integracji latynoamerykańskiej i rozpoczęto podejmowanie
pewnych kroków w tym kierunku. W innych krajach i regionach podejmowano próby
wprowadzania pokoju oraz zbliżenia, które przynosiły owoce, a także inne próby,
które zapowiadały się obiecująco.
11. Ale historia pokazuje, że
lubi się powtarzać. Rozpalają się odwieczne konflikty, które uznawano już za
przezwyciężone. Odradzają się zamknięte, ostre, gniewne i agresywne
nacjonalizmy. W niektórych krajach idea jedności ludu i narodu, przeniknięta przez
różne ideologie, tworzy nowe formy egoizmu i zatracenia zmysłu społecznego,
zakamuflowane pod maską rzekomej obrony interesów narodowych. Przypomina nam
to, że „każde pokolenie musi utożsamiać się ze zmaganiami i osiągnięciami
poprzednich pokoleń i kierować je ku jeszcze wznioślejszym celom. Taka jest
droga. Dobra, podobnie jak miłości, sprawiedliwości i solidarności nie osiąga
się raz na zawsze; trzeba je zdobywać każdego dnia. Nie można zadowalać się
tym, co już się osiągnęło w przeszłości, i poprzestać na korzystaniu z tego –
ta sytuacja prowadziłaby nas do ignorowania faktu, że wielu naszych braci nadal
cierpi z powodu sytuacji niesprawiedliwości, które od nas wszystkich wymagają
działania” (8).
12. „Otwarcie na świat” jest
wyrażeniem, które dziś zostało przyswojone przez gospodarkę i finanse. Odnosi
się wyłącznie do otwartości na interesy zagraniczne lub do swobody inwestowania
przez potęgi gospodarcze bez przeszkód i komplikacji we wszystkich krajach.
Lokalne konflikty i brak zainteresowania dobrem wspólnym są instrumentalizowane
przez gospodarkę globalną w celu narzucenia jednorodnego modelu kulturowego.
Kultura ta jednoczy świat, ale dzieli osoby i narody, ponieważ „społeczeństwo
coraz bardziej zglobalizowane zbliża nas, ale nie czyni nas braćmi”(9).
Jesteśmy bardziej niż kiedykolwiek osamotnieni w tym zmasowanym świecie, który
daje pierwszeństwo interesom indywidualnym, a osłabia wymiar wspólnotowy
istnienia. Przybywa w nim raczej rynków, na których ludzie odgrywają rolę
konsumentów lub obserwatorów. Rozwój tego globalizmu zazwyczaj umacnia
tożsamość najsilniejszych, którzy chronią samych siebie, ale usiłuje rozmyć
tożsamości regionów najsłabszych i najuboższych, czyniąc je bardziej
nieodpornymi i uzależnionymi od innych. W ten sposób polityka staje się coraz
bardziej krucha w obliczu ponadnarodowych potęg gospodarczych, które stosują
zasadę „dziel i rządź”.
Koniec świadomości historycznej
13. Z tego samego powodu podsyca
się proces utraty zmysłu historycznego, co powoduje dalszy rozpad. Dostrzegamy
kulturowe przenikanie pewnego rodzaju „dekonstrukcjonizmu”, według którego
ludzka wolność próbuje budować wszystko od zera. Pozostaje niezmienna jedynie
potrzeba konsumpcji bez ograniczeń i akcentowanie wielu form indywidualizmu bez
treści. Tego dotyczy moja rada, jaką dałem młodym: „jeśli jakaś osoba składa
wam propozycję i mówi, byście pomijali historię, czy nie doceniali
doświadczenia osób starszych, pogardzali wszystkim, co minione, a patrzyli
jedynie w przyszłość, którą ona wam oferuje, czyż nie jest to łatwy sposób
pozyskania was dla jej propozycji, abyście robili tylko to, co ona wam mówi? Ta
osoba potrzebuje, byście byli puści, wykorzenieni, nieufni wobec wszystkiego,
abyście ufali jedynie jej obietnicom i podporządkowali się jej planom. Tak działają
ideologie różnych kolorów, które niszczą (lub dekonstruują) wszystko, co inne,
i w ten sposób mogą panować bez oporów. Potrzebują do tego ludzi młodych,
którzy gardzą historią, odrzucają bogactwo duchowe i ludzkie, przekazywane
przez pokolenia, którzy pomijają wszystko, co ich poprzedziło” (10).
14. Są to nowe formy kolonizacji
kulturowej. Nie zapominajmy, że „narody, które są wyobcowane ze swej tradycji
i, z powodu manii naśladowczej, narzucającej się przemocy, niewybaczalnego
zaniedbania czy apatii, tolerują wyrywanie im duszy, tracą, wraz z obliczem
duchowym, także spójność moralną i wreszcie niezależność ideologiczną,
ekonomiczną i polityczną”(11). Skutecznym sposobem rozmycia świadomości
historycznej, krytycznego myślenia, walki o sprawiedliwość i dążeń
integracyjnych jest pozbawianie wielkich słów ich znaczenia lub manipulowanie
nimi. Co oznaczają dziś niektóre wyrażenia, takie jak demokracja, wolność,
sprawiedliwość, jedność? Zostały one zmanipulowane i wypaczone, by mogły być
wykorzystywane jako narzędzia dominacji, jako puste tytuły, które mogą służyć
do usprawiedliwiania jakichkolwiek działań.
BEZ PROJEKTU DLA WSZYSTKICH
15. Najlepszym sposobem, by
panować i posuwać się naprzód bez ograniczeń, jest sianie rozpaczy i budzenie
ciągłej nieufności, nawet jeśli jest to zakamuflowane pod maską bronienia
pewnych wartości. Dzisiaj w wielu krajach stosowany jest polityczny mechanizm
jątrzenia, rozdrażniania i polaryzacji. Na różne sposoby odmawia się innym
prawa do istnienia i wyrażania swoich opinii. W tym celu stosowane są strategie
ośmieszania ich, posądzania, osaczania. Nie bierze się pod uwagę prawdy i
wartości prezentowanych z ich strony, a w ten sposób społeczeństwo staje się
uboższe i podległe despotyzmowi najsilniejszych. Polityka prowadzona w ten
sposób nie jest już zdrową dyskusją na temat projektów długofalowych na rzecz
rozwoju wszystkich i dobra wspólnego, lecz jedynie doraźnymi rozwiązaniami
marketingowymi, które znajdują największe korzyści w zniszczeniu drugiego. W
tej nikczemnej grze dyskwalifikacji, debata jest manipulowana, tak aby
nieustannie podlegała kontrowersji i konfrontacji.
16. W tym konflikcie interesów,
który stawia nas wszystkich przeciw wszystkim, w którym zwycięstwo staje się
synonimem zniszczenia, jak można podnieść głowę, by rozpoznać bliźniego lub
stanąć obok tego, kto upadł w drodze? Projekt o wielkich celach na rzecz
rozwoju całej ludzkości brzmi dziś jak majaczenie. Dystanse między nami rosną,
a ciężka i powolna wędrówka w kierunku zjednoczonego i bardziej sprawiedliwego
świata doznaje nowego i drastycznego cofnięcia.
17. Troska o świat, który nas
otacza i nas wspiera, oznacza zatroszczenie się o nas samych. Ale musimy stać
się „nami”, zamieszkującymi wspólny dom. Taka troska nie interesuje potęg
gospodarczych, które potrzebują szybkich zysków. Często głosy podnoszone w
obronie środowiska naturalnego człowieka są uciszane lub wyśmiewane,
przedstawiając jako racjonalne to, co jest jedynie interesem partykularnym. W
tej kulturze, którą tworzymy, pustej, nastawionej na doraźność i pozbawionej
wspólnego projektu, „można przewidywać, że wobec wyczerpywania się niektórych
zasobów dojdzie do stworzenia korzystnego scenariusza dla nowych wojen,
maskowanych szlachetnymi roszczeniami” (12).
Globalne odrzucenie
18. Wydawać by się mogło, że
część ludzkości można poświęcić na rzecz selekcji, która faworyzuje grupę
społeczną, zasługującą na życie bez ograniczeń. W gruncie rzeczy „ludzie nie są
już postrzegani jako podstawowa wartość, którą należy szanować i chronić,
szczególnie jeśli są ubodzy lub niepełnosprawni, jeśli «nie są jeszcze
potrzebni» – jak dzieci nienarodzone – lub «nie są już potrzebni» – jak osoby
starsze. Staliśmy się niewrażliwi na wszelkie formy marnotrawstwa, począwszy od
marnowania żywności, które jest jednym z najbardziej zasługujących na
potępienie” (13).
19. Brak dzieci, powodujący
starzenie się społeczeństw, wraz z pozostawieniem osób starszych w bolesnej
samotności, wyrażają pośrednio, że wszystko kończy się wraz z nami, że liczą
się tylko nasze osobiste interesy. Tak więc „przedmiotem odrzucania nie są
tylko pokarm czy dobra zbywające, ale często same istoty ludzkie” (14).
Widzieliśmy, co stało się z osobami starszymi w niektórych częściach świata z
powodu koronawirusa. Nie powinni umierać w ten sposób. Ale w rzeczywistości coś
podobnego wydarzyło się już wcześniej z powodu fal upałów i innych
okoliczności: ludzie byli w okrutny sposób odrzucani. Nie zdajemy sobie sprawy,
że izolowanie osób starszych i pozostawianie ich pod opieką obcych, bez
właściwego i bliskiego towarzyszenia rodziny, okalecza i zubaża samą rodzinę.
Co więcej, doprowadza do pozbawienia ludzi młodych niezbędnego kontaktu z ich
korzeniami i mądrością, której młodzież nie może osiągnąć o własnych siłach.
20. To odrzucenie wyraża się na
wiele sposobów, na przykład w obsesji na punkcie obniżania kosztów pracy, bez
brania pod uwagę poważnych konsekwencji, jakie to powoduje, gdyż bezrobocie,
jako bezpośredni skutek, poszerza granice ubóstwa (15). Ponadto, odrzucenie to
przybiera odrażające formy, które uważaliśmy za już przezwyciężone, takie jak
rasizm, który nieustannie się skrywa i pojawia na nowo. Przejawy rasizmu
odnawiają w nas wstyd, ukazując, że rzekome postępy społeczeństwa nie są tak
realne ani pewne raz na zawsze.
21. Istnieją zasady ekonomiczne,
które okazały się skuteczne dla rozwoju, chociaż nie w tej samej mierze dla
integralnego rozwoju człowieka (16). Wzrosło bogactwo, ale pozbawione równości,
co prowadzi do powstawania „nowych form ubóstwa” (17). Kiedy mówimy, że
współczesny świat ograniczył ubóstwo, czynimy to, mierząc je kryteriami z
dawnych czasów, których nie da się porównać z dzisiejszą rzeczywistością. W
innych czasach bowiem, na przykład, brak dostępu do energii elektrycznej nie
był uważany za oznakę ubóstwa, ani nie był powodem wielkiego udręczenia.
Ubóstwo jest zawsze analizowane i rozumiane w kontekście rzeczywistych
możliwości danego momentu historycznego.
Prawa człowieka nie dość
powszechne
22. Często stwierdzamy, że w
rzeczywistości prawa człowieka nie są równe dla wszystkich. Poszanowanie tych
praw jest „wstępnym warunkiem rozwoju społecznego i gospodarczego kraju. Kiedy
szanowana jest godność człowieka, a jego prawa są uznawane i zapewniane,
rozwija się także kreatywność i przedsiębiorczość, a ludzka osobowość może
rozwijać różnorodne inicjatywy na rzecz dobra wspólnego” (18). Ale
„przyglądając się uważnie naszym współczesnym społeczeństwom, stwierdza się
liczne sprzeczności, które skłaniają nas do zastanowienia się, czy naprawdę
równa godność wszystkich istot ludzkich, uroczyście proklamowana 70 lat temu,
jest uznawana, szanowana, chroniona i promowana w każdych okolicznościach.
Utrzymują się dziś na świecie liczne formy niesprawiedliwości, umacniane przez
zawężające wizje antropologiczne oraz przez model gospodarczy oparty na zysku,
który nie waha się wykorzystywać, odrzucać, a nawet zabijać człowieka. Podczas
gdy pewna część ludzkości żyje w dostatku, pozostała część doświadcza tego, że
jej godność jest nieuznawana, pogardzana bądź deptana, a jej podstawowe prawa
są ignorowane lub pogwałcane” (19). Co nam to mówi na temat równości praw,
opartej na tej samej ludzkiej godności?
23. Podobnie, organizacja
społeczeństw na całym świecie jest nadal daleka od wyraźnego ukazania, iż
kobiety mają dokładnie taką samą godność i prawa jak mężczyźni. Słowa mówią
jedno, ale decyzje i rzeczywistość wykrzykują inne przesłanie. Faktem jest, że
„podwójnie biedne są kobiety narażone na sytuacje wykluczenia, złego
traktowania i przemocy, ponieważ często mają mniejsze możliwości obrony swoich
praw” (20).
24. Przyznajmy również, iż także
dzisiaj, „pomimo że wspólnota międzynarodowa przyjęła liczne porozumienia w
celu położenia kresu niewolnictwu we wszystkich jego formach i zainicjowała
różne strategie, by zwalczyć to zjawisko, dziś nadal miliony osób – dzieci,
mężczyzn i kobiet w każdym wieku – są pozbawiane wolności i zmuszane do życia w
warunkach zbliżonych do niewolnictwa. […] Dziś, podobnie jak w przeszłości, u
podstaw niewolnictwa leży koncepcja osoby ludzkiej, która dopuszcza możliwość
traktowania jej jak przedmiot. […] Osoba ludzka, stworzona na obraz i
podobieństwo Boga, siłą, podstępem czy przymusem fizycznym lub psychicznym
pozbawiana jest wolności, staje się towarem, czyjąś własnością; jest traktowana
jako środek, a nie cel”. Sieci kryminalne „umiejętnie korzystają z nowoczesnych
technologii informatycznych, aby wabić dzieci i młodych ludzi w każdym zakątku
świata”(21). Szaleństwo nie zna granic, kiedy uprzedmiotawia się kobiety,
zmuszane następnie do aborcji. Odrażające jest posuwanie się do porywania ludzi
w celu sprzedaży ich organów. Wszystko to sprawia, że handel ludźmi i inne
aktualne formy niewolnictwa stają się problemem globalnym, który musi być
traktowany poważnie przez całą ludzkość, ponieważ „tak jak organizacje
przestępcze używają sieci globalnych, aby osiągnąć swoje cele, tak też
działania zmierzające do zwalczania tego zjawiska wymagają wspólnego i równie
globalnego wysiłku różnych podmiotów tworzących społeczeństwo”(22).
Konflikt i lęk
25. Wojny, zamachy,
prześladowania z powodów rasowych lub religijnych, a także liczne wykroczenia
przeciw ludzkiej godności są oceniane na różne sposoby w zależności od tego,
czy są one zgodne z określonymi interesami, głównie gospodarczymi, czy też nie.
To, co jest prawdą, gdy jest wygodne dla możnego, przestaje nią być, gdy mu się
to nie opłaca. Te rodzaje przemocy „mnożą się w wielu regionach świata, tak
dalece, że noszą cechy tego, co można określić «trzecią wojną światową w
kawałkach»” (23).
26. To nic dziwnego, jeśli
zauważymy brak horyzontów, które mogłyby nas połączyć, ponieważ w każdej wojnie
tym, co okazuje się zniszczonym, jest „sam projekt braterstwa, wpisany w
powołanie rodziny ludzkiej”, i z tego względu „każda sytuacja zagrożenia
wywołuje nieufność i skupienie się na własnej sytuacji” (24). W ten sposób nasz
świat rozwija się w bezsensownej dychotomii, wyobrażając sobie „zapewnienie
stabilności i pokoju opartych na fałszywym bezpieczeństwie wspieranym
mentalnością strachu i nieufności” (25).
27. Paradoksalnie, istnieją dawne
obawy, które nie zostały przezwyciężone przez rozwój technologiczny; co więcej,
potrafiły się ukryć i umocnić swoją pozycję za nowymi technologiami. Także
dziś, za murem starożytnego miasta, znajduje się otchłań, terytorium tego, co
nieznane, pustynia. To, co stamtąd pochodzi, nie jest wiarygodne, bo nie jest
znane, nie należy do wioski. Jest to terytorium tego, co „barbarzyńskie”, przed
którym trzeba się bronić za wszelką cenę. W konsekwencji powstają nowe bariery
samoobrony, tak że nie istnieje już świat jako taki, a jedynie „mój” świat; do
tego stopnia, że wielu ludzi nie jest już uważanych za istoty ludzkie ze swą
niezbywalną godnością, a stają się jedynie „nimi”. Ponownie pojawia się „pokusa
tworzenia kultury murów, wznoszenia murów, murów w sercu, murów na ziemi, aby
uniemożliwić to spotkanie z innymi kulturami, z innymi ludźmi. A ten kto wznosi
mur, kto buduje mur, stanie się w końcu niewolnikiem w obrębie zbudowanych
przez siebie murów, bez horyzontów. Ponieważ brakuje mu tej odmienności” (26).
28. Samotność, lęki i niepewność
wielu osób, które czują się porzucone przez system, stwarzają podatny grunt dla
mafii. Narzucają się one bowiem jako „obrońcy” zapomnianych, często poprzez
różne formy pomocy, realizując zarazem swoje przestępcze interesy. Istnieje
pedagogia typowo mafijna, która w fałszywym duchu wspólnotowym tworzy więzy
zależności i podporządkowania, od których bardzo trudno się uwolnić.
GLOBALIZACJA I POSTĘP BEZ
WSPÓLNEGO KURSU
29. Wraz z Wielkim Imamem Ahmadem
Al-Tayyebem nie lekceważymy pozytywnych zmian w nauce, technologii, medycynie,
przemyśle i opiece społecznej, zwłaszcza w krajach rozwiniętych. Podkreślamy
jednak, że „obok tych wielkich i cennych osiągnięć historycznych, jakimi są w
istocie, istnieje również zepsucie moralne, które wpływa na działania
międzynarodowe, jak i osłabienie wartości duchowych i odpowiedzialności.
Wszystko to przyczynia się do ogólnego poczucia frustracji, izolacji i rozpaczy
[…]. Rodzą się ogniska napięć i gromadzona jest broń i amunicja, a wszystko to
w sytuacji światowej, zdominowanej niepewnością, rozczarowaniem, obawami o
przyszłość i kontrolowanej przez krótkowzroczne interesy gospodarcze.
Stwierdzamy również […] poważne kryzysy polityczne, niesprawiedliwość i brak
uczciwego podziału zasobów naturalnych. […] W obliczu takich kryzysów, które
prowadzą do śmierci z głodu milionów dzieci, wycieńczonych ubóstwem i głodem –
na poziomie międzynarodowym panuje milczenie, z którym nie można się pogodzić”
(27). W tym kontekście, choć jesteśmy urzeczeni wieloma postępami, nie
dostrzegamy prawdziwie ludzkiego kursu.
30. W dzisiejszym świecie
poczucie przynależności do tej samej wspólnoty ludzkiej słabnie, a marzenie o
wspólnym budowaniu sprawiedliwości i pokoju wydaje się być utopią z innej
epoki. Widzimy, że panuje obojętność wygodnictwa, zimna i zglobalizowana,
zrodzona z głębokiego rozczarowania, które kryje się za złudzeniem iluzji:
wiarą, że możemy być wszechwładni, z zapomnieniem, że wszyscy znajdujemy się na
tej samej łodzi. To rozczarowanie, które porzuca wielkie braterskie wartości,
prowadzi do „swego rodzaju cynizmu. Taka pokusa stoi przed nami, jeśli idziemy
drogą wskazaną przez zawód lub rozczarowanie. […] Izolacja i zamknięcie w
sobie, bądź w kręgu własnych spraw, nie są nigdy drogą do wzbudzenia nadziei i
dokonania odnowy, lecz jest nią bliskość, kultura spotkania. Izolacja – nie;
bliskość – tak. Kultura zderzenia – nie; kultura spotkania – tak” (28).
31. W tym świecie, który biegnie
bez wspólnego kursu, oddychamy atmosferą, w której „dystans między obsesyjnym
dążeniem do własnego dobrobytu a wspólnym szczęściem ludzkości zdaje się
powiększać – skłania wręcz do myślenia, że między jednostką a społecznością
ludzką następuje już prawdziwy rozłam. […] Czym innym jest poczucie, że jest
się zmuszonym żyć razem, a czym innym docenianie bogactwa i piękna nasion życia
wspólnego, których trzeba razem szukać i które należy pielęgnować” (29).
Technologia stale się rozwija, ale „jakże wspaniale by było, gdyby rozwojowi
innowacji naukowych i technologicznych towarzyszyło także zwiększenie
sprawiedliwości i integracji społecznej! Jakże by było wspaniale, gdybyśmy
odkrywając nowe odległe planety, odkrywali na nowo potrzeby brata i siostry na
mojej orbicie” (30).
PANDEMIE I INNE WSTRZĄSY DZIEJOWE
32. To prawda, że globalna
tragedia, jaką jest pandemia Covid-19, obudziła na pewien czas świadomość, że
jesteśmy światową wspólnotą, płynącą na tej samej łodzi, w której nieszczęście
jednego szkodzi wszystkim. Pamiętamy, że nikt nie ocala się sam, że można się
ocalić tylko razem. Dlatego powiedziałem, że „burza odsłania naszą słabość i
obnaża fałszywe i zbędne pewniki, z którymi tworzyliśmy nasze plany, projekty,
zwyczaje i priorytety. […] Kiedy przyszła burza, opadła zasłona stereotypów,
którymi przykrywaliśmy nasze „ja”, wiecznie zatroskane o własny obraz; odsłania
się na nowo owa (błogosławiona) wspólna przynależność, od której nie możemy się
uchylić – przynależność jako bracia” (31).
33. Świat nieubłaganie zmierzał w
kierunku gospodarki, która wykorzystując postęp technologiczny, dążyła do
zmniejszenia „kosztów ludzkich”, a niektórzy chcieli, abyśmy uwierzyli, że
wolność rynku wystarczy, aby można było sądzić, że wszystko jest bezpieczne.
Ale ciężki i nieoczekiwany cios tej pandemii, która wymknęła się spod kontroli,
zmusił nas do myślenia bardziej o wszystkich ludziach, niż o korzyściach
niektórych z nich. Dzisiaj możemy przyznać, że „karmiliśmy się marzeniami o
świetności i wielkości, a doszliśmy do konsumowania rozrywki, zamknięcia i
samotności. Zachłannie rzuciliśmy się na połączenia i utraciliśmy smak
braterstwa. Dążyliśmy do szybkiego i pewnego rezultatu, a uciska nas
niecierpliwość i niepokój. Będąc więźniami świata wirtualnego, zatraciliśmy
gust i smak rzeczywistości” (32). Cierpienie, niepewność, strach i świadomość
naszych własnych ograniczeń, które wzbudziła pandemia, wzywają do ponownego
przemyślenia naszego stylu życia, naszych relacji, organizacji naszych społeczeństw,
a przede wszystkim sensu naszego życia.
34. Jeśli wszystko jest ze sobą
powiązane, trudno myśleć, aby ta globalna katastrofa nie miała żadnego związku
z naszym sposobem odniesienia do rzeczywistości, dążenia do absolutnego
panowania nad naszym życiem i nad wszystkim, co istnieje. Nie chcę powiedzieć,
że jest to jakiś rodzaj Bożej kary. Nie wystarczy też stwierdzić, że szkody
wyrządzone przyrodzie ostatecznie odbijają się na nas. Sama rzeczywistość jęczy
i buntuje się. W tym kontekście przychodzą na myśl słynne frazy Wergiliusza,
które przywołują łzy rzeczy i ludzkich dziejów (33).
35. Szybko jednak zapominamy o
lekcjach historii, „nauczycielki życia” (34). Po zakończeniu kryzysu
zdrowotnego najgorszą reakcją byłoby popadnięcie jeszcze bardziej w gorączkę
konsumpcjonizmu i w nowe formy postaw samozachowawczego egoizmu. Daj Boże, aby
w końcu nie było już „innych”, a tylko „my”. Aby nie było to kolejne poważne
wydarzenie dziejowe, z którego nie potrafimy wyciągnąć lekcji. Obyśmy nie
zapomnieli o osobach starszych, które zmarły z powodu braku respiratorów, po
części jako skutek demontażu rok po roku systemów opieki zdrowotnej. Oby tak
wielkie cierpienie nie było daremne, obyśmy przeszli do nowego sposobu życia i
odkryli raz na zawsze, że potrzebujemy siebie nawzajem i jesteśmy dłużnikami
jedni drugich, aby ludzkość mogła odrodzić się ze wszystkimi swymi twarzami,
rękami i głosami, niezależnie od granic, jakie stworzyliśmy.
36. Jeśli nie uda nam się
odzyskać wspólnej pasji tworzenia wspólnoty przynależności i solidarności,
której należy poświęcić czas, trud i dobra, łudząca nas globalna iluzja
rozpadnie się i pozostawi wielu w poczuciu mdłości i pustki. Ponadto, nie można
naiwnie ignorować faktu, że „obsesja na tle konsumpcyjnego stylu życia,
zwłaszcza gdy bardzo niewielu jest w stanie tak żyć, może sprowokować jedynie
przemoc i wzajemne zniszczenie” (35). „Ratuj się kto może” szybko przełoży się
na „wszyscy przeciwko wszystkim”, a to będzie gorsze niż pandemia.
BRAK GODNOŚCI LUDZKIEJ NA
GRANICACH
37. Zarówno pewne populistyczne
reżimy polityczne, jak i liberalne stanowiska gospodarcze twierdzą, że za
wszelką cenę należy unikać napływu imigrantów. Jednocześnie uważa się, że
należy ograniczyć pomoc dla krajów ubogich, aby sięgnęły dna i zdecydowały się na
ograniczenie wydatków. Nie bierze się pod uwagę, że za tymi abstrakcyjnymi
stwierdzeniami, trudnymi do podtrzymania, kryje się wiele rozdartych istnień
ludzkich. Wielu ucieka przed wojną, prześladowaniami i klęskami żywiołowymi.
Inni, zgodnie z wszelkimi prawami „szukają szans dla siebie i swoich rodzin.
Marzą o lepszej przyszłości i chcą stworzyć warunki, aby do tego dążyć” (36).
38. Niestety, inni są
„pociągnięci kulturą zachodnią, mając niekiedy nierealistyczne oczekiwania,
które narażają ich na poważne rozczarowania. Handlarze ludźmi, pozbawieni
skrupułów, często powiązani z kartelami narkotykowymi i przemytem broni,
wykorzystują słabość migrantów, którzy na swej drodze nazbyt często napotykają
przemoc, handel ludźmi, wyzysk psychologiczny, a także fizyczny i niemożliwe do
opisania cierpienia” (37). Emigrujący „doświadczają oddzielenia od środowiska,
z którego pochodzą, a często także wykorzenienia kulturowego i religijnego.
Zerwanie kontaktu dotyczy również wspólnot, z których pochodzą, a które tracą członków
najbardziej energicznych i przedsiębiorczych, oraz rodzin, szczególnie w
przypadku migracji jednego lub obojga rodziców, pozostawiających swoje dzieci w
kraju pochodzenia” (38). Dlatego też „przed prawem do emigracji trzeba
realizować prawo do nieemigrowania, to znaczy do możliwości pozostania na
własnej ziemi” (39).
39. Co gorsza, „w niektórych
krajach docelowych zjawiska migracyjne wywołują alarm i obawy, często podsycane
i wykorzystywane do celów politycznych. W ten sposób rozprzestrzenia się mentalność
ksenofobiczna, mentalność zamknięcia i skupienia się na sobie” (40). Migrantów
uważa się za nie dość godnych, by uczestniczyć jak wszyscy inni w życiu
społecznym, i zapomina się, że mają taką samą przyrodzoną godność, jak każda
inna osoba. Dlatego też muszą oni „odgrywać pierwszoplanową rolę w swoim
odkupieniu” (41). Nie mówi się wprost, że nie są ludźmi, ale w praktyce,
poprzez decyzje i sposób ich traktowania, wyraża się przekonanie, że są oni
mniej wartościowi, mniej ważni, mniej ludzcy. To niedopuszczalne, aby
chrześcijanie podzielali tę mentalność i te postawy, sprawiając niekiedy, że
pewne preferencje polityczne przeważają nad głębokimi przekonaniami własnej
wiary: niezbywalnej godności każdej osoby ludzkiej, bez względu na jej
pochodzenie, kolor skóry czy wyznanie, oraz najwyższego prawa miłości
braterskiej.
40. „Migracje bardziej niż
dotychczas będą tworzyć podstawę przyszłości świata” (42). Ale dziś dotyka je
„utrata poczucia braterskiej odpowiedzialności, będącego podstawą każdego
społeczeństwa obywatelskiego” (43). Na przykład, Europie poważnie grozi pójście
tą drogą. Jednakże, „wspomagana przez swoje wielkie dziedzictwo kulturowe i
religijne, dysponuje narzędziami pozwalającymi bronić centralnej roli osoby
ludzkiej i znajdować właściwą równowagę między oboma obowiązkami moralnymi:
obowiązkiem ochrony praw swoich obywateli oraz obowiązkiem zapewnienia pomocy i
gościnności imigrantom” (44).
41. Rozumiem, że niektórzy żywią
wątpliwości i obawy przed migrantami. Pojmuję to jako część naturalnego
instynktu samoobrony. Ale prawdą jest też, że człowiek i naród owocują tylko
wtedy, gdy potrafią twórczo otworzyć się na innych. Zachęcam do wyjścia poza te
reakcje pierwotne, ponieważ „problem jest wówczas, gdy determinują one nasz
sposób myślenia i działania tak bardzo, że stajemy się nietolerancyjni,
zamknięci, a może nawet — nie zdając sobie z tego sprawy — stajemy się
rasistami. W ten sposób lęk pozbawia nas pragnienia i zdolności do spotkania
się z bliźnim” (45).
ZŁUDZENIE KOMUNIKACJI
42. Paradoksalnie, podczas gdy
narastają postawy zamknięcia i nietolerancji, izolujące nas od innych, dystanse
międzyludzkie skracają się lub znikają do tego stopnia, że przestaje istnieć
prawo do prywatności. Wszystko staje się rodzajem spektaklu, który można
śledzić, podglądać, a życie zostaje wystawione na nieustanną kontrolę. W
komunikacji cyfrowej dąży się do pokazania wszystkiego, a każda jednostka staje
się obiektem spojrzeń, które rewidują, obnażają i rozpowszechniają, często anonimowo.
Szacunek dla drugiego człowieka całkiem się rozpada, a w ten sposób właśnie,
podczas gdy tego człowieka odsuwam, ignoruję i trzymam na dystans, mogę
bezwstydnie wtargnąć w jego życie, aż do skrajności.
43. Z drugiej strony, ruchy
cyfrowej nienawiści i zniszczenia nie stanowią – jak wmawiają nam niektórzy –
najlepszej formy pomocy wzajemnej, ale jedynie słabe zjednoczenia przeciw
jakiemuś nieprzyjacielowi. Raczej, „media cyfrowe mogą narazić na ryzyko
uzależnienia, izolacji i postępującej utraty kontaktu z rzeczywistością,
utrudniając rozwój autentycznych relacji międzyludzkich” (46). Potrzeba gestów
fizycznych, mimiki, milczenia, mowy ciała, a nawet zapachu, drżenia rąk,
rumieńca, potu, ponieważ to wszystko mówi i należy do komunikacji międzyludzkiej.
Kontakty wirtualne, które zwalniają ze żmudnego pielęgnowania przyjaźni, ze
stabilnej wzajemności, a także z dojrzewającej z czasem zgodności, mają pozory
kontaktów towarzyskich. Nie budują prawdziwie „nas”, ale zazwyczaj maskują i
wzmacniają ten sam indywidualizm, który wyraża się w ksenofobii i pogardzie dla
słabych. Połączenie cyfrowe nie wystarcza do budowania mostów, nie jest w
stanie zjednoczyć ludzkości.
Bezwstydna agresywność
44. Ludzie, broniąc swej
konsumpcyjnej i wygodnej izolacji, wybierają stałe i obsesyjne przywiązanie.
Sprzyja to wzniecaniu nietypowych form agresji, obelg, znęcania się,
dyskwalifikacji, słownego biczowania, aż po zniszczenie drugiej osoby z
wściekłością, która nie mogłaby zaistnieć w realnym kontakcie, ponieważ wszyscy
zniszczylibyśmy się nawzajem. Agresywność społeczna znajduje w urządzeniach
mobilnych i komputerach możliwość niezrównanej ekspansji.
45. Pozwoliło to ideologiom na
porzucenie wszelkiego wstydu. To, czego jeszcze kilka lat temu nie można było
powiedzieć o kimkolwiek bez ryzyka utraty szacunku całego świata, dziś może być
wyrażone w surowy sposób także przez pewne władze polityczne i pozostać
bezkarne. Nie można ignorować faktu, że „w świecie cyfrowym działają ogromne
interesy ekonomiczne, zdolne do posługiwania się formami kontroli zarówno
subtelnymi, jak i inwazyjnymi, tworząc mechanizmy manipulowania sumieniami i
procesem demokratycznym. Działalność wielu platform internetowych często polega
na ułatwianiu spotkań osób podobnie myślących, utrudniając konfrontację między
zróżnicowanymi stanowiskami. Te zamknięte obiegi ułatwiają rozpowszechnianie
fałszywych informacji i wiadomości, podsycając uprzedzenia i nienawiść” (47).
46. Należy uznać, że w
fanatyzmach, które prowadzą do niszczenia innych, mają udział również osoby
religijne, nie wyłączając chrześcijan, którzy „mogą stać się częścią sieci
przemocy słownej, tworzonej za pośrednictwem internetu i na różnych forach lub
przestrzeniach wirtualnej wymiany opinii. Nawet w mediach katolickich może
dojść do przekroczenia granic, tolerowania obmowy i oszczerstwa, i wydaje się,
że szacunek dla reputacji innych osób nie jest ujęty w jakiekolwiek normy
etyczne” (48). Czyniąc tak, co wnosimy do wspólnoty braterskiej, którą
proponuje nam Ojciec nas wszystkich?
Informacje bez mądrości
47. Prawdziwa mądrość zakłada
spotkanie z rzeczywistością. Ale dzisiaj wszystko można wytworzyć, zamaskować,
zmodyfikować. Sprawia to, że bezpośrednie spotkanie z ograniczeniami, jakie
niesie rzeczywistość, jest nie do zniesienia. W konsekwencji uaktywnia się
mechanizm „selekcji” i powstaje nawyk natychmiastowego oddzielania tego, co mi
się podoba od tego, co mi się nie podoba, rzeczy pociągających od niewygodnych.
Według tej samej logiki wybieramy osoby, z którymi postanawiamy żyć w świecie.
Zatem ludzie lub sytuacje, które zraniły naszą wrażliwość lub były
nieprzyjemne, są po prostu eliminowane w sieciach wirtualnych, poprzez
budowanie wirtualnego kręgu, który izoluje nas od świata, w którym żyjemy.
48. Usiąść i słuchać drugiego
człowieka – zachowanie charakterystyczne dla spotkania między ludźmi – to wzór
postawy otwartości tego, kto przezwycięża swój narcyzm i akceptuje drugiego,
zwraca na niego uwagę i przyjmuje go do własnego kręgu. Ale „dzisiejszy świat
jest przeważnie światem głuchym […]. Czasami prędkość współczesnego świata,
szaleńczy pośpiech nie pozwala nam dobrze słuchać tego, co mówi inny człowiek.
A kiedy jest w połowie zdania, przerywamy mu już i chcemy odpowiedzieć, kiedy
jeszcze nie skończył. Nie możemy stracić zdolności do słuchania. Św. Franciszek
z Asyżu usłyszał głos Boga, usłyszał głos ubogiego, usłyszał głos chorego,
usłyszał głos przyrody. A to wszystko przekształca go w pewien styl życia.
Chciałbym, aby ziarno św. Franciszka rosło w wielu sercach” (49).
49. Kiedy brakuje ciszy i
słuchania, gdy wszystko zamienia się w pośpieszne i niespokojne kliknięcia oraz
SMS-y, zagrożona jest podstawowa struktura mądrej komunikacji międzyludzkiej.
Tworzy się nowy styl życia, w którym buduje się to, co chce się mieć przed sobą,
wyłączając wszystko to, czego nie da się kontrolować ani poznać powierzchownie
i natychmiast. Ta dynamika, ze względu na swoją wewnętrzną logikę, uniemożliwia
spokojną refleksję, która mogłaby doprowadzić nas do wspólnej mądrości.
50. Możemy wspólnie szukać prawdy
w dialogu, w cichej rozmowie lub w gorącej dyskusji. Jest to żmudny proces,
składający się także z ciszy i cierpienia, zdolny do cierpliwego zebrania
obszernego doświadczenia osób i narodów. Przytłaczający nawał informacji, który
nas zalewa, nie oznacza większej mądrości. Nie wytwarza się jej przez
niecierpliwe poszukiwania w Internecie, ani nie jest też sumą informacji,
których wiarygodność nie jest zapewniona. W ten sposób nie dojrzewa się w
spotkaniu z prawdą. Rozmowy w końcu obracają się tylko wokół najnowszych
danych, są jedynie horyzontalne i ogólnikowe. Nie zwraca się natomiast dłuższej
i przenikliwej uwagi na istotę życia, nie rozpoznaje się tego, co jest
niezbędne do nadania sensu egzystencji. Tak więc wolność staje się iluzją,
która jest nam sprzedawana i mylona ze swobodą nawigowania w sieci. Problem w
tym, że drogą braterstwa, lokalną jak również uniwersalną, mogą podążać tylko
osoby wolne, gotowe na prawdziwe spotkanie.
PODPORZĄDKOWANIE I POGARDA DLA
SAMEGO SIEBIE
51. Niektóre kraje, mocne z
punktu widzenia ekonomii, przedstawiane są jako modele kulturowe dla krajów
słabo rozwiniętych, nie starając się, aby każdy z nich wzrastał we właściwym
sobie stylu, rozwijając swoje zdolności innowacyjne na podstawie wartości
wynikających z własnej kultury. Ta powierzchowna i smutna tęsknota, prowadząca
do kopiowania i kupowania zamiast tworzenia, powoduje bardzo niską samoocenę
narodową. W warstwach zamożnych wielu krajów ubogich, a czasem w tych, którym
udało się wydostać z ubóstwa, można dostrzec niezdolność do zaakceptowania
własnych cech i procesów, i popadanie w pogardę dla własnej tożsamości
kulturowej, jakby była ona przyczyną wszystkich nieszczęść.
52. Niszczenie poczucia własnej
wartości jest łatwym sposobem, by nad kimś zapanować. Z tendencji do
homogenizacji świata, wyłaniają się interesy władz, czerpiących korzyści z
czyjejś niskiej samooceny. Dzieje się tak właśnie wówczas, gdy poprzez media i
sieci próbuje się stworzyć nową kulturę w służbie najpotężniejszych. Korzystają
na tym spekulacje finansowe i wykorzystywanie, w których zawsze przegrywają
ubodzy. Z drugiej strony, lekceważenie kultury danego narodu sprawia, że wielu
przywódców politycznych nie jest w stanie zrealizować skutecznego projektu,
który można by swobodnie przyjąć i utrzymać.
53. Zapomina się, że „nie ma
gorszej alienacji, niż doświadczać, że nie mamy korzeni, nie należymy do
nikogo. Gleba będzie żyzna, naród przyniesie owoce i będzie zdolny do rodzenia
jutra tylko o tyle, o ile zrodzi relacje przynależności między swoimi
członkami, o tyle, o ile stworzy więzi integracyjne między pokoleniami i
różnymi tworzącymi go wspólnotami; a także w takim stopniu, na ile przełamie
spirale, które zaślepiają zmysły, oddalając stale jednych od drugich” (50).
NADZIEJA
54. Pomimo tych gęstych mroków,
których nie należy lekceważyć, na kolejnych stronach pragnę przypomnieć wiele
dróg nadziei. Bóg bowiem nadal sieje ziarno dobra w ludzkości. Aktualna
pandemia umożliwiła nam dostrzec i docenić wielu towarzyszy i towarzyszek
drogi, którzy zareagowali na lęk, poświęcając swe życie dla innych. Byliśmy
zdolni do uznania, że istnienia ludzkie są splecione i podtrzymywane przez
zwykłych ludzi, którzy bez wątpienia współtworzyli decydujące wydarzenia naszej
wspólnej historii: lekarzy, pielęgniarzy i pielęgniarki, farmaceutów,
pracowników supermarketów, sprzątaczki, opiekunki, przewoźników, mężczyzn i
kobiety pracujących dla zapewnienia usług społecznych i bezpieczeństwa,
wolontariuszy, księży, zakonnice… zrozumieli, że nikt nie zbawia się sam (51).
55. Zachęcam do nadziei, która
„mówi nam o rzeczywistości zakorzenionej w głębi istoty ludzkiej, niezależnie
od konkretnych okoliczności i uwarunkowań historycznych, w jakich żyje. Mówi nam
o pragnieniu, o dążeniu, o pożądaniu pełni, spełnionego życia, o chęci
dotknięcia czegoś wielkiego, czegoś, co wypełnia serce i wznosi ducha ku
wielkim rzeczom, jak prawda, dobro i piękno, sprawiedliwość i miłość. […]
Nadzieja jest odważna, potrafi spoglądać dalej, poza osobistą wygodę, poza małe
pewności i zadowolenia, które zawężają widnokrąg, aby otwierać się na wielkie
ideały, czyniące życie piękniejszym i godniejszym” (52). Podążajmy w nadziei.
ROZDZIAŁ DRUGI
CUDZOZIEMIEC NA DRODZE
56. Wszystko, o czym wspomniałem
w poprzednim rozdziale, jest czymś więcej niż jałowym opisem rzeczywistości,
ponieważ „radość i nadzieja, smutek i lęk ludzi w naszych czasach, szczególnie
ubogich i wszystkich uciśnionych, są również radością i nadzieją, smutkiem i
lękiem uczniów Chrystusa i nie można znaleźć nic prawdziwie ludzkiego, co nie
odbijałoby się echem w ich sercach” (53). Zamierzając szukać światła pośród
tego, co przeżywamy, zanim określimy niektóre kierunki działania, pragnę
poświęcić rozdział przypowieści opowiedzianej przez Jezusa Chrystusa dwa
tysiące lat temu. Bo choć ta encyklika skierowana jest do wszystkich ludzi
dobrej woli, to jednak, niezależnie od ich przekonań religijnych, przypowieść
ta wyraża się w taki sposób, że każdego z nas może pobudzić do stawiania sobie
pytań.
„A oto powstał jakiś uczony w
Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, aby
osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak
czytasz?» On rzekł: «Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem,
całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak
siebie samego. Jezus rzekł do niego: «Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a
będziesz żył». Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim
bliźnim?» Jezus nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z
Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz
jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem
przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy
przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, wędrując,
przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko:
podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził
go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia
wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: ‘Miej o nim staranie, a jeśli co
więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał’. Kto z tych trzech okazał się według
ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» On odpowiedział: «Ten, który
mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!» (Łk 10,
25-37).
KONTEKST
57. Przypowieść ta ma
wielowiekowy kontekst. Wkrótce po opisie stworzenia świata i człowieka, Biblia
przedstawia wyzwanie, jakim są relacje między nami. Kain eliminuje swojego
brata Abla i wówczas rozbrzmiewa pytanie Boga: „Gdzie jest brat twój, Abel?”
(Rdz 4, 9). Jego odpowiedź jest taka, jaką często dajemy: „Czyż jestem stróżem
brata mego?” (tamże). Zadając to pytanie, Bóg poddaje w wątpliwość wszelki
rodzaj determinizmu czy fatalizmu, którym próbuje się usprawiedliwić
obojętność, jako jedyną możliwą odpowiedź. Przeciwnie, On uzdalnia nas do
tworzenia odmiennej kultury, która prowadzi nas do przezwyciężenia wrogości i
do zatroszczenia się o siebie nawzajem.
58. Księga Hioba odnosi się do
faktu, że mamy tego samego Stwórcę, co jest podstawą do przestrzegania pewnych
wspólnych praw: „Jak mnie, tak jego we wnętrzu uczynił, On sam nas w łonie
utworzył” (Hi 31, 15). Wiele wieków później św. Ireneusz wyrazi to posługując
się obrazem melodii: „Kto miłuje prawdę, nie powinien przypisywać jednego
dźwięku jednemu artyście i twórcy, a drugiego dźwięku innemu […], był to bowiem
jeden i ten sam artysta, który je stworzył” (54).
59. W tradycjach żydowskich nakaz
miłości i opieki nad drugim człowiekiem zdawał się ograniczać do relacji między
członkami tego samego narodu. Dawne przykazanie „będziesz miłował bliźniego jak
siebie samego” (Kpł 19, 18) było powszechnie rozumiane jako odnoszące się do
współobywateli. Jednakże, szczególnie w judaizmie, który rozwijał się poza
granicami Izraela, granice się poszerzały. Pojawiła się zachęta, by nie czynić
innym tego, czego nie chcesz, by czyniono tobie (por. Tb 4, 15). Mędrzec Hillel
(I w. przed Chr.) powiedział na ten temat: „To cała Tora. Reszta jest
komentarzem” (55). Pragnienie naśladowania postawy Bożej doprowadziło do
przezwyciężenia skłonności ograniczania się do będących najbliżej nas: „Miłosierdzie
człowieka – nad jego bliźnim, a miłosierdzie Pana – nad całą ludzkością” (Syr
18, 13).
60. W Nowym Testamencie nakaz
Hillela został wyrażony w sposób pozytywny: „Wszystko więc, co byście chcieli,
żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest [istota] Prawa i
Proroków” (Mt 7, 12). Wezwanie to jest powszechne, zmierza do ogarnięcia
wszystkich, jedynie ze względu na ich człowieczeństwo, ponieważ Najwyższy
Ojciec Niebieski „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi” (Mt
5, 45). Dlatego też pojawia się żądanie: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz
jest miłosierny” (Łk 6, 36).
61. Już w najstarszych tekstach
Biblii można znaleźć motywację do poszerzania serca, aby nie wykluczać obcego.
Wynika to z ciągłego przypominania narodowi żydowskiemu o tym, że mieszkał w
Egipcie jako cudzoziemiec:
„Nie będziesz gnębił i nie będziesz
uciskał przybysza, bo wy sami byliście przybyszami w ziemi egipskiej” (Wj 22,
20).
„Nie będziesz uciskał przybysza,
gdyż znacie życie przybysza, bo sami byliście przybyszami w Egipcie” (Wj 23,
9).
„Jeżeli w waszym kraju osiedli
się przybysz, nie będziecie go uciskać. Przybysza, osiadłego wśród was,
będziecie uważać za tubylca. Będziesz go miłował jak siebie samego, bo i wy
byliście przybyszami w ziemi egipskiej” (Kpł 19, 33-34).
„Gdy będziesz zbierał winogrona,
nie szukaj powtórnie pozostałych winogron; niech zostaną dla przybysza, sieroty
i wdowy. Pamiętaj, że i ty byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej” (Pwt 24,
21-22). W Nowym Testamencie rozbrzmiewa z mocą wezwanie do braterskiej miłości:
„Całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego
jak siebie samego (Ga 5, 14). „Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i
nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w ciemności” (1 J
2, 10-11). „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto
zaś nie miłuje, trwa w śmierci” (1 J 3, 14). „Kto nie miłuje brata swego,
którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20).
62. Także ta propozycja miłości
może zostać źle zrozumiana. Nie bez przyczyny, wobec pokusy tworzenia zamkniętych
i odizolowanych grup przez wczesne wspólnoty chrześcijańskie, św. Paweł
zachęcał swoich uczniów, aby mieli miłość nawzajem do siebie i „miłość do
wszystkich” (1Tes 3, 12), a we wspólnocie św. Jana żądano, aby dobrze
przyjmowano braci, „zwłaszcza przybywających skądinąd” (por. 3J 5). Ten
kontekst pomaga zrozumieć znaczenie przypowieści o miłosiernym Samarytaninie:
miłość nie dba o to, czy ranny brat jest stąd czy stamtąd. Bo to właśnie
„miłość zrywa izolujące nas i oddzielające łańcuchy, i przerzuca mosty; miłość
pozwala nam budować dużą rodzinę, w której wszyscy możemy czuć się jak u siebie
[…]. Miłość ma posmak współczucia i godności” (56).
PORZUCONY
63. Jezus opowiada, że był tam
człowiek poraniony, leżący przy drodze, który został napadnięty. Mijały go
różne osoby, ale poszły dalej, nie zatrzymały się. Byli to ludzie pełniący
ważne funkcje w społeczeństwie, którym nie zależało na dobru wspólnym. Nie
potrafili stracić kilku minut na opiekę nad rannym, czy chociaż, by poszukać
pomocy. Jeden zatrzymał się, zbliżył się do niego, osobiście go leczył,
zapłacił z własnej kieszeni i zaopiekował się nim. Przede wszystkim dał mu coś,
czego tak często nam brakuje w tym pełnym pośpiechu świecie: dał mu swój czas.
Z pewnością miał swoje plany jak wykorzystać ten dzień, według swych potrzeb,
zobowiązań czy pragnień. Potrafił jednak odłożyć wszystko na bok wobec tego
rannego i, nie znając go, uznać, że jest on godzien, by poświęcić mu czas.
64. Z kim się utożsamiasz? To
pytanie jest surowe, bezpośrednie i decydujące. Do którego z nich jesteś
podobny? Musimy uznać otaczającą nas pokusę obojętności wobec innych, zwłaszcza
najsłabszych. Trzeba powiedzieć, że rozwinęliśmy się pod wieloma aspektami, ale
jesteśmy analfabetami w towarzyszeniu, opiece i wspieraniu najsłabszych i
najbardziej wrażliwych w naszych rozwiniętych społeczeństwach. Przyzwyczailiśmy
się do odwracania wzroku, do przechodzenia obok, do ignorowania sytuacji, chyba
że dotyczą nas bezpośrednio.
65. Człowiek zostaje napadnięty
przy drodze, a wielu ucieka, jakby nic nie widzieli. Często są ludzie, którzy
potrącą kogoś swoim samochodem i uciekają. Zależy im tylko na uniknięciu
kłopotów, nie jest dla nich ważne, że człowiek umiera z ich winy. Są to jednak
oznaki pewnego ogólnego stylu życia, który przejawia się na różne sposoby, być
może bardziej wyrafinowane. Ponadto, ponieważ wszyscy jesteśmy bardzo
skoncentrowani na własnych potrzebach, dostrzeżenie kogoś cierpiącego denerwuje
nas, przeszkadza nam, ponieważ nie chcemy marnować naszego czasu z powodu czyichś
problemów. Są to objawy chorego społeczeństwa, ponieważ usiłuje ono budować się
na ludzkim cierpieniu.
66. Lepiej nie popaść w to
nieszczęście. Spójrzmy na wzór miłosiernego Samarytanina. Jest to tekst, który
zachęca nas do ożywienia naszego powołania jako obywateli naszej ojczyzny i
całego świata, budowniczych nowych więzi społecznych. Jest to wezwanie, które
jest zawsze nowe, nawet jeśli jest zapisane jako podstawowe prawo naszego
istnienia: aby społeczeństwo zmierzało ku realizacji dobra wspólnego i,
wychodząc od tego celu, coraz bardziej odbudowywało swój porządek polityczny i
społeczny, swoją sieć relacji, swój projekt ludzki. Miłosierny Samarytanin
swoimi gestami odzwierciedlał, że „życie każdego z nas jest związane z życiem
innych: życie nie jest czasem, który przemija, ale czasem spotkania” (57).
67. Przypowieść ta jest bardzo
pouczającym obrazem, który ukazuje podstawowy wybór, jakiego musimy dokonać,
aby odbudować świat, który sprawia nam ból. W obliczu tak wielkiego cierpienia,
w obliczu tak wielu ran, jedynym wyjściem jest być jak miłosierny Samarytanin.
Każdy inny wybór stawia nas albo po stronie zbójców, albo po stronie tych,
którzy przechodzą obok, nie okazując współczucia dla cierpienia człowieka
poranionego przy drodze. Przypowieść ta ukazuje nam, przy pomocy jakich
inicjatyw można odbudować wspólnotę, począwszy od mężczyzn i kobiet, którzy
utożsamiają się z kruchością innych, którzy nie pozwalają na budowanie
społeczeństwa wykluczenia, ale stają się bliźnimi, podnosząc upadłych i przywracając
ich społeczeństwu, aby dobro było wspólne. Jednocześnie przypowieść przestrzega
nas przed pewnymi postawami ludzi, którzy patrzą jedynie na siebie samych i nie
biorą odpowiedzialności za nieuniknione wymagania ludzkiej rzeczywistości.
68. Powiedzmy jasno, że to
opowiadanie nie przekazuje nauczania o ideałach abstrakcyjnych, ani nie wpisuje
się jedynie w moralność etyczno-społeczną. Ukazuje nam istotną cechę człowieka,
o której tak często zapominamy: zostaliśmy stworzeni do pełni, którą można
osiągnąć tylko w miłości. Żyć obojętnie w obliczu cierpienia, to nie jeden z
możliwych wyborów; nie możemy pozwolić, aby ktoś został „pozostawiony na
obrzeżach życia”. To nas musi oburzać do tego stopnia, że wyjdziemy poza nasz
spokój, by poruszyć się ludzkim cierpieniem. To jest godność.
HISTORIA, KTÓRA SIĘ POWTARZA
69. Narracja jest prosta i
spójna, ale zawiera całą dynamikę tej wewnętrznej walki, jaka zachodzi w
kształtowaniu naszej tożsamości, w każdej egzystencji podjętej na drodze
realizacji ludzkiego braterstwa. Gdy wyruszamy w drogę, nieuchronnie spotykamy
człowieka poranionego. Dzisiaj jest coraz więcej osób poranionych. Integracja
lub wykluczenie cierpiących podczas drogi określa wszystkie projekty
gospodarcze, polityczne, społeczne i religijne. Każdego dnia stajemy przed
wyborem: czy być miłosiernymi Samarytanami, czy też obojętnymi podróżnikami,
mijającymi z daleka. A jeśli poszerzymy spojrzenie na całą naszą historię i na
cały świat, to wszyscy jesteśmy lub byliśmy podobni do tych postaci: wszyscy
mamy coś z osoby poranionej, coś ze złoczyńcy, coś z tych, którzy mijają z
daleka i coś z miłosiernego Samarytanina.
70. To ciekawe, że różnice
pomiędzy bohaterami tej przypowieści ulegają całkowitej przemianie w bolesnym
spotkaniu z człowiekiem, który upadł, upokorzonym. Nie ma już różnicy między
mieszkańcem Judei a mieszkańcem Samarii, nie ma już kapłana ani kupca; są po
prostu dwa rodzaje osób: ci, którzy są obarczeni cierpieniem i ci, którzy
mijają ich z daleka; ci, którzy się pochylają rozpoznając człowieka, który
upadł i ci, którzy odwracają wzrok i przyspieszają kroku. Istotnie opadają
nasze różnorodne maski, nasze etykiety i nasze przebrania: oto godzina prawdy.
Czy pochylimy się, by dotknąć i opatrzyć rany innych? Czy pochylimy się, aby
wziąć jedni drugich na ramiona? Jest to wyzwanie aktualne, którego nie powinniśmy
się lękać. W chwilach kryzysu wybór staje się naglący: można powiedzieć, że w
tej chwili każdy, kto nie jest bandytą, i każdy, kto nie przechodzi obok, jest
albo ranny, albo niesie na swych ramionach jakiegoś rannego.
71. Historia miłosiernego Samarytanina
się powtarza: coraz wyraźniej widać, że obojętność społeczna i polityczna czyni
z wielu miejsc świata opustoszałe drogi, gdzie spory wewnętrzne i
międzynarodowe oraz grabież szans pozostawiają wielu zmarginalizowanych,
leżących na ziemi, na skraju drogi. W swojej przypowieści Jezus nie proponuje
dróg alternatywnych, takich jak na przykład: co stałoby się z tym ciężko rannym
człowiekiem lub z tym, który mu pomógł, gdyby w ich sercach znalazły miejsce
gniew lub pragnienie zemsty? Ufa On temu, co najlepsze w człowieku i w tej
przypowieści zachęca go, by przylgnął do miłości, by ratował rannych i budował
społeczeństwo godne tego imienia.
POSTACIE
72. Przypowieść zaczyna się od
zbójców. Punktem wyjścia wybranym przez Jezusa jest dokonana już napaść. Nie
każe nam się zatrzymywać i użalać nad faktem, nie kieruje naszego spojrzenia ku
zbójcom. Znamy ich. Widzieliśmy postęp w świecie gęstych cieni porzucenia,
przemocy używanej dla nikczemnych interesów władzy, gromadzenia i dzielenia.
Pytanie mogłoby brzmieć: czy zostawimy rannego leżącego na ziemi, aby każdy z
osobna szukał schronienia przed przemocą lub ścigał zbójców? Czy ranny będzie
usprawiedliwieniem naszych niepokonalnych podziałów, naszej okrutnej
obojętności, naszych wewnętrznych waśni?
73. Następnie przypowieść każe
nam przyjrzeć się tym, którzy przechodzą z daleka. Ta niebezpieczna obojętność
mijania z oddali – zawiniona, lub nie – będąca wytworem pogardy lub smutnego
rozproszenia uwagi, czyni z postaci kapłana i lewity równie smutne odzwierciedlenie
tego dystansu, który wyraźnie odcina nas od rzeczywistości. Istnieje wiele
sposobów mijania z oddali, wzajemnie się uzupełniających. Jeden to skupienie
się na sobie samym, ignorowanie innych, obojętność. Innym jest patrzenie
jedynie na zewnątrz. W odniesieniu do tego ostatniego sposobu mijania z daleka,
w niektórych krajach, czy też w pewnych ich sektorach, istnieje pogarda dla
ubogich i ich kultury, i życie ze spojrzeniem skierowanym na zewnątrz, tak
jakby importowany projekt państwa miał zająć ich miejsce. Można w ten sposób
usprawiedliwić obojętność niektórych, ponieważ ci, którzy mogliby poruszyć ich
serca swoimi prośbami, po prostu nie istnieją. Są poza ich horyzontem
zainteresowań.
74. W tych, którzy mijają z
oddali, jest pewien szczegół, którego nie możemy lekceważyć: byli to ludzie
religijni. Co więcej poświęcali się oddawaniu czci Bogu: kapłan i lewita.
Zasługuje to na szczególną uwagę: wskazuje na to, iż fakt wiary w Boga i
oddawania Mu czci nie gwarantuje życia, jakie podoba się Bogu. Osoba wierząca
może nie być wierna temu, czego ta sama wiara od niej wymaga, a jednak może
czuć się blisko Boga i uważać się za godniejszą od innych. Istnieją jednak
sposoby przeżywania wiary, które ułatwiają otwarcie serca na braci, a to będzie
gwarancją autentycznego otwarcia na Boga. Św. Janowi Chryzostomowi udało się
bardzo jasno wyrazić to wyzwanie dla chrześcijan: „Chcesz czcić ciało
Chrystusa? Nie dopuść, aby było nagie. Uczciwszy Je jedwabnymi szatami /w
świątyni/, nie pozwól, by na zewnątrz umierało z zimna z powodu nagości” (58).
Paradoks polega na tym, że niekiedy ci, którzy deklarują się jako niewierzący,
mogą żyć wolą Bożą lepiej niż osoby wierzące.
75. Ukrytymi sprzymierzeńcami
„przydrożnych zbójców” są często ci, którzy „idą drogą, patrząc w inną stronę”.
Zamyka się krąg między tymi, którzy wykorzystują i zwodzą społeczeństwo, aby je
wyeksploatować, a tymi, którzy sądzą, iż zachowują przejrzystość w sprawowaniu
swych funkcji, ale jednocześnie żyją z tego systemu i jego zasobów. Istnieje
smutna obłuda w sytuacjach, gdy bezkarność przestępstwa, wykorzystywania
instytucji dla korzyści osobistych lub korporacyjnych i innego zła, którego nie
potrafimy wyeliminować, łączy się z nieustannym dyskwalifikowaniem wszystkiego,
z ciągłym zasiewaniem podejrzeń, szerząc nieufność i wątpliwości. Na fałszywe:
„wszystko jest złe” odpowiada się „nikt nie może tego naprawić”, „cóż ja mogę
zrobić?”. W ten sposób podsyca się rozczarowanie i beznadzieję, a to nie
sprzyja duchowi solidarności i hojności. Pogrążanie ludu w zniechęceniu, to
zamknięcie doskonałego błędnego koła: tak działa niewidzialna dyktatura
skrytych interesów, które zawładnęły zasobami i zdolnościami do wyrażania
opinii i myślenia.
76. Spójrzmy wreszcie na tego
rannego. Czasami czujemy się jak on, mocno poranieni, leżący na ziemi przy
drodze. Czujemy się też opuszczeni przez nasze instytucje, bezbronne i źle
wyposażone, albo też ukierunkowane na służbę interesom nielicznych, zarówno za
granicą jak i w kraju. Ponieważ „w zglobalizowanym społeczeństwie istnieje
elegancki styl patrzenia w inną stronę, co praktykuje się często: pod pozorem
politycznej poprawności lub ideologicznych mód patrzy się na cierpiącego
człowieka, nie dotykając go, pokazuje się go w transmisjach na żywo, wręcz
wygłasza się mowy na pozór tolerancyjne i pełne eufemizmów” (59).
ZACZĄĆ OD NOWA
77. Każdego dnia otrzymujemy nową
szansę, nowy etap. Nie powinniśmy oczekiwać wszystkiego od tych, którzy nami
rządzą – to byłoby infantylne. Cieszymy się przestrzenią współodpowiedzialności
zdolną do inicjowania i generowania nowych procesów i transformacji. Bądźmy
aktywni w rehabilitacji i wspieraniu zranionych społeczeństw. Dzisiaj stajemy
przed wielką szansą wyrażenia tego, że jesteśmy braćmi, bycia kolejnymi
miłosiernymi Samarytanami, biorącymi na siebie ból porażki, zamiast wzniecania
nienawiści i urazy. Jak przygodnego wędrowca naszych dziejów, trzeba nam
jedynie bezinteresownego, czystego i prostego pragnienia, aby być ludem, by być
stałymi i niestrudzonymi w trudzie włączania, integrowania i podnoszenia tego,
kto upadł; nawet jeśli wiele razy jesteśmy pogrążeni i skazani na powtarzanie
logiki ludzi przemocy, tych, którzy żywią ambicje tylko dla samych siebie,
którzy szerzą zamęt i kłamstwa. Niech inni dalej myślą o polityce lub ekonomii
w swoich grach o władzę. Umacniajmy to, co jest dobre i oddawajmy się służbie
dobru.
78. Można zaczynać od dołu i,
przypadek po przypadku, walczyć o to, co jest najbardziej konkretne i lokalne,
aż po najdalszy zakątek kraju i świata, z taką samą troską, z jaką podróżnik z
Samarii podchodził do każdej rany poranionego człowieka. Szukajmy innych i
bierzmy na siebie powierzoną nam odpowiedzialność za rzeczywistość, nie
obawiając się cierpienia czy bezsilności, ponieważ w tym znajduje się całe
dobro, jakie Bóg zasiał w sercu człowieka. Trudności, które wydają się ogromne,
są okazją do wzrostu, a nie wymówką dla biernego smutku, który sprzyja poddaniu
się. Ale nie czyńmy tego sami, pojedynczo. Jak Samarytanin szukał gospodarza,
który mógłby zaopiekować się tym człowiekiem, tak i my jesteśmy wezwani do
zaproszenia i spotkania się w „nas”, które jest silniejsze niż suma małych
indywidualności; pamiętajmy, że „całość jest czymś więcej niż część i czymś
więcej niż ich prosta suma” (60). Wyrzeknijmy się małostkowości i urazów
jałowych partykularyzmów, niekończących się konfrontacji. Przestańmy ukrywać
ból strat i weźmy odpowiedzialność za nasze winy, opieszałość i kłamstwa.
Pojednanie wynagradzające odrodzi nas i pozwoli nam samym i innym uwolnić się
od lęku.
79. Będący w drodze Samarytanin
poszedł dalej, nie spodziewając się uznania ani wdzięczności. Poświecenie się
służbie było wielką satysfakcją w obliczu jego Boga i jego życia, a zatem
obowiązkiem. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za tego poranionego, którym jest
sam lud i wszystkie narody ziemi. Zatroszczmy się o kruchość każdego mężczyzny,
kobiety, dziecka i starca, z tą postawą solidarności i troski, postawą
bliskości miłosiernego Samarytanina.
BLIŹNI BEZ GRANIC
80. Jezus zaproponował tę
przypowieść, aby odpowiedzieć na pytanie: kto jest moim bliźnim? Słowo „bliźni”
w społeczeństwie czasów Jezusa wskazywało na tego, kto jest najbliżej, kto jest
tuż obok. Rozumiano, że pomoc powinna być kierowana najpierw do tego, kto
należy do własnej grupy, do własnej rasy. Samarytanin był uważany przez
niektórych ówczesnych Żydów za osobę godną pogardy, nieczystą i dlatego nie był
zaliczany do grona bliskich, którym należy udzielić pomocy. Jezus, Judejczyk,
całkowicie przekształca to podejście: nie wzywa nas do zastanawiania się, kim
są ci bliscy względem nas, ale byśmy my stawali się bliskimi, bliźnimi.
81. Zaproszenie polega na tym, by
być przy osobie potrzebującej pomocy, nie oglądając się na to, czy należy do
naszego kręgu. W tym przypadku, to Samarytanin stał się bliźnim poranionego
Judejczyka. By stać się bliskim i obecnym, przekroczył wszystkie bariery
kulturowe i historyczne. Wniosek Jezusa jest wezwaniem: „Idź, i ty czyń
podobnie!” (Łk 10, 37). To znaczy, że wzywa nas do odsunięcia na bok wszelkich
różnic i do stawania się w obliczu cierpienia bliskim każdego człowieka. Wtedy
już nie mówię, że mam „bliźnich”, którym muszę pomóc, ale czuję się powołany,
by stać się bliźnim innych osób.
82. Problem polega na tym, że
Jezus wyraźnie zwraca uwagę, iż ranny był Judejczykiem (mieszkańcem Judei), a
ten, który się zatrzymał i pomógł mu, był Samarytaninem (mieszkańcem Samarii).
Ten szczegół jest wyjątkowo ważny, by zastanowić się nad miłością otwierającą
się na wszystkich. Samarytanie zamieszkiwali region, który został skażony
obrzędami pogańskimi, a dla Żydów to czyniło ich nieczystymi, odrażającymi,
niebezpiecznymi. W istocie, starożytny tekst żydowski, który wspomina o
znienawidzonych narodach, odwołuje się do Samarii, stwierdzając nawet, że „nie
jest narodem” (Syr 50, 25), i dodaje, że to „głupi naród przebywający w Sychem”
(50, 26).
83. To wyjaśnia, dlaczego
Samarytanka, kiedy Jezus poprosił ją, by dała mu się napić, odpowiedziała
stanowczo: „Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się
napić?” (J 4, 9). Rzeczą najbardziej obraźliwą, jaką wymyślili Ci, którzy
szukali oskarżeń mogących zdyskredytować Jezusa, było nazwanie Go „opętanym” i
„Samarytaninem” (J 8, 48). Dlatego też to miłosierne spotkanie Samarytanina i
Judejczyka jest potężną prowokacją, która demaskuje wszelkie manipulacje
ideologiczne, abyśmy mogli poszerzyć nasz krąg, abyśmy mogli nadać naszej
zdolności do miłowania wymiar uniwersalny, zdolny do przekraczania wszelkich
uprzedzeń, wszelkich barier historycznych czy kulturowych, wszelkich
nikczemnych korzyści.
APEL CUDZOZIEMCA
84. Wreszcie, przypominam, że w
innym miejscu Ewangelii Jezus mówi: „byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie” (Mt
25, 35). Jezus mógł wypowiedzieć te słowa, ponieważ miał serce otwarte, które
utożsamiało się z dramatami innych. Św. Paweł napominał: „Weselcie się z tymi,
którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą” (Rz 12, 15). Kiedy serce
przyjmuje taką postawę, jest w stanie utożsamić się z innym, nie zwracając
uwagi na to, gdzie się urodził i skąd pochodzi. Wchodząc w tę dynamikę,
doświadcza ostatecznie, że inni są „jego własnym ciałem” (por. Iz 58, 7).
85. Dla chrześcijan słowa Jezusa
mają również inny transcendentny wymiar. Oznaczają one rozpoznanie samego
Chrystusa w każdym bracie, który jest opuszczony lub wykluczony (por. Mt 25,
40.45). Rzeczywiście, wiara napełnia niesłychanymi motywacjami uznanie
drugiego, ponieważ każdy, kto wierzy, może uznać, że Bóg kocha każdego
człowieka z nieskończoną miłością i że „nadaje mu nieskończoną godność” (61).
Ponadto wierzymy, że Chrystus przelał Swoją krew za wszystkich i za każdego, a
zatem nikt nie zostaje poza Jego wszechogarniającą miłością. A jeśli udamy się
do ostatecznego źródła, jakim jest wewnętrzne życie Boga, to spotkamy wspólnotę
trzech Osób, doskonałe źródło i wzór wszelkiego życia wspólnotowego. Teologia
wciąż ubogaca się dzięki refleksji na temat tej wielkiej prawdy.
86. Czasami zasmuca mnie fakt, że
nawet mając takie motywacje, Kościół potrzebował tak wiele czasu, by potępić z
mocą niewolnictwo i różne formy przemocy. Dziś, wraz z rozwojem duchowości i
teologii, nie mamy żadnych wymówek. Wciąż jednak są tacy, którzy utrzymują, iż
czują się zachęcani lub przynajmniej upoważnieni przez swoją wiarę do
wspierania różnych form zamkniętego i agresywnego nacjonalizmu, postaw
ksenofobicznych, pogardy, a nawet znęcania się, wobec tych, którzy są odmienni.
Wiara, wraz z inspirującym ją humanizmem, musi podtrzymywać zmysł krytyczny w
obliczu tych tendencji i pomóc szybko reagować, gdy zaczną do niej przenikać. Dlatego
ważne jest, aby katecheza i kaznodziejstwo zawierały w sposób bardziej
bezpośredni i jasny społeczny sens życia, braterski wymiar duchowości,
przekonanie o niezbywalnej godności każdej osoby oraz motywacje do miłowania i
akceptacji wszystkich.
ROZDZIAŁ TRZECI
MYŚLEĆ I TWORZYĆ ŚWIAT OTWARTY
87. Człowiek jest tak stworzony,
że się nie spełnia, nie rozwija i nie może znaleźć swej pełni inaczej, jak
tylko „przez szczery dar z siebie samego” (62). Podobnie nie osiąga dogłębnego
poznania prawdy o sobie poza spotkaniem z innymi: „obcuję ze sobą tylko o tyle,
o ile obcuję z kimś drugim” (63). Wyjaśnia to, dlaczego nikt nie może
doświadczyć wartości życia bez konkretnych twarzy, które powinien miłować. Oto
tajemnica prawdziwej ludzkiej egzystencji, ponieważ „życie istnieje tam, gdzie
jest więź, jedność, braterstwo; i jest życiem silniejszym od śmierci, kiedy
jest zbudowane na prawdziwych relacjach i więziach wierności. Przeciwnie, nie
ma życia tam, gdzie człowiek uważa, że należy tylko do siebie i chce żyć jak
wyspa – w tych postawach przeważa śmierć” (64).
PRZEKRACZAĆ GRANICE
88. Miłość, wypływając z każdego
serca, tworzy więzi i poszerza egzystencję wówczas, gdy sprawia, że osoba
wychodzi ze swoich ograniczeń ku drugiemu (65). Jesteśmy stworzeni dla miłości,
i w każdym z nas jest „prawo «ekstazy» – wyjścia z siebie, aby tym pełniej
bytować w drugim” (66). Dlatego też „człowiek musi się kiedyś zdobyć na to, by
się od siebie oderwać” (67).
89. Z drugiej strony nie mogę
jednak ograniczać swojego życia do relacji z małą grupą, ani nawet z własną
rodziną, ponieważ nie da się zrozumieć siebie bez szerszej struktury relacji:
nie tylko tej aktualnej, ale i tej, która mnie poprzedziła i kształtowała w
trakcie mego życia. Mój związek z osobą, którą cenię, nie może pomijać faktu,
że osoba ta nie żyje tylko dla swej relacji ze mną, ani też ja nie żyję tylko
moim odniesieniem do niej. Nasza relacja, jeśli jest zdrowa i prawdziwa,
otwiera nas na innych, którzy powodują nasz wzrost i nas ubogacają.
Najszlachetniejszy zmysł społeczny jest dziś łatwo niweczony w obrębie przeżyć
egoistycznych, jawiących się pozornie jako głębokie relacje. Natomiast miłość,
która jest autentyczna, która pomaga się rozwijać, i najszlachetniejsze formy
przyjaźni, mieszkają w sercach, które pozwalają się dopełniać. Więź oblubieńcza
i więź przyjacielska nakierowane są na otwarcie serc wokół siebie, na
uczynienie nas zdolnymi do wyjścia z własnych ograniczeń, aż po akceptację
wszystkich. Grupy zamknięte i pary skupione na sobie, stanowiące jakby „my”
przeciwstawione całemu światu, są zazwyczaj wyidealizowanymi formami egoizmu i
zwykłego chronienia siebie.
90. Nie przypadkiem wiele małych
społeczności, które przetrwały na terenach pustynnych, rozwinęło szczodrą
zdolność do przyjmowania pielgrzymów w drodze, dając w ten sposób przykład
wypełniania świętego obowiązku gościnności. Doświadczyły tego również
średniowieczne wspólnoty klasztorne, co widać w Regule św. Benedykta. Chociaż
mogłoby to zakłócić porządek i ciszę w klasztorach, Benedykt wezwał, aby „z
największą troskliwością przyjmować ubogich i pielgrzymów” (68). Gościnność
jest konkretnym sposobem, by nie pozbawiać się tego wyzwania i tego daru, jakim
jest spotkanie z ludzkością poza własnym kręgiem. Osoby te uznawały, że
wszystkim wartościom, które mogłyby pielęgnować, powinna towarzyszyć ta
zdolność do przekraczania siebie w otwarciu na innych.
Wyjątkowa wartość miłości
91. Ludzie mogą rozwijać pewne
postawy, które ukazują jako wartości moralne: męstwo, wstrzemięźliwość,
pracowitość i inne cnoty. Aby jednak właściwie ukierunkować akty różnych cnót
moralnych, należy także zastanowić się, w jakim stopniu realizują one dynamikę
otwartości i jedności wobec innych osób. Tym dynamizmem jest miłość, którą
zaszczepia Bóg. W przeciwnym razie być może mielibyśmy jedynie pozory cnót, a
te nie byłyby zdolne do budowania wspólnego życia. Dlatego też św. Tomasz z
Akwinu powiedział, cytując św. Augustyna, że wstrzemięźliwość skąpca nie jest
prawdziwą cnotą (69). Św. Bonawentura, innymi słowy, wyjaśnił, że inne cnoty,
pozbawione miłości, ściśle rzecz biorąc nie wypełniają przykazań „tak jak Bóg
je rozumie” (70).
92. Głębia duchowa ludzkiego
życia jest naznaczona miłością, która w gruncie rzeczy jest „kryterium oceny
decydującym ostatecznie o wartości lub bezwartościowości ludzkiego życia” (71).
Jednakże, są wierzący, którzy uważają, że ich wielkość polega na narzucaniu
swoich ideologii innym lub na obronie prawdy z użyciem przemocy, albo na
potężnych manifestacjach siły. My wszyscy wierzący musimy to uznać: miłość jest
na pierwszym miejscu, miłość jest tym, co nigdy nie powinno być zagrożone, a
największym niebezpieczeństwem jest jej brak (por. 1 Kor 13, 1-13).
93. Próbując sprecyzować, na czym
polega doświadczenie miłowania, które Bóg czyni możliwym za sprawą swej łaski,
św. Tomasz z Akwinu wyjaśnił to jako poruszenie, które skupia uwagę na drugim
człowieku i „uważa go za jedno z samym sobą”(72). Zainteresowanie uczuciowe
skierowane ku drugiemu człowiekowi sprawia, że bezinteresownie dąży się do jego
dobra. Wszystko to zaczyna się od szacunku, od uznania, które ostatecznie kryje
się za słowem „miłość”: umiłowany jest dla mnie „drogi”, to znaczy uważam, że
ma wielką wartość (73). „Z miłości bowiem, która sprawia, że ktoś staje się nam
miłym, udzielamy mu czegoś darmo” (74).
94. Miłość oznacza zatem coś
więcej niż tylko serię działań dobroczynnych. Działania wynikają z jedności,
która coraz bardziej kieruje się ku drugiej osobie, uważanej za cenną, godną,
miłą i piękną, niezależnie od jej aspektu fizycznego i moralnego. Miłość do
drugiego człowieka z powodu tego, kim jest, pobudza nas do poszukiwania tego,
co najlepsze dla jego życia. Jedynie pielęgnując ten sposób nawiązywania
relacji, umożliwimy przyjaźń społeczną, która nikogo nie wyklucza, oraz
braterstwo otwarte na wszystkich.
CORAZ WIĘKSZA OTWARTOŚĆ MIŁOŚCI
95. Miłość sprawia, że
ostatecznie dążymy do powszechnej komunii. Nikt nie dojrzewa ani nie osiąga
swej pełni izolując się. Ze względu na swoją dynamikę, miłość wymaga coraz
większej otwartości, większej zdolności do akceptowania innych, w niekończącym
się procesie, który jednoczy wszystkie peryferie na drodze do pełnego poczucia
wzajemnej przynależności. Jezus nam powiedział: „wy wszyscy jesteście braćmi”
(Mt 23, 8).
96. Ta potrzeba wyjścia poza
własne granice dotyczy również różnych regionów i krajów. Istotnie „nieustannie
rosnąca liczba połączeń i komunikacji na naszej planecie, sprawia, że wśród
krajów świata umacnia się świadomość jedności i dzielenia wspólnego losu. W ten
sposób w dynamice historii, pomimo różnorodności grup etnicznych, kultur i
społeczeństw, dostrzegamy ziarna powołania do tworzenia jednej wspólnoty,
składającej się z braci, którzy się akceptują, troszcząc się o siebie nawzajem”
(75).
Społeczeństwa otwarte,
integrujące wszystkich
97. Istnieją peryferie znajdujące
się blisko nas, w centrum miasta, lub we własnej rodzinie. Miłość posiada
również aspekt powszechnej otwartości, nie geograficzny, lecz egzystencjalny.
Jest to codzienna zdolność do poszerzania mojego kręgu, docierania do tych,
których na pierwszy rzut oka nie postrzegam jako należących do mojego świata
zainteresowań, pomimo że są mi bliscy. Z drugiej strony, każdy brat cierpiący,
opuszczony lub lekceważony przez moje społeczeństwo, jest egzystencjalnym
cudzoziemcem, nawet jeśli urodził się w tym samym kraju. Może i jest obywatelem
posiadającym wszystkie potrzebne dokumenty, ale ludzie sprawiają, iż czuje się
jak cudzoziemiec we własnym kraju. Rasizm jest wirusem, który łatwo mutuje i
zamiast znikać, ukrywa się i stale się czai.
98. Chcę przypomnieć o tych
„ukrytych uchodźcach”, którzy są traktowani w społeczeństwie jak ciała obce
(76). Wiele osób niepełnosprawnych „czuje, że istnieją, ale bez przynależności
i bez partycypacji”. Jest jeszcze wiele spraw, „które nie pozwalają im być w
pełni obywatelami”. Celem jest nie tylko opieka nad nimi, ale także ich
„aktywny udział w życiu wspólnoty obywatelskiej i kościelnej. Jest to droga
niełatwa, a nawet żmudna, która pozwoli coraz lepiej formować sumienia
potrafiące uznać każdego, jako osobę wyjątkową i niepowtarzalną”. Myślę też o
osobach starszych, „które – również z powodu swojej niepełnosprawności –
postrzegane są niekiedy jako ciężar”. Jednak każdy może wnieść „szczególny
wkład we wspólne dobro poprzez swoją oryginalną biografię”. Pozwolę sobie
nalegać: „Trzeba mieć odwagę, by oddać głos tym, którzy są dyskryminowani z
powodu niepełnosprawności, bo niestety, w niektórych krajach, dziś jeszcze
występują trudności, by je uznać za osoby o takiej samej godności” (77).
Niewłaściwe rozumienie miłości
powszechnej
99. Miłość, która wykracza poza
granice, znajduje się u podstaw tego, co nazywamy „przyjaźnią społeczną” w
każdym mieście i w każdym kraju. Gdy miłość ta jest autentyczna, wówczas owa
przyjaźń w obrębie społeczeństwa umożliwia prawdziwą powszechną otwartość. Nie
chodzi o fałszywy uniwersalizm kogoś, kto musi nieustannie podróżować, ponieważ
nie może znieść i nie kocha własnego narodu. Kto z pogardą patrzy na swój
naród, tworzy w swoim społeczeństwie kategorie pierwszej i drugiej klasy,
kategorie osób z mniejszą lub większą godnością i prawami. W ten sposób
zaprzecza, że jest w nim miejsce dla wszystkich.
100. Nie proponuję jednak
autorytarnego i abstrakcyjnego uniwersalizmu, wymuszonego lub zaplanowanego
przez niektórych i przedstawianego jako rzekomy ideał, mającego na celu
ujednolicenie, dominację i grabież. Istnieje model globalizacji, który
„świadomie zmierza do jednowymiarowej jednolitości i stara się wyeliminować
wszystkie różnice i tradycje w powierzchownym poszukiwaniu jedności. […] Jeśli
globalizacja usiłuje czynić wszystkich jednakowymi, jakby to była kula, to taka
globalizacja niszczy bogactwo i specyfikę każdego człowieka i każdego narodu”
(78). To fałszywe uniwersalistyczne marzenie doprowadza do pozbawiania świata
różnorodności jego kolorów, jego piękna, a ostatecznie także jego
człowieczeństwa. Ponieważ „przyszłość nie jest jednobarwna, ale, o ile mamy
odwagę, można na nią spojrzeć w wielorakości i różnorodności tego, co każdy
może wnieść. Jakże bardzo nasza rodzina ludzka musi nauczyć się żyć razem w
harmonii i pokoju, chociaż nie musimy być wszyscy jednakowi” (79).
WYJŚCIE POZA ŚWIAT PARTNERSTWA
101. Wróćmy teraz do przypowieści
o miłosiernym Samarytaninie, która ma nam jeszcze wiele do zaproponowania. Przy
drodze leżał poraniony człowiek. Osoby, które go mijały, nie skupiały się na
wewnętrznym wezwaniu, by do niego podejść, ale na swej funkcji, na zajmowanej
pozycji społecznej, na cieszącym się uznaniem społecznym zawodzie. Czuli się
ważni dla społeczeństwa owych czasów, a najważniejsza wydawała im się rola,
jaką winni w nim odegrać. Człowiek poraniony i porzucony przy drodze zaburzał
ten plan, był zakłóceniem i kimś, kto nie odgrywał żadnej roli. Był „nikim”,
nie należał do grupy ludzi godnych uwagi, nie odgrywał żadnej roli w tworzeniu
historii. Tymczasem wielkoduszny Samarytanin przeciwstawiał się tym
bezdyskusyjnym klasyfikacjom, mimo że sam pozostawał poza tymi wszystkimi
kategoriami i był po prostu obcym bez własnego miejsca w społeczeństwie. W ten
sposób, wolny od wszelkich etykiet i schematów, mógł przerwać swoją podróż,
zmienić swoje plany, otworzyć się na zaskakujące spotkanie z rannym, który go
potrzebował.
102. Jaką reakcję mogłaby wywołać
ta przypowieść dzisiaj, w świecie, w którym nieustannie pojawiają się i
rozwijają grupy społeczne, uparcie chwytające się tożsamości oddzielających je
od reszty? W jaki sposób poruszyć tych, którzy skłonni są do organizowania się
w taki sposób, aby nie dopuścić do obecności kogokolwiek obcego, kto mógłby
zaburzyć tę tożsamość i tę organizację skupioną na sobie i broniącą siebie?
Według tego schematu wykluczona jest możliwość stania się bliźnim, a bycie
bliskim możliwe jest jedynie wobec tych, którzy pomogą nam osiągnąć osobiste
korzyści. W ten sposób słowo „bliźni” traci wszelkie znaczenie, a nabiera sensu
jedynie słowo „partner”, wspólnik dla określonych interesów (80).
Wolność, równość i braterstwo
103. Braterstwo nie jest jedynie
wynikiem poszanowania swobód indywidualnych, ani nawet pewnej usankcjonowanej
równości. Chociaż są to warunki sprzyjające, to nie wystarczają one, aby
braterstwo wynikało z nich jako rezultat konieczny. Braterstwo może wnieść do
wolności i równości pewien wkład pozytywny. Co dzieje się bez świadomie
pielęgnowanego braterstwa, bez woli politycznej braterstwa, przekładających się
na wychowanie do braterstwa, do dialogu, do odkrywania wzajemności i ubogacania
się nawzajem jako wartości? Zdarza się, że wolność słabnie, okazując się
bardziej stanem samotności, czystej autonomii w przynależności do kogoś lub
czegoś, lub po prostu posiadaniem i cieszeniem się życiem. To w żaden sposób
nie wyczerpuje bogactwa wolności, która jest nastawiona przede wszystkim na
miłość.
104. Także równości nie osiąga
się poprzez abstrakcyjne określenie, że „wszyscy ludzie są równi”, lecz jest
ona wynikiem świadomego i pedagogicznego pielęgnowania braterstwa. Ci, którzy
są zdolni do bycia jedynie partnerami, tworzą zamknięte światy. Jakie znaczenie
może mieć w tym schemacie osoba, która nie należy do kręgu partnerów i
przybywa, marząc o lepszym życiu dla siebie i swojej rodziny?
105. Indywidualizm nie czyni nas
bardziej wolnymi, bardziej równymi, bardziej braćmi. Sama suma korzyści
indywidualnych nie jest w stanie stworzyć lepszego świata dla całej ludzkości.
Nie może nas też uchronić od wielu nieszczęść, które stają się coraz bardziej
globalne. Ale radykalny indywidualizm jest wirusem najtrudniejszym do
pokonania. Zwodzi. Pozwala nam myśleć, że wszystko polega na tym, by dać wolną
rękę własnym ambicjom tak, jakbyśmy, kumulując indywidualne ambicje i
zabezpieczenia, mogli budować dobro wspólne.
POWSZECHNA MIŁOŚĆ PROMUJĄCA OSOBY
106. Istnieje pewne podstawowe
założenie, które należy przyjąć, aby podążać drogą przyjaźni społecznej i
powszechnego braterstwa: uświadomienie sobie wartości człowieka, tego, ile
warta jest osoba zawsze i w każdych okolicznościach. Skoro każda osoba ma tak
wielką wartość, to trzeba jasno i stanowczo powiedzieć, iż „sam fakt, że ktoś
urodził się w miejscu posiadającym mniejsze zasoby albo mniej rozwiniętym, nie
usprawiedliwia faktu, że niektóre osoby żyją poniżej godności” (81). Jest to
elementarna zasada życia społecznego, która jest często i na różne sposoby
lekceważona przez tych, którzy widzą, że nie pasuje ona do ich światopoglądu
lub nie służy ich celom.
107. Każde istnienie ludzkie ma
prawo do godnego życia i do integralnego rozwoju, a tego podstawowego prawa nie
może odmówić mu żadne państwo. Posiada je każdy, nawet jeśli jest mało
skuteczny, nawet jeśli urodził się lub wychował z ograniczeniami; w
rzeczywistości nie podważa to jego ogromnej godności jako osoby ludzkiej,
opierającej się nie na okolicznościach, ale na wartości jego istnienia. Kiedy
ta elementarna zasada nie jest chroniona, nie ma przyszłości dla braterstwa ani
dla przetrwania ludzkości.
108. Istnieją społeczeństwa,
które częściowo przyjmują tę zasadę. Akceptują, że istnieją szanse dla
wszystkich, ale utrzymują, że wynika to stąd, iż wszystko zależy od każdego.
Według tej niesprawiedliwej wizji nie miałoby sensu „inwestowanie, aby
pozostający w tyle, słabi lub mniej uzdolnieni mogli znaleźć sobie drogę w
życiu” (82). Inwestowanie w osoby słabsze może nie być opłacalne, może oznaczać
mniejszą wydajność. Wymaga to istnienia obecnego i aktywnego państwa oraz
instytucji społeczeństwa obywatelskiego, które wykraczają poza wolność
mechanizmów efektywności pewnych systemów gospodarczych, politycznych czy
ideologicznych, aby rzeczywiście wszystko było naprawdę ukierunkowane przede
wszystkim na osoby i na dobro wspólne.
109. Niektórzy rodzą się w
rodzinach o dobrych warunkach ekonomicznych, otrzymują dobre wykształcenie,
dorastają dobrze wyżywieni lub naturalnie posiadają wybitne zdolności. Z
pewnością nie będą potrzebowali aktywnego państwa i będą domagać się jedynie
wolności. Ale oczywiście ta sama zasada nie dotyczy osoby niepełnosprawnej,
kogoś, kto urodził się w domu ubogim, kogoś, kto dorastał kształcąc się na
niskim poziomie i z małymi szansami na odpowiednie leczenie swoich chorób.
Jeśli społeczeństwo kieruje się przede wszystkim kryteriami wolnego rynku i
skuteczności, nie ma w nim miejsca dla takich osób, a braterstwo będzie tylko
kolejnym romantycznym wyrażeniem.
110. Faktem jest, że „samo
ogłoszenie wolności gospodarczej, kiedy jednak warunki realne uniemożliwiają,
aby wielu miało do niej dostęp, i kiedy ograniczony jest dostęp do pracy, staje
się dyskursem pełnym sprzeczności” (83). Słowa takie, jak wolność, demokracja i
braterstwo pozbawione zostają sensu. Bowiem w rzeczywistości „tak długo, jak
nasz system ekonomiczno-społeczny będzie powodował ofiary i choćby jedna osoba
czuła się odrzucona, nie będziemy mogli świętować powszechnego braterstwa”
(84). Społeczeństwo ludzkie i braterskie jest w stanie zatroszczyć się o to, by
w sposób skuteczny i stabilny zapewnić każdemu człowiekowi wsparcie w jego
życiu, nie tylko po to, by zaspokoić jego podstawowe potrzeby, ale także po to,
by mógł dać z siebie to, co najlepsze, nawet jeśli jego wydajność nie jest
najwyższa, nawet jeśli jest powolny, nawet jeśli jego skuteczność jest niezbyt
imponująca.
111. Osoba ludzka, z jej
niezbywalnymi prawami, jest naturalnie otwarta na relacje. U samego jej źródła
leży powołanie do wyjścia poza siebie w spotkaniu z innymi. Dlatego „trzeba
uważać, by nie popaść w pewne błędy, które mogą wynikać z przeinaczenia idei
praw człowieka i ich paradoksalnego nadużywania. Istnieje bowiem dzisiaj
skłonność do roszczenia sobie coraz więcej praw indywidualnych – kusi mnie, by
powiedzieć indywidualistycznych – w której kryje się koncepcja osoby ludzkiej
oderwanej od wszelkiego kontekstu społecznego i antropologicznego, jako niemal
«monada» (monás), coraz bardziej nieczuła […]. Jeśli prawo każdego nie jest
harmonijnie podporządkowane większemu dobru, to w ostateczności pojmowane jest
ono jako prawo bez ograniczeń, a tym samym staje się źródłem konfliktów i
przemocy” (85).
KRZEWIĆ DOBRO MORALNE
112. Nie możemy pominąć, iż pragnienie
i dążenie do dobra innych oraz całej ludzkości oznacza również staranie o
wzrastanie osób i społeczeństw w różnych wartościach moralnych, które prowadzą
do integralnego rozwoju człowieka. Nowy Testament wspomina o owocu Ducha
Świętego (por. Ga 5, 22), wyrażonym w greckim słowie agathosyne. Wskazuje ono
na przywiązanie do dobra, na szukanie go. Co więcej, oznacza zapewnienie tego,
co bardziej cenne, co najlepsze dla innych: ich dojrzewania, rozwoju w zdrowym
życiu, kultywowania wartości, a nie tylko dobrobytu materialnego. Istnieje
podobne łacińskie wyrażenie: benevolentia, które oznacza postawę pragnienia
dobra dla drugiej osoby. Jest to silne pragnienie dobra, skłonność do tego
wszystkiego, co dobre i doskonałe, co pobudza nas do napełniania życia innych
rzeczami pięknymi, wzniosłymi, budującymi.
113. W tym kontekście jeszcze raz
ze smutkiem podkreślam, że „zbyt długo pozostawaliśmy w stanie degradacji
moralnej, drwiąc z etyki, dobroci, wierności, uczciwości. Nadeszła chwila, by
uznać, że ta radosna powierzchowność na niewiele się nam zdała. To zniszczenie
wszelkich podstaw życia społecznego prowadzi do wzajemnej konfrontacji w imię
obrony swoich interesów” (86). Powróćmy do promowania dobra, dla nas samych i
dla całej ludzkości, tak, abyśmy mogli wspólnie kroczyć w kierunku prawdziwego
i integralnego rozwoju. Każde społeczeństwo potrzebuje zapewnienia przekazu
wartości, ponieważ jeśli tak się nie dzieje, przekazywany jest egoizm, przemoc,
korupcja w jej różnych formach, obojętność, a ostatecznie życie zamknięte na
wszelką transcendencję i ograniczone korzyściami indywidualnymi.
Wartość solidarności
114. Chciałbym zwrócić uwagę na
solidarność, która „jako cnota moralna i postawa społeczna, będąca owocem
osobistego nawrócenia, wymaga zaangażowania ze strony wielu podmiotów, na
których spoczywa odpowiedzialność o charakterze edukacyjnym i formacyjnym. Moja
pierwsza myśl biegnie ku rodzinom, których powołaniem jest podstawowa i
niezbywalna misja edukacyjna. Stanowią one pierwsze miejsce, w którym żyje się
wartościami miłości i braterstwa, współistnienia i dzielenia się, troski i
opieki nad innymi, i je przekazuje. Są one również uprzywilejowanym
środowiskiem przekazywania wiary, począwszy od tych pierwszych prostych gestów
pobożności, jakich matki uczą swoje dzieci. Jeśli chodzi o wychowawców i
formatorów, którzy w szkole lub w różnych ośrodkach realizują trudne zadanie
wychowywania dzieci i młodzieży, to powinni oni mieć świadomość, że ich
odpowiedzialność dotyczy wymiaru moralnego, duchowego i społecznego osoby.
Wartości takie jak: wolność, wzajemny szacunek i solidarność mogą być
przekazywane począwszy od najmłodszych lat. […] Także na osobach pracujących w
dziedzinie kultury i środków społecznego przekazu spoczywa odpowiedzialność w
zakresie wychowania i formacji, zwłaszcza we współczesnym społeczeństwie, w
którym dostęp do narzędzi informacji i komunikacji jest coraz bardziej
powszechny” (87).
115. W takich chwilach, kiedy
wszystko zdaje się zanikać i tracić swoją spójność, dobrze jest odwołać się do
solidności (88), która wynika ze świadomości, że jesteśmy odpowiedzialni za
słabość innych, dążąc do wspólnego przeznaczenia. Solidarność wyraża się w
sposób konkretny poprzez służbę, która może przybierać wiele różnych form
przejmowania odpowiedzialności za innych. Służba „oznacza przeważnie troskę o
to, co słabe. Służenie oznacza troszczenie się o osoby słabe w naszych
rodzinach, w naszym społeczeństwie, w naszym narodzie”. W pełnieniu tej posługi
każdy potrafi „pozostawić na boku swoje dążenia, oczekiwania, swoje pragnienia
bycia wszechmocnym w obliczu konkretnego spojrzenia najsłabszych. […] Służba
zawsze patrzy w twarz brata, dotyka jego ciała, czuje jego bliskość, a nawet w
pewnych przypadkach «znosi» ją i zabiega o rozwój brata. Dlatego służba nigdy
nie jest ideologiczna, ponieważ nie służy się ideom, ale służy się osobom”
(89).
116. Najmniejsi na ogół „stosują
ten specjalny rodzaj solidarności, która tworzy się między ludźmi cierpiącymi,
między ubogimi, a o której nasza cywilizacja zdaje się zapominać, lub
przynajmniej chce zapomnieć. Solidarność jest słowem, które nie zawsze się
podoba; powiedziałbym, że parokrotnie zrobiliśmy z niej brzydkie słowo, którego
nie można wymawiać; lecz słowo jest czymś o wiele większym niż parę
sporadycznych aktów wielkoduszności. Znaczy mówienie i działanie w kategoriach
wspólnoty, priorytetu życia wszystkich nad przywłaszczaniem sobie dóbr przez
niewielu. To także walka ze strukturalnymi przyczynami ubóstwa, nierównością,
brakiem zatrudnienia, ziemi i mieszkań, negowaniem praw społecznych i
pracowniczych. To stawianie czoła niszczącym efektom imperium pieniądza […].
Solidarność, pojmowana w swoim najgłębszym sensie, jest sposobem kształtowania
historii, i to właśnie robią ruchy ludowe” (90).
117. Gdy mówimy o trosce o
wspólny dom, jakim jest planeta, odwołujemy się do tego minimum powszechnego
sumienia oraz niepokoju o wzajemną troskę, które mogą jeszcze trwać w ludziach.
Jeśli bowiem ktoś posiada nadmiar wody, a jednak troszczy się o nią, z myślą o
ludzkości, to dlatego, że osiągnął poziom moralny, który pozwala mu wyjść poza
swoje granice i poza granice grupy, do której należy. To zachwycająco ludzkie!
Jest to ta sama postawa, która jest konieczna do uznania praw każdego
człowieka, nawet jeśli urodził się poza swoimi granicami.
PRZYWRÓCIĆ SPOŁECZNĄ FUNKCJĘ WŁASNOŚCI
118. Świat istnieje dla
wszystkich, ponieważ my wszyscy, istoty ludzkie, rodzimy się na tej ziemi z
taką samą godnością. Różnic koloru, religii, zdolności, miejsca pochodzenia,
miejsca zamieszkania oraz wiele innych nie można przedkładać lub wykorzystywać
do uzasadnienia przywilejów dla niektórych, kosztem praw wszystkich. Dlatego
też jako wspólnota jesteśmy zobowiązani do zapewnienia, aby każdy człowiek żył
godnie i miał odpowiednie szanse pełnego rozwoju.
119. W pierwszych wiekach wiary
chrześcijańskiej, wielu mędrców rozwinęło w swoich refleksjach wspólne
przekonanie o powszechnym przeznaczeniu dóbr stworzonych (91). Prowadziło to do
myśli, że jeśli ktoś nie ma tego, co jest niezbędne do godnego życia, to
dlatego, że ktoś inny je sobie przywłaszczył. Św. Jan Chryzostom podsumował to,
mówiąc, że „niedawanie ubogim części swoich dóbr jest okradaniem ubogich, jest
pozbawianiem ich życia, a to, co posiadamy nie jest nasze, lecz ich” (92).
Także według słów św. Grzegorza Wielkiego: „gdy dajemy potrzebującym to, co im
niezbędne, dajemy im to, co do nich, a nie do nas należy” (93).
120. Ponownie czynię swoimi i
proponuję wszystkim kilka słów św. Jana Pawła II, których siła nie została być
może zrozumiana: „Bóg dał ziemię całemu rodzajowi ludzkiemu, aby utrzymywała
wszystkich jego członków, nie wykluczając ani nie wyróżniając nikogo” (94). W
tym kontekście przypominam, że „tradycja chrześcijańska nigdy nie uznała prawa
do własności prywatnej za absolutne i nienaruszalne i podkreślała społeczną
funkcję wszelkiej formy własności prywatnej”(95). Zasada wspólnego używania
dóbr stworzonych przez wszystkich jest „pierwszą zasadą całego porządku
społeczno-etycznego”(96) i jest to prawo naturalne, pierwotne i pierwszorzędne
(97). Wszystkie inne prawa dotyczące dóbr koniecznych do pełnej realizacji
osób, w tym prawo do własności prywatnej oraz wszelkie inne, „nie mogą
utrudniać, a wręcz przeciwnie, ułatwiać ich realizację” (98), jak twierdził św.
Paweł VI. Prawo do własności prywatnej może być uznane jedynie za wtórne prawo
naturalne i wywodzi się z zasady powszechnego przeznaczenia dóbr stworzonych,
co ma bardzo konkretne konsekwencje, które muszą znaleźć odzwierciedlenie w
funkcjonowaniu społeczeństwa. Często jednak zdarza się, że prawa wtórne
stawiane są ponad prawa priorytetowe i pierwotne, co sprawia, że nie mają one
żadnego praktycznego znaczenia.
Prawa bez granic
121. Nikt zatem nie może być
wykluczony, niezależnie od tego, gdzie się urodził, a tym bardziej ze względu
na przywileje, jakie posiadają inni, bo urodzili się w miejscach o większych
szansach. Ograniczenia i granice państw nie mogą się do tego przyczyniać.
Podobnie jak niedopuszczalne jest, aby jakaś osoba miała mniej praw ponieważ
jest kobietą, tak samo jak niedopuszczalne jest, aby miejsce urodzenia lub
zamieszkania już samo z siebie determinowało mniejsze szanse na godne życie i
rozwój.
122. Rozwój nie może być
ukierunkowany na coraz większe gromadzenie dóbr przez nielicznych, ale musi
zapewniać „prawa ludzkie, osobiste i społeczne, ekonomiczne i polityczne,
łącznie z prawami narodów i ludów” (99). Prawo niektórych do swobód
przedsiębiorczości lub rynku nie może być stawiane ponad prawami narodów i
godnością ubogich, ani też ponad poszanowaniem środowiska, ponieważ „kto
posiada jego część, ma ją jedynie po to, aby zarządzać nią dla dobra
wszystkich” (100).
123. Istotnie, działalność
przedsiębiorców jest „szlachetnym powołaniem zmierzającym do wytwarzania
bogactwa i udoskonalania świata dla wszystkich” (101). Bóg nas wspiera,
oczekuje od nas rozwijania zdolności, które nam dał, napełniając wszechświat
możliwościami rozwoju. W jego planach „każdy człowiek jest powołany do
rozwijania samego siebie” (102), a to obejmuje podnoszenie zdolności
ekonomicznych i technologicznych, które umożliwiają wzrost dóbr i zwiększenie
bogactwa. W każdym jednak przypadku te zdolności przedsiębiorców, które są
darem Boga, powinny być wyraźnie ukierunkowane na rozwój innych osób i na
przezwyciężanie nędzy, szczególnie poprzez tworzenie zróżnicowanych możliwości
pracy. Zawsze, równolegle z prawem do własności prywatnej, istnieje ważniejsza
i nadrzędna zasada podporządkowania wszelkiej własności prywatnej powszechnemu
przeznaczeniu dóbr ziemi, a zatem prawo wszystkich do ich użytkowania (103).
Prawa narodów
124. Przekonanie o wspólnym
przeznaczeniu dóbr ziemi wymaga dziś, aby miało ono zastosowanie także do
krajów, ich terytoriów i zasobów. Jeżeli spojrzymy na to nie tylko z punktu
widzenia zasadności własności prywatnej i praw obywateli danego narodu, ale
także z punktu widzenia pierwszej zasady wspólnego przeznaczenia dóbr, to
możemy powiedzieć, że każdy kraj jest także krajem cudzoziemca, ponieważ nie
można odmówić potrzebującym, pochodzącym z innego miejsca, dóbr z danego
terytorium. Bo, jak nauczali biskupi Stanów Zjednoczonych, istnieją podstawowe
prawa, które „są uprzednie względem jakiegokolwiek społeczeństwa, ponieważ
wypływają one z godności nadanej każdej osobie jako stworzonej przez Boga” (104).
125. Oznacza to również inny
sposób rozumienia relacji i wymiany handlowej między krajami. Jeśli każda osoba
ma niezbywalną godność, jeśli każda istota ludzka jest moim bratem lub siostrą,
i jeśli w istocie świat należy do wszystkich, to nie ma znaczenia, czy ktoś się
urodził tutaj, czy mieszka poza granicami swojego kraju. Również mój kraj jest
współodpowiedzialny za jego rozwój i może wywiązać się z tego obowiązku na
różne sposoby: przyjmując go wielkodusznie, gdy jest w naglącej potrzebie,
wspierając go na ziemi ojczystej, nie wykorzystując lub nie pozbawiając całych
krajów zasobów naturalnych, nie wspierając skorumpowanych systemów, które
uniemożliwiają godny rozwój narodów. To, co odnosi się do narodów, ma
zastosowanie także do różnych regionów każdego kraju, wśród których często
występują poważne nierówności. Jednak niezdolność do uznania równej godności
ludzkiej prowadzi niekiedy bardziej rozwinięte regiony niektórych krajów do
marzeń o uwolnieniu się od „balastu” biedniejszych regionów w celu jeszcze
większego zwiększenia swego poziomu konsumpcji.
126. Mówimy o nowej sieci w
stosunkach międzynarodowych, ponieważ nie sposób rozwiązać poważne problemy
świata, myśląc jedynie w kategoriach form wzajemnej pomocy między jednostkami
lub małymi grupami. Pamiętajmy, że „nierówność wpływa nie tylko na jednostki,
ale także na całe kraje i zmusza do myślenia o etyce stosunków
międzynarodowych” (105). A sprawiedliwość wymaga uznania i poszanowania nie
tylko praw indywidualnych, ale także praw społecznych i praw narodów (106).
Oznacza to zapewnienie „podstawowego prawa narodów do istnienia i postępu”
(107), co czasem jest poważnie utrudnione przez presję spowodowaną długiem
zewnętrznym. Spłata tego długu w wielu przypadkach nie tylko nie sprzyja
rozwojowi, ale go ogranicza i silnie sankcjonuje. Chociaż podtrzymuje się
zasadę, że każdy dług, zaciągnięty zgodnie z prawem, musi zostać spłacony, to
sposób wypełniania tego obowiązku przez wiele krajów ubogich względem bogatych
nie powinien prowadzić zagrożenia egzystencji i rozwoju tych pierwszych.
127. Niewątpliwie chodzi tu o
inną logikę. Jeśli nie podejmie się próby wejścia w tę logikę, moje słowa będą
brzmiały jak fantazja. Jeżeli jednak przyjmiemy ten wielki fundament praw,
wynikający z samego faktu posiadania niezbywalnej godności ludzkiej, możemy
podjąć wyzwanie marzenia i myślenia o innej ludzkości. Można tęsknić za
planetą, która zapewni ziemię, dom i pracę dla wszystkich. To jest prawdziwa
droga do pokoju, a nie głupia i krótkowzroczna strategia siania strachu i
nieufności w obliczu zagrożeń zewnętrznych. Prawdziwy bowiem i trwały pokój
jest możliwy tylko „wychodząc z globalnej etyki solidarności i współpracy w
służbie przyszłości kształtowanej przez współzależność i współodpowiedzialność
całej rodziny ludzkiej” (108).
ROZDZIAŁ CZWARTY
SERCE OTWARTE NA CAŁY ŚWIAT
128. Stwierdzenie, że jako istoty
ludzkie jesteśmy braćmi i siostrami, jeśli nie jest tylko abstrakcją, ale
ucieleśnia się i staje się konkretne, stawia przed nami szereg wyzwań, które
nas poruszają, zobowiązują do przyjęcia nowych perspektyw i wypracowania nowych
reakcji.
OGRANICZENIE GRANIC
129. Gdy bliźnim jest osoba
migrująca, to dołączają się złożone wyzwania (109). To prawda, że ideałem
byłoby unikanie niepotrzebnych migracji, a drogą prowadzącą do tego celu jest
stworzenie w krajach pochodzenia konkretnej możliwości godnego życia i
wzrastania, tak aby można tam było znaleźć warunki dla własnego integralnego
rozwoju. Dopóki jednak nie nastąpi żaden poważny postęp w tym kierunku, naszym
obowiązkiem jest poszanowanie prawa każdego człowieka do znalezienia miejsca, w
którym będzie on mógł nie tylko zaspokoić podstawowe potrzeby swoje i swojej
rodziny, ale także w pełni realizować się jako osoba. Nasze wysiłki na rzecz
przybywających imigrantów można streścić w czterech czasownikach: przyjmować,
chronić, promować i integrować. Ponieważ „nie chodzi o to, by z góry narzucać
programy pomocy, lecz razem iść drogą tych czterech działań, by budować miasta
i kraje, które zachowując swoje tożsamości kulturalne i religijne, będą otwarte
na różnice i będą umiały je dowartościowywać w imię ludzkiego braterstwa”(110).
130. Wiąże się to z koniecznością
podjęcia pewnych niezbędnych działań, zwłaszcza w przypadku osób uciekających
przed poważnymi kryzysami humanitarnymi. Na przykład: zwiększenie liczby
przyznawanych wiz i uproszczenie procedur; zastosowanie prywatnego i
wspólnotowego sponsorowania, otwarcie korytarzy humanitarnych dla uchodźców
znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji; zapewnienie odpowiedniego i
godnego zakwaterowania; zapewnienie bezpieczeństwa osobistego i dostępu do
podstawowych świadczeń; zapewnienie odpowiedniej opieki konsularnej, prawa do
posiadania przy sobie w każdej chwili osobistych dokumentów tożsamości, równego
dostępu do wymiaru sprawiedliwości, możliwość otwierania rachunków bankowych i
zapewnienie środków niezbędnych do życia; zapewnienie swobody poruszania się i
możliwości podejmowania pracy; ochrona małoletnich i zapewnienie im regularnego
dostępu do edukacji; zapewnienie tymczasowej opieki lub programów przyjmowania;
zapewnienie wolności religijnej; promowanie ich integracji społecznej;
sprzyjanie łączeniu rodzin i przygotowanie wspólnot lokalnych do procesów
integracyjnych (111).
131. Dla tych, którzy już dawno
przybyli i są częścią tkanki społecznej, ważne jest zastosowanie koncepcji
obywatelstwa, które „opiera się na równości praw i obowiązków, zgodnie z
którymi wszyscy korzystają ze sprawiedliwości. Dlatego ważne jest, aby w
naszych społeczeństwach stworzyć koncepcję pełnego obywatelstwa i odrzucić dyskryminujące
użycie określenia mniejszości, które rodzi poczucie izolacji i niższości.
Toruje ono drogę wrogości i niezgodzie; niweczy sukcesy i pozbawia praw
religijnych i obywatelskich niektórych obywateli, którzy są w ten sposób
dyskryminowani” (112).
132. Poza różnymi niezbędnymi
działaniami, państwa nie mogą same wypracować odpowiednich rozwiązań, „ponieważ
konsekwencje wyborów dokonywanych przez każdy z nich mają nieuchronny wpływ na
całą wspólnotę międzynarodową”. Dlatego też „odpowiedzi mogą być owocem jedynie
wspólnej pracy” (113), poprzez opracowanie globalnego prawodawstwa (governance)
dotyczącego migracji. Za wszelką cenę należy „wypracować średnio- i
długoterminowe plany, bardziej kompleksowe niż reakcje na kryzys. Powinny one z
jednej strony rzeczywiście wesprzeć integrację migrantów w krajach
przyjmujących, a zarazem sprzyjać rozwojowi krajów pochodzenia, poprzez
działania solidarnościowe, ale takie, które nie uzależniają pomocy od
akceptacji strategii i działań obcych ideologicznie lub sprzecznych z kulturami
narodów, do których jest ona skierowana” (114).
WYMIANA DARÓW
133. Przybycie osób odmiennych,
pochodzących z innego środowiska życiowego i kulturowego, staje się darem,
ponieważ „historie migrantów to także spotkania między ludźmi i między
kulturami: dla wspólnot i społeczeństw, do których przybywają, są one szansą na
ubogacenie i integralny ludzki rozwój wszystkich” (115). Dlatego „proszę
szczególnie ludzi młodych, by nie wpadli w sieci tych, którzy chcą ich
przeciwstawić innym młodym, przybywającym do ich krajów, opisując ich jako
osoby niebezpieczne i tak, jakby nie posiadali oni takiej samej niezbywalnej
godności, jaką ma każda istota ludzka” (116).
134. Z drugiej strony, kiedy
serdecznie przyjmujemy kogoś obcego, to pozwalamy mu pozostać sobą, a
jednocześnie dajemy mu możliwość nowego rozwoju. Różne kultury, które przez
wieki rozwijały swoje bogactwo, muszą być zachowane, aby świat nie ulegał
zubożeniu. Nie można zaprzestać pobudzać je, aby w spotkaniu z innymi
rzeczywistościami pozwoliły na wydobycie z nich czegoś nowego. Nie można
lekceważyć niebezpieczeństwa, że staniemy się ofiarami sklerozy kulturowej.
Zatem „potrzebujemy komunikować się ze sobą, odkrywać bogactwa każdego z nas, a
także umacniać to, co nas łączy, oraz patrzeć na różnice jako na szansę rozwoju
w szacunku dla wszystkich. Konieczny jest cierpliwy i ufny dialog, aby osoby,
rodziny i wspólnoty mogły przekazywać wartości swojej kultury i przyjmować
dobro pochodzące z doświadczeń innych” (117).
135. Przytoczę przykłady, o
których wspomniałem jakiś czas temu: kultura latynoska jest „zaczynem wartości
i możliwości, które mogą uczynić wiele dobrego dla Stanów Zjednoczonych […].
Silna imigracja zawsze pozostawia ślad i przekształca kulturę danego miejsca.
[…] W Argentynie, silna imigracja włoska naznaczyła kulturę społeczeństwa, a w
stylu kulturowym Buenos Aires jest bardzo zauważalna obecność około dwustu
tysięcy Żydów. Imigranci, jeśli otrzymają pomoc w integracji, są
błogosławieństwem, bogactwem i nowym darem, który zachęca dane społeczeństwo do
rozwoju”(118).
136. Poszerzając perspektywę,
wraz z Wielkim Imamem Ahmadem al-Tayyebem przypominamy, że „dobre stosunki
między Wschodem a Zachodem są bez wątpienia niezbędne dla obu stron. Nie wolno
ich zaniedbywać, tak aby każdy mógł zostać ubogacony kulturą drugiej strony
poprzez owocną wymianę i dialog. Zachód może odkryć na Wschodzie środki
zaradcze na te choroby duchowe i religijne, które są spowodowane dominującym
materializmem. A Wschód może znaleźć na Zachodzie wiele elementów, które mogą
pomóc uwolnić go od słabości, podziału, konfliktu i upadku naukowego,
technicznego i kulturowego. Ważne jest zwracanie uwagi na różnice religijne,
kulturowe i historyczne, które są istotnym elementem kształtowania charakteru,
kultury i cywilizacji Wschodu. Równie ważne jest umocnienie podstawowych praw
człowieka, aby pomóc zapewnić godne życie wszystkim mężczyznom i kobietom
Wschodu i Zachodu, unikając polityki podwójnych standardów” (119).
Owocna wymiana
137. Wzajemna pomoc między
krajami ostatecznie przynosi korzyści wszystkim. Kraj, który rozwija się w
oparciu o swoje podwaliny kulturowe jest skarbem dla całej ludzkości.
Potrzebujemy budzić świadomość, że dziś albo wszyscy się ocalimy, albo nikt się
nie ocali. Ubóstwo, degradacja, cierpienia jakiegoś obszaru ziemi są milczącą
pożywką dla problemów, które w końcu dotkną całą planetę. Jeśli niepokoimy się
wyginięciem niektórych gatunków, to powinniśmy zadręczać się myślą, że wszędzie
są osoby i ludy, które nie rozwijają swojego potencjału i swego piękna z powodu
ubóstwa lub innych ograniczeń strukturalnych. Ponieważ to doprowadza do
zubożenia nas wszystkich.
138. Zawsze było to oczywiste, a
dziś jest bardziej niż kiedykolwiek, z tego powodu, że świat tak bardzo jest
połączony wskutek globalizacji. Potrzebujemy światowego porządku prawnego,
politycznego i gospodarczego, który „zwiększy i ukierunkuje współpracę
międzynarodową na solidarny rozwój wszystkich narodów” (120). Ostatecznie okaże
się to korzystne dla całej planety, ponieważ „pomoc na rzecz rozwoju krajów
ubogich” oznacza „wytwarzanie bogactwa dla wszystkich” (121). Z punktu widzenia
integralnego rozwoju oznacza to przyznanie „uboższym narodom realnego głosu we
wspólnych decyzjach” (122) oraz możliwości własnego zaangażowania w dążenie do
„dostępu państw dotkniętych ubóstwem i zacofaniem do rynku międzynarodowego”
(123).
Gościnna bezinteresowność
139. Nie chciałbym jednak
ograniczać tego podejścia do jakiejś formy utylitaryzmu. Istnieje bezinteresowność.
Jest to zdolność do czynienia pewnych rzeczy tylko dlatego, że są one dobre
same w sobie, nie oczekując uzyskania z tego konkretnego efektu, nie licząc na
natychmiastowe otrzymanie czegoś w zamian. Pozwala to przyjąć cudzoziemca,
nawet jeśli w danej chwili nie przynosi to żadnych wymiernych korzyści. Są
jednak kraje, które chcą przyjmować jedynie naukowców lub inwestorów.
140. Ten, kto nie żyje w
braterskiej bezinteresowności, czyni ze swojego życia zachłanny handel, zawsze
odmierzając to, co daje i co otrzymuje w zamian. Natomiast Bóg daje darmo, do
tego stopnia, że pomaga nawet tym, którzy nie są wierni, i „sprawia, że słońce
Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi” (Mt 5, 45). Dlatego Jezus zaleca: „Kiedy
zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby
twoja jałmużna pozostała w ukryciu” (Mt 6, 3-4). Darmo otrzymaliśmy życie, nie
zapłaciliśmy za nie. Zatem wszyscy możemy dawać bez oczekiwania czegoś w
zamian, czynić dobro, nie żądając tego samego od osoby, której pomagamy. Dlatego
właśnie Jezus zaleca: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!” (Mt 10, 8).
141. Miarą prawdziwej jakości
różnych krajów świata jest zdolność do myślenia nie tylko jako kraj, ale także
jako rodzina ludzka, a to okazuje się zwłaszcza w momentach krytycznych. W
ostatecznym rozrachunku zamknięte nacjonalizmy wyrażają tę niezdolność do
bezinteresowności, błędne przekonanie, że można się rozwijać z dala od
nieszczęścia innych, i że, zamykając się przed innymi, można się lepiej
chronić. Imigrant jest postrzegany jako uzurpator, który nic nie daje. W ten
sposób dochodzi się do naiwnego myślenia, że ubodzy są niebezpieczni lub
bezużyteczni, a możni są hojnymi dobroczyńcami. Tylko kultura społeczna i
polityczna, która zawiera w sobie bezinteresowną gościnność, może mieć
przyszłość.
LOKALNE I POWSZECHNE
142. Należy przypomnieć, że
„napięcie istnieje również między tym, co globalne, a tym, co lokalne. Należy
zwrócić uwagę na wymiar globalny, aby nie ulec pokusie wąskiego, lokalnego
spojrzenia. Jednocześnie nie jest rzeczą stosowną stracić z pola widzenia to,
co lokalne, dzięki czemu stąpamy twardo po ziemi. Oba te wymiary, gdy są
złączone, nie pozwalają popaść w jedną z tych krańcowych postaw. Pierwsza − gdy
obywatele żyją w abstrakcyjnym i globalizującym uniwersalizmie […]. Druga − gdy
stają się folklorystycznym muzeum lokalnych pustelników, skazanych na
powtarzanie wciąż tego samego, niezdolnych do reagowania na to, co odrębne,
oraz do podziwiania piękna, jakie Bóg roztacza poza ich granicami”(124). Musimy
spojrzeć na wymiar globalny, który ocala nas przed domową małostkowością. Kiedy
dom nie jest już ogniskiem domowym, ale zamknięciem, więzieniem, wymiar
globalny ratuje nas, ponieważ jest jak ostateczna racja, która nas pociąga ku
pełni. Jednocześnie musimy z otwartym sercem podjąć wymiar lokalny, ponieważ
jest w nim coś, czego nie posiada wymiar globalny: bycie zaczynem, ubogacenie,
uruchamianie mechanizmów pomocniczości. Dlatego też powszechne braterstwo i
przyjaźń społeczna w obrębie każdego społeczeństwa są dwoma nierozdzielnymi i
równie istotnymi biegunami. Rozdzielenie ich prowadzi do deformacji i
szkodliwej polaryzacji.
Posmak lokalny
143. Rozwiązaniem nie jest
otwarcie, które wyrzeka się swego skarbu. Podobnie jak nie ma dialogu z innymi
bez tożsamości osobowej, tak też nie ma otwartości między narodami, jeśli nie
wychodzi ona od umiłowania ziemi, narodu i własnych cech kulturowych. Nie
spotykam się z innym, jeśli nie posiadam podłoża, na którym twardo stoję i
jestem zakorzeniony, ponieważ to na tym fundamencie mogę przyjąć dar drugiego i
ofiarować mu coś autentycznego. Można przyjąć osobę odmienną i uznać jej
oryginalny wkład tylko wtedy, gdy jestem solidnie zakorzeniony w moim narodzie
i w jego kulturze. Każdy miłuje i troszczy się ze szczególną odpowiedzialnością
o swoją ziemię i o swój kraj, tak jak każdy musi miłować i dbać o swój dom, aby
nie upadł, bo nie uczynią tego sąsiedzi. Również dobro świata wymaga, aby każdy
chronił i miłował swoją własną ziemię. W przeciwnym razie konsekwencje
katastrofy w jednym kraju dotkną całej planety. Opiera się to na pozytywnym
znaczeniu prawa własności: strzegę i pielęgnuję to, co posiadam, aby mogło być
wkładem w dobro wszystkich.
144. Ponadto jest to założenie
zdrowej i wzbogacającej wymiany. Doświadczenia życia w danym miejscu i kulturze
jest podstawą, która uzdalnia do dostrzegania tych aspektów rzeczywistości,
jakich osoby nie posiadające tego doświadczenia, nie są w stanie tak łatwo
pojąć. To, co powszechne, nie powinno stanowić homogenicznej, jednolitej i ustrukturyzowanej
domeny jednej panującej formy kulturowej, która w końcu utraci cechy
wielościanu i okaże się odrażająca. Jest to pokusa wyrażona w starożytnej
opowieści o Wieży Babel: budowa wieży, która miała dosięgnąć nieba, nie
wyrażała jedności pomiędzy różnymi ludami, zdolnymi do komunikowania się
zgodnie ze swą różnorodnością. Przeciwnie, była zwodniczym, zrodzonym z pychy i
ludzkiej ambicji, usiłowaniem stworzenia jedności różnej o tej, jakiej chciał
Bóg w swoim opatrznościowym projekcie dla narodów (por. Rdz 11, 1-11).
145. Istnieje fałszywe otwarcie
na to, co uniwersalne, wypływające z pustej powierzchowności ludzi niezdolnych,
by dogłębnie poznać swą ojczyznę, lub osób noszących nieukojoną urazę do
własnego narodu. Za wszelką cenę „trzeba zawsze poszerzać spojrzenie, by
rozpoznać większe dobro, przynoszące korzyści wszystkim. Ale trzeba to czynić,
unikając pokusy ucieczki, wykorzenienia. Należy zapuścić korzenie w urodzajnej
ziemi i w historii własnego miejsca, co jest darem Bożym. Pracuje się w tym, co
małe, miejscowe, w łączności z tym, co blisko, ale z szerszą perspektywą. […]
Nie jest to ani sfera globalna, która prowadzi do rozpłynięcia się, ani
odizolowana cząstkowość, skazująca człowieka na bycie jałowym” (125), lecz jest
to wielościan, w którym poszanowana jest wartość każdego, a „całość jest czymś
więcej niż część i czymś więcej niż ich prosta suma” (126).
Horyzont uniwersalny
146. Istnieją lokalne narcyzmy,
które nie wyrażają zdrowej miłości do swojego narodu i kultury. Skrywają ducha
zamkniętego, który z powodu pewnego braku bezpieczeństwa i lęku przed innymi
woli tworzyć mury obronne, by ochronić siebie. Nie można w sposób zdrowy
skupiać się na wymiarze lokalnym bez równoczesnego szczerego i przyjaznego
otwarcia się na to, co uniwersalne, bez przyzwolenia, by wyzwaniem stawało się
dla nas to, co dzieje się gdzie indziej, bez ubogacania się innymi kulturami i
solidaryzowania się z dramatami innych narodów. To niewłaściwe przywiązanie do
tego, co lokalne zamyka nas obsesyjnie w kilku ideach, zwyczajach i pewnikach,
gdyż w obliczu mnogości możliwości i piękna oferowanego przez cały świat jest
ono niezdolne do podziwu oraz pozbawione autentycznej i hojnej solidarności. W
ten sposób życie lokalne nie jest już autentycznie chłonne, nie pozwala się
uzupełnić przez drugiego; dlatego też staje się ograniczone w swoich
możliwościach rozwoju, staje się statyczne i ułomne. W istocie bowiem każda
zdrowa kultura jest z natury otwarta i przyjazna, tak że „kultura bez wartości
uniwersalnych nie jest prawdziwą kulturą” (127).
147. Zauważmy, że im ciaśniejsze
są horyzonty myśli i serca człowieka, tym mniej będzie on zdolny do
interpretowania bliskiej mu rzeczywistości, w której jest zanurzony. Bez
relacji i spotkania z tym, kto jest odmienny, trudno jest mieć jasne i pełne
poznanie siebie samych i swojej ziemi, jako że inne kultury nie są wrogami,
przed którymi trzeba się chronić, ale są różnorodnymi odbiciami niewyczerpanego
bogactwa życia ludzkiego. Spoglądając na siebie z perspektywy innej, odmiennej
osoby, każdy może lepiej rozpoznać specyfikę własnej osoby i swojej kultury:
jej bogactwo, jej możliwości i ograniczenia. Doświadczenie, dokonujące się w
jednym miejscu, należy rozwijać „w kontraście” i „w harmonii” względem
doświadczeń innych osób, żyjących w odmiennych kontekstach kulturowych (128).
148. W istocie, zdrowa otwartość
nigdy nie przeczy tożsamości. Bowiem żywa kultura, ubogacając się elementami
odmiennego pochodzenia, nie tworzy kopii czy zwykłego powtórzenia, lecz włącza
to, co nowe we właściwy sobie sposób. Powoduje to narodziny nowej syntezy,
która ostatecznie przynosi korzyści wszystkim, ponieważ kultura, z której
zaczerpnięty jest pewien wkład, okazuje się nim na nowo ubogacona. Z tego
powodu zachęcałem ludy pierwotne, aby dbały o swoje korzenie i kultury przodków,
ale chciałem wyjaśnić, że nie było moim „zamiarem proponowanie całkowicie
zamkniętego, ahistorycznego, statycznego indygenizmu, który pozbawia się
wszelkich form wymieszania”, ponieważ „własna tożsamość kulturowa pogłębia się
i ubogaca w dialogu z tymi, którzy się różnią, a autentycznym sposobem jej
zachowania nie jest zubażająca izolacja” (129). Świat rozwija się i napełnia
nowym pięknem dzięki kolejnym syntezom, dokonującym się między kulturami
otwartymi, wolnymi od jakichkolwiek nacisków kulturowych.
149. Aby ożywiać zdrową relację
między miłością do ojczyzny a współudziałem z otwartym sercem w całej
ludzkości, należy przypomnieć, że społeczeństwo światowe nie jest sumą różnych
krajów, lecz raczej istniejącą między nimi komunią i wzajemnym włączeniem,
uprzednim względem pojawienia się jakiejkolwiek grupy partykularnej. To właśnie
w to powiązanie powszechnej jedności włącza się każda ludzka grupa i w niej
odnajduje swe piękno. Zatem każda osoba rodząca się w określonym kontekście
wie, że należy do większej rodziny, bez której nie jest możliwe pełne
zrozumienie siebie.
150. Takie podejście wymaga
ostatecznie radosnej akceptacji tego, że żaden człowiek, kultura ani osoba nie
może uzyskać wszystkiego samodzielnie. Inni ludzie są nieodzowni do budowania
pełnego życia. Świadomość ograniczeń czy fragmentaryczności nie tyle jest
zagrożeniem, ile staje się kluczem do wymarzenia i wypracowania wspólnego
projektu. Ponieważ „człowiek jest istotą-granicą, która nie ma granicy” (130).
Z własnego regionu
151. Dzięki wymianie regionalnej,
która jest punktem wyjścia do otwarcia się krajów słabszych na cały świat,
staje się możliwe, aby powszechność nie rozmywała cech wyróżniających.
Odpowiednia i autentyczna otwartość na świat, zakłada zdolność do otwarcia się
na swego sąsiada, w rodzinie narodów. Integracji kulturalnej, gospodarczej i
politycznej z sąsiadującymi narodami powinien towarzyszyć proces edukacyjny,
który promowałby wartość miłości sąsiada, będącej pierwszym krokiem koniecznym
dla osiągnięcia zdrowej, powszechnej integracji.
152. W niektórych dzielnicach
ludowych wciąż żywy jest duch „sąsiedztwa”, w którym każdy spontanicznie
poczuwa się do towarzyszenia i pomagania sąsiadowi. W tych miejscach,
zachowujących takie wartości wspólnotowe, relacje bliskości przeżywane są z
nutą bezinteresowności, solidarności i wzajemności, opartych na poczuciu
wspólnotowości mieszkańców dzielnicy (131). Dobrze by było, aby mogło to być
przeżywane między sąsiadującymi krajami, wraz ze zdolnością budowania
serdecznego sąsiedztwa między ich narodami. Ale wizje indywidualistyczne
przekładają się na relacje między krajami. Ryzyko życia w obawie jedni przed
drugimi, postrzegając innych jako niebezpiecznych konkurentów lub wrogów,
przenosi się na relacje z ludami danego regionu. Być może wychowano nas w tym
lęku i nieufności.
153. Istnieją potężne kraje i
wielkie przedsiębiorstwa, które korzystają z tej izolacji i wolą negocjować z
każdym krajem z osobna. Przeciwnie, dla krajów małych lub ubogich otwiera się
możliwość osiągnięcia porozumień regionalnych z sąsiadami, które im pozwalają
na negocjowanie w ramach bloku i uniknięcie stawania się segmentami
marginalnymi i zależnymi od wielkich mocarstw. Dzisiaj żadne odizolowane
państwo narodowe nie jest w stanie zapewnić dobra wspólnego swoich mieszkańców.
ROZDZIAŁ PIĄTY
LEPSZA POLITYKA
154. Aby umożliwić rozwój
światowej wspólnoty, zdolnej do realizowania braterstwa w oparciu o ludy i
narody żyjące w przyjaźni społecznej, potrzebna jest lepsza polityka, służąca
prawdziwemu dobru wspólnemu. Niestety jednak polityka przybiera dziś często
formy, które utrudniają drogę ku innemu światu.
POPULIZMY I LIBERALIZMY
155. Pogarda dla słabych może się
ukrywać w formach populistycznych, które wykorzystują ich dla swoich
demagogicznych celów, lub w formach liberalnych, służących interesom
gospodarczym możnych. W obu przypadkach mamy do czynienia z trudnością myślenia
o świecie otwartym, w którym byłoby miejsce dla wszystkich i który obejmowałby
w sobie najsłabszych i szanowałby różne kultury.
Ludowy czy populistyczny
156. W ostatnich latach
określenie „populizm” lub „populistyczny” wtargnęło do mediów i języka
ogólnego. W ten sposób traci ono wartość, jaką mogłoby mieć i staje się jednym
z biegunów podzielonego społeczeństwa. Doszło do tego, że próbuje się
klasyfikować wszystkie jednostki, grupy, społeczeństwa i rządy w oparciu o
podział dwubiegunowy: „populistyczny” lub „niepopulistyczny”. Nie jest już
możliwe, aby ktoś wypowiedział się na jakikolwiek temat bez próby
sklasyfikowania go w jednym z tych dwóch biegunów, niekiedy aby go
niesprawiedliwie zdyskredytować albo też przesadnie wywyższać.
157. Postulat użycia populizmu
jako klucza do interpretacji rzeczywistości społecznej posiada jeszcze jeden
słaby punkt: nie uwzględnia zasadności pojęcia ludu. Próba usunięcia tej
kategorii z języka może doprowadzić do wyeliminowania samego słowa demokracja
(„rządy ludu”). Jednakże dla stwierdzenia, że społeczeństwo jest czymś więcej
niż tylko sumą jednostek, potrzebne jest słowo „lud”. W rzeczywistości istnieją
zjawiska społeczne kształtujące większość społeczeństwa; istnieją mega trendy i
aspiracje wspólnotowe; a również to, że można myśleć o wspólnych celach,
niezależnie od różnic, w celu zrealizowania wspólnego projektu. Wreszcie,
bardzo trudno jest planować coś wielkiego w dłuższej perspektywie, jeśli nie
stanie się to marzeniem zbiorowym. Wszystko to znajduje wyraz w rzeczowniku
„lud” oraz w przymiotniku „ludowy”. Gdyby nie zostały one uwzględnione – wraz z
solidną krytyką demagogii – odrzucilibyśmy podstawowy aspekt rzeczywistości
społecznej.
158. Istnieje bowiem
nieporozumienie. „Lud nie jest kategorią logiczną, ani mistyczną, jeśli
rozumiemy to w tym sensie, że wszystko, co czyni lud jest dobre, lub w tym
sensie, że lud jest kategorią anielską. Ależ nie! To kategoria mityczna… Kiedy
wyjaśniasz, czym jest lud, używaj kategorii logicznych, ponieważ musisz to
wyjaśnić: są konieczne, to oczywiste. Ale nie wyjaśnisz w ten sposób sensu
przynależności do ludu. Słowo lud ma coś jeszcze, czego nie da się wytłumaczyć
logicznie. Przynależność do ludu to przynależność do wspólnej tożsamości, na
którą składają się więzi społeczne i kulturowe. I nie jest to coś
automatycznego, ale wręcz przeciwnie: jest to powolny, trudny proces… ku
wspólnemu projektowi” (132).
159. Istnieją przywódcy ludowi,
którzy potrafią zinterpretować uczucia ludu, jego dynamikę kulturową i wielkie
tendencje danego społeczeństwa. Świadczona przez nich służba jednoczenia i
prowadzenia może być podstawą trwałego projektu transformacji i rozwoju.
Zakłada ona również zdolność ustępowania miejsca innym w dążeniu do dobra
wspólnego. Przeradza się jednak w niezdrowy populizm, kiedy staje się czyjąś
zdolnością do uzyskania poparcia, by zinstrumentalizować politycznie kulturę
ludu, pod dowolnym znakiem ideologicznym, w służbie swoich planów osobistych i
utrzymania się przy władzy. Kiedy indziej dąży do zwiększenia popularności poprzez
nasilanie niższych, egoistycznych skłonności niektórych grup ludności. Pogarsza
się to, kiedy staje się, w sposób grubiański lub subtelny, podporządkowaniem
instytucji i systemu prawnego.
160. Zamknięte grupy
populistyczne wypaczają słowo „lud”, ponieważ w istocie to, o czym mówią, nie
jest prawdziwym ludem. W rzeczywistości kategoria „lud” jest otwarta. Lud żywy,
dynamiczny, z przyszłością, to taki, który jest stale otwarty na nowe syntezy
włączając to, co inne. Nie czyni tego negując siebie, ale z gotowością do
mobilizacji, stawiania sobie pytań, poszerzania, ubogacania przez innych, i w
ten sposób może się rozwijać.
161. Innym wyrazem degradacji
przywództwa ludowego jest dążenie do doraźnej korzyści. Odpowiada ono na
popularne postulaty, żeby zapewnić sobie głosy lub poparcie, ale nie postępując
naprzód w żmudnej i nieustannej pracy, dającej osobom środki do własnego
rozwoju, tak aby ludzie mogli się utrzymywać własnym wysiłkiem i kreatywnością.
W tym sensie jasno stwierdziłem, że „jestem daleki od proponowania
nieodpowiedzialnego populizmu” (133). Z jednej strony, przezwyciężenie
nierówności wymaga rozwoju gospodarczego, dzięki wykorzystaniu możliwości
każdego regionu i tym samym zapewnienie zrównoważonej sprawiedliwości (134). Z
drugiej strony, „plany pomocy, stawiające czoło niektórym pilnym potrzebom,
trzeba traktować jedynie jako prowizoryczne odpowiedzi” (135).
162. Wielkim tematem jest kwestia
pracy. Tym, co naprawdę ludowe – ponieważ promuje dobro ludu – jest zapewnienie
wszystkim możliwości, by kiełkowało to, co Bóg zasiał w każdym z nich, ich
zdolności, inicjatywy, siły. To najlepsza pomoc dla człowieka ubogiego,
najlepsza droga do godnego życia. Dlatego kładę nacisk na fakt, że „finansowa
pomoc ubogim powinna być zawsze rozwiązaniem doraźnym, aby zaradzić pilnym
potrzebom. Prawdziwym celem powinno być zawsze umożliwienie im godnego życia
poprzez pracę” (136). Bez względu na to, jak bardzo zmieniają się mechanizmy
produkcji, polityka nie może zrezygnować z celu, by organizacja społeczeństwa zapewniła
każdej osobie możliwość wniesienia wkładu poprzez swe zdolności i
zaangażowanie. Istotnie, „nie ma gorszego ubóstwa od tego, które pozbawia pracy
i godności pracy” (137). W prawdziwie rozwiniętym społeczeństwie praca jest
nieodzownym wymiarem życia społecznego, ponieważ jest nie tylko sposobem
zarabiania na chleb, ale także drogą rozwoju osobistego, tworzenia zdrowych
relacji, wyrażania siebie, dzielenia się darami, budowania poczucia
współodpowiedzialności za rozwój świata, a ostatecznie – życia jako lud.
Wartości i ograniczenia wizji
liberalnych
163. Kategoria ludu, z którą
ściśle związane jest pozytywne postrzeganie więzi społecznych i kulturowych,
jest zazwyczaj odrzucana przez indywidualistyczne poglądy liberalne, w których
społeczeństwo jest postrzegane jedynie jako suma współistniejących interesów.
Mówią one o poszanowaniu wolności, ale bez korzeni wspólnej narracji. W
niektórych kontekstach często oskarża się o populizm tych wszystkich, którzy
bronią praw najsłabszych w społeczeństwie. Według tych poglądów, kategoria ludu
oznacza mitologizację czegoś, co tak naprawdę nie istnieje. Stwarza to jednak
niepotrzebną polaryzację, ponieważ zarówno pojęcie ludu jak i pojęcie bliźniego
nie są kategoriami czysto mitycznymi lub romantycznymi, które wykluczałyby lub
lekceważyły organizację społeczną, naukę i instytucje społeczeństwa
obywatelskiego (138).
164. Miłosierdzie łączy w sobie
oba wymiary – mityczny i instytucjonalny – ponieważ wiąże się ze skutecznym
procesem transformacji historii, który wymaga włączenia wszystkiego:
instytucji, prawa, techniki, doświadczenia, wkładu zawodowego, analizy
naukowej, procedur administracyjnych itp. Ponieważ „w istocie ład publiczny
jest warunkiem istnienia życia prywatnego: intymność życia rodzinnego jest możliwa
tylko dzięki prawnej ochronie zapewniającej spokój oparty na prawie i na sile,
a także na pewnym minimum dobrobytu osiągalnego dzięki podziałowi pracy,
wymianie handlowej, sprawiedliwości społecznej, dzięki poczuciu obywatelskiemu”
(139).
165. Prawdziwe miłosierdzie jest
w stanie zawrzeć to wszystko w swoim poświęceniu, a skoro musi wyrażać się w
spotkaniu osoby z osobą, to jest także w stanie dotrzeć do brata i siostry
dalekich lub nawet lekceważonych, dzięki różnym środkom, które są w stanie
wytworzyć instytucje społeczeństwa zorganizowanego, wolnego i kreatywnego. W
konkretnym przypadku także miłosierny Samarytanin potrzebował gospody, która
pozwoliłaby mu na zorganizowanie tego, czego sam wtedy nie był w stanie
zapewnić. Miłość bliźniego jest realistyczna i nie marnuje niczego, co jest
niezbędne do przemiany historii, ukierunkowanej na przyniesienie korzyści
najmniejszym. Z drugiej strony, czasami mamy do czynienia z ideologiami
lewicowymi lub doktrynami społecznymi, związanymi z nawykami indywidualistycznymi
i nieskutecznymi procedurami, które docierają tylko do nielicznych. Tymczasem
rzesze opuszczonych pozostają na łasce ewentualnej dobrej woli niektórych osób.
Pokazuje to, że konieczne jest rozwijanie nie tylko duchowości braterstwa, ale
jednocześnie bardziej skutecznej organizacji świata, aby pomóc rozwiązać palące
problemy opuszczonych, którzy cierpią i umierają w krajach ubogich. To z kolei
oznacza, że nie ma jedynego możliwego wyjścia, jedynej akceptowalnej
metodologii, jedynej recepty ekonomicznej, która mogłaby być stosowana
jednakowo przez wszystkich, oraz zakłada, że nawet najbardziej ścisła nauka
może zaproponować różne drogi.
166. Wszystko to może na niewiele
się zdać, jeśli utracimy zdolność dostrzegania potrzeby przemiany ludzkiego
serca, nawyków i stylu życia. Tak się dzieje, gdy propaganda polityczna, media
i twórcy opinii publicznej uporczywie podsycają kulturę indywidualistyczną i
naiwną w obliczu nieokiełznanych interesów gospodarczych i organizacji
społeczeństwa, służącą tym, którzy mają już zbyt wiele władzy. Dlatego moja
krytyka paradygmatu technokratycznego nie oznacza, że tylko starając się
kontrolować jego nadużycia możemy być pewni, ponieważ największe zagrożenie nie
kryje się w rzeczach, w rzeczywistości materialnej, organizacjach, ale w
sposobie, w jaki ludzie z nich korzystają. Problemem jest ludzka słabość,
nieustanna ludzka skłonność do egoizmu, będąca częścią tego, co tradycja
chrześcijańska nazywa „pożądliwością”: skłonność człowieka do zamykania się w
immanencji własnego „ja”, własnej grupy, we własnych zachłannych interesach. Ta
pożądliwość nie jest wadą jedynie naszej epoki. Istnieje od czasu, gdy człowiek
jest człowiekiem i po prostu przemienia się, na przestrzeni wieków przybiera
różne formy, wykorzystując narzędzia, które chwila dziejowa stawia do
dyspozycji. Ale z Bożą pomocą można ją opanować.
167. Obowiązek wychowania, rozwój
nawyków solidarności, zdolność do myślenia o życiu ludzkim w sposób bardziej
integralny oraz duchowa głębia są konieczne, aby podnieść jakość ludzkich
relacji, tak aby samo społeczeństwo reagowało na istniejące w nim nierówności,
wynaturzenia i nadużycia ze strony sił gospodarczych, technologicznych,
politycznych i medialnych. Istnieją wizje liberalne, które lekceważą tę ludzką
kruchość i wyobrażają sobie świat odpowiadający pewnemu porządkowi, zdolny sam
z siebie zapewnić przyszłość i rozwiązać wszystkie problemy.
168. Sam rynek nie rozwiązuje
wszystkiego, chociaż czasami chcą, abyśmy uwierzyli w ten dogmat wiary
neoliberalnej. To kiepski, powracający sposób myślenia, który zawsze proponuje
te same recepty w obliczu wszelkich wyzwań. Neoliberalizm sam się powiela,
uciekając się do magicznej teorii „redystrybucji” lub „skapywania” – nie
nazywając jej wprost – jako jedynego sposobu na rozwiązanie problemów
społecznych. Nie dostrzega, że rzekoma redystrybucja nie rozwiązuje
nierówności, która jest źródłem nowych form przemocy zagrażających tkance
społecznej. Z jednej strony, istnieje pilna potrzeba prowadzenia aktywnej
polityki gospodarczej, mającej na celu „promowanie gospodarki sprzyjającej
różnorodności produkcyjnej i kreatywności przedsiębiorczości”(140), tak aby
można było zwiększyć, a nie zmniejszyć liczbę miejsc pracy. Nadal sieją
spustoszenie spekulacje finansowe, których podstawowym celem jest łatwy zysk.
Co więcej, „bez wewnętrznych form solidarności i wzajemnego zaufania, rynek nie
może wypełnić swojej ekonomicznej funkcji. Dzisiaj zabrakło tego zaufania”
(141). Koniec historii był inny, a dogmatyczne receptury panującej teorii
ekonomii nie okazały się nieomylne. Kruchość systemów światowych w obliczu
pandemii pokazała, że nie wszystko można rozwiązać przy pomocy wolności rynku i
że oprócz przywrócenia zdrowej polityki, która nie podlega dyktatowi
finansowemu, „musimy na nowo postawić w centrum godność ludzką i na tym filarze
należy budować alternatywne struktury społeczne, których potrzebujemy” (142).
169. Wydaje się, że w pewnych
zamkniętych i jednobarwnych wizjach ekonomicznych, nie znajdują miejsca ruchy
ludowe, które skupiają bezrobotnych, pracowników niepewnych zatrudnienia i
pracujących nieformalnie oraz wielu innych, których nie da się łatwo
przyporządkować do wyznaczonych kanałów. W rzeczywistości tworzą oni różne
formy gospodarki ludowej i produkcji wspólnotowej. Należy myśleć o
zaangażowaniu społecznym, politycznym i ekonomicznym w taki sposób, „byśmy
tworzyli nowe formy uczestnictwa, które uwzględnią ruchy ludowe i będą ożywiały
lokalne, krajowe i międzynarodowe struktury zarządzania strumieniem energii
moralnej, który rodzi się z włączenia wykluczonych w budowanie wspólnego losu”,
a z kolei trzeba sprawić „aby te ruchy, te doświadczenia solidarności, które
rodzą się oddolnie, w najniższych warstwach planety, łączyły się ze sobą, były
lepiej skoordynowane, spotykały się” (143). Przy tym nie powinny wyrzekać się
swojego charakterystycznego stylu, ponieważ „są siewcami zmian, promotorami
procesu obejmującego miliony działań, wielkich i małych, twórczo splecionych
jak słowa w wierszu” (144). W tym sensie ruchy te są „poetami społecznymi”,
którzy na swój sposób pracują, proponują, promują i wyzwalają. Dzięki nim
możliwy będzie integralny rozwój człowieka, wymagający „przezwyciężenia
polityki społecznej jako polityki dla ubogich, ale nigdy z biednymi i nigdy z
ubogimi, a tym bardziej nie będącej częścią projektu, który może doprowadzić
ludzi do siebie” (145). Chociaż irytują, chociaż niektórzy „myśliciele” nie
wiedzą, jak je sklasyfikować, musimy mieć odwagę uznać, że bez nich „demokracja
zanika, zamienia się w slogan, formalność; traci swój reprezentatywny charakter
i staje się bezcielesna, ponieważ pozostawia lud w jego codziennej walce o
godność, w budowaniu swego losu” (146).
WŁADZA MIĘDZYNARODOWA
170. Chciałbym powtórzyć, że
„kryzys finansowy lat 2007–2008 był okazją do rozwijania nowej, bardziej
wrażliwej na zasady etyczne ekonomii oraz nowych regulacji spekulacyjnej
działalności finansowej i wirtualnego bogactwa. Ale nie było nań reakcji, która
doprowadziłaby do przemyślenia nadal rządzących światem przestarzałych
kryteriów”(147). Co więcej, wydaje się, że rzeczywiste strategie, które zostały
następnie rozwinięte w świecie, były ukierunkowane na większy indywidualizm,
większą dezintegrację, większą wolność dla prawdziwie możnych, którzy zawsze
znajdują drogę wyjścia bez szwanku.
171. Podkreślam, że „dawanie
każdemu tego, co mu się należy, zgodnie z klasyczną definicją sprawiedliwości
oznacza, że żadna osoba lub grupa osób nie może uważać siebie za wszechmocną,
upoważnioną do deptania godności i praw innych osób lub grup społecznych.
Faktyczna dystrybucja władzy – politycznej, gospodarczej, wojskowej,
technologicznej itp. – między wiele podmiotów oraz stworzenie systemu prawnej
regulacji roszczeń i interesów urzeczywistnia ograniczenie władzy. Jednakże w
dzisiejszym świecie widzimy wiele fałszywych praw, a jednocześnie wiele
sektorów pozbawionych ochrony, będących raczej ofiarami złego sprawowania
władzy” (148).
172. Wiek XXI „jest świadkiem
osłabienia władzy państw narodowych, przede wszystkim dlatego, że wymiar
ekonomiczno-finansowy o charakterze ponadnarodowym dąży do dominacji nad
polityką. W tym kontekście niezbędne staje się dojrzewanie silniejszych i
sprawnie zorganizowanych instytucji międzynarodowych, których władze byłyby
desygnowane sprawiedliwie, na podstawie porozumień między rządami krajowymi, i
wyposażone w możliwość sankcjonowania” (149). Kiedy mówimy o możliwości
istnienia jakiejś formy globalnego autorytetu, regulowanego przez prawo (150),
niekoniecznie należy myśleć o autorytecie osobowym. Powinno się jednak
przynajmniej przewidywać możliwość powołania do życia skuteczniejszych
organizacji światowych, obdarzonych autorytetem, aby zapewnić globalne dobro wspólne,
eliminację głodu i ubóstwa oraz pewną obronę podstawowych praw człowieka.
173. W tej perspektywie
przypominam, że „potrzebna jest reforma zarówno Organizacji Narodów
Zjednoczonych, jak i międzynarodowych struktur ekonomicznych i finansowych, aby
pojęcie rodziny narodów nabrało konkretnego kształtu”(151). Oznacza to
niewątpliwie ścisłe określenie granic prawnych, aby zapobiec sytuacji, w której
chodziłoby jedynie o władzę wybieraną wspólnie tylko przez kilka państw, a
jednocześnie uniemożliwić narzucanie schematów kulturowych lub podważanie
podstawowych wolności narodów słabszych z powodu różnic ideologicznych. Bowiem
„wspólnota międzynarodowa jest wspólnotą prawną, opartą na suwerenności każdego
z państw członkowskich, z wykluczeniem krępujących więzów podległości, które
mogłyby podważać lub ograniczać ich niezależność” (152). Natomiast „zadanie
Narodów Zjednoczonych, na podstawie postulatów preambuły i pierwszych artykułów
jej Karty Konstytucyjnej, można postrzegać jako rozwój i promocję suwerenności
prawa, jak bowiem wiadomo sprawiedliwość jest niezbędnym warunkiem osiągnięcia
ideału powszechnego braterstwa. […] Trzeba zapewnić niekwestionowaną
praworządność i niestrudzone uciekanie się do negocjacji, pośrednictwa i
arbitrażu, zgodnie z tym, co mówi Karta Narodów Zjednoczonych, będąca prawdziwą
podstawową normą prawną” (153). Trzeba uniknąć delegalizacji tej Organizacji,
aby jej problemy i niedociągnięcia mogły być podejmowane i wspólnie
rozwiązywane.
174. Do swobodnego wyznaczania
pewnych wspólnych celów i zapewnienia, że niektóre podstawowe standardy będą
spełnione na całym świecie, potrzebne są odwaga i hojność. By było to naprawdę
użyteczne, należy popierać „wymóg dotrzymywania podpisanych zobowiązań («pacta
sunt servanda») (154), aby uniknąć „pokusy, by uciekać się raczej do prawa siły
aniżeli do siły prawa” (155). Wymaga to wzmocnienia „narzędzi normatywnych,
służących pokojowemu rozwiązywaniu sporów, […] w taki sposób, by wzmocnić ich
znaczenie i moc zobowiązującą”(156). Wśród tych narzędzi normatywnych należy
preferować umowy wielostronne między państwami, ponieważ lepiej niż umowy
dwustronne gwarantują one troskę o prawdziwie uniwersalne dobro wspólne i
ochronę państw słabszych.
175. Dzięki Bogu wiele
stowarzyszeń i organizacji społeczeństwa obywatelskiego przyczynia się do
zmniejszenia słabości wspólnoty międzynarodowej, jej braku koordynacji w
sytuacjach skomplikowanych, braku zainteresowania podstawowymi prawami
człowieka i bardzo krytycznej sytuacji niektórych grup. W ten sposób konkretnego
wyrazu nabiera zasada pomocniczości, która zapewnia udział i działanie wspólnot
i organizacji niższego szczebla, które uzupełniają działania państwa. Często
podejmują one godne podziwu wysiłki, mając na uwadze dobro wspólne, a niektórym
z ich członków udaje się dokonać gestów prawdziwie heroicznych, ukazujących, do
jakiego piękna zdolna jest jeszcze ludzkość.
MIŁOŚĆ SPOŁECZNA I POLITYCZNA
176. Dla wielu polityka jest dziś
brzydkim słowem i nie można ignorować, że często za tym faktem kryją się błędy,
korupcja i nieskuteczność niektórych polityków. Dochodzą do tego strategie,
które mają na celu jej osłabienie, zastąpienie jej gospodarką lub zdominowanie
jej jakąś ideologią. Ale czy jednak świat może funkcjonować bez polityki? Czy
może istnieć skuteczna droga do powszechnego braterstwa i pokoju społecznego
bez dobrej polityki? (157).
Polityka jakiej potrzeba
177. Chciałbym jeszcze raz
podkreślić, że „polityka nie powinna być podporządkowana ekonomii, a ta z kolei
nie powinna być uzależniona od opinii i od skutecznościowego paradygmatu
technokracji” (158). Chociaż należy odrzucić nadużywanie władzy, korupcję, brak
poszanowania dla prawa i nieskuteczność, „nie można jednak usprawiedliwiać
ekonomii bez polityki, niezdolnej do promowania innej logiki zarządzającej
różnymi aspektami obecnego kryzysu” (159). Przeciwnie, „potrzebujemy polityki o
szerokiej wizji, rozwijającej nowe integralne podejście, łącząc w dialogu
interdyscyplinarnym różne aspekty kryzysu” (160). Mam na myśli „zdrową
politykę, zdolną do reformowania instytucji, koordynowania ich i zapewnienia im
dobrych praktyk pozwalających na przezwyciężenie presji i inercji” (161). Nie
można tego wymagać od ekonomii, nie można też zakładać, że przejmuje ona
rzeczywistą władzę państwa.
178. W obliczu tak wielu
małostkowych i doraźnych form polityki, przypominam, że „wielkość polityczna
ukazuje się wtedy, gdy w trudnych chwilach działamy w oparciu o wielkie zasady
i myślimy długofalowo o dobru wspólnym. Władzy politycznej bardzo trudno
przyjąć ten obowiązek w planie narodowym” (162), a tym bardziej we wspólnym
projekcie dla obecnej i przyszłej ludzkości. Myślenie o tych, którzy przyjdą,
nie służy celom wyborczym, ale jest tym, czego wymaga prawdziwa sprawiedliwość,
ponieważ, jak nauczali biskupi Portugalii, ziemia „jest kredytem, który każde
pokolenie otrzymuje i musi przekazać następnemu pokoleniu” (163).
179. Globalne społeczeństwo ma
poważne braki strukturalne, których nie można rozwiązywać za pomocą łatek lub
szybkich, czysto okazjonalnych napraw. Są kwestie, które trzeba zmienić poprzez
gruntowne przemyślenia i poważne transformacje. Może do tego doprowadzić jedynie
zdrowa polityka, angażując najbardziej zróżnicowane sektory i najbardziej
różnorodne dziedziny wiedzy. W ten sposób gospodarka zintegrowana w ramach
projektu politycznego, społecznego, kulturalnego i ludowego, dążącego do dobra
wspólnego, może „otworzyć nowe drogi dla różnych możliwości, które nie
oznaczają powstrzymywania kreatywności człowieka i jego marzeń o postępie, a
raczej ukierunkowują tę energię w nowy sposób” (164).
Miłość polityczna
180. Uznanie każdego człowieka za
brata lub siostrę i dążenie do przyjaźni społecznej, która włączałaby
wszystkich, nie są czystą utopią. Wymagają determinacji i umiejętności
znalezienia skutecznych sposobów, które zapewniłyby jej realną możliwość.
Jakiekolwiek zaangażowanie w tym duchu staje się wzniosłym wypełnianiem
miłości. Człowiek może bowiem pomóc potrzebującemu, ale kiedy dołącza do innych
w tworzeniu społecznych procesów braterstwa i sprawiedliwości dla wszystkich,
wkracza na „pole największej miłości, miłości politycznej” (165). Chodzi o
postępowanie w drodze ku ładowi społecznemu i politycznemu, którego duszą jest
miłość społeczna (166). Ponownie zachęcam do rehabilitacji polityki, która jest
„bardzo wzniosłym powołaniem, jest jedną z najcenniejszych form miłości,
ponieważ szuka dobra wspólnego” (167).
181. Wszystkie zobowiązania
wynikające z nauki społecznej Kościoła są ożywiane „miłością, która zgodnie z
nauczaniem Jezusa stanowi syntezę całego Prawa (por. Mt 22, 36-40)” (168).
Oznacza to uznanie, że „miłość pełna drobnych gestów wzajemnej troski ma także
wymiar obywatelski i polityczny, a przejawia się we wszystkich działaniach,
które starają się budować lepszy świat” (169). Z tego powodu miłość wyraża się
nie tylko w relacjach bliskich i intymnych, ale także w „makro-relacjach:
stosunków społecznych, ekonomicznych i politycznych” (170).
182. Ta miłość polityczna zakłada
osiągnięcie dojrzałości zmysłu społecznego, który wykracza poza wszelką
mentalność indywidualistyczną: „miłość społeczna umożliwia nam umiłowanie dobra
wspólnego i przyczynia się do rzeczywistego poszukiwania dobra wszystkich osób,
uznając je nie tylko indywidualnie, ale także w łączącym je wymiarze
społecznym” (171). Każdy jest w pełni osobą, gdy przynależy do ludu, a
jednocześnie nie ma prawdziwego ludu bez szacunku dla oblicza każdej osoby. Lud
i osoba są pojęciami wzajemnie powiązanymi. Dzisiaj dąży się jednak do
sprowadzenia osób do jednostek, które siły dążące do niegodziwych korzyści mogą
łatwo zdominować. Dobra polityka poszukuje dróg budowania wspólnoty na różnych
poziomach życia społecznego, w celu zrównoważenia i reorientacji globalizacji,
aby uniknąć jej dezintegracyjnych skutków.
Skuteczna miłość
183. Zaczynając od „miłości
społecznej” (172), można podążać w kierunku cywilizacji miłości, do której
wszyscy możemy czuć się powołani. Miłość, z jej uniwersalnym dynamizmem, może
budować nowy świat (173), ponieważ nie jest uczuciem jałowym, ale najlepszym
sposobem na osiągnięcie skutecznych dróg rozwoju dla wszystkich. Miłość
społeczna jest „siłą zdolną wzbudzić nowe drogi podejmowania problemów
współczesnego świata i głębokiego odnowienia od środka struktur, organizacji
społecznych, systemów prawnych” (174).
184. Miłość jest podstawą każdego
zdrowego i otwartego życia społecznego. Dziś jednak „łatwo stwierdza się jej
niewielkie znaczenie dla interpretowania i kierowania odpowiedzialnością
moralną” (175). Jest ona czymś więcej niż tylko subiektywnym sentymentalizmem,
jeśli wiąże się z zaangażowaniem na rzecz prawdy, tak że nie „staje się ona
łupem emocji oraz przypadkowych opinii jednostek” (176). To właśnie jej związek
z prawdą ułatwia uniwersalizm miłości, a tym samym pozwala uniknąć
„sprowadzenia do środowiska ciasnego i pozbawionego relacji” (177). W
przeciwnym razie nie będzie ona brana pod uwagę w „projektach i procesach
budowania ludzkiego rozwoju o uniwersalnym charakterze, w dialogu wiedzy i
czynu” (178). Bez prawdy emocje zostają pozbawione treści relacyjnych i
społecznych. Z tego powodu otwartość na prawdę chroni miłość przed wiarą
fałszywą, która odbiera jej „horyzont ludzki i uniwersalny” (179).
185. Miłość potrzebuje światła
prawdy, którego nieustannie poszukujemy, a „jest to światło zarówno rozumu jak
i wiary” (180), bez relatywizmów. Zakłada to również rozwój nauk i ich
niezastąpiony wkład w znalezienie konkretnych i najpewniejszych sposobów na
osiągnięcie oczekiwanych rezultatów. Gdy bowiem w grę wchodzi dobro innych, nie
wystarczą dobre intencje, lecz chodzi o skuteczne osiągnięcie tego, czego oni i
ich narody potrzebują, aby się spełnić.
DZIAŁANIE MIŁOŚCI POLITYCZNEJ
186. Istnieje tak zwana miłość
„wyłoniona”, to znaczy działania, które wypływają bezpośrednio z cnoty miłości,
skierowane do osób i ludów. Jest też miłość „nakazana”, czyli akty miłości,
które prowadzą do tworzenia zdrowszych instytucji, bardziej sprawiedliwych
przepisów i struktur wsparcia (181). Tak więc, „niezbędnym aktem miłości jest
angażowanie się w organizowanie i budowanie społeczeństwa w taki sposób, aby
bliźni nie znalazł się w nędzy” (182). Miłością jest towarzyszenie osobie
cierpiącej i jest także miłością czynienie wszystkiego, co w naszej mocy, nawet
bez bezpośredniego kontaktu z tą osobą, aby zmienić warunki społeczne, które
powodują jej cierpienie. Jeśli ktoś pomaga staruszkowi przeprawić się przez
rzekę, a to jest wspaniała miłość, to polityk buduje mu most, i to również jest
miłością. Jeśli ktoś pomaga komuś innemu, dając mu pożywienie, to polityk
tworzy dla niego miejsce pracy i spełnia bardzo wzniosłą formę miłości, która
nobilituje jego działania polityczne.
Ofiary miłości
187. Ta miłość, znajdująca się w
samym centrum ducha polityki, jest zawsze miłością preferencyjną względem
najmniejszych, motywującą wszystkie działania podejmowane na ich rzecz (183).
Tylko spojrzenie, którego perspektywa została przekształcona miłością, prowadzi
do pojęcia godności drugiego człowieka; ubodzy są uznani i docenieni w ich
niezmiernej godności, poszanowani w swoim własnym stylu i kulturze, a zatem
prawdziwie włączeni w społeczeństwo. Takie spojrzenie jest rdzeniem prawdziwego
ducha polityki. Zapoczątkowane w nim drogi różnią się od bezdusznego
pragmatyzmu. Na przykład, „nie można zmierzyć się ze skandalem ubóstwa,
promując strategie redukcyjne, które jedynie uspokajają ubogich i przemieniają
ich w osoby oswojone i nieszkodliwe. Jakie to smutne, kiedy widzimy, że
pozornie altruistyczne akcje służą sprowadzaniu innych do bierności” (184).
Potrzeba różnych dróg ekspresji i uczestnictwa w życiu społecznym. Temu
procesowi służy edukacja, aby każdy człowiek mógł stać się kowalem swojego
losu. Tutaj ukazuje swoją wartość zasada pomocniczości, nierozłącznie związana
z zasadą solidarności.
188. Wypływa stąd pilna potrzeba
znalezienia rozwiązania dla tego wszystkiego, co narusza podstawowe prawa
człowieka. Politycy są wezwani do „otoczenia troską słabości, słabości ludów i
osób. Otaczanie troską, wymaga siły i czułości, wymaga walki i owocności w
obliczu modelu zdominowanego przez funkcjonalizm i prywatność, który
nieuchronnie prowadzi do «kultury odrzucania». […] Oznacza zajęcie się teraźniejszością
w najbardziej marginesowych i niepokojących sytuacjach i nadanie im godności”
(185). Oczywiście, w ten sposób inicjuje się intensywne działanie, ponieważ
„trzeba uczynić wszystko, aby ochronić status i godność osoby ludzkiej” (186).
Polityk jest twórcą, budowniczym o wielkich celach, o szerokiej, realistycznej
i pragmatycznej wizji, także poza granicami własnego kraju. Największym
niepokojem polityka nie powinien być spadek w sondażach, ale brak skutecznego
rozwiązania „zjawiska wykluczenia społecznego i ekonomicznego, a także jego
smutnych konsekwencji, jakimi są między innymi handel ludźmi, handel organami
ludzkimi, wykorzystywanie seksualne chłopców i dziewcząt, praca niewolnicza, w
tym prostytucja, handel narkotykami i bronią, terroryzm i międzynarodowa
przestępczość zorganizowana. Skala tych sytuacji i liczba wplątanych w nie
niewinnych ludzi jest tak wielka, że musimy unikać wszelkich pokus popadania w
nominalistyczną retorykę uspokajającą sumienia. Musimy zadbać, aby nasze
instytucje były naprawdę skuteczne w walce z tymi plagami” (187). Czyni się to
poprzez inteligentne wykorzystanie ogromnych zasobów rozwoju technologicznego.
189. Nadal jesteśmy daleko od
globalizacji najbardziej podstawowych praw człowieka. Dlatego też polityka
światowa nie może pominąć postawienia sobie, jako jednego z głównych i
nadrzędnych celów, skutecznej eliminacji głodu. Bowiem „kiedy spekulacja
finansowa warunkuje cenę artykułów spożywczych, traktując je jak każdy inny
towar, miliony osób cierpią głód i umierają z głodu. Z drugiej strony, wyrzuca
się tony żywności. To jest prawdziwy skandal. Głód jest zbrodnią, żywność jest
niezbywalnym prawem” (188). Wielokrotnie, wdając się w dyskusje semantyczne lub
ideologiczne, pozwalamy, by także dziś bracia i siostry umierali z głodu i
pragnienia, bez dachu nad głową i dostępu do opieki zdrowotnej. Wraz z tymi
niezaspokojonymi podstawowymi potrzebami, handel ludźmi jest kolejną hańbą dla
ludzkości, której polityka międzynarodowa nie powinna dłużej tolerować,
niezależnie od przemówień i dobrych intencji. Jest to niezbędne minimum.
Miłość, która integruje i
jednoczy
190. Miłość polityczna wyraża się
również w otwartości na wszystkich. Zwłaszcza ten, komu przyszło rządzić jest
wezwany do wyrzeczeń umożliwiających spotkanie i do szukania zbieżności
przynajmniej w niektórych dziedzinach. Powinien umieć wysłuchać opinii
drugiego, pozwalając, aby wszyscy mieli swoją przestrzeń. Rządzący, poprzez
wyrzeczenia i cierpliwość, może pomóc w stworzeniu tego pięknego wielościanu, w
którym każdy odnajduje swe miejsce. W tej dziedzinie nie funkcjonują negocjacje
o charakterze gospodarczym. To coś więcej, to wymiana darów na rzecz dobra
wspólnego. Wydaje się to być naiwną utopią, ale nie możemy zrezygnować z tego
bardzo wzniosłego celu.
191. Widząc, że relacje między
osobami, grupami i narodami niszczone są przez wszelkiego rodzaju
fundamentalistyczną nietolerancję, starajmy się żyć i uczyć wartości szacunku,
miłości zdolnej do akceptacji wszelkiej różnicy, priorytetu godności każdej istoty
ludzkiej względem wszelkich jej idei, uczuć, działań, a nawet jej grzechów.
Podczas, gdy w dzisiejszym społeczeństwie mnożą się fanatyzmy, zamknięta logika
oraz podziały społeczne i kulturowe, dobry polityk czyni pierwszy krok, aby
można było usłyszeć różne głosy. To prawda, że różnice generują konflikt, ale
jednolitość rodzi duszność i powoduje kulturowy knebel. Nie gódźmy się na życie
zamknięte w jakimś fragmencie rzeczywistości.
192. W tym kontekście chcę
przypomnieć, że wraz z Wielkim Imamem Ahmadem al-Tayyebem poprosiliśmy
„przywódców świata, a także twórców polityki międzynarodowej i gospodarki
światowej, by usilnie starali się o upowszechnianie kultury tolerancji i
współistnienia w pokoju; interweniowania tak szybko, jak to możliwe, by
powstrzymać przelewanie niewinnej krwi” (189). A kiedy określona polityka sieje
nienawiść lub strach wobec innych narodów w imię dobra własnego kraju, trzeba
niepokoić się, reagować w porę i natychmiast skorygować kurs.
WIĘCEJ OWOCNOŚCI NIŻ OSIĄGNIĘĆ
193. Każdy polityk, rozwijając
niestrudzenie tę działalność, pozostaje również człowiekiem. Jest on powołany
do życia miłością w swoich codziennych relacjach międzyludzkich. Jest on osobą
i musi uświadomić sobie, że „współczesny świat, z powodu swej doskonałości technicznej
ma skłonność do coraz większej racjonalizacji zaspokajania ludzkich pragnień,
klasyfikowanych i rozdzielanych pomiędzy różne służby. Coraz rzadziej człowiek
jest nazywany swoim własnym imieniem, coraz mniej będzie traktowany jako osoba,
ten jedyny byt w świecie, który ma własne serce, swoje cierpienia, własne
problemy, swoje radości i własną rodzinę. Będą znane tylko jego choroby, by je
leczyć, jego brak pieniędzy, aby je zapewnić, jego potrzeba dachu nad głową, by
go zakwaterować, jego pragnienie rozrywki i wypoczynku, aby je zorganizować”.
Jednakże „miłowanie najmniejszego z ludzi jako brata, jak gdyby był jedynym na
świecie, nie jest stratą czasu” (190).
194. Również w polityce jest
miejsce na czułą miłość. „Czym jest czułość? To miłość, która staje się bliska
i konkretna. Jest to ruch, który pochodzi z serca i dociera do oczu, uszu, rąk.
[…] Czułość jest drogą, którą przemierzyli najodważniejsi i najsilniejsi
mężczyźni i kobiety” (191). W działalności politycznej, „najmniejsi, najsłabsi,
najubożsi muszą budzić w nas czułość: mają «prawo» poruszyć naszą duszę i nasze
serce. Tak, oni są naszymi braćmi, i dlatego musimy ich kochać i traktować jak
braci” (192).
195. Pomaga nam to zrozumieć, że
nie zawsze chodzi o osiągnięcie wielkich sukcesów, które czasami nie są
możliwe. W działalności politycznej musimy pamiętać, że „niezależnie od
jakichkolwiek pozorów, każdy jest niezmiernie święty i zasługuje na naszą
miłość i nasze poświęcenie. Stąd jeśli uda mi się pomóc żyć lepiej jednej
jedynej osobie, to już wystarczy, aby uzasadnić dar mojego życia. Pięknie jest
być wiernym ludem Boga. Osiągamy pełnię, gdy łamiemy bariery, a nasze serce
napełnia się twarzami i imionami!” (193). Wielkie cele, o których marzyliśmy w
tych strategiach osiąga się częściowo. Ponadto, kto kocha i przestał rozumieć
politykę jedynie jako dążenie do władzy, „ma pewność, że nie zatraci się żaden
z jego uczynków spełnionych z miłości, nie zatraci się żadna ze szczerych trosk
o innych, nie zatraci się żaden akt miłości względem Boga, nie zatraci się
żadne ofiarne zmęczenie, nie zatraci się żadna bolesna cierpliwość. To wszystko
krąży po świecie jako życiowa siła” (194).
196. Z drugiej strony, zdolność
do uruchomienia procesów, których owoce będą zbierali inni, z nadzieją
pokładaną w ukrytej sile zasianego dobra, jest wielce szlachetna. Dobra
polityka łączy miłość z nadzieją, z ufnością w zasoby dobra, które mimo wszystko
znajdują się w sercach ludzi. Z tego powodu „autentyczne życie polityczne,
które opiera się na prawie i na lojalnym dialogu między stronami, odnawia się
dzięki przekonaniu, że każda kobieta, każdy mężczyzna i każde pokolenie niosą
pewną obietnicę, która może wyzwolić nowe energie relacyjne, intelektualne,
kulturowe i duchowe” (195).
197. Polityka postrzegana w ten
sposób jest szlachetniejsza niż się wydaje, od marketingu, od różnych form
makijażu medialnego. Zasiewają one jedynie podziały, wrogość i przygnębiający
sceptycyzm niezdolny do odwołania się do wspólnego projektu. Zastanawiając się
nad przyszłością, niekiedy muszą pojawić się pytania: „Po co? Do czego naprawdę
zmierzam?”. Ponieważ po kilku latach, zastanawiając się nad własną
przeszłością, pytanie nie będzie brzmiało: „Ilu mnie zaakceptowało, ilu na mnie
zagłosowało, ilu miało o mnie pozytywne wyobrażenie?”. Pytania, być może
bolesne, będą brzmiały: „Ile miłości włożyłem w swoją pracę, jak przyczyniłem
się do postępu ludzi, jaki ślad zostawiłem w życiu społeczeństwa, jakie
prawdziwe więzi zbudowałem, jakie pozytywne siły wyzwoliłem, ile zasiałem
pokoju społecznego, co stworzyłem w powierzonym mi miejscu?”.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
DIALOG I PRZYJAŹŃ SPOŁECZNA
198. Zbliżać się do siebie,
wyrażać swoje zdanie, słuchać jeden drugiego, patrzeć na siebie, poznawać się
wzajemnie, starać się zrozumieć siebie nawzajem, szukać punktów styczności,
wszystko to streszcza się w wyrażeniu „prowadzić dialog”. Potrzebujemy rozmowy,
aby się spotkać i pomóc sobie nawzajem. Nie trzeba mówić, do czego służy
dialog. Wystarczy, że pomyślę, jak wyglądałby świat bez cierpliwego dialogu
licznych wielkodusznych osób, które zjednoczyły rodziny i wspólnoty. Wytrwały i
odważny dialog nie jest newsem, w przeciwieństwie do nieporozumień i
konfliktów, ale dyskretnie pomaga światu żyć lepiej, znacznie bardziej niż
moglibyśmy sobie wyobrazić.
DIALOG SPOŁECZNY KU NOWEJ
KULTURZE
199. Niektórzy próbują uciec od
rzeczywistości, chroniąc się w prywatne światy, a inni stawiają jej czoło z
destrukcyjną przemocą, ale „między egoistyczną obojętnością a protestem
odwołującym się do przemocy istnieje opcja, która jest zawsze możliwa – dialog.
Dialog między pokoleniami, dialog z ludem, bo wszyscy jesteśmy ludem,
umiejętność dawania i przyjmowania, pozostając otwartym na prawdę. Dany kraj
się rozwija, kiedy jego różne bogactwa kulturowe podejmują konstruktywny
dialog: kultura popularna, kultura uniwersytecka, młodzieżowa, artystyczna i
technologiczna, kultura gospodarcza i rodzinna oraz kultura mediów” (196).
200. Często myli się dialog z
czymś zupełnie innym: gorączkową wymianą opinii na portalach społecznościowych,
często ukształtowaną przez nie zawsze wiarygodne informacje medialne. Są to
tylko monologi, które postępują równolegle, niekiedy narzucając się uwadze
innych za sprawą swego podniesionego lub agresywnego tonu. Jednak monologi nie
angażują nikogo, a w rezultacie ich treść jest często oportunistyczna i
sprzeczna.
201. Donośne rozpowszechnianie
faktów i twierdzeń w mediach często zamyka możliwości dialogu, ponieważ
pozwala, by każda osoba obstawała niewzruszenie i jednoznacznie przy swoich
ideach, interesach i wyborach, tłumacząc się błędami innych. Nad otwartym i
pełnym szacunku dialogiem, w którym dąży się do osiągnięcia syntezy, przeważa zwyczaj
szybkiej dyskwalifikacji przeciwnika, poprzez przypisywanie mu upokarzających
epitetów. Najgorsze jest to, że ten język, zwyczajny w medialnym kontekście
kampanii politycznych, stał się tak powszechny, że na co dzień używają go
wszyscy. Debata jest często manipulowana przez pewne interesy, przez
posiadających większą władzę, próbując nieuczciwie nakłonić opinię publiczną na
swoją korzyść. Nie mam tu na myśli wyłącznie rządu aktualnie będącego u władzy,
ponieważ taka manipulacyjna władza może mieć charakter gospodarczy, polityczny,
medialny, religijny czy też każdy inny. Czasami jest ona uzasadniana lub
usprawiedliwiana, gdy jej dynamika odpowiada własnym interesom gospodarczym lub
ideologicznym, ale prędzej czy później zwraca się przeciwko tym samym interesom.
202. Brak dialogu sprawia, że
nikt, w poszczególnych sektorach nie troszczy się o dobro wspólne, lecz o
uzyskanie korzyści, jakie daje władza, lub w najlepszym razie o narzucenie
swojego sposobu myślenia. W ten sposób rozmowy sprowadzają się do zwykłych
pertraktacji, aby każdy mógł zagarnąć całą władzę i jak największe możliwe
korzyści, z pominięciem dążeń, które mogłyby rodzić dobro wspólne. Bohaterami
przyszłości będą ci, którzy będą potrafili przełamać tę chorobliwą logikę i
postanowią wspierać z szacunkiem słowo pełne prawdy, niezależnie od korzyści
osobistych. Daj Boże, aby ci bohaterowie po cichu ujawniali się w sercu naszego
społeczeństwa.
Budować wspólnie
203. Autentyczny dialog społeczny
zakłada zdolność poszanowania punktu widzenia drugiej osoby poprzez
zaakceptowanie możliwości posiadania przez nią pewnych przekonań lub
uprawnionych interesów. Drugi człowiek, poczynając od swej tożsamości, ma coś
do ofiarowania i jest pożądane, aby pogłębił i wyraził swoje stanowisko, tak
aby debata publiczna była jeszcze pełniejsza. Prawdą jest, że gdy osoba lub
grupa jest spójna z tym, co myśli, mocno trzyma się wartości i przekonań oraz
rozwija pewną myśl, to w taki czy inny sposób przyniesie korzyści
społeczeństwu. Ale tak naprawdę dzieje się to tylko w takim stopniu, w jakim
rozwój ten odbywa się w dialogu i otwartości na innych. Istotnie, „w prawdziwym
duchu dialogu posila się zdolność rozumienia znaczenia tego, co mówi i czyni
ten drugi, chociaż nie można tego przyjąć jako własne przekonanie. W ten sposób
można być uczciwym, nie zatajać tego, w co wierzymy, nie przestając rozmawiać,
szukać punktów stycznych, a przede wszystkim współpracować i razem walczyć o
dobro” (197). Dyskusja publiczna, jeśli naprawdę daje przestrzeń wszystkim i
nie manipuluje ani nie ukrywa informacji, jest stałym bodźcem, który pozwala
lepiej dotrzeć do prawdy, a przynajmniej lepiej ją wyrazić. Uniemożliwia różnym
sektorom zajmowanie wygodnego i samowystarczalnego stanowiska co do swojego
sposobu widzenia rzeczy i swoich ograniczonych interesów. Pomyślmy, że „różnice
są twórcze, tworzą napięcie a na rozwiązaniu napięcia polega postęp ludzkości”
(198).
204. Istnieje dziś przekonanie,
że, niezależnie od specjalistycznych osiągnięć naukowych, konieczna jest
komunikacja między dyscyplinami, ponieważ rzeczywistość jest jedna, choć można
do niej podchodzić z różnych perspektyw i przy użyciu różnych metodologii. Nie
można pomijać groźby, że postęp naukowy będzie uważany za jedyne możliwe
podejście do zrozumienia pewnych aspektów życia, społeczeństwa i świata.
Natomiast naukowiec, który skutecznie posuwa się naprzód w swoich analizach, i
który gotów jest także do uznania innych wymiarów badanej przez siebie
rzeczywistości, dzięki pracy innych dziedzin nauki i wiedzy, otwiera się na poznawanie
rzeczywistości w sposób bardziej integralny i pełniejszy.
205. W tym zglobalizowanym
świecie „media mogą nam pomóc poczuć się bliżsi jedni drugich, tworząc
odnowione poczucie jedności ludzkiej rodziny, które pobudza do solidarności i
do poważnego zaangażowania na rzecz bardziej godnego życia. […] Mogą nam w tym
pomóc, zwłaszcza dzisiaj, kiedy sieci komunikacji międzyludzkiej osiągnęły
niezwykle wysoki poziom rozwoju. W szczególności internet stwarza ogromne
możliwości spotkania i solidarności między wszystkimi, i jest to rzecz dobra,
jest to dar Boga” (199). Trzeba jednak nieustannie weryfikować, czy dzisiejsze
formy komunikacji rzeczywiście prowadzą nas do wielkodusznego spotkania, do
szczerego poszukiwania całej prawdy, do służby, do bliskości z najmniejszymi,
do budowania dobra wspólnego. Jednocześnie, jak nauczali biskupi Australii,
„nie możemy zaakceptować cyfrowego świata zaprojektowanego tak, aby wykorzystać
naszą słabość i wydobyć z ludzi to, co najgorsze” (200).
FUNDAMENT ZGODY
206. Relatywizm nie jest
rozwiązaniem. Zakamuflowany pod rzekomą tolerancją, ułatwia interpretację
wartości moralnych przez rządzących, na potrzebę tego, co jest dogodne w danej
chwili. Jeśli ostatecznie „nie ma żadnych prawd obiektywnych ani stałych zasad,
poza zaspokojeniem własnych aspiracji i doraźnych potrzeb, […] nie możemy myśleć,
że programy polityczne lub moc prawa wystarczą. […] Gdy deprawuje się kultura i
nie uznaje się już żadnej prawdy obiektywnej lub powszechnie obowiązujących
zasad, przepisy prawne będą rozumiane jedynie jako narzucone arbitralnie i jako
przeszkody, których trzeba uniknąć” (201).
207. Czy można zwracać uwagę na
prawdę, poszukiwać prawdy, która odpowiada naszej najgłębszej rzeczywistości?
Czym jest prawo bez osiągniętego na długiej drodze ku refleksji i mądrości
przekonania, że każdy człowiek jest sacrum i jest nietykalny. Aby społeczeństwo
mogło mieć przyszłość, konieczne jest, by dojrzał w nim zmysł poszanowania dla
prawdy o godności ludzkiej, której się podporządkowujemy. Wówczas będziemy
unikali zabicia kogokolwiek nie tylko, aby uniknąć społecznej pogardy i ze
względu na prawo, ale i z przekonania. Jest to nieodzowna prawda, którą
rozpoznajemy rozumem i akceptujemy sumieniem. Dane społeczeństwo jest
szlachetne i godne szacunku również z powodu pielęgnowania poszukiwania prawdy
i swego przywiązania do najbardziej podstawowych prawd.
208. Należy demaskować różne
sposoby manipulacji, zniekształcania i ukrywania prawdy, w sferze publicznej i
prywatnej. To, co nazywamy „prawdą”, to nie tylko przekazywanie faktów
dokonywane przez dziennikarstwo. To przede wszystkim poszukiwanie najbardziej
solidnych podstaw stojących za naszymi wyborami, a także naszych praw. Oznacza
to zaakceptowanie, że ludzka inteligencja może wyjść poza to, co jest dogodne w
danej chwili i pojąć pewne prawdy, które się nie zmieniają, które były
prawdziwe przed nami i zawsze będą prawdziwe. Badając ludzką naturę, rozum
odkrywa wartości, które są uniwersalne, ponieważ z niej pochodzą.
209. W przeciwnym razie, czy nie
mogłoby się zdarzyć, że podstawowe prawa człowieka, dziś uważane za niezbywalne,
zostałyby zanegowane przez aktualnie sprawujących władzę, po osiągnięciu
„zgody” uśpionej i zalęknionej ludności? Nie wystarczyłoby również zwykłe
porozumienie między różnymi narodami, równie możliwe do zmanipulowania. Mamy
już bardzo wiele dowodów, że jesteśmy zdolni do czynienia wielkiego dobra, ale
jednocześnie musimy przyznać, że istnieje w nas zdolność do niszczenia.
Obojętny i bezwzględny indywidualizm, w który popadliśmy, czyż nie jest również
wynikiem lenistwa w poszukiwaniu najwyższych wartości, które wykraczają poza
przygodne potrzeby? Do relatywizmu dołącza się ryzyko, że rządzącemu lub
najzręczniejszemu uda się narzucić rzekomą prawdę. Z drugiej strony, „wobec
norm moralnych, które zabraniają popełniania czynów wewnętrznie złych, nie ma
dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś
jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów
moralnych wszyscy jesteśmy absolutnie równi” (202).
210. To, co dzisiaj dzieje się z
nami, co wciąga nas w przewrotną i pustą logikę, to sprowadzenie etyki i
polityki do fizyki. Nie ma czegoś takiego jak dobro i zło samo w sobie, tylko
rachunek zysków i strat. Oddalenie argumentacji moralnej skutkuje tym, że prawo
nie może odnosić się do podstawowego rozumienia sprawiedliwości, ale staje się
odzwierciedleniem dominujących idei. Tu wkraczamy w upadek: „równając w dół” za
sprawą powierzchownej i wynegocjowanej zgody. Tak więc, ostatecznie triumfuje
logika siły.
Ugoda i prawda
211. W społeczeństwie pluralistycznym
dialog jest najwłaściwszym sposobem na uznanie tego, co należy zawsze
potwierdzać i szanować, a co wykracza poza okazjonalne porozumienie. Mówimy o
dialogu, który musi być ubogacony i rozjaśniony motywacjami, argumentami
racjonalnymi, różnorodnymi perspektywami, wkładem różnych dziedzin wiedzy i
punktów widzenia, a który nie wyklucza przekonania, że możliwe jest dojście do
pewnych elementarnych prawd, które muszą być i zawsze będą utrzymywane.
Przyjęcie, że istnieją pewne trwałe wartości, nawet jeśli nie zawsze łatwo je
rozpoznać, nadaje etyce społecznej solidność i stabilność. Nawet jeśli je
uznaliśmy i przyjęliśmy, dzięki dialogowi oraz uzgodnieniom, to jednak widzimy,
że te podstawowe wartości nie mieszczą się w ramach jakichkolwiek ustaleń i uznajemy
je za transcendentne względem naszych sytuacji i za niepodlegające nigdy
negocjacji. Oby wzrastało nasze rozumienie ich znaczenia i wagi – i w tym
sensie zgoda jest czymś dynamicznym – ale same w sobie są cenione jako stabilne
ze względu na ich znaczenie wewnętrzne.
212. Jeśli coś jest zawsze
dogodne dla dobrego funkcjonowania społeczeństwa, to czyż nie dlatego, że kryje
się za tym odwieczna prawda, którą inteligencja może pojąć? W samej
rzeczywistości człowieka i społeczeństwa, w jego naturze wewnętrznej istnieje
szereg podstawowych struktur, które podtrzymują ich rozwój i przetrwanie. Stąd
wypływają pewne wymagania, które można odkryć na drodze dialogu, choć nie są
one ściśle tworzone na drodze porozumienia. Fakt, że pewne zasady są niezbędne
dla samego życia społecznego, jest zewnętrznym wskaźnikiem, że są one same w
sobie dobre. Nie jest zatem konieczne przeciwstawianie sobie nawzajem celowości
społecznej, zgody i realiów obiektywnej prawdy. Te trzy rzeczywistości mogą się
harmonijnie łączyć, kiedy poprzez dialog ludzie odważą się dotrzeć do sedna
sprawy.
213. Jeżeli w każdej sytuacji
należy szanować godność innych, to dzieje się tak nie dlatego, że wymyślamy czy
zakładamy tę godność, ale dlatego, że istotnie tkwi w nich wartość nadrzędna
względem rzeczy materialnych i okoliczności, która wymaga, by byli traktowani w
inny sposób. To, że każdy człowiek posiada niezbywalną godność, jest prawdą,
która odpowiada ludzkiej naturze, niezależnie od wszelkich przemian
kulturowych. Dlatego właśnie istota ludzka posiada tę samą nienaruszalną
godność w każdej epoce historycznej i nikt nie może czuć się upoważniony przez
okoliczności do zaprzeczenia temu przekonaniu lub działania wbrew niemu. Zatem
inteligencja może badać istotę rzeczy, poprzez refleksję, doświadczenie i
dialog, aby uznać w tej rzeczywistości, która ją przekracza, podstawę pewnych
uniwersalnych wymagań moralnych.
214. Dla agnostyków fundament ten
może wydawać się wystarczający, aby nadać mocną i stabilną uniwersalną ważność
podstawowym i niepodlegającym negocjacjom zasadom etycznym, które mogą zapobiec
dalszym katastrofom. Dla wierzących natura ludzka, będąca źródłem zasad
etycznych, została stworzona przez Boga, który ostatecznie nadaje mocne
podstawy tym zasadom (203). Nie tworzy to obsesji etycznych ani nie prowadzi do
narzucenia jakiegokolwiek systemu moralnego, ponieważ podstawowe, powszechnie
obowiązujące zasady moralne mogą zostawiać pole do powstania różnych norm
praktycznych. Dlatego zawsze zostaje miejsce na dialog.
NOWA KULTURA
215. „Życie jest sztuką
spotkania, nawet jeśli w życiu jest tyle konfliktów” (204). Wielokrotnie
wzywałem do rozwijania kultury spotkania, która wykraczałaby poza dialektyki,
stawiające jednego przeciw drugiemu. Jest to taki styl życia, który dąży do tworzenia
owego wielościanu, który ma wiele aspektów, wiele stron, ale wszystkie tworzą
jedność bogatą w różne odcienie, ponieważ „całość przewyższa część” (205).
Wielościan przedstawia społeczeństwo, w którym różnice współistnieją ze sobą
uzupełniając się, ubogacając i oświetlając nawzajem, nawet jeśli wiąże się to z
dyskusjami i nieufnością. Od wszystkich bowiem można się czegoś nauczyć, nikt
nie jest bezużyteczny, nikt nie jest zbędny. Oznacza to włączenie peryferii.
Ludzie tam żyjący mają inny punkt widzenia, widzą te aspekty rzeczywistości,
które nie są dostrzegane z centrów władzy, gdzie podejmowane są najbardziej
kluczowe decyzje.
Spotkanie, które stało się
kulturą
216. Słowo „kultura” oznacza coś,
co przeniknęło w lud, w jego najgłębsze przekonania i w jego styl życia. Jeśli
mówimy o „kulturze” w ludzie, to jest to coś więcej niż idea czy abstrakcja.
Obejmuje pragnienia, entuzjazm i w ostatecznym rachunku sposób życia,
charakteryzujący tę ludzką grupę. Tak więc, mówienie o „kulturze spotkania”
oznacza, że naszą pasją jako ludu jest pragnienie spotkania, poszukiwanie
punktów stycznych, budowanie mostów, projektowanie czegoś, co angażowałoby
wszystkich. Stało się to aspiracją i stylem życia. Podmiotem tej kultury jest
lud, a nie jakaś część społeczeństwa, która dąży do uspokojenia reszty za
pomocą profesjonalnych metod i mediów.
217. Pokój społeczny to ciężka,
rzemieślnicza praca. Łatwiej byłoby ograniczyć swobody i różnice przy odrobinie
sprytu i zasobów. Ale taki pokój byłby powierzchowny i kruchy, nie byłby owocem
kultury spotkania, która by go wspierała. Integrowanie różnych rzeczywistości
jest znacznie trudniejsze i powolne, aczkolwiek jest gwarancją prawdziwego i
solidnego pokoju. Nie osiąga się go poprzez łączenie jedynie ludzi
nieskazitelnych, ponieważ „nawet osoby, które mogą być krytykowane za swoje
błędy, mają coś do zaofiarowania i nie powinno się tego zaprzepaścić” (206).
Nie polega on też na pokoju, który osiąga się poprzez uciszanie roszczeń
społecznych albo zapobiegając stwarzaniu przez nie problemów, ponieważ nie jest
to „zgoda «przy stoliku» lub kruchy pokój jedynie dla uprzywilejowanej
mniejszości”(207). Ważne jest uruchomienie procesów spotkania, procesów, które
mogą budować lud zdolny przyjmować różnice. Uzbrójmy nasze dzieci w broń dialogu!
Nauczmy je dobrej walki spotkania!
Chęć uznania drugiego
218. Oznacza ona nawyk uznawania
prawa drugiej osoby do bycia sobą i do bycia odmienną. Wychodząc z takiego
uznania, stającego się kulturą, możliwe jest powstanie ugody społecznej. Bez
takiego uznania pojawiają się subtelne metody sprawiające, że drugi człowiek
traci wszelkie znaczenie, staje się nieistotny i nie przyznaje mu się żadnej
wartości w społeczeństwie. Za odrzuceniem pewnych widocznych form przemocy,
często kryje się inna, bardziej wyrafinowana forma przemocy: tych, którzy
gardzą człowiekiem odmiennym, zwłaszcza gdy jego roszczenia są w jakiś sposób
szkodliwe dla ich własnych interesów.
219. Kiedy jakaś część
społeczeństwa domaga się, aby cieszyć się wszystkim, co świat ma do zaoferowania,
tak jakby nie było ubogich, to w pewnym momencie ma to swoje następstwa.
Ignorowanie istnienia i praw innych osób prędzej czy później prowadzi do
jakiejś formy przemocy, często niespodziewanej. Marzenia o wolności, równości i
braterstwie mogą pozostać na poziomie czystych formalności, ponieważ w
rzeczywistości nie są one dla wszystkich. Dlatego też nie chodzi jedynie o
dążenie do spotkania pomiędzy tymi, którzy dzierżą różne formy władzy
gospodarczej, politycznej czy akademickiej. Rzeczywiste spotkanie społeczne
wprowadza w prawdziwy dialog wielkie formy kulturowe, które reprezentują
większość ludności. Często dobre propozycje nie są przyjmowane przez warstwy
najbardziej zubożałe, ponieważ są one przedstawiane w obcej im szacie
kulturowej, z którą nie mogą się utożsamiać. Dlatego też realistyczny i
integracyjny pakt społeczny musi być również „paktem kulturowym”, który
szanowałby i podejmował różne światopoglądy, kultury czy style życia
współistniejące w społeczeństwie.
220. Na przykład, ludy pierwotne
nie są przeciwne postępowi, chociaż mają inną wizję postępu, często bardziej
humanistyczną niż współczesna kultura narodów rozwiniętych. Nie jest to kultura
nastawiona na korzyści ludzi posiadających władzę, tych, którzy muszą stworzyć
rodzaj raju na ziemi. Nietolerancja i pogarda dla rdzennych kultur ludowych
jest prawdziwą formą przemocy, typową dla „moralistów” wyzbytych z dobra,
którzy żyją osądzając innych. Nie jest jednak możliwa żadna autentyczna,
głęboka i stabilna przemiana, jeśli nie dokonuje się w oparciu o różne kultury,
zwłaszcza ubogich. Pakt kulturowy oznacza rezygnację z rozumienia tożsamości
danego miejsca w sposób monolityczny i wymaga szacunku dla różnorodności,
oferując jej drogi promocji i integracji społecznej.
221. Przymierze to wymaga także
zaakceptowania możliwości rezygnacji z czegoś dla wspólnego dobra. Nikt nie
może posiadać całej prawdy ani zaspokoić wszystkich swoich pragnień, ponieważ
prowadziłoby to do chęci zniszczenia drugiego człowieka poprzez odmawianie mu
jego praw. Poszukiwanie fałszywej tolerancji musi ustąpić miejsca realizmowi
dialogującemu, właściwemu osobom przekonanym, że muszą być wierne swoim
zasadom, ale też uznającym, że drugi człowiek również ma prawo próbować być
wiernym swoim zasadom. Jest to autentyczne uznanie drugiego człowieka, które
tylko miłość czyni możliwym, a które oznacza postawienie się w jego sytuacji,
aby odkryć to, co wśród jego motywacji i zainteresowań jest autentyczne, a
przynajmniej zrozumiałe.
PRZYWRACANIE UPRZEJMOŚCI
222. Konsumistyczny indywidualizm
jest przyczyną wielu niesprawiedliwości. Inni stają się jedynie przeszkodą dla
własnego przyjemnego spokoju. W końcu są oni traktowani jako uciążliwość i
narasta agresja. Zjawisko to nasila się i osiąga niemożliwe do zniesienia
poziomy w czasach kryzysu, w sytuacjach katastrofalnych, w chwilach trudnych,
gdy na pierwszy plan wysuwa się mentalność „ratuj się, kto może”. Niemniej
jednak, nadal można zdecydować się na pielęgnowanie uprzejmości. Są ludzie,
którzy to czynią i stają się gwiazdami pośród ciemności.
223. Św. Paweł wspomniał o pewnym
owocu Ducha Świętego posługując się greckim słowem chrestotes (Ga 5, 22),
wyrażającym stan ducha, który nie jest przykry, szorstki, twardy, ale
delikatny, wspierający, niosący pocieszenie. Osoba, która posiada tę cechę,
pomaga innym uczynić ich egzystencję bardziej znośną, zwłaszcza gdy dźwigają
oni ciężar swoich problemów, pilnych potrzeb i niepokojów. Jest to sposób
traktowania innych, który przejawia się w różnych formach: jako uprzejmość w
traktowaniu, jako troska o to, by nie zranić słowami lub gestami, jako
staranie, aby ulżyć ciężarom innych. Wiąże się to z wypowiadaniem „słów otuchy,
które koją, umacniają, dają pociechę, które pobudzają”, a nie „słów, które
poniżają, zasmucają, drażnią, gardzą” (208).
224. Dobroć jest wyzwoleniem od
okrucieństwa, które niekiedy przenika ludzkie relacje, od lęku, który
powstrzymuje nas od myślenia o innych, od rozpraszającego pośpiechu, który
ignoruje fakt, że inni również mają prawo być szczęśliwi. Dzisiaj zazwyczaj nie
ma czasu ani energii, aby zatrzymać się i dobrze traktować innych, aby
powiedzieć „czy mogę?”, „przepraszam”, „dziękuję”. Ale od czasu do czasu
pojawia się cud człowieka uprzejmego, który odkłada na bok swoje lęki i
pośpiech, aby zwrócić na kogoś uwagę, aby podarować uśmiech, aby powiedzieć
słowo, które by dodało otuchy, aby umożliwić przestrzeń słuchania pośród
wielkiej obojętności. Ten trud, przeżywany na co dzień, jest w stanie stworzyć
takie zdrowe współistnienie, które przezwycięży nieporozumienia i zapobiegnie
konfliktom. Pełnienie uprzejmości nie jest drobnym szczegółem ani postawą
powierzchowną czy burżuazyjną. Ponieważ oznacza to poważanie i szacunek, kiedy
staje się kulturą w społeczeństwie, głęboko przekształca styl życia, relacje
społeczne oraz sposób dyskutowania i konfrontowania idei. Ułatwia poszukiwanie
zgody i otwiera drogi tam, gdzie oburzenie niszczy wszystkie mosty.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
DROGI NOWEGO SPOTKANIA
225. W wielu częściach świata
pojawiają się drogi pokoju, które prowadzą do zabliźniania ran; potrzeba zatem
twórców pokoju, gotowych, by zainicjować w śmiały i pomysłowy sposób procesy
uzdrawiania i nowego spotkania.
ZACZYNAĆ NA NOWO OD PRAWDY
226. Nowe spotkanie nie oznacza
cofnięcia się do okresu poprzedzającego konflikty. Z czasem wszyscy się
zmieniliśmy. Cierpienie i spory nas zmieniły. Ponadto nie ma już miejsca na
pustą dyplomację, na udawanie, na podwójne standardy, na tuszowanie, na dobre
maniery, ukrywające rzeczywistość. Ci, którzy ostro się starli, rozmawiają ze
sobą, mając za punkt wyjścia jasną i nagą prawdę. Muszą nauczyć się
realizowania pamięci pokutnej, zdolnej do rozprawienia się z przeszłością, aby
uwolnić przyszłość z własnych rozczarowań, niejasności czy projekcji. Jedynie z
historycznej prawdy o faktach będzie mogło się zrodzić wytrwałe i permanentne
dążenie, by zrozumieć siebie nawzajem i mieć odwagę wypracowania nowej syntezy
dla dobra wszystkich. W rzeczywistości „proces pokojowy jest zaangażowaniem,
które trwa w czasie. Jest to cierpliwe dzieło poszukiwania prawdy i
sprawiedliwości, szanujące pamięć ofiar i otwierające krok po kroku wspólną
nadzieję, silniejszą niż zemsta” (209). Jak powiedzieli biskupi Konga w
odniesieniu do powtarzającego się konfliktu, „nie wystarczą porozumienia
pokojowe na papierze. Trzeba będzie pójść dalej, uwzględniając żądanie prawdy o
źródłach tego powtarzającego się kryzysu. Ludzie mają prawo wiedzieć, co się
stało” (210).
227. Istotnie, „prawda jest nieodłączną
towarzyszką sprawiedliwości i miłosierdzia. Wszystkie trzy, połączone ze sobą,
mają zasadnicze znaczenie dla budowania pokoju, a z drugiej strony, każde z
nich zapobiega temu, aby pozostałe uległy zepsuciu. […] Prawda nie powinna
bowiem prowadzić do zemsty, ale raczej do pojednania i przebaczenia. Prawda to
opowiedzenie rodzinom rozdartym cierpieniem, co stało się z ich zaginionymi
krewnymi. Prawda to wyznanie, co się stało z małoletnimi zwerbowanymi przez
ludzi dopuszczających się przemocy. Prawda to uznanie cierpienia kobiet, które
stały się ofiarami przemocy i wykorzystywania. […] Wszelka przemoc stosowana
wobec osoby ludzkiej jest raną na ciele ludzkości; każda gwałtowna śmierć
«pomniejsza» nas jako osoby. […] Przemoc rodzi przemoc, nienawiść rodzi kolejną
nienawiść, a śmierć dalszą śmierć. Musimy przerwać ten łańcuch, który zdaje się
nieunikniony, a jest to możliwe tylko poprzez przebaczenie i konkretne
pojednanie” (211).
PROJEKTOWANIE I BUDOWANIE POKOJU
228. Droga do pokoju nie wymaga
homogenizacji społeczeństwa, ale z pewnością umożliwia nam wspólną pracę. Może
zjednoczyć wielu we wspólnych poszukiwaniach, z których wszyscy czerpią
korzyści. W obliczu pewnego wspólnego celu, można wykorzystać różne propozycje
techniczne, różne doświadczenia i działania na rzecz dobra wspólnego. Należy
starać się o dobre rozpoznanie problemów, jakie przeżywa dane społeczeństwo, by
zaakceptować istnienie różnych sposobów postrzegania trudności i ich
rozwiązywania. Droga do lepszego współistnienia wymaga założenia, że druga
osoba może wnieść choćby częściowo słuszną perspektywę, coś, co można ocalić,
nawet jeśli popełniło się błąd lub źle działało. Ponieważ „drugiego nigdy nie
można sprowadzić do tego, co mógł powiedzieć lub uczynić, ale trzeba widzieć
obietnicę, którą w sobie niesie” (212), obietnicę, która zawsze pozostawia
promyk nadziei.
229. Jak nauczali biskupi
Republiki Południowej Afryki, prawdziwe pojednanie osiąga się w sposób
proaktywny, „poprzez tworzenie nowego społeczeństwa, społeczeństwa opartego na
służbie innym, a nie na pragnieniu panowania; społeczeństwa opartego na
dzieleniu się tym, co się posiada z innymi, a nie na egoistycznej przepychance
każdego o jak największe bogactwo; społeczeństwa, w którym wartość bycia razem
jako ludzie jest wreszcie ważniejsza niż wszelka mniejsza grupa czy to będzie
rodzina, naród, rasa czy też kultura” (213). Biskupi południowokoreańscy
wskazali, że prawdziwy pokój „można osiągnąć tylko wtedy, gdy będziemy dążyli
do sprawiedliwości poprzez dialog, dążąc do pojednania i wzajemnego rozwoju”
(214).
230. Ciężki trud, by
przezwyciężyć to, co nas dzieli, nie tracąc przy tym tożsamości każdego z nas,
oznacza, że podstawowe poczucie przynależności pozostaje żywe we wszystkich.
Ponieważ „nasze społeczeństwo zyskuje na tym, kiedy każda osoba, każda grupa
społeczna czuje się naprawdę jak u siebie w domu. W rodzinie rodzice,
dziadkowie, dzieci są u siebie w domu; nikt nie jest wykluczony. Jeśli ktoś ma
problem, nawet poważny, nawet «jeśli sam jest sobie winny», inni przychodzą mu
z pomocą, wspierają go; jego cierpienie jest cierpieniem wszystkich. […] W
rodzinach wszyscy wnoszą swój wkład we wspólny projekt, wszyscy zabiegają o
wspólne dobro, ale nie niszczą jednostki; przeciwnie, wspierają ją, dodają
siły. Kłócą się ze sobą, ale jest coś, co pozostaje nienaruszalne: ta więź
rodzinna. Kłótnie rodzinne kończą się pojednaniem. Radości i smutki każdego są
radościami i smutkami wszystkich. To znaczy być rodziną! Gdybyśmy zdołali
popatrzeć na przeciwnika politycznego lub sąsiada takimi samymi oczami, jakimi
patrzymy na dzieci, żonę lub męża, ojca czy matkę! Jakże byłoby to piękne! Czy
kochamy nasze społeczeństwo, czy też pozostaje ono czymś odległym, anonimowym,
co nas nie obchodzi, nie dotyczy, nie angażuje?” (215).
231. Często bardzo potrzebne są
negocjacje, a tym samym rozwijanie konkretnych dróg na rzecz pokoju. Ale
skuteczne procesy trwałego pokoju, to przede wszystkim wypracowane przez ludzi
przemiany osobiste, gdzie każdy człowiek może być skutecznym zaczynem poprzez
własny styl życia na co dzień. Wielkich przemian nie dokonuje się przy biurkach
ani w urzędach. Zatem „każdy odgrywa rolę fundamentalną, w jednym projekcie
twórczym, aby napisać nową kartę historii, kartę pełną nadziei, pełną pokoju i
pełną pojednania” (216). Istnieje „architektura” pokoju, w której tworzeniu
biorą udział różne instytucje społeczeństwa, każda z nich według swoich
kompetencji, ale istnieje również „rzemiosło” pokoju, które angażuje nas
wszystkich. Wychodząc od rozmaitych procesów pokojowych, które rozwijają się w
różnych miejscach na świecie „nauczyliśmy się, że te drogi wprowadzania pokoju,
pierwszeństwa rozumu przed zemstą, delikatnej harmonii między polityką a
prawem, nie mogą obyć się bez zaangażowania osób. Nie wystarcza projektowanie
ram prawnych oraz porozumień instytucjonalnych między politycznymi i
gospodarczymi grupami dobrej woli. […] Ponadto zawsze cenne jest włączanie do
naszych procesów pokojowych doświadczenia warstw, których często nie zauważano,
by właśnie one stały się wspólnotami, które nadają koloryt procesom zbiorowej
pamięci” (217).
232. Nie istnieje kres w
budowaniu pokoju społecznego w danym kraju, ale raczej jest to „zadanie, które
nie pozwala spocząć i potrzebuje zaangażowania wszystkich. Praca ta wymaga od
nas, by nie ustawać w wysiłku budowania jedności narodu i, pomimo przeszkód,
różnic i odmiennych podejść do tego, w jaki sposób osiągnąć pokojowe
współistnienie, wytrwać w walce o promowanie kultury spotkania, która wymaga
umieszczenia w centrum wszelkich działań politycznych, społecznych i
gospodarczych osoby ludzkiej, jej wzniosłej godności i poszanowania dobra
wspólnego. Niech ten wysiłek pozwoli nam unikać wszelkiej pokusy zemsty i
dążenia do interesów wyłącznie partykularnych i doraźnych” (218). Gwałtowne
demonstracje publiczne, z jednej lub z drugiej strony, nie pomagają w
znalezieniu rozwiązań. Przede wszystkim dlatego, że, jak zauważyli biskupi
Kolumbii, kiedy „zachęca się do mobilizacji obywatelskich, nie zawsze wyraźne
okazują się ich źródła i cele, istnieją pewne formy manipulacji politycznej, i
można dostrzec sprzeniewierzenia na rzecz interesów partykularnych” (219).
Przede wszystkim z najmniejszymi
233. Krzewienie przyjaźni
społecznej oznacza nie tylko zbliżenie grup społecznych oddalonych od siebie z
powodu jakiegoś konfliktowego okresu w dziejach, ale także dążenie do
odnowionych relacji z najbardziej zubożałymi i bezradnymi warstwami społecznymi.
Pokój „to nie tylko brak wojny, ale niestrudzone starania – przede wszystkim
tych, którzy zajmują stanowiska o większej odpowiedzialności – aby uznać,
zapewnić i konkretnie odbudować często zapomnianą lub lekceważoną godność
naszych braci, aby mogli poczuć się protagonistami losu własnego narodu” (220).
234. Często najubożsi członkowie
społeczeństwa byli obrażani przez niesprawiedliwe uogólnienia. Jeśli niekiedy
najbiedniejsi i odrzuceni reagują postawami, które wydają się antyspołeczne,
ważne jest, aby zrozumieć, że reakcje te często mają związek z pogardą i
brakiem integracji społecznej w przeszłości. Jak nauczali biskupi Ameryki
Łacińskiej, „tylko bliskość, która czyni z nas przyjaciół, pozwala nam głęboko
docenić wartości współczesnych ubogich, ich uzasadnione pragnienia oraz ich
własny sposób przeżywania wiary. Opcja na rzecz ubogich powinna prowadzić nas
do przyjaźni z nimi” (221).
235. Ci, którzy dążą do
ustanowienia pokoju w danym społeczeństwie, nie mogą zapominać, że nierówności
i brak integralnego rozwoju ludzkiego nie pozwalają na zrodzenie się pokoju. W
rzeczywistości, „bez równych szans różne formy agresji i wojny znajdą żyzną
glebę, która wcześniej czy później doprowadzi do wybuchu. Gdy społeczność –
lokalna, krajowa czy światowa – pozostawia na peryferiach część siebie, nie
będzie programów politycznych ani sił porządkowych czy bezpieczeństwa, które
mogłyby w sposób nieograniczony zapewnić spokój” (222). Jeśli zaś chodzi o
zaczynanie od nowa, to zawsze trzeba wychodzić od najmniejszych.
WARTOŚĆ I ZNACZENIE PRZEBACZENIA
236. Niektórzy wolą nie mówić o
pojednaniu, ponieważ utrzymują, że konflikt, przemoc i rozbicie stanowią część
normalnego funkcjonowania społeczeństwa. Faktycznie, w każdej grupie społecznej
istnieją mniej lub bardziej wyrafinowane walki o władzę pomiędzy różnymi
grupami. Inni twierdzą, że doprowadzenie do przebaczenia, to ustąpienie
miejsca, aby inni zdominowali sytuację. Z tego powodu uważają, że lepiej jest
utrzymywać próbę sił, która pozwala na zachowanie równowagi sił pomiędzy
różnymi grupami. Inni uważają, że pojednanie jest sprawą słabych, którzy nie są
zdolni do pogłębionego dialogu i dlatego decydują się na ucieczkę od problemów,
ukrywając niesprawiedliwości. Nie mogąc stawić czoła problemom, wybierają
pozorny pokój.
Nieuchronny konflikt
237. Przebaczenie i pojednanie to
tematy o wielkim znaczeniu w chrześcijaństwie i, na różne sposoby, w innych
religiach. Ryzyko polega na niedostatecznym zrozumieniu przekonań ludzi
wierzących i przedstawianiu ich w taki sposób, że ostatecznie prowadzą one do
umacniania fatalizmu, bierności lub niesprawiedliwości, lub też z drugiej
strony – nietolerancji i przemocy.
238. Jezus Chrystus nigdy nie
zachęcał do podsycania przemocy i nietolerancji. Sam otwarcie potępiał używanie
siły, aby narzucać siebie innym: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a
wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was” (Mt 20, 25-26). Z
drugiej strony, Ewangelia wymaga, by przebaczać „siedemdziesiąt siedem razy”
(Mt 18, 22) i podaje przykład nielitościwego sługi, który otrzymał
przebaczenie, ale nie potrafił przebaczyć innym (por. Mt 18, 23-35).
239. Czytając inne teksty Nowego
Testamentu, możemy zauważyć, że w istocie pierwsze wspólnoty, zanurzone w
świecie pogańskim, pełnym rozkładu moralnego i aberracji, żyły w poczuciu
cierpliwości, tolerancji i zrozumienia. Bardzo jasne w tej kwestii są niektóre
teksty: zachęca się do upomnienia swoich przeciwników „z łagodnością” (2Tm 2,
25). Albo napomina się: „nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością,
okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność. Niegdyś bowiem i my byliśmy
nierozumni” (Tt 3, 2-3). Księga Dziejów Apostolskich stwierdza, że uczniowie,
prześladowani przez niektóre władze, „cieszyli się szacunkiem wszystkich ludzi”
(por. Dz 2, 47; 4, 21.33; 5, 13).
240. Kiedy jednak zastanawiamy
się nad przebaczeniem, pokojem i harmonią społeczną, napotykamy zaskakującą
wypowiedź Jezusa Chrystusa: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na
ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić
syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi
człowieka jego domownicy” (Mt 10, 34-36). Ważne, aby umieścić ją w kontekście
rozdziału, w którym się ona znajduje. Jest jasne, że chodzi tu o wierność swemu
wyborowi, pozbawioną wstydu, nawet jeśli wiąże się ona z przeciwnościami, i to
nawet wówczas, gdy osoby bliskie są temu wyborowi przeciwne. Dlatego też słowa
te nie zachęcają do szukania konfliktów, lecz po prostu do znoszenia
nieuchronnego konfliktu, tak aby szacunek do ludzi nie prowadził do osłabienia
wierności w imię dążenia do rzekomego pokoju rodzinnego lub społecznego. Św.
Jan Paweł II powiedział, że Kościół „nie zamierza potępiać każdej i
jakiejkolwiek formy konfliktowości społecznej. Kościół dobrze wie, że w
historii nieuchronnie powstają konflikty interesów pomiędzy różnymi grupami
społecznymi i że wobec nich chrześcijanin musi często zająć stanowisko
zdecydowane i konsekwentne” (223).
WOJNY SPRAWIEDLIWE I PRZEBACZENIE
241. Nie chodzi tu o postulowanie
przebaczenia, wyrzekając się swoich praw wobec skorumpowanej władzy, wobec
przestępcy czy kogoś, kto poniża naszą godność. Jesteśmy wezwani, aby miłować
każdego, bez wyjątku, ale miłować prześladowcę, nie oznacza przyzwolenia, aby
nadal takim pozostawał czy żeby myślał, że to, co czyni, jest dopuszczalne.
Przeciwnie, kochać go właściwie, to starać się na różne sposoby, by zaniechał
ciemiężenia; to odebrać mu tę władzę, której nie potrafi używać, i która go
oszpeca jako człowieka. Przebaczanie nie oznacza pozwalania na dalsze
pogwałcanie godności własnej i innych, ani na to, by przestępca nadal wyrządzał
krzywdę. Ten, kto doznaje niesprawiedliwości, musi zdecydowanie bronić swoich
praw i praw swojej rodziny, właśnie dlatego, że musi strzec tej godności, która
została im dana, godności, którą miłuje Bóg. Jeśli przestępca wyrządził krzywdę
mnie lub drogiej mi osobie, nikt nie zabrania mi domagać się sprawiedliwości i
zatroszczyć się, aby ten ciemiężyciel – lub ktokolwiek inny – nie skrzywdził
mnie ponownie, ani nie uczynił tej samej krzywdy innym. Powinienem tak
postępować, a przebaczenie nie tylko nie neguje tej potrzeby, lecz jej też
wymaga.
242. Ważne jest, aby nie czynić
tego, w celu podsycania gniewu, który szkodzi duszy osoby i duszy naszego narodu,
lub z niezdrowej potrzeby zniszczenia drugiego, wyzwalając spiralę zemsty. Nikt
nie osiąga pokoju wewnętrznego ani nie godzi się w ten sposób z życiem. Prawdą
jest, że „żadna rodzina, żadna grupa sąsiedzka, żadna grupa etniczna, a tym
bardziej kraj nie ma przyszłości, jeśli siłą, która je jednoczy, gromadzi i
osłania różnice, jest zemsta i nienawiść. Nie możemy się godzić i zjednoczyć,
by się mścić, aby uczynić temu, kto dopuścił się przemocy, to samo, co on nam
uczynił, aby planować możliwości odwetu w formach pozornie legalnych” (224). W
ten sposób nic się nie zyskuje, a na dłuższą metę wszystko traci.
243. To prawda, że „nie jest to
łatwe zadanie, by przezwyciężyć gorzkie dziedzictwo niesprawiedliwości,
wrogości i nieufności, jakie pozostawił konflikt. Można tego dokonać jedynie
zwyciężając zło dobrem (por. Rz 12, 21) oraz przez kultywowanie tych cnót, które
sprzyjają pojednaniu, solidarności i pokojowi” (225). W ten sposób „dobroć daje
spokój sumienia temu, kto pozwala, by w nim wzrastała, przynosi głęboką radość
nawet pośród trudności i nieporozumień. Nawet w obliczu doznanych zniewag
dobroć nie jest słabością, ale prawdziwą siłą, zdolną wyrzec się zemsty” (226).
Trzeba rozpoznać we własnym życiu, że „ten surowy osąd, który noszę w sercu
przeciwko mojemu bratu lub siostrze, ta niezaleczona rana, to nieprzebaczone
zło, ten uraz, który tylko wyrządza mi ból, to kawałek wojny, który noszę w
sobie, to ognisko w sercu, które musi zostać ugaszone, aby nie przerodziło się
w pożar” (227).
Prawdziwe przezwyciężenie
244. Kiedy konfliktów się nie
rozwiązuje, lecz ukrywa, lub zagrzebuje w przeszłości, pojawia się milczenie,
które może oznaczać stawanie się współuczestnikami poważnych błędów i grzechów.
Prawdziwe pojednanie nie ucieka jednak od konfliktu, lecz jest osiągane w
konflikcie, przezwyciężając go poprzez dialog oraz przejrzyste, szczere i
cierpliwe negocjacje. Walka pomiędzy różnymi sektorami „gdy unika gwałtów i
wzajemnej nienawiści, zamienia się powoli w rzeczowe, oparte na poszukiwaniu
sprawiedliwości badanie” (228).
245. Wielokrotnie postulowałem
„zasadę, nieodzowną dla budowania zgody społecznej: jedność przewyższa
konflikt. […] Nie oznacza to promowania synkretyzmu ani dominacji jednych nad
drugimi, ale rozwiązanie na wyższym poziomie, zachowujące w sobie cenną
konstruktywność dwóch odmiennych biegunów” (229). Dobrze wiemy, że „za każdym
razem, kiedy jako osoby i wspólnoty uczymy się dążyć do tego, co nas przewyższa
i przekracza nasze interesy partykularne, wzajemne zrozumienie i zaangażowanie
przekształcają się […] w środowisko, gdzie konflikty, napięcia i różnice mogą
tworzyć wieloraką jedność rodzącą nowe życie (230).
PAMIĘĆ
246. Od tego, kto wiele
wycierpiał w niesprawiedliwy i okrutny sposób, nie należy wymagać pewnego
rodzaju „społecznego przebaczenia”. Pojednanie jest czymś osobistym i nikt nie
może narzucić go całemu społeczeństwu, nawet jeśli ma za zadanie jego promocję.
W sferze ściśle osobistej, poprzez dobrowolną i wielkoduszną decyzję, ktoś może
zrezygnować z domagania się kary (por. Mt 5, 44-46), chociaż społeczeństwo i
jego sprawiedliwość słusznie do niej dążą. Jednakże nie można zadekretować
„ogólnego pojednania”, udając, że dekretem można zabliźnić rany lub przykryć
niesprawiedliwości płaszczem zapomnienia. Kto może przypisywać sobie prawo do
przebaczenia w imieniu innych? Wzruszające jest dostrzeżenie zdolności do
przebaczenia u pewnych osób, które były w stanie wznieść się ponad doznaną
krzywdę, ale również można zrozumieć po ludzku tych, którzy nie są w stanie
tego uczynić. W każdym razie nigdy nie wolno proponować zapomnienia.
247. Nie można zapomnieć o Shoah.
Jest „symbolem tego, jak daleko może posunąć się niegodziwość człowieka, gdy,
podsycana błędnymi ideologiami, zapomina o fundamentalnej godności każdej
osoby, zasługującej na absolutny szacunek bez względu na to, do jakiego należy
narodu i jaką wiarę wyznaje” (231). Wspominając tę zagładę, nie mogę pominąć
powtórzenia następującej modlitwy: „Pamiętaj o nas w swoim miłosierdziu. Daj
nam łaskę wstydu z powodu tego, co byliśmy w stanie uczynić jako ludzie, abyśmy
wstydzili się tego skrajnego bałwochwalstwa, wzgardzenia naszym ciałem i
zniszczenia tego ciała, które ulepiłeś z błota, które ożywiłeś Twoim tchnieniem
życia. Nigdy więcej, Panie, nigdy więcej!”(232).
248. Nie wolno zapominać o
bombardowaniach atomowych Hiroszimy i Nagasaki. Jeszcze raz „wspominam
wszystkie ofiary i pochylam się przed siłą i godnością tych, którzy przeżywszy
te pierwsze chwile, znosili przez wiele lat w swoich ciałach najcięższe
cierpienia, a w swoich myślach, zalążki śmierci, które stale wyczerpywały ich
energię życiową. […] Nie możemy pozwolić, by obecne i nowe pokolenia utraciły
pamięć o tym, co się wydarzyło, tę pamięć, będącą gwarantem i bodźcem do
budowania bardziej sprawiedliwej i braterskiej przyszłości” (233). Nie wolno
też zapominać o prześladowaniach, o handlu niewolnikami i morderstwach na tle
etnicznym, które miały i mają miejsce w różnych krajach, a także o wielu innych
wydarzeniach historycznych, które sprawiają, że wstydzimy się być ludźmi.
Trzeba o nich nieustannie pamiętać, wciąż na nowo, niestrudzenie, nie ulegając
zobojętnieniu.
249. Łatwo jest dziś popadać w
pokusę pójścia naprzód, mówiąc, że minęło sporo czasu, i że musimy patrzeć w
przyszłość. Nie, na miłość Boga! Bez pamięci nigdy nie można iść naprzód; nie
można się rozwijać bez pełnej i jasnej pamięci. Musimy podtrzymywać „płomień
zbiorowej świadomości, przekazując następnym pokoleniom świadectwo o
potworności tego, co się wydarzyło”, płomień, który „ożywia i zachowuje w ten
sposób pamięć o ofiarach, aby ludzkie sumienie stawało się coraz silniejsze w
obliczu wszelkiej woli dominacji i zniszczenia” (234). Potrzebują tego same
ofiary – osoby, grupy społeczne lub narody – by nie ulec logice, która prowadzi
do usprawiedliwiania represję i każdą przemoc w imię wielkiego, doświadczonego
zła. Dlatego nie odnoszę się tylko do pamięci o okropnościach, ale także o
tych, którzy w zatrutym i zdemoralizowanym kontekście potrafili odzyskać swoją
godność i poprzez małe lub duże gesty wybrali solidarność, przebaczenie i
braterstwo. Bardzo dobrze jest pamiętać o tym, co dobre.
Przebaczanie bez zapominania
250. Przebaczenie nie zakłada
zapomnienia. Mówimy raczej, że kiedy jest coś, czemu w żaden sposób nie można
zaprzeczyć, czego nie można zrelatywizować lub ukryć, to mimo wszystko możemy
to przebaczyć. Gdy mamy do czynienia z czymś, co nigdy nie powinno być
tolerowane, usprawiedliwiane czy rozgrzeszane, możemy to przebaczyć. Gdy mamy
do czynienia z czymś, o czym w żadnym wypadku nie wolno nam zapomnieć, możemy
to przebaczyć. Dobrowolne i szczere przebaczenie jest wspaniałością, która
odzwierciedla ogrom Bożego przebaczenia. Jeśli przebaczenie jest darmowe, to
można przebaczyć także temu, kto opiera się poczuciu winy i nie jest zdolny, by
prosić o przebaczenie.
251. Osoby, które prawdziwie
przebaczają, nie zapominają, ale też wyrzekają się opanowania przez tę samą
niszczycielską siłę, która wyrządziła im krzywdę. Przełamują błędne koło i
powstrzymują inwazję sił zniszczenia. Postanawiają nie zaszczepiać w
społeczeństwie energii zemsty, która wcześniej lub później spadnie na nich
samych. Zemsta bowiem nigdy tak naprawdę nie zaspokaja niezadowolenia ofiar.
Istnieją przestępstwa tak przerażające i okrutne, że sprawianie, by cierpieli
ich sprawcy nie służy poczuciu, że przestępstwo zostało zrekompensowane. Nie
wystarczyłoby także zabicie przestępcy, ani nie można też znaleźć tortur, które
mogłyby się równać z tym, czego mogła doznać ofiara. Zemsta niczego nie
rozwiązuje.
252. Nie mówimy też o
bezkarności. Ale sprawiedliwości należy szukać w sposób właściwy ze względu na
umiłowanie samej sprawiedliwości, z szacunku dla ofiar, aby zapobiec nowym
przestępstwom i w celu ochrony dobra wspólnego, a nie jako pozorne wyładowanie
swego gniewu. Przebaczenie jest właśnie tym, co pozwala na szukanie
sprawiedliwości bez popadania w błędne koło zemsty czy niesprawiedliwość
zapomnienia.
253. W przypadku wzajemnych
niesprawiedliwości należy jasno powiedzieć, że mogły one nie mieć tej samej
wagi czy nie być porównywalne. Przemoc stosowana przez struktury i władzę
państwa nie jest na tym samym poziomie co przemoc poszczególnych grup. W żadnym
przypadku nie można twierdzić, że pamięta się tylko o niesprawiedliwych
cierpieniach jednej ze stron. Jak nauczali biskupi Chorwacji, „jesteśmy winni
każdej niewinnej ofierze ten sam szacunek. Nie może tu być różnic etnicznych,
wyznaniowych, narodowych czy politycznych” (235).
254. Proszę Boga, aby
„przygotował nasze serca na spotkanie z braćmi niezależnie od różnic idei,
języka, kultury, religii; by namaścił całą naszą istotę olejem swego
miłosierdzia, leczącym rany błędów, nieporozumień i sporów; o łaskę, aby nas
posyłał z pokorą i łagodnością na trudne, ale owocne drogi dążenia do pokoju”
(236).
WOJNA I KARA ŚMIERCI
255. Istnieją dwie skrajne
sytuacje, które mogą wręcz jawić się jako rozwiązania w szczególnie
dramatycznych okolicznościach, nie zważając, że są fałszywymi reakcjami, że nie
rozwiązują problemów, które zamierzają przezwyciężyć i że w ostateczności
jedynie przyczyniają się do jeszcze większego zniszczenia tkanki społeczeństwa
narodowego i światowego. Chodzi o wojnę i o karę śmierci.
Niesprawiedliwość wojny
256. „W sercu knujących zło jest
podstęp, a radość u doradzających pokój” (Prz 12, 20). Są jednak ludzie dążący
do rozwiązań wojennych, które często żerują na wynaturzeniu relacji, ambicjach
hegemonicznych, nadużyciach władzy, lęku przed innymi i różnorodnością
postrzeganą jako przeszkoda (237). Wojna nie jest zmorą przeszłości, ale stała
się stałym zagrożeniem. Świat napotyka coraz więcej trudności na obranej
powolnej drodze do pokoju, która zaczęła już przynosić pewne owoce.
257. Ponieważ ponownie stwarzane
są warunki do szerzenia się wojen, przypominam, że „wojna stanowi zaprzeczenie
wszelkich praw i dramatyczną agresję wobec środowiska. Jeśli chcemy
autentycznego integralnego ludzkiego rozwoju dla wszystkich, musimy wciąż starać
się unikać wojny między państwami i narodami. W tym celu trzeba zapewnić
niekwestionowaną praworządność i niestrudzone uciekanie się do negocjacji,
pośrednictwa i arbitrażu, zgodnie z tym, co mówi Karta Narodów Zjednoczonych,
będąca prawdziwą podstawową normą prawną” (238). Chciałbym podkreślić, że
doświadczenie 75 lat istnienia Organizacji Narodów Zjednoczonych, a w
szczególności doświadczenie pierwszych dwudziestu lat tego tysiąclecia, ukazuje
zarówno skuteczność pełnego wdrożenia zasad międzynarodowych, jak i szkodliwość
ich niestosowania. Karta Narodów Zjednoczonych przestrzegana i stosowana z
zachowaniem przejrzystości i szczerości, jest obowiązkowym punktem odniesienia
dla sprawiedliwości i nośnikiem pokoju. Wymaga to jednak, aby nie maskować
fałszywych intencji i nie stawiać interesów partykularnych danego kraju lub
grupy ponad światowym dobrem wspólnym. Jeśli norma uznawana jest za narzędzie,
do którego należy się odwoływać, kiedy jest to korzystne, a unikać, kiedy takim
nie jest, to uwalniają się niekontrolowane siły, które poważnie szkodzą
społeczeństwom, osobom najsłabszym, braterstwu, środowisku i dobrom kultury,
przynosząc nieodwracalne straty globalnej wspólnocie.
258. Tak łatwo wybrać wojnę,
posługując się wszelkiego rodzaju wymówkami, pozornie humanitarnymi, obronnymi
lub prewencyjnymi, uciekając się także do manipulacji informacją. Faktycznie, w
ostatnich dekadach wszystkie wojny były rzekomo „usprawiedliwione”. Katechizm
Kościoła Katolickiego mówi o możliwości uprawnionej obrony przy użyciu siły
zbrojnej, co oznacza wykazanie, że istnieją pewne „ścisłe warunki uprawnienia
moralnego” (239). Łatwo jest jednak popaść w zbyt szeroką interpretację tego
możliwego prawa. Próbuje się w ten sposób usprawiedliwić także ataki
„prewencyjne” lub działania wojenne, które łatwo pociągają za sobą
„poważniejsze zło i zamęt, niż zło, które należy usunąć” (240). Chodzi o to, że
od czasu rozwoju broni jądrowej, chemicznej i biologicznej, a także ogromnych i
coraz większych możliwości, jakie dają nowe technologie, wojnie dano niemożliwą
do skontrolowania moc niszczycielską, która uderza w wielu niewinnych cywilów.
Doprawdy „ludzkość nigdy nie miała tyle władzy nad sobą samą i nie ma
gwarancji, że dobrze ją wykorzysta” (241). Nie możemy już zatem myśleć o wojnie
jako o rozwiązaniu, ponieważ ryzyko prawdopodobnie zawsze przeważy nad
przypisywaną jej hipotetyczną użytecznością. W obliczu tej sytuacji, bardzo
trudno jest dziś utrzymać racjonalne kryteria, które wypracowano w poprzednich
wiekach, by mówić o możliwości „wojny sprawiedliwej”. Nigdy więcej wojny!
(242).
259. Należy dodać, że wraz z
rozwojem globalizacji, to, co może wydawać się rozwiązaniem doraźnym lub
praktycznym dla danego regionu Ziemi, prowadzi do powstania ciągu gwałtownych
czynników, często ukrytych, które ostatecznie wymierzone są w całą planetę i
otwierają drogę dla nowych i jeszcze gorszych wojen w przyszłości. W naszym
świecie istnieją obecnie nie tylko „kawałki” wojny w tym czy innym kraju, ale
przeżywamy „wojną światową w kawałkach”, ponieważ losy krajów są silnie ze sobą
powiązane na arenie światowej.
260. Jak powiedział św. Jan
XXIII, „w naszej epoce potęgi atomowej byłoby nonsensem uważać wojnę za
odpowiedni środek przywrócenia naruszonych praw” (243). Mówił o tym w czasie
silnych międzynarodowych napięć, wyrażając w ten sposób wielkie pragnienie
pokoju, które upowszechniało się w okresie zimnej wojny. Umocnił on
przekonanie, że motywy pokoju są silniejsze niż jakiekolwiek rachunki interesów
prywatnych i niż wszelkie zaufanie pokładane w użyciu broni. Jednak możliwości,
jakie stwarzał koniec zimnej wojny, nie zostały odpowiednio wykorzystane ze
względu na brak wizji przyszłości i wspólnej świadomości dotyczącej naszego
wspólnego losu. Natomiast ustąpiono przed dążeniami do realizacji interesów prywatnych,
nie biorąc odpowiedzialności za powszechne dobro wspólne. W ten sposób ponownie
otwarto drogę dla zdradliwego widma wojny.
261. Każda wojna pozostawia świat
w gorszej sytuacji, niż go zastała. Wojna jest porażką polityki i ludzkości,
haniebną kapitulacją, porażką w obliczu sił zła. Nie poprzestawajmy na
dyskusjach teoretycznych, pochylajmy się nad ranami, dotykajmy ciała tych,
którzy zostali poszkodowani. Przyjrzyjmy się wielu niewinnym cywilom,
wymordowanym jako „przypadkowe ofiary”. Zapytajmy poszkodowanych. Zwróćmy uwagę
na uchodźców, na tych, którzy ucierpieli na skutek promieniowania atomowego lub
ataków chemicznych, na kobiety, które straciły swoje dzieci, na dzieci
okaleczone lub pozbawione swego dzieciństwa. Zwróćmy uwagę na prawdę o tych
ofiarach przemocy, spójrzmy na rzeczywistość ich oczyma i wysłuchajmy ich
historii z otwartym sercem. W ten sposób będziemy mogli dostrzec otchłań zła w
samym sercu wojny i nie będzie nam przeszkadzać, że potraktują nas jako
naiwnych, bo wybraliśmy pokój.
262. Nie wystarczą też zasady,
jeśli myślimy, że rozwiązanie dzisiejszych problemów polega na odstraszaniu
innych, siejąc strach, grożąc im użyciem broni nuklearnej, chemicznej lub
biologicznej. Ponieważ „jeśli wziąć pod uwagę główne zagrożenia dla pokoju i
bezpieczeństwa z ich wielorakimi wymiarami w tym wielobiegunowym świecie XXI
wieku, takie na przykład jak terroryzm, konflikty asymetryczne, bezpieczeństwo
informatyczne, problematykę środowiskową, ubóstwo, pojawia się niemało
wątpliwości odnośnie do nieadekwatności odstraszania nuklearnego, by skutecznie
odpowiedzieć na te wyzwania. Obawy te są jeszcze większe, gdy weźmiemy pod
uwagę katastrofalne konsekwencje humanitarne i środowiskowe, wypływające z
każdego użycia broni nuklearnej z jej niszczycielskimi, masowymi i
niekontrolowanymi skutkami w czasie i przestrzeni. […] Musimy zadać sobie także
pytanie, jak trwała jest równowaga oparta na strachu, gdy faktycznie pogłębia
lęk i podważa relację zaufania między narodami. Międzynarodowy pokój i
stabilność nie mogą opierać się na fałszywym poczuciu bezpieczeństwa, na
groźbie wzajemnego zniszczenia lub całkowitej zagłady, na zwyczajnym utrzymaniu
równowagi sił. […] W tym kontekście ostateczny cel całkowitej eliminacji broni
jądrowej staje się zarówno wyzwaniem, jak i imperatywem moralnym i
humanitarnym. […] Coraz większa współzależność i globalizacja oznaczają, że
wszelka reakcja na zagrożenie związane z bronią jądrową musi być wspólna i
skoordynowana, oparta na wzajemnym zaufaniu. Może być ono zbudowane tylko
poprzez dialog szczerze ukierunkowany na wspólne dobro, a nie na ochronę
ukrytych lub indywidualnych interesów” (244). Natomiast z pieniędzy
wykorzystywanych na broń i inne wydatki wojskowe, stwórzmy Światowy Fundusz
(245) na rzecz ostatecznego wyeliminowania głodu i rozwój krajów najuboższych,
aby ich mieszkańcy nie uciekali się do przemocy lub rozwiązań podstępnych i nie
byli zmuszani do opuszczania swoich krajów w poszukiwaniu bardziej godnego
życia.
Kara śmierci
263. Jest jeszcze jeden sposób na
wyeliminowanie drugiego; sposób, który nie jest wymierzony w kraje, ale w
człowieka. To kara śmierci. Św. Jan Paweł II jasno i stanowczo deklarował, że
jest ona nieadekwatna na poziomie moralnym i nie jest już niezbędna na poziomie
karnym (246). Nie do pomyślenia jest wycofanie się z tego stanowiska. Dziś
mówimy wyraźnie, że „kara śmierci jest niedopuszczalna” (247) i Kościół
angażuje się z determinacją, postulując jej zniesienie na całym świecie (248).
264. W Nowym Testamencie, żądając
od pojedynczych osób, by nie brały sprawiedliwości w swoje ręce (por. Rz 12,
17.19), uznaje się potrzebę, by władze nakładały kary na tych, którzy czynią
zło (por. Rz 13, 4; 1P 2, 14). Prawdą jest, że „życie w zbiorowości, skupiające
się wokół zorganizowanych wspólnot, potrzebuje zasad współżycia, których
dobrowolne naruszenie wymaga stosownej odpowiedzi” (249). Oznacza to, że
prawowita władza publiczna może i powinna „wymierzać kary proporcjonalne do
ciężaru popełnionych przestępstw” (250) oraz że sądownictwo musi mieć
zagwarantowaną „niezbędną niezależność w ramach systemu prawnego” (251).
265. Od pierwszych wieków
Kościoła, niektórzy wyraźnie sprzeciwiali się karze śmierci. Na przykład,
Laktancjusz argumentował, że „nie należy czynić żadnego rozróżnienia: zabicie
człowieka zawsze będzie przestępstwem” (252). Papież Mikołaj I napominał:
„Starajcie się uwolnić od kary śmierci nie tylko każdego niewinnego człowieka,
ale także wszystkich winnych” (253). Przy okazji procesu pewnych morderców, którzy
zabili dwóch księży, św. Augustyn poprosił sędziego, aby nie odbierał życia
mordercom, i usprawiedliwiał to w następujący sposób: „Nie chcemy rzecz jasna w
ten sposób zapobiec odebraniu tym nikczemnym ludziom swobody popełniania
kolejnych przestępstw, ale pragniemy raczej, aby sprawiedliwości stało się
zadość, nie odbierając im życia i nie okaleczając żadnej części ich ciała,
oraz, by przez zastosowanie środków przymusu, jak jest to możliwe zgodnie z
prawem, zostali zawróceni ze swego niezdrowego szaleństwa ku spokojnemu życiu,
w swym zdrowym osądzie, lub by odsunięci od swej niegodziwej przemocy, zostali
wyznaczeni do jakiejś pożytecznej pracy. Jest to również nazywane sankcją
karną, ale któż by nie zrozumiał, że chodzi bardziej o dobrodziejstwo, niż udrękę,
ponieważ nie pozostawia się miejsca na zuchwałość wściekłości, ani nie pozbawia
się lekarstwa skruchy? […] Niech twoje oburzenie ich przestępstwami zostanie
złagodzone względami ludzkimi. Oburzaj się nieprawością, tak jednak, aby nie
zapominać o człowieczeństwie. Nie dawaj upustu żądzy zemsty przeciw
okrucieństwom grzeszników, ale raczej bądź poruszony ranami, jakie te czyny
zadały ich duszy, by realizować pragnienie ich uzdrowienia” (254).
266. Lęki i urazy łatwo prowadzą
do rozumienia kary w sposób mściwy, jeśli nie okrutny, a nie jako część procesu
uzdrawiania i reintegracji społecznej. Dziś, „zarówno pewne sektory polityki,
jak i niektóre środki przekazu podżegają niekiedy do przemocy i do zemsty,
publicznej i prywatnej, nie tylko na tych, którzy są winni popełnienia
przestępstwa, ale także tych, na których pada podejrzenie, uzasadnione bądź
nie, o złamanie prawa. […] Pojawia się tendencja do umyślnego tworzenia wrogów
– stereotypowych postaci skupiających w sobie wszystkie te cechy, które społeczeństwo
postrzega lub interpretuje jako groźne dla siebie. Mechanizmy tworzenia tych
wizerunków są takie same jak te, które w swoim czasie umożliwiły szerzenie się
idei rasistowskich” (255). Sprawia to, że szczególnie groźna jest narastająca w
pewnych krajach praktyka stosowania aresztu prewencyjnego, więzienia bez
procesu, a zwłaszcza kary śmierci.
267. Chciałbym podkreślić, że
„nie sposób sobie wyobrazić, aby współcześnie państwa nie mogły dysponować
innymi środkami niż kara śmierci, by bronić życia innych osób przed niegodziwym
napastnikiem”. Szczególnie poważne są tak zwane egzekucje pozasądowe lub
pozaprawne, które są „rozmyślnymi zabójstwami, popełnianymi przez niektóre
państwa i przez ich funkcjonariuszy, często ukazywanymi jako starcia z
przestępcami lub przedstawianymi jako niepożądane skutki rozmyślnego,
koniecznego i proporcjonalnego użycia siły w celu wyegzekwowania prawa” (256).
268. „Argumentów przeciwko karze
śmierci jest wiele i są one dobrze znane. Kościół słusznie uwydatnił niektóre z
nich, takie jak możliwość zaistnienia pomyłki sądowej oraz użytek, jaki czynią
z niej reżimy totalitarne i dyktatorskie, dla których stanowią one narzędzie
zwalczania dysydentów politycznych lub prześladowania mniejszości religijnych i
kulturowych – a wszystkie te ofiary w świetle prawa obowiązującego w ich
krajach są «przestępcami». Wszyscy chrześcijanie i ludzie dobrej woli są zatem
dziś wzywani do walki nie tylko o zniesienie kary śmierci, legalnej czy też
nie, i to we wszystkich jej formach, ale także o poprawę warunków więziennych w
duchu poszanowania godności ludzkiej osób pozbawionych wolności. A ja łączę to
z dożywociem. […] Dożywocie to ukryta kara śmierci” (257).
269. Pamiętajmy, że „nawet
zabójca nie traci swej osobowej godności i Bóg sam czyni się jej gwarantem”
(258). Zdecydowane odrzucenie kary śmierci pokazuje, jak bardzo możliwe jest
uznanie niezbywalnej godności każdego człowieka i przyznanie, że ma on swoje
miejsce na tym świecie. Ponieważ, jeśli nie odmówię jej najgorszemu z
przestępców, to nie odmówię jej nikomu, dam wszystkim możliwość dzielenia się
ze mną tą planetą, pomimo wszystkiego, co może nas oddzielać.
270. Chrześcijan, którzy wątpią i
ulegają pokusie jakiejkolwiek przemocy, zachęcam, aby pamiętali o tej
proklamacji z Księgi Izajasza: „Swe miecze przekują na lemiesze” (2, 4). Dla
nas to proroctwo ucieleśnia się w Jezusie Chrystusie, który wobec ucznia
pobudzonego przemocą powiedział stanowczo: „Włóż miecz na swoje miejsce, bo
wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt 26, 52). Było to echo
owej starożytnej przestrogi: „Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u
każdego – o życie brata. [Jeśli] ktoś przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być
przelana krew jego” (Rdz 9, 5-6). Ta reakcja Jezusa, która spontanicznie wypłynęła
z Jego serca, przekracza dystans wieków i dociera do dnia dzisiejszego jako
nieustanne przypomnienie.
ROZDZIAŁ ÓSMY
RELIGIE W SŁUŻBIE BRATERSTWA NA
ŚWIECIE
271. Różne religie, wychodząc z
uznania wartości każdej osoby ludzkiej jako stworzenia, powołanego do bycia
dzieckiem Bożym, wnoszą cenny wkład w budowanie braterstwa i obronę
sprawiedliwości w społeczeństwie. Dialog między osobami różnych religii nie
odbywa się wyłącznie ze względu na dyplomację, uprzejmość czy tolerancję. Jak
nauczali biskupi Indii, „celem dialogu jest nawiązanie przyjaźni, pokoju i
harmonii oraz dzielenie się wartościami i doświadczeniami duchowymi oraz
moralnymi w duchu prawdy i miłości”(259).
OSTATECZNY FUNDAMENT
272. Jako wierzący uważamy, że
bez otwarcia się na Ojca wszystkich ludzi, nie może być solidnych i stabilnych
motywów apelu o braterstwo. Jesteśmy przekonani, że „jedynie z tą świadomością
dzieci, które nie są sierotami, możemy żyć ze sobą w pokoju” (260). Ponieważ
„rozum sam z siebie potrafi pojąć równość między ludźmi i ustanowić
obywatelskie współżycie między nimi, ale nie jest zdolny ustanowić braterstwa”
(261).
273. W tej perspektywie chciałbym
przypomnieć pewien pamiętny tekst. „Jeżeli nie istnieje prawda transcendentna,
przez posłuszeństwo której człowiek zdobywa swą pełną tożsamość, to nie
istnieje też żadna pewna zasada, gwarantująca sprawiedliwe stosunki pomiędzy
ludźmi. Faktycznie, ich klasowe, grupowe i narodowe korzyści nieuchronnie
przeciwstawiają jednych drugim. Jeśli się nie uznaje prawdy transcendentnej,
triumfuje siła władzy i każdy ciąży do maksymalnego wykorzystania dostępnych mu
środków, do narzucenia własnej korzyści czy własnych poglądów, nie bacząc na
prawa innych. […] Tak więc, nowoczesny totalitaryzm wyrasta z negacji
transcendentnej godności osoby ludzkiej, będącej widzialnym obrazem Boga
niewidzialnego i właśnie dlatego z samej swej natury podmiotem praw, których
nikt nie może naruszać: ani jednostka czy grupa, ani też klasa, naród lub
państwo. Nie może tego czynić nawet większość danego społeczeństwa, zwracając
się przeciwko mniejszości” (262).
274. Wychodząc od naszych
doświadczeń wiary i mądrości, gromadzonych przez wieki, a także czerpiąc naukę
z wielu naszych słabości i upadków, wiemy, jako wyznawcy różnych religii, że
uobecnianie Boga jest dobrem dla naszych społeczeństw. Poszukiwanie Boga szczerym
sercem, o ile nie przesłaniamy Go naszymi interesami ideologicznymi lub
instrumentalnymi, pomaga nam postrzegać siebie nawzajem jako towarzyszy drogi,
prawdziwych braci. Wierzymy, że „kiedy w imię ideologii dąży się do wykluczenia
Boga ze społeczeństwa, kończy się to oddawaniem czci bożkom, a człowiek szybko
gubi samego siebie, jego godność jest deptana, jego prawa są gwałcone. Dobrze
wiecie, do jakich okrucieństw może prowadzić pozbawienie wolności sumienia i
wolności religijnej, oraz że z tego typu rany rodzi się człowieczeństwo głęboko
zubożone, gdyż pozbawione nadziei i odniesień ideowych” (263).
275. Należy uznać, że „jedną z
najważniejszych przyczyn kryzysów współczesnego świata jest znieczulone ludzkie
sumienie, oddalenie od wartości religijnych oraz dominujący indywidualizm,
któremu towarzyszą filozofie materialistyczne, deifikujące człowieka oraz
wprowadzające wartości doczesne i materialne w miejsce zasad najwyższych i
transcendentalnych”(264). Niedopuszczalnym jest, aby w debacie publicznej głos
zabierali jedynie możni i naukowcy. Potrzebna jest też przestrzeń do refleksji,
wypływającej z kontekstu religijnego, zbierającego wielowiekowe doświadczenia i
mądrość. „Klasyczne teksty religijne ofiarują sens dla wszystkich epok,
posiadają motywującą siłę”, ale faktycznie „są pogardzane przez
krótkowzroczność racjonalizmów” (265).
276. Z tych powodów, choć Kościół
szanuje autonomię sfery politycznej, nie ogranicza swojej misji do sfery
prywatnej. Wręcz przeciwnie, nie może i nie powinien pozostawać na uboczu w
budowaniu lepszego świata, ani też zaniedbywać „budzenia sił duchowych” (266),
które mogą wzbogacić całe życie społeczne. Prawdą jest, że duchowni różnych
religii nie mogą angażować się w politykę partyjną, właściwą świeckim, ale nie
mogą też wyrzec się politycznego wymiaru egzystencji (267), który zakłada stałe
zwracanie uwagi na dobro wspólne i troskę o integralny rozwój człowieka.
Kościół „pełni rolę publiczną, która nie zacieśnia się do jego działalności
opiekuńczej lub edukacyjnej”, ale działa „w służbie promocji człowieka i
powszechnego braterstwa” (268). Nie zabiega on o władzę doczesną, ale raczej
ofiarowuje siebie, jako „rodzina wśród rodzin – tym jest Kościół – otwarta na
dawanie […] współczesnemu światu świadectwa wiary, nadziei i miłości względem
Pana i tych, których miłuje ze szczególnym upodobaniem. Dom z otwartymi
drzwiami. Kościół jest domem z otwartymi drzwiami, ponieważ jest matką” (269).
I jak Maryja, Matka Jezusa, „chcemy być Kościołem, który służy, który wychodzi
z domu, który wychodzi ze swoich świątyń, ze swych zakrystii, aby towarzyszyć
życiu, podtrzymywać nadzieję, być znakiem jedności […], aby przerzucać mosty,
obalać mury, siać pojednanie” (270).
Tożsamość chrześcijańska
277. Kościół docenia działanie
Boga w innych religiach i „nie odrzuca niczego, co w tych religiach jest
prawdziwe i święte. Ze szczerym szacunkiem przypatruje się owym sposobom
działania i życia, owym nakazom i doktrynom, w których […] często odbija się
promień tej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi” (271). Jednakże, jako
chrześcijanie nie możemy ukrywać faktu, że „jeżeli muzyka Ewangelii przestanie
rozbrzmiewać w naszym wnętrzu, to utracimy radość płynącą ze współczucia,
czułość, rodzącą się z ufności, zdolność pojednania, mającą swoje źródło w świadomości,
że zawsze jesteśmy tymi, którym przebaczono i którzy są posłani. Jeżeli muzyka
Ewangelii przestanie rozbrzmiewać w naszych domach, na naszych placach, w
miejscach pracy, w polityce i w gospodarce, to stłumimy melodię, która
pobudzała nas do walki o godność każdego człowieka” (272). Inni czerpią z
odmiennych źródeł. Dla nas tym źródłem ludzkiej godności i braterstwa jest
Ewangelia Jezusa Chrystusa. Z niej „wypływa dla myśli chrześcijańskiej i dla
działania Kościoła prymat przypisywany relacji, spotkaniu ze świętą tajemnicą
drugiego człowieka, powszechna komunia z całą ludzkością jako powołanie
wszystkich” (273).
278. Kościół powołany do
urzeczywistniania się w każdej sytuacji i obecny na przestrzeni wieków w każdym
miejscu Ziemi – a to znaczy „katolicki” – wychodząc z własnego doświadczenia
łaski i grzechu, może obejmować piękno zaproszenia do powszechnej miłości.
„Obchodzi nas bowiem wszystko, co ludzkie. […] Gdziekolwiek zbierają się
kongresy międzynarodowe dla ustanowienia praw i obowiązków człowieka, chętnie,
jeśli to możliwe, bierzemy udział w obradach, poczytując to sobie za
zaszczyt”(274). Dla wielu chrześcijan ta droga braterstwa ma także Matkę,
której imię brzmi Maryja. To powszechne macierzyństwo otrzymała pod krzyżem
(por. J 19, 26), a Jej uwaga skierowana jest nie tylko na Jezusa, ale także na
„resztę jej potomstwa” (Ap 12, 17). Mocą Zmartwychwstałego pragnie zrodzić nowy
świat, w którym wszyscy bylibyśmy braćmi, w którym byłoby miejsce dla każdego
odrzuconego z naszych społeczeństw, w którym jaśniałyby sprawiedliwość i pokój.
279. Jako chrześcijanie prosimy,
aby w krajach, w których jesteśmy mniejszością, zagwarantowano nam wolność,
podobnie jak my ją okazujemy niechrześcijanom, tam gdzie są mniejszością.
Istnieje podstawowe prawo człowieka, o którym nie wolno zapominać na drodze
braterstwa i pokoju: jest to wolność religijna dla wyznawców wszystkich
religii. Ta wolność pokazuje, że możemy „znaleźć między różnymi kulturami i
religiami dobre porozumienie. Świadczy także, że ważnych rzeczy, które są nam
wspólne, jest wiele i że możliwe jest znalezienie sposobu współistnienia
pokojowego, uporządkowanego i spokojnego, w duchu akceptacji różnic i radości z
tego, że jesteśmy braćmi jako dzieci jednego Boga” (275).
280. Jednocześnie prosimy Boga o
umocnienie jedności w Kościele, jedności ubogaconej różnorodnościami, które
jednają się dzięki działaniu Ducha Świętego. „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu
zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało” (1Kor 12, 13), gdzie każdy
wnosi swój własny, szczególny wkład. Jak stwierdził św. Augustyn, „ucho widzi w
oku, a oko słyszy w uchu” (276). Istnieje także pilna potrzeba nieustannego
dawania świadectwa spotkania między różnymi wyznaniami chrześcijańskimi. Nie
możemy zapomnieć o pragnieniu wyrażonym przez Jezusa: aby „wszyscy byli jedno”
(J 17, 21). Wsłuchując się w Jego zachętę, z bólem stwierdzamy, że proces
globalizacji wciąż nie ma proroczego i duchowego wkładu w jedność wszystkich
chrześcijan. Niemniej jednak, „choć wciąż jesteśmy w drodze do pełnej komunii,
już teraz mamy obowiązek dawania wspólnego świadectwa miłości Boga do
wszystkich ludzi, pracując razem w służbie ludzkości” (277).
RELIGIA I PRZEMOC
281. Między religiami możliwa
jest droga pokoju. Punktem wyjścia musi być spojrzenie Boga. Bo „Bóg nie patrzy
oczami, Bóg patrzy sercem. A miłość Boża jest taka sama dla każdego człowieka,
niezależnie od wyznawanej przez niego religii. Jeśli jest ateistą, jest to ta
sama miłość. Kiedy nadejdzie ostatni dzień i będzie wystarczająco dużo światła
na ziemi, aby zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są, będziemy mieli wiele
niespodzianek!” (278).
282. Również „ludzie wierzący
muszą znaleźć przestrzenie do rozmowy i wspólnego działania na rzecz dobra
wspólnego i promocji najuboższych. Nie chodzi o to, by uczynić nas wszystkich
bardziej light, czy o ukrywanie własnych przekonań, do których jesteśmy
przywiązani, abyśmy mogli spotkać się z innymi o odmiennych poglądach. […]
Ponieważ im głębsza, silniejsza i bogatsza jest tożsamość, tym bardziej ubogaci
innych swoim szczególnym wkładem” (279). Jako wierzący czujemy się wezwani do
powrotu do naszych źródeł, aby skupić się na tym, co istotne: uwielbieniu Boga
i na miłości bliźniego, tak aby pewne aspekty naszego nauczania, wyrwane z
kontekstu, nie doprowadzały do umacniania pogardy, nienawiści, ksenofobii,
negacji innego człowieka. Prawdą jest, że przemoc nie znajduje podstaw w
fundamentalnych przekonaniach religijnych, lecz w ich wypaczeniach.
283. Szczere i pokorne oddawanie
czci Bogu, „nie prowadzi do dyskryminacji, nienawiści i przemocy, ale do
poszanowania świętości życia, poszanowania godności i wolności innych osób i
angażowania się z miłością na rzecz pomyślności wszystkich” (280). Rzeczywiście
„kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (1J 4, 8). Dlatego też
„terroryzm jest godny pożałowania i zagraża bezpieczeństwu ludzi, czy to na
Wschodzie, czy na Zachodzie, na Północy czy Południu, i szerzy panikę, terror i
pesymizm, ale nie jest on spowodowany religią, nawet gdy terroryści posługują
się nią instrumentalnie. Jest to raczej spowodowane nagromadzeniem błędnych
interpretacji tekstów religijnych oraz polityką związaną z głodem, ubóstwem,
niesprawiedliwością, uciskiem i arogancją. Dlatego konieczne jest zaprzestanie
wspierania ruchów terrorystycznych poprzez ich finansowanie, dostarczanie broni
oraz strategii i próby usprawiedliwiania tych ruchów, używając nawet mediów.
Trzeba to wszystko uznać za zbrodnie międzynarodowe, zagrażające bezpieczeństwu
i pokojowi na świecie. Taki terroryzm musi być potępiony we wszystkich jego
formach i przejawach” (281). Przekonania religijne odnoszące się do sakralnego
sensu życia ludzkiego pozwalają nam „uznać podstawowe wartości naszego
wspólnego człowieczeństwa. W ich imię możemy i musimy współpracować, budować i
prowadzić dialog, przebaczać i rozwijać się, pozwalając, aby z połączenia
różnych głosów powstawała szlachetna i harmonijna pieśń zamiast fanatycznego
krzyku nienawiści” (282).
284. Niekiedy fundamentalistyczna
przemoc jest wyzwalana w niektórych grupach jakiejkolwiek religii z powodu
braku roztropności jej przywódców. Jednakże, „przykazanie pokoju jest głęboko
wpisane w reprezentowane przez nas tradycje religijne. […] Jako przywódcy
religijni jesteśmy wezwani do bycia prawdziwymi «dialogującymi», do działania w
budowaniu pokoju nie jako pośrednicy, ale jako autentyczni mediatorzy.
Pośrednicy starają się udzielać rabatów wszystkim stronom, aby coś uzyskać dla
siebie. Natomiast mediatorem jest ten, kto niczego nie zatrzymuje dla siebie,
ale szczodrze się poświęca, aż po wyczerpanie się, wiedząc, że jedynym zyskiem
jest pokój. Każdy z nas jest powołany do bycia budowniczym pokoju, jednoczącym,
a nie dzielącym, gaszącym nienawiść i nie zachowującym jej, otwierającym drogi
dialogu a nie budującym nowe mury!” (283).
APEL
285. Podczas tego braterskiego
spotkania, które wspominam z radością, z Wielkim Imamem Ahmadem al-Tayyebem,
„stanowczo oświadczamy, że religie nigdy nie mogą nakłaniać do wojny, postaw
nienawistnych, wrogości i ekstremizmu, ani też nie mogą nakłaniać do przemocy
ani do przelewania krwi. Te tragiczne realia są konsekwencją odstępstwa od nauk
religijnych. Wynikają one z politycznej manipulacji religiami i interpretacji
dokonywanych przez grupy religijne, które na przestrzeni dziejów wykorzystywały
siłę uczuć religijnych w sercach ludzi […]. Bóg Wszechmogący nie potrzebuje
niczyjej obrony i nie chce, aby Jego imię było używane do terroryzowania ludzi”
(284). Dlatego pragnę podjąć tutaj apel o pokój, sprawiedliwość i braterstwo,
który sformułowaliśmy wspólnie:
„W imię Boga, który stworzył
wszystkich ludzi równymi w prawach, obowiązkach i godności, i który powołał
ich, aby żyli razem jako bracia i siostry, by napełniali ziemię i szerzyli na
niej wartości dobroci, miłości i pokoju;
W imię niewinnej duszy ludzkiej,
której Bóg zabronił zabijać, stwierdzając, że każdy, kto zabija człowieka, jest
jak ten, który zabija całą ludzkość, oraz że każdy, kto ratuje osobę, jest jak
ten, który ratuje całą ludzkość;
W imię ubogich, żyjących w nędzy,
usuniętych na margines i najbardziej potrzebujących, którym Bóg nakazał
pomagać, jako obowiązek wszystkich osób, szczególnie bogatych i dysponujących
środkami;
W imię sierot, wdów, uchodźców i
osób wygnanych ze swoich domów i swoich krajów; w imię wszystkich ofiar wojen,
prześladowań i niesprawiedliwości; w imię słabych, tych, którzy żyją w strachu,
jeńców wojennych i osób torturowanych w jakiejkolwiek części świata, bez
różnicy;
W imię ludów, które utraciły swe
bezpieczeństwo, pokój i możliwość życia razem, stając się ofiarami zniszczenia,
katastrofy i wojny;
W imię ludzkiego braterstwa,
które obejmuje wszystkich ludzi, jednoczy ich i czyni równymi;
W imię tego braterstwa,
rozdartego przez politykę ekstremizmu i podziału, przez systemy nieskrępowanego
zysku lub przez nienawistne tendencje ideologiczne, które manipulują
działaniami i przyszłością kobiet i mężczyzn;
W imię wolności, którą Bóg dał
wszystkim istotom ludzkim, czyniąc je wolnymi i wyróżniając je tym darem;
W imię sprawiedliwości i
miłosierdzia, będących podstawą dobrobytu i kamieniem węgielnym wiary;
W imię wszystkich ludzi dobrej
woli, obecnych w każdej części świata;
W imię Boga i wszystkiego, co do
tej pory zostało powiedziane, […] deklarujemy akceptację kultury dialogu jako
drogi; wzajemnej współpracy jako kodeksu postępowania; wzajemnego porozumienia
jako metody i standardu” (285).
***
286. W tej przestrzeni refleksji
nad powszechnym braterstwem czułem się zainspirowany szczególnie przez św.
Franciszka z Asyżu, a także przez innych braci, którzy nie są katolikami:
Martina Lutra Kinga, Desmonda Tutu, Mahatmę Gandhiego i wielu innych. Ale chcę
zakończyć wspomnieniem innej osoby o głębokiej wierze, która, wychodząc z
intensywnego doświadczenia Boga, przebyła drogę przemiany, aby poczuć, że jest
bratem wszystkich. Chodzi mi o błogosławionego Karola de Foucauld.
287. Kierując się ideałem
całkowitego poświęcenia się Bogu, utożsamił się z najmniejszymi, opuszczonymi w
głębi afrykańskiej pustyni. W tym kontekście wyraził swoje pragnienie, aby
postrzegać każdego człowieka jak brata (286) i prosił przyjaciela: „Proś Boga,
abym był prawdziwie bratem wszystkich” (287). Chciał być w końcu „bratem
wszystkich” (288). Ale tylko utożsamiając się z najmniejszymi, stał się bratem
wszystkich. Niech Bóg zainspiruje ten ideał w każdym z nas. Amen.
Modlitwa do Stwórcy
Panie i Ojcze rodzaju ludzkiego,
który stworzyłeś wszystkie istoty
ludzkie z równą godnością,
zaszczep w nasze serca ducha
braterstwa.
Natchnij nas marzeniem nowego
spotkania, dialogu, sprawiedliwości i pokoju.
Pobudź nas do tworzenia
zdrowszych społeczeństw i bardziej godnego świata,
bez głodu, bez ubóstwa, bez
przemocy, bez wojen.
Niech nasze serce otworzy się
na wszystkie ludy i narody ziemi,
by rozpoznać dobro i piękno,
które zasiałeś w każdym z nich,
aby zacieśnić więzi jedności,
wspólnych projektów,
wspólnych nadziei. Amen.
Ekumeniczna modlitwa
chrześcijańska
Boże nasz, Trójco miłości,
z potężnej komunii Twego boskiego
życia wewnętrznego
rozlej pośród nas rzekę
braterskiej miłości.
Daj nam tę miłość, która się
odzwierciedlała w gestach Jezusa,
w jego nazareńskiej rodzinie i w
pierwszej wspólnocie chrześcijańskiej.
Daj nam, chrześcijanom, żyć
Ewangelią
i rozpoznawać Chrystusa w każdym
człowieku,
by zobaczyć Go ukrzyżowanego w
udrękach opuszczonych
i zapomnianych tego świata
i zmartwychwstałego w każdym
bracie, który powstaje.
Przybądź, Duchu Święty, ukaż nam
swoje piękno
odzwierciedlone we wszystkich
ludach ziemi,
by odkryć, że każdy jest ważny,
że wszyscy są potrzebni, że są
różnymi obliczami
tej samej ludzkości umiłowanej
przez Boga. Amen.
W Asyżu, u grobu św. Franciszka,
dnia 3 października 2020, w
wigilię święta Biedaczyny,
w ósmym roku mego Pontyfikatu.
Przypisy.
1. Napomnienia, 6, 1: FF
155.
2. Tamże, 25: FF 175.
3. ŚW. FRANCISZEK Z ASYŻU,
Reguła niezatwierdzona, 16, 3.6: FF 42-43.
4. ELOI LECLERC, O.F.M., Exilio y ternura, Marova, Madrid 1987, s. 205.
5. Dokument o ludzkim
braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019):
L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 6.
6. Przemówienie podczas
spotkania międzyreligijnego i ekumenicznego z młodzieżą, Skopje, Macedonia
Północna (7 maja 2019): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6 (413)/2019, s.
27.
7. Przemówienie w
Parlamencie Europejskim, Strasburg (25 listopada 2014): L’Osservatore Romano,
wyd. polskie, n. 12 (367)/2014, s. 9.
8. Przemówienie podczas
spotkania z przedstawicielami władz, społeczeństwa obywatelskiego i korpusu
dyplomatycznego, Santiago-Chile (16 stycznia 2018): L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 2 (400)/2018, s. 10.
9. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 19: AAS 101
(2009), 655.
10. Posynodalna adhort. apost. Christus vivit (25 marca 2019), 181.
11. CARD. RAÚL SILVA HENRÍQUEZ, S.D.B., Homilía en el Tedeum en Santiago
de Chile (18 września 1974).
12. Enc. Laudato si’, (24
maja 2015), 57: AAS 107 (2015), 869. Przemówienie do korpusu dyplomatycznego,
(11 stycznia 2016): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 2 (380)/2016, s. 14.
13. Przemówienie do
korpusu dyplomatycznego, (11 stycznia 2016): L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 2 (380)/2016, s. 14.
14. Przemówienie do
korpusu dyplomatycznego (13 stycznia 2014): L’Osservatore Romano, wyd. polskie,
n. 2 (359)/2014, s. 18.
15. Por. Discorso alla Fondazione “Centesimus annus pro Pontifice” (25
maja 2013): Insegnamenti I, 1 (2013), 238.
16. Por. ŚW. PAWEŁ VI, Enc. Populorum progressio (26 marca 1967), 14:
AAS 59 (1967), 264.
17. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritatae (29 czerwca 2009), 22: AAS
101 (2009), 657.
18. Przemówienie do
przedstawicieli rządu i władz państwowych, Tirana, Albania (21 września 2014):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10 (365)/2014, s. 10.
19. Przesłanie do
uczestników międzynarodowej konferencji na temat, Prawa człowieka we
współczesnym świecie – osiągnięcia, zaniedbania, negacje (10 grudnia 2018):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1 (409)/2019, s. 25.
20. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 212: AAS 105
(2013), 1108.
21. Orędzie na 48.
Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2015 roku (8 grudnia 2014), 3-4: AAS 107
(2015), 69-71: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 (367)/2014, s. 6.
22. Tamże, 5: AAS (107
(2015), 72: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1 (379)/2016, s. 7.
23. Orędzie na 49.
Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2016 roku (8 grudnia 2015), 2: AAS 108
(2016), 49: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1 (379)/2016, s. 4.
24. Orędzie na 53.
Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2020 roku (8 grudnia 2019), 1: L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 1 (419)/2020, s. 5.
25. Przemówienie o broni
nuklearnej, Nagasaki – Japonia (24 listopada 2019): L’Osservatore Romano, 25-26
listopada 2019, s. 6.
26. Przemówienie do
profesorów i studentów Collegio San Carlo w Mediolanie (6 kwietnia 2019):
L’Osservatore Romano, 8-9 kwietnia 2019, s. 6.
27. Dokument o ludzkim
braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019):
L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 6.
28. Przemówienie do
przedstawicieli świata akademickiego i kultury, Cagliari – Włochy (22 września
2013): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (357)/2013, s. 27-28.
29. List „Humana
communitas” z okazji 25. rocznicy powstania Papieskiej Akademii „Pro Vita” (6
stycznia 2019), 2. 6: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 2 (410)/2019, s.
46-47.
30. Videomessaggio al TED 2017 di Vancouver (26 kwietnia 2017):
L´Osservatore Romano, 27 kwietnia 2017, s. 7.
31. Homilia z okazji
nadzwyczajnej modlitwy błagalnej o ustanie pandemii (27 marca 2020):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4 (421)/2020, s. 4.
32. Homilia podczas Mszy
św., Skopje, Macedonia Północna (7 maja 2019): L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 6 (413)/2019, s. 24.
33. «Sunt lacrimae rerum et mentem mortalia tangunt» (Aeneida I, 462).
34. «Historia […] magistra vitae»: MAREK TULLIUSZ CYCERON, De Oratore,
II, 36.
35. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 204: AAS 107 (2015), 928.
36. Posynodalna adhort. apost. Christus vivit (25 marca 2019), 91.
37. Tamże, 92.
38. Tamże, 93.
39. BENEDYKT XVI, Orędzie
na 99. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy (12 października 2012): AAS 104
(2012), 908: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 (348)/2012, s. 6.
40. Posynodalna adhort. apost. Christus vivit (25 marca 2019), 92.
41. Orędzie na 106.
Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy (13 maja 2020): L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 6 (423)/2020, s. 6.
42. Przemówienie do
korpusu dyplomatycznego (11 stycznia 2016): L’Osservatore Romano, wyd. polskie,
n. 2 (380)/2016. s. 16.
43. Przemówienie do
korpusu dyplomatycznego (13 stycznia 2014): AAS 106 (2014), 84; L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 2 (360)/2014. s. 18.
44. Przemówienie do
korpusu dyplomatycznego (11stycznia 2016): AAS 108 (2016), 123; L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 2 (380)/2016, s. 15.
45. Orędzie na 105.
Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy (27 maja 2019): L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 7-8 (414)/2019, s. 4.
46. Posynodalna adhort. apost. Christus vivit (25 marca 2019), 88.
47. Tamże, 89.
48. Adhort. apost. Gaudete et exsultate (19 marca 2018), 115.
49. Z filmu Wima Wendersa
Papież Franciszek i jego przesłanie (2018).
50. Przemówienie podczas
spotkania z przedstawicielami władz, społeczeństwa obywatelskiego i korpusem
dyplomatycznym, Tallin (25 września 2018): L’Osservatore Romano, 27 września
2018, s. 7.
51. Modlitwa na dziedzińcu
bazyliki watykańskiej (27 marca 2020): L´Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4
(421)/2020, s. 5; Orędzie na 4. Światowy Dzień Ubogich (13 czerwca 2020), 6:
L’Osservatore Romano, 14 czerwca 2020, s. 8.
52. Pozdrowienia, Ośrodek
Kulturalny im. Ks. Félixa Vareli, Hawana-Kuba (20 września 2015): L´Osservatore
Romano, 21-22 września 2015, s. 6.
53. SOBÓR WAT. II, Konst.
duszpast. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 1.
54. ŚW. IRENEUSZ Z LYONU,
Adversus haereses, II, 25, 2: PG 7/1, 798-s.
55. Talmud Babiloński,
Szabat, 31 a.
56. Przemówienie podczas
spotkania z osobami wspomaganymi przez kościelne dzieła charytatywne,
Tallin-Estonia (25 września 2018): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10
(406)/2018, s. 35.
57. Videomessaggio al TED 2017 di Vancouver (26 kwietnia 2017): L’Osservatore
Romano, 27 kwietnia 2017, s. 7.
58. Homiliae in Mattheum,
50, 3-4: PG 58, 508.
59. Przesłanie do
uczestników spotkania ruchów ludowych, Modesto – Stany Zjednoczone (10 lutego
2017): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 3-4 (391)/2017, s. 19.
60. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 235: AAS 105
(2013), 1115.
61. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Anioł Pański, Osnabrück – Niemcy (16 listopada 1980): L’Osservatore Romano, 19
listopada 1980, Suplement, s. XIII; Nauczanie papieskie, III/2, Poznań-Warszawa
1986, s. 634.
62. SOBÓR WAT. II, Konst.
duszp. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 24.
63. GABRIEL MARCEL, Od
sprzeciwu do wezwania, Warszawa 1965, tłum. Stanisław Ławicki, s. 49.
64. Anioł Pański (10
listopada 2019): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 (418)/2019, s. 32.
65. Por. ŚW. TOMASZ Z AKWINU, Scriptum super Sententiis, III, D. 27, q.
1, a. 1 ad 4: „Dicitur amor extasim facere, et fervere, quia quod fervet extra
se bullit et exhalat”.
66. KAROL WOJTYŁA, Miłość
i odpowiedzialność, Kraków 1962, s. 114.
67. KARL RAHNER SJ,
Kleines Kirchenjahr, w: Gang durch den Festkreis. Herderbücherei 901, Freiburg
1981, s. 30; Mały rok kościelny, Kraków 1986, s. 31.
68. Reguła, 53, 15:
„Pauperum et peregrinorum maxime susceptioni cura sollicite exhibeatur”.
69. Summa Theologiae,
II-II, q. 23. art.7; ŚW. AUGUSTYN, Contra Iulianum, 4, 18: PL 44, 748:
“Potrafią [miłośnicy pieniędzy] rezygnować jak z wielkich rozkoszy, a wszystko
to z żądzy powiększania pieniędzy, albo z lęku przed ich utratą” (tłum. ks. Wacław Eborowicz, Warszawa 1977).
70. «Secundum acceptionem divinam»: Scriptum super Sententiis, III, D.
27, a. 1, q. 1, concl. 4.
71. BENEDYKT XVI, Enc. Deus caritas est (25 grudnia 2005), 15: AAS 98
(2006), 230.
72. Summa Theologiae II-II, q. 27, art. 2, resp.
73. Por. tamże, I-II, q. 26, art. 3. resp.
74. Tamże. q. 110, art. 1,
resp.
75. Orędzie na Światowy
Dzień Pokoju, 1 stycznia 2014 r. (8 grudnia 2013), 1: L’Osservatore Romano,
wyd. polskie, n. 1 (358)/2014, s. 4.
76. Por. Anioł Pański (29
grudnia 2013): AAS 107(2015),165; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 2
(359)/2014, s. 34; Przemówienie do korpusu dyplomatycznego (12 stycznia 2015):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 2 (369)/2015 s. 44-48.
77. Orędzie z okazji
Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych (3 grudnia 2019): L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 1 (419)/2020, s.10.
78. Przemówienie podczas
spotkanie poświęconego wolności religijnej, Filadelfia – Stany Zjednoczone (26
września 2015): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10 (376)/2015. s. 46.
79. Przemówienie do
młodych, Tokio – Japonia (25 listopada 2019) ): L’Osservatore Romano, 25-26
listopada 2019, s. 10.
80. W tych rozważaniach
inspiruję się myślą Paula Ricoeura: «Le socius et le prochain» : Histoire et
vérité, Le Seuil, Paris 1967, 113-127; tłum. A. Krasiński, «Socjusz a bliźni»:
Podług nadziei, Warszawa 1991, red. S. Cichowicz, s. 111–125.
81. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 190: AAS 105
(2013), 1100.
82. Tamże, 209: AAS 105 (2013), 1107.
83. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 129: AAS 107 (2015), 899.
84. Przesłanie na “Economy
of Francesco” (11 maja 2019): L’Osservatore Romano, 12 maja 2019, s. 8.
85. Przemówienie w
Parlamencie Europejskim, Strasburg (25 listopada 2014): AAS 106 (2014), 997;
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 (367)/2014, s. 10.
86. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 229: AAS 107 (2015), 937.
87. Orędzie na 49.
Światowy Dzień Pokoju 1 stycznia 2016 roku (8 grudnia 2015), 6: AAS 108 (2016),
57-58; L’Ossevatore Romano, wyd. polskie, n. 1 (379)/2016, s. 8.
88. U etymologicznych
korzeni słowa solidarność tkwi solidność. Solidarność, w etyczno-politycznym
znaczeniu, jakie przyjęła w ciągu ostatnich dwóch stuleci, daje początek
bezpiecznej i solidnej konstrukcji społecznej.
89. Homilia podczas Mszy
św., Hawana – Kuba (20 września 2015): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n.10
(376)/2015, s. 22-23.
90. Przemówienie do
uczestników światowego spotkania ruchów ludowych (28 października 2014): AAS
106 (2014), 851-852; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (366)/2014, s.
44.
91. Por. ŚW. BAZYLI, Homilia 21. quod rebus mundanis adhaerendum non
sit, 3 i 5: PG 31, 545-549; Regulae brevius tractatae, 92: PG 31, 1145-1148;
ŚW. PIOTR CHRYZOLOG, Sermo 123: PL 52, 536-540; ŚW. AMBROŻY, De Nabuthe 27.52:
PL 14, 738s; ŚW. AUGUSTYN, In Iohannis Evangelium, 6, 25: PL 35, 1436s.
92. De Lazaro concio 2, 6: PG 48, 992D.
93. Księga reguły
pasterskiej 3, 21: PL 77, 87.
94. ŚW. JAN PAWEL II, Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 31: AAS 83 (1991),
831.
95. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 93: AAS 107 (2015), 884.
96. ŚW. JAN PAWEŁ II, Enc.
Laborem exercens (14 września 1981), 19: AAS 73
(1981), 626.
97. Por. PAPIESKA
RADA IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 172.
98. Enc. Populorum progressio (26 marca 1967), 22: AAS 59 (1967), 268.
99. ŚW. JAN PAWEŁ II, Enc.
Sollicitudo rei socialis (30 grudnia 1987), 33: AAS 80
(1988), 557.
100. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 95: AAS 107 (2015), 885.
101. Tamże, 129: AAS 107 (2015), 899.
102. ŚW. PAWEŁ VI, Enc. Populorum progressio (26 marca 1967), 15: AAS 59
(1967), 265; por. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 16:
AAS 101 (2009), 652.
103. Por. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 93: AAS 107 (2015), 884-885;
Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 189-190: AAS 105 (2013),
1099-1100.
104. UNITED STATES CONFERENCE OF CATHOLIC BISHOPS, Open Wide Our Hearts:
The Enduring Call to Love, A Pastoral Letter Against Racism, Washington, D.C.
(Listopad 2018).
105. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 51: AAS 107 (2015), 867.
106. Por. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 6:
AAS 101 (2009), 644.
107. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 35: AAS 83 (1991), 838.
108. Przemówienie o broni
nuklearnej, Nagasaki – Japonia (24 listopada 2019): L’Osservatore Romano, 25-26
listopada 2019, s. 6.
109. Por. OBISPOS CATÓLICOS DE MÉXICO Y LOS ESTADOS UNIDOS, Carta
pastoral sobre la migración «Juntos en el camino de la esperanza ya no somos
extranjeros», Washington, D.C. (Styczeń 2003).
110. Audiencja Generalna
(3 kwietnia 2019): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4-5 (412)/2019, s.
32.
111. Por. Orędzie na 104.
Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy (14 stycznia 2018): AAS 109 (2017), 918-923;
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 9 (395)/2017, s. 4.
112. Dokument o ludzkim
braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019):
L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 7.
113. Przemówienie do
korpusu dyplomatycznego (11 stycznia 2016): AAS 108 (2016), 124; L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 2 (380)/2016, s. 16.
114. Tamże, s. 15.
115. Posynodalna adhort.
apost. Christus vivit (25 marca 2019), 93.
116. Tamże, 94.
117. Spotkanie z
przedstawicielami władz Bośni i Hercegowiny (6 czerwca 2015): L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 6 (373)/2015, s. 9.
118. Latinoamérica. Conversaciones con Hernán Reyes Alcaide, ed. Planeta, Buenos Aires
2017, s. 105.
119. Dokument o ludzkim
braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019):
L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 7.
120. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 67: AAS
101 (2009), 700.
121. Por. tamże, 60: AAS 101 (2009), 695.
122. Por. tamże, 67: AAS 101 (2009), 700.
123. PAPIESKA RADA
IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła (2004), 447.
124. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 234: AAS 105
(2013), 1115.
125. Tamże, 235: AAS 105
(2013), 1115.
126. Tamże.
127. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Przemówienie do przedstawicieli argentyńskiego świata kultury, Buenos Aires –
Argentyna (12 kwietnia 1987), 4: L’Osservatore Romano, 14 kwietnia 1987, s. 7.
128. Por. TENŻE,
Przemówienie do kardynałów i biskupów Kurii Rzymskiej (21 grudnia 1984), 4: AAS
76 (1984), 506; Nauczanie papieskie VII/2, Poznań 2002, s. 788 nn.
129. Posynodalna adhort. apost. Querida Amazonia (2 lutego 2020), 37.
130. GEORG SIMMEL, Brücke und Tür. Essays des Philosophen zur
Geschichte, Religion, Kunst und Gesellschaft, Köhler-Verlag, Stuttgart 1957, s.
6.
131. Por. JAIME HOYOS-VÁSQUEZ, S.J., «Lógica de las relaciones sociales.
Reflexión onto-lógica», en Revista Universitas Philosophica, 15-16, Bogotá
(grudzień 1990 – czerwiec 1991), 95-106.
132. ANTONIO SPADARO, S.J., Le orme di un pastore. Una conversazione con
Papa Francesco, w: Jorge Mario Bergoglio – Papa Francesco. Nei tuoi occhi è la
mia parola. Omelie e discorsi di Buenos Aires 1999-2013, Rizzoli, Milano 2016,
XVI; por. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 220-221: AAS
105 (2013), 1110-1111.
133. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 204: AAS 105
(2013), 1106.
134. Por. tamże: AAS 105 (2013), 1105-1106.
135. Tamże, 202: AAS 105 (2013), 1105.
136. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 128: AAS 107 (2015), 898.
137. Przemówienie do
korpusu dyplomatycznego (12 stycznia 2015): AAS 107(2015),165; L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 2 (369)/2015, s. 47; por. Przemówienie do uczestników
światowego spotkania ruchów ludowych (28 października 2014): AAS 106 (2014), 851-859;
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (366)/2014, s. 46.
138. Coś podobnego można
powiedzieć o biblijnej kategorii „Królestwa Bożego”.
139. RICOEUR P., «Le socius et le prochain»: Histoire et vérité, Le
Seuil, Paris 1967, 122; Socjusz a bliźni, tłum. A. Krasiński, «Socjusz a bliźni»: Podług
nadziei, Warszawa 1991, red. S. Cichowicz, s. 120.
140. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 129: AAS 107 (2015), 899.
141. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 35: AAS
101 (2009), 670.
142. Przemówienie do
uczestników światowego spotkania ruchów ludowych (28 października 2014): AAS
106 (2014), 858; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (366)/2014, s. 48.
143. Tamże.
144. Przemówienie do
uczestników Światowego spotkania ruchów ludowych (5 listopada 2016):
L’Osservatore Romano, 7-8 listopada 2016, s. 4-5.
145. Tamże.
146. Tamże.
147. Enc. Laudato si’ (24
maja 2015), 189: AAS 107 (2015), 922.
148. Przemówienie w
siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych, Nowy Jork (25 września 2015): AAS
107 (2015), 1037; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10 (376)/2015, s. 40.
149. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 175: AAS 107 (2015), 916-917.
150. Por. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 67:
AAS 101 (2009), 700-701.
151. Tamże: AAS 101
(2009), 700.
152. PAPIESKA RADA
IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 434.
153. Przemówienie w
siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych, Nowy Jork (25 września 2015): AAS
107 (2015), 1037.1041; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10 (376)/2015, s.
40-42.
154. PAPIESKA RADA
IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 437.
155. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Orędzie na 37. Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2004 roku, 5: AAS 96 (2004),
117; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 2 (260)/2004, s. 5.
156. PAPIESKA RADA
IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 439.
157. Por. COMMISSION SOCIALE DE LA CONFÉRENCE DES ÉVÊQUES DE FRANCE,
Déclaration, Réhabiliter la politique (17 lutego 1999).
158. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 189: AAS 107 (2015), 922.
159. Tamże, 196: AAS 107 (2015), 925.
160. Tamże, 197: AAS 107 (2015), 925.
161. Tamże, 181: AAS 107 (2015), 919.
162. Tamże, 178: AAS 107 (2015), 918.
163. CONFERÊNCIA EPISCOPAL PORTUGUESA, Carta Pastoral, Responsabilidade
solidária pelo bem comum (15 września 2003), 20; por. Enc. Laudato si’, 159:
AAS 107 (2015), 911.
164. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 191: AAS 107 (2015), 923.
165. PIUS XI, Discorso alla Federazione Universitaria Cattolica Italiana
(18 grudnia 1927): L’Osservatore Romano, 23 grudnia 1927, s. 3.
166. Por. TENŻE, Enc. Quadragesimo anno (15 maja 1931), 88: AAS 23
(1931), 206-207.
167. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 205: AAS 105
(2013), 1106.
168. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 2: AAS
101 (2009), 642.
169. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 231: AAS 107 (2015), 937.
170. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 2: AAS
101 (2009), 642.
171. PAPIESKA RADA
IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 207.
172. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Enc. Redemptor hominis (4 marca 1979), 15: AAS 71 (1979),
288.
173. Por. ŚW. PAWEŁ VI, Enc. Populorum progressio (26 marca 1967), 44:
AAS 59 (1967), 279.
174. PAPIESKA RADA
IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 207.
175. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 2: AAS
101 (2009), 642.
176. Tamże, 3: AAS 101 (2009), 643.
177. Por. tamże, 4: AAS 101 (2009), 643.
178. Tamże.
179. Tamże, 3: AAS 101
(2009), 643.
180. Tamże: AAS 101
(2009), 642.
181. Katolicka doktryna
moralna, w ślad za nauczaniem św. Tomasza z Akwinu, rozróżnia pomiędzy aktem
„wyłonionym” i aktem „nakazanym” (por. Summa
Theologiae, I-II, q. 8-17; Marcellino Zalba, S.J., Theologiae moralis summa.
Theologia moralis fundamentalis. Tractatus de virtutibus theologicis, ed. BAC,
Madrid 1952, vol. 1, 69; Antonio Royo Marín, Teología de la Perfección
cristiana, ed. BAC,
Madrid 1962, 192-196).
182. PAPIESKA RADA
IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 208.
183. Por. ŚW. JAN PAWEŁ II, Enc. Sollicitudo rei socialis (30 grudnia
1987), 42: AAS 80 (1988), 572-574; TENŻE, Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 11: AAS 83
(1991), 806-807.
184. Przemówienie do
uczestników światowego spotkania ruchów ludowych (28 października 2014): AAS
106 (2014), 852; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (366)/2014, s. 45.
185. Przemówienie w
Parlamencie Europejskim, Strasburg (25 listopada 2014): AAS 106 (2014), 999;
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 (367)/2014, s. 11.
186. Przemówienie do
rządzących i korpusu dyplomatycznego, Bangi – Republika Środkowoafrykańska (29
listopada 2015): AAS 107 (2015), 1320.
187. Przemówienie w
siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych, Nowy Jork (25 września 2015): AAS
107 (2015), 1039; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10 (376)/2015, s. 41.
188. Przemówienie do
uczestników światowego spotkania ruchów ludowych (28 października 2014):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (366)/2014, s. 45.
189. Dokument o ludzkim
braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019):
L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 6.
190. RENÉ VOILLAUME, Frères de tous, ed. Cerf, Paris 1968, 12-13.
191. Videomessaggio al TED 2017 di Vancouver (26 kwietnia 2017):
L’Osservatore Romano, 27 kwietnia 2017, s. 7.
192. Audiencja Generalna
(18 lutego 2015): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 3-4 (370)/2015, s. 38.
193. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 274: AAS 105
(2013), 1130.
194. Tamże, 279: AAS 105
(2013), 1132.
195. Orędzie na 52.
Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2019 roku (8 grudnia 2018), 5: L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n.1 (409)/2019, s. 5-6.
196. Przemówienie podczas
spotkania z przedstawicielami rządu Brazylii, Rio de Janeiro (27 lipca 2013):
AAS 105 (2013), 683-684.
197. Posynodalna adhort.apost. Querida Amazonia (2 lutego 2020), 108.
198. Z filmu Wima Wendersa
Papież Franciszek i jego przesłanie (2018).
199. Orędzie na 48.
Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu (24 stycznia 2014): AAS 106 (2014),
113; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n.2 (359)/2014, s. 6.
200. AUSTRALIAN CATHOLIC BISHOPS CONFERENCE, Office for Social Justice,
Making it real: genuine human encounter in our digital world (Listopad 2019),
5.
201. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 123: AAS 107 (2015), 896.
202. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Enc. Veritatis splendor (6 sierpnia 1993), 96: AAS 85 (1993), 1209.
203. Jako chrześcijanie
wierzymy również, że Bóg udziela swojej łaski, aby móc działać jako bracia i
siostry.
204. VINICIUS DE MORAES, Samba da Bênção, na płycie Um encontro no Au
bon Gourmet, Rio de Janeiro (2 sierpnia 1962).
205. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 237: AAS 105
(2013), 1116.
206. Tamże, 236: AAS 105 (2013), 1115.
207. Tamże, 218: AAS 105 (2013), 1110.
208. Posynodalna adhort. apost. Amoris laetitia (19 marca 2016), 100:
AAS 108 (2016), 351.
209. Orędzie na 53. Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2020 roku (8 grudnia 2019),
2: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1 (419)/2020, s. 5.
210. CONFÉRENCE ÉPISCOPALE DU CONGO, Message au Peuple de Dieu et aux
femmes et aux hommes de bonne volonté, Brazzaville (9 maja 2018).
211. Przemówienie podczas
spotkania na modlitwie w intencji pojednania narodowego, Villavicencio –
Kolumbia (8 września 2017): AAS 109 (2017), 1063-1064. 1066; L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 10 (396)/2017, s. 27-29.
212. Orędzie na 53.
Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2020 roku (8 grudnia 2019), 3: L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 1 (419)/2020, s. 6.
213. SOUTH AFRICAN BISHOPS’ CONFERENCE, Pastoral letter on christian
hope in the current crisis (Maj 1986).
214. CATHOLIC BISHOPS’ CONFERENCE OF KOREA, Appeal of the Catholic
Church in Korea for Peace on the Korean Peninsula (15 sierpnia 2017).
215. Spotkanie z
przedstawicielami ekwadorskiego społeczeństwa obywatelskiego, Quito-Ekwador (7
czerwca 2015): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 7-8 (374)/2015, s. 15.
216. Przemówienie podczas
spotkania międzyreligijnego z młodzieżą, Maputo-Mozambik, (5 września 2019):
L’Osservatore Romano, 6 września 2019, s. 7.
217. Homilia wygłoszona
podczas Mszy św., Cartagena-Kolumbia (10 września 2017): AAS 109 (2017), 1086;
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10 (396)/2017, s. 34.
218. Przemówienie do
przedstawicieli władz państwowych i lokalnych oraz korpusu dyplomatycznego,
Bogotà- Kolumbia (7 września 2017): AAS 109 (2017), 1029.
219. CONFERENCIA EPISCOPAL DE COLOMBIA, Por el bien de Colombia:
diálogo, reconciliación y desarrollo integral (26 listopada 2019), 4.
220. Przemówienie podczas
spotkania z przedstawicielami władz, korpusu dyplomatycznego i społeczeństwa
obywatelskiego, Maputo – Mozambik (5 września 2019): L’Osservatore Romano, 6
września 2019, s. 6.
221. V OGÓLNA KONFERENCJA
EPISKOPATÓW AMERYKI ŁACIŃSKIEJ I KARAIBÓW, Dokument z Aparecidy (29 czerwca
2007), 398; wyd. polskie: Gubin, 2014, s. 194.
222. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 59: AAS 105
(2013), 1044.
223. Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 14: AAS 83 (1991), 810.
224. Homilia podczas Mszy
św. w intencji rozwoju narodów, Maputo – Mozambik (6 września 2019) ):
L’Osservatore Romano, 7 września 2019, s. 8.
225. Przemówienie podczas
uroczystości powitania, Colombo – Sri Lanka (13 stycznia 2015): L’Osservatore
Romano, 14 stycznia 2015, s. 7.
226. Przemówienie do
dzieci podczas wizyty w Ośrodku Betania, Tirana – Albania (21 września 2014):
Insegnamenti II, 2 (2014), 288; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10
(365)/2014, s. 19.
227. Videomessaggio al TED 2017 di Vancouver (26 kwietnia 2017):
L´Osservatore Romano (27 kwietnia 2017), s. 7.
228. PIUS XI, Enc. Quadragesimo anno (15 maja 1931), 114: AAS 23 (1931),
213.
229. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 228: AAS 105
(2013), 1113.
230. Przemówienie do
przedstawicieli władz, społeczeństwa obywatelskiego i korpusu dyplomatycznego,
Ryga – Łotwa (24 września 2018): L’Osservatore Romano, 24-25 września 2018, s.
7.
231. Przemówienie podczas
ceremonii powitalnej na lotnisku, Tel Awiw – Izrael (25 maja 2014):
Insegnamenti II, 1 (2014), 604; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6
(362)/2014, s. 14.
232. Przemówienie w
Instytucie Pamięci „Yad Vashem”, Jerozolima (26 maja 2014): AAS 106 (2014),
228; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6 (362)/2014, s. 22.
233. Przemówienie przy
Pomniku Pokoju, Hiroszima – Japonia (24 listopada 2019): L’Osservatore Romano,
25-26 listopada 2019, s. 8.
234. Orędzie na 53.
Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2020 roku (8 grudnia 2019), 2: L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 1 (419)/2020, s. 5.
235. HRVATSKA BISKUPSKA
KONFERENCIJA, Pismo o 50. obljetnici završetka Drugog svjetskog rata (1 maja
1995).
236. Homilia podczas Mszy
św., Amman – Jordania (24 maja 2014): Insegnamenti II, 1 (2014), 593;
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6 (362)/2014, s. 7.
237. Por. Orędzie na 53.
Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2020 roku (8 grudnia 2019), 1: L’Osservatore
Romano, wyd. polskie, n. 1 (419)/2020, s. 4.
238. Przemówienie do
Organizacji Narodów Zjednoczonych, Nowy Jork (25 września 2015): AAS 107
(2015), 1041-1042; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10 (376)/2015, s. 42.
239. N. 2309.
240. Tamże.
241. Enc. Laudato si’ (24 maja 2015), 104: AAS 107 (2015), 888.
242. Także św. Augustyn,
który opracował ideę „wojny sprawiedliwej”, której dzisiaj już nie popieramy,
powiedział: „największym tytułem do chwały jest właśnie unicestwienie wojny
słowem, zamiast zabijania ludzi mieczem, i poprzez pokój, a nie wojnę, zabiegać
o pokój lub jego utrzymanie” (Epistula 229, 2: PL 33, 1020).
243. Enc. Pacem in terris
(11 kwietnia 1963), 127: AAS 55 (1963), 291.
244. Messaggio alla Conferenza dell’ONU per la negoziazione di uno
strumento giuridicamente vincolante sulla proibizione delle armi nucleari (28
marca 2017): AAS 109 (2017), 394-396.
245. Por. ŚW. PAWEŁ VI, Enc. Populorum progressio (26 marca 1967), 51:
AAS 59 (1967), 282.
246. Por. Enc. Evangelium
vitae (25 marca 1995), 56: AAS 87 (1995), 463-464.
247.Przemówienie do
uczestników spotkania z okazji 25. rocznicy promulgacji Katechizmu Kościoła
Katolickiego (11 października 2017): AAS 106 (2014), 840; L’Osservatore Romano,
wyd. polskie, n. 11 (397)/2017, s. 18.
248. Por. KONGREGACJA NAUKI WIARY, Lettera ai Vescovi circa la nuova
redazione del n. 2267 del Catechismo della Chiesa Cattolica sulla pena di morte
(1 sierpnia 2018): L’Osservatore Romano, 3 sierpnia 2018, s. 8.
249. Przemówienie do
delegacji Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Karnego (23 października 2014):
AAS 106 (2014), 840; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (366)/2014, s.
38.
250. PAPIESKA RADA
IUSTITIA ET PAX, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 402.
251. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Przemówienie do uczestników kongresu włoskiego Stowarzyszenia Sędziów (31 marca
2000), 4: AAS 92 (2000), 633; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6
(224)/2000, s. 51.
252. Divinae Institutiones VI, 20, 17: PL 6, 708.
253. Epistula 97 (responsa ad consulta bulgarorum), 25: PL 119, 991.
254. Epistula ad
Marcellinum 133, 1.2: PL 33, 509.
255. Przemówienie do
delegacji Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Karnego (23 października 2014):
AAS 106 (2014), 840-841; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 11 (366)/2014,
s. 38.
256. Tamże.
257. Tamże, s. 38-39.
258. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Enc. Evangelium vitae (25 marca 1995), 9: AAS 87 (1995),
411.
259. CATHOLIC BISHOPS’ CONFERENCE OF INDIA (CBCI), Response of the
Church in India to the present day challenges, (9 marca 2016).
260. Homilia podczas Mszy
św. w Domu św. Marty (17 maja 2020): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 7-8
(424)/2020, s. 41.
261. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 19: AAS
101 (2009), 655.
262. ŚW. JAN PAWEŁ II,
Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 44: AAS 83 (1991), 849.
263. Przemówienie podczas
spotkania ze zwierzchnikami innych religii i wyznań chrześcijańskich, Tirana –
Albania (21 września 2014): L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10
(365)/2014, s. 14.
264. Dokument o ludzkim
braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019):
L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 6.
265. Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2014), 256: AAS 105
(2013), 1123.
266. BENEDYKT XVI, Enc. Deus cartitas est (25 grudnia 2005), 28: AAS 98
(2006), 240.
267. „Człowiek jest
zwierzęciem politycznym” (ARYSTOTELES, Polityka, 1253 a 1-3).
268. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 11: AAS
101 (2009), 648.
269. Przemówienie podczas
spotkania ze wspólnotą katolicką, Rakowski – Bułgaria (6 maja 2019):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6 (413)/2019, s. 16.
270. Homilia podczas Mszy
św. w Santiago de Cuba (22 września 2015): L’Osservatore Romano, wyd. polskie,
n. 10 (376)/2015, s. 25.
271. SOBÓR WAT. II,
Deklaracja Nostra aetatae, 2.
272. Przemówienie podczas
spotkania ekumenicznego, Ryga – Łotwa (24 września 2018): L’Osservatore Romano,
wyd. polskie, n. 10 (406)/2018, s. 29.
273. Lectio divina alla Pontificia Università Lateranense (26 marca
2019): L’Osservatore Romano, 27 marca 2019, s. 10.
274. ŚW. PAWEŁ VI, Enc.
Ecclesiam suam (6 sierpnia 1964), 101: AAS 56 (1964), 650.
275. Przemówienie podczas
spotkania z władzami palestyńskimi, Betlejem – Palestyna (25 maja 2014):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6 (362)/2014, s. 10.
276. Enarrationes in
Psalmos, 130, 6: 130, 6: PL 37, 1707.
277. Wspólna deklaracja
Papieża Franciszka i Ekumenicznego Patriarchy Konstantynopola Bartłomieja I,
Jerozolima (25 maja 2014), 5: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6
(362)/2014, s. 15.
278. Z filmu Wima Wendersa
Papież Franciszek i jego przesłanie (2018).
279. Posynodalna adhort. apost. Querida Amazonia (2 lutego 2020), 106.
280. Homilia podczas Mszy
św., Kolombo – Sri Lanka (14 stycznia 2015): L’Osservatore Romano, wyd.
polskie, n. 2 (369)/2015, s. 12.
281. Dokument o ludzkim
braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019):
L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 7.
282. Przemówienie do
przedstawicieli władz, Sarajewo – Bośnia i Hercegowina (6 czerwca 2015):
L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6 (373)/2015, s. 10.
283. Discorso ai partecipanti all’Incontro internazionale per la pace
promosso dalla Comunità di Sant’Egidio (30 września 2013): Insegnamenti I, 2
(2013), 301-302.
284. Dokument o ludzkim
braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019):
L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 6.
285. Tamże.
286. Por. KAROL DE
FOUCAULD, Medytacje o Pater noster, w: Milczenie i ogień: listy i zapiski,
przeł. Teresa M. Micewicz, Warszawa 1993, s. 41-46.
287. TENŻE, Lettres à Henry de Castries (Grasset 1938), s.113.
288. TENŻE, A madame de Bondy (Desclée de Brouwer, Paris 1966), s.93. Tak określał go również
św. Paweł VI, chwaląc jego zaangażowanie: Enc. Populorum progressio (26 marca
1967), 12: AAS 59 (1967), 263.
tłum. o. Stanisław
Tasiemski (KAI) / Watykan
Linda palavras , somos irmãos, e temos ser universal em fraternidade para com o todo. A conversão a Deus ensina a viver em plenitude.
OdpowiedzUsuń